Forum biblijne Strona Główna Forum biblijne
FORUM ZOSTAŁO PRZENIESIONE. ZAPRASZAMY www.biblia.webd.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy przejawiam docenianie?
Autor Wiadomość
Arius 
badacz Biblii


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 4947
Skąd: kosmopolita
Wysłany: 2009-04-13, 22:12   Czy przejawiam docenianie?

Po modlitwie nadzorca obwodu wstał, wszedł na podium i zanim wygłosił
wykład publiczny, krótko zapowiedział gościa. Wyjaśnił zborowi, że ten
gość to jeden z jego najbliższych przyjaciół z dzieciństwa z dalekich
stron, i że chciał, aby przywitał się on ze zborem i powiedział kilka
słów, które uznałby za stosowne.
Po tej zapowiedzi starszy wiekiem mężczyzna zajął miejsce na podium i
zaczął mówić:
‘Ojciec, jego syn i przyjaciel syna żeglowali na jednym z wybrzeży
Pacyfiku, kiedy szybko zbliżający się sztorm zablokował możliwość powrotu
na brzeg. Fale były tak wysokie, że choć ojciec był doświadczonym
żeglarzem, nie mógł utrzymać łodzi prosto i w końcu wszyscy trzej zostali
zmieceni do oceanu, gdy łódź wywróciła się do góry dnem.’

Starszy brat zawahał się przez chwilę, nawiązując kontakt wzrokowy z
dwoma nastolatkami, którzy pierwszy raz odkąd zaczął mówić, wyglądali na
nieco zainteresowanych jego opowieścią. Kontynuował dalej:
‘Chwytając linę ratunkową, ojciec musiał podjąć najbardziej bolesną
decyzję w swoim życiu: któremu chłopcu rzucić drugi koniec liny. Na
podjęcie decyzji miał zaledwie sekundy. Wiedział, że jego syn jest
chrześcijaninem i że kocha Jehowę. Wiedział również, że przyjaciel jego syna
nim nie był i że nigdy się nie nauczył kochać Jehowy. Rwące fale nie
mogły się równać udręce związanej z podjęciem takiej decyzji. Krzycząc
„Kocham Cię synu!”, rzucił linę przyjacielowi syna. Zanim wciągnął
przyjaciela z powrotem do wywróconej łodzi, jego syn zniknął we wzburzonych
falach w ciemnościach nocy. Ciała nigdy nie odnaleziono.’
Teraz ci dwaj
nastolatkowie siedzieli wyprostowani, niecierpliwie czekając na kolejne
słowa starszego brata.
Ojciec’ kontynuował opowieść starszy wiekiem brat ‘wiedział, że
Jehowa będzie pamiętał o jego synu i nie mógł znieść myśli, że
przyjaciel jego syna nie będzie miał możliwości dać się lepiej poznać
Jehowie i że sam nie pozna Jehowy ani Jego obietnic. Dlatego poświęcił syna,
aby ratować jego przyjaciela. Jakże wielka jest miłość Boża, że
zrobił dla nas to samo. Nasz niebiański Ojciec poświęcił swojego
jednorodzonego syna, abyśmy my mogli zostać uratowani. Zachęcam was,
abyście przyjęli Jego ofertę, aby was uratował i złapcie się liny, którą wam rzuca.’

Na tym kończąc starszy brat zszedł z podium i usiadł na swym miejscu,
a Salę wypełniła cisza. Nadzorca obwodu znowu wolno wszedł na podium ze
łzami w oczach. Wygłosił krótkie przemówienie, a na końcu zaprosił
zainteresowanych do rozpoczęcia studium biblijnego. W kilka minut po zakończeniu
zebrania dwaj nastolatkowie byli już u boku starszego wiekiem brata.
‘To była ciekawa opowieść’, grzecznie, ale sarkastycznie stwierdził
jeden z nich, ‘ale nie sądzę, by to było prawdopodobne, że ojciec
poświęcił życie jedynaka w nadziei, że ten drugi chłopiec zostanie
chrześcijaninem i pokocha Boga.’ ‘Tak, w tym masz rację’
, odpowiedział
starszy wiekiem brat spoglądając na swoją podniszczoną Biblię. Duży uśmiech
rozszerzył jego wąską twarz. Jeszcze raz popatrzył na chłopców i
powiedział, ‘faktycznie brzmi to nieprawdopodobnie, prawda? Ale muszę wam
powiedzieć, że ta historia daje mi mały wgląd w to jak musiał się czuć
Jehowa Bóg, gdy poświęcił swego syna dla mnie, widzicie…. Ja byłem tym
ojcem, a wasz nadzorca obwodu to przyjaciel mojego syna.’


Otrzymałem to przed chwilą od jednego ze ŚJ.
 
 
Greg 

Dołączył: 09 Lis 2008
Posty: 39
Skąd: Kraków
Wysłany: 2009-04-13, 23:10   

hehehe, no to jest mały problem, bo ja od dawna mam to samo tylko w troszku innej wersji :D

Po kilku odśpiewanych pieśniach w czasie niedzielnego wieczornego nabożeństwa, pastor powstał, podszedł do kazalnicy i w krótkich słowach przedstawił swojego przyjaciela z czasów dzieciństwa. Starszy człowiek wyszedł za kazalnicę i zaczął opowiadać:

"Ojciec z synem, oraz przyjacielem syna odpływali od brzegów Pacyfiku kiedy zerwała się nagła burza, która uniemożliwiła im powrót do brzegu. Fale były tak wysokie, że nawet ojciec, doświadczony żeglarz nie potrafił utrzymać łodzi i po krótkiej chwili wszyscy trzej znaleźli się w głębinach oceanu." Stary człowiek zatrzymał się na moment, spoglądając ze szczególną uwagą na dwóch nastolaków, którzy po raz pierwszy od rozpoczęcia nabożeństwa okazali zainteresowanie historią, po czym kontynuował: "Chwytając linę ratunkową ojciec musiał podjąć najważniejszą decyzję życia... któremu z chłopców rzucić drugi koniec liny. Na podjęcie decyzji miał zaledwie kilka sekund.Ojciec wiedział, że jego syn jest chrześcijaninem, a przyjaciel syna nim nie był. Wielkość fal nawet nie mogła równać się z agonią decyzji. Ojciec był w stanie jedynie krzyknąć - kocham cię synu - po czym rzucił linę w stronę drugiego chłopca. Zanim zdołał przyciągnąć go do przewróconej łodzi, jego własny syn zniknął we wzburzonych falach. Jego ciało nigdy nie zostało odnalezione."
W tym momencie dwóch nastolatków siedzących w ławce, z zaciekawieniem oczekiwało dalszego ciągu historii. "Ojciec wiedział, że syn jego będzie w wieczności z Chrystusem, nie mógł natomiast znieść myśli, że jego przyjaciel zszedłby z tego świata bez Jezusa. Z tego powodu poświęcił własnego syna. Jakże wielka jest miłość samego Boga, który uczynił to samo dla nas." Tymi słowami starzec zakończył i usiadł.
W kilka minut po zakończeniu nabożeństwa dwóch nastolatków znalazło się u boku starca. "To była bardzo fajna historia" podsumował jeden, "ale nie wydaje mi się to zbyt realne aby ojciec poświęcił życie swojego syna w nadziei, że ten drugi chłopiec stanie się chrześcijaninem." "Myślę, że masz rację" odrzekł starzec spoglądając w dół na trzymaną w ręku zniszczoną Biblię. Na jego pomarszczonej twarzy pojawił się duży uśmiech, po czym ponownie spojrzał na twarze chłopców mówiąc: "Z pewnością nie jest to realne. Ale oto ja stoję dzisiaj przed wami, aby wam powiedzieć, że historia ta daje mi migawkę tego, co musiał odczuwać Bóg kiedy oddał swojego Syna za mnie. Widzicie, to ja jestem tym uratowanym przyjacielem syna.



Szczerze mówiąc ciekawi mnie które powstało pierwsze :-P
 
 
Arius 
badacz Biblii


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 4947
Skąd: kosmopolita
Wysłany: 2009-04-13, 23:25   

Greg napisał/a:
hehehe, no to jest mały problem, bo ja od dawna mam to samo tylko w troszku innej wersji :D

Szczerze mówiąc ciekawi mnie które powstało pierwsze :-P


Przekazałem tylko to co otrzymałem, sam jestem ciekaw, która wersja była pierwsza.
 
 
nike 

Pomogła: 135 razy
Dołączyła: 05 Sie 2006
Posty: 10689
Wysłany: 2009-04-15, 22:10   

Dwie ładne opowieści, tylko nie prawdziwe. :-)
_________________
http://biblos.feen.pl/index.php
 
 
Quster 


Wyznanie: Chrześcijanin
Dołączył: 26 Maj 2006
Posty: 3475
Wysłany: 2009-04-15, 22:35   

a są różne opowieści adaptowane przez SJ, to nic dziwnego...
_________________
... wiara, która jest czynna ... Gal. 5:6

NIEBO - Chrześcijanie tyle mówią o niebie, ponieważ Nowy Testament głosi niebo jako nadzieję dla wierzących (1 Piotra 1:4; Kolosan 1:5; Hebrajczyków 3:1). Mówienie o niebie nie wyklucza wiary w życie na ziemi, ponieważ niebo jest tam, gdzie jest Bóg. Gdy Bóg zstąpi między ludzi i zamieszka wśród nich, to tam będzie też niebo (Objawienie 21:1-5). Wielu komentatorów uważa, że niebo i ziemia staną się jednym.

DUSZA NIEŚMIERTELNA - Ks. Wincenty Granat napisał: "Tylko Bóg jest nieśmiertelny z całej istoty swego bytu, tj. nigdy nie może przestać istnieć; wszystko poza Nim jest przygodne, może tedy zniknąć, a więc z tej racji jest śmiertelne. Mówiąc o nieśmiertelności duszy ludzkiej mamy na uwadze jej naturę nie zawierającą w sobie pierwiastków wewnętrznego rozkładu, czyli z tego względu nie podlegającą śmierci. Mimo to dusza ludzka jako byt przygodny mogłaby przestać istnieć, jeśli Bóg nie powstrzymywałby jej stale w bytowaniu i działaniu" ("Eschatologia", s. 79).



"Bo wasze myśli nie są moimi myślami (...) jak niebiosa przewyższają ziemie, tak (...) moje myśli – wasze myśli." Izajasza 55:8-9

"W (...) dyskusji jest mnóstwo sloganów, które nie powinny zastępować myślenia" LB
 
 
Arius 
badacz Biblii


Pomógł: 1 raz
Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 4947
Skąd: kosmopolita
Wysłany: 2009-04-15, 23:26   

nike napisał/a:
Dwie ładne opowieści, tylko nie prawdziwe. :-)


Tego nie możemy być pewni.
 
 
nike 

Pomogła: 135 razy
Dołączyła: 05 Sie 2006
Posty: 10689
Wysłany: 2009-04-15, 23:34   

Ja myślę,że możemy. Dostałam podobną opowieść kilka miesięcy temu mejlem, tylko zamiast nadzorcy ŚJ występował pastor Adwentysta. Oczywiście opowiadanie jest wzruszające itd i na tym powinno się zakończyć. :-)
_________________
http://biblos.feen.pl/index.php
 
 
Sivis Amariama 

Dołączył: 10 Cze 2008
Posty: 753
Wysłany: 2009-04-16, 00:41   

Ja też mam na meilu taka w wersji katolickiej :-P
Nawet na forum mojej uczelni jeśli dobrze pamiętam się pojawiła ;-)
 
 
EMET 

Wyznanie: Świadkowie Jehowy w Polsce
Pomógł: 248 razy
Dołączył: 04 Wrz 2006
Posty: 11186
Wysłany: 2009-04-16, 07:30   

Arius napisał/a:
nike napisał/a:
Dwie ładne opowieści, tylko nie prawdziwe. :-)


Tego nie możemy być pewni.



EMET:
Oczywiście skwapliwie przypisze takową opowieść swojej Społeczności każdy; nawet metodą tzw. zaadoptowania na potrzeby.

Zaraz się odzywają głosy, iż 'nieprawdziwa', ale chyba na zasadzie takiej, że to... nie u Nas miało miejsce, więc 'jakaś taka baśń, anegdotka' czy tp..
'Skoro np. u ŚJ - to nieprawda; u Nas to byłaby prawda...'.

Osobiście, jak chyba wszyscy(?), jestem za tym, żeby nie podawać zmyślonych opowieści, choćby cel był szczytny, powiedzmy.
Jednak warto się upewniać, czy dana opowieść jest oparta na prawdzie - nie na fikcji - czy też jest zaadoptowana na potrzeby...


Stephanos, ps. EMET
_________________
„Wielu będzie biegać tu i tam [po hebrajsku: < jᵊszōṭᵊṭû >], i nastanie obfitość prawdziwej wiedzy” -- Daniela 12:4b; ‘PNŚ/ZW’, Przypis.
 
 
kabaczek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-31, 19:06   Re: Czy przejawiam docenianie?

"Arius"
Dziękuję piekna historia, aż się popłakałam .
Pozdrawam.
 
 
kabaczek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-31, 19:17   

nike napisał/a:
Dwie ładne opowieści, tylko nie prawdziwe. :-)


A ja myślę ,że mogła być prawdziwa ....ludzie lubią potem takie historie opowiadać z ust od ust i czasem zmieniają tylko niekóre słowa czasem nawet taka historia ustnie wraca do osoby ,która tą historię przeżyła.
 
 
nike 

Pomogła: 135 razy
Dołączyła: 05 Sie 2006
Posty: 10689
Wysłany: 2009-10-31, 19:40   

kabaczek,

W mojej poczcie taka sama opowieść pojawiła się o adwentyście gdzieś taka sama, u ŚJehowy, ktoś napisał,że u katolików Więc może ty uprzejmie mi wyjaśnisz czyja jest ta opowieść?
_________________
http://biblos.feen.pl/index.php
 
 
kabaczek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-31, 21:06   

nike napisał/a:
kabaczek,

W mojej poczcie taka sama opowieść pojawiła się o adwentyście gdzieś taka sama, u ŚJehowy, ktoś napisał,że u katolików Więc może ty uprzejmie mi wyjaśnisz czyja jest ta opowieść?


tego moja droga niewiem, ale może być każdego jeśli tylko się rozumie przesłanie.

Ja mogę ci powiedzieć ,że jest MOJA i dlatego płakałam nawet mój synek się pytał dlaczego płaczę .
 
 
nike 

Pomogła: 135 razy
Dołączyła: 05 Sie 2006
Posty: 10689
Wysłany: 2009-10-31, 21:17   

Ale na początku tematu jest napisane, że to ŚJ jest tak? Czy się mylę?
Płakać to ja potrafię na zawołanie, mam to w naturze, płaczę nad filmem, nawet bajką jeżeli jest rozczulająca. Więc nie lej wody.Ja jak czytam twoja wypowiedź to też płaczę, bo mi żal ciebie.
_________________
http://biblos.feen.pl/index.php
 
 
kabaczek
[Usunięty]

Wysłany: 2009-10-31, 21:32   

nike napisał/a:
Ale na początku tematu jest napisane, że to ŚJ jest tak? Czy się mylę?
Płakać to ja potrafię na zawołanie, mam to w naturze, płaczę nad filmem, nawet bajką jeżeli jest rozczulająca. Więc nie lej wody.Ja jak czytam twoja wypowiedź to też płaczę, bo mi żal ciebie.


mówię ci prawdę ,niewiem czyja jest ta historia ,nigdy nie kłamię bo brzydzę się kłamstwem .

Otóż ta historia mogła by być też moja.
Ale ja nie jestem tym, który poświęcił życie swego syna ja jestem w tej histori przyjacielem tego syna który uchwycił linę i mocno jej trzyma. Nie będę opisywać swojego życia ,ale moge ci powiedzieć, że kiedyś moje życie wyglądało tak jak tego chłopca który się topił ....myślałam ,że już nie ma szansy, że to już koniec ,ale ktoś kto bardzo mnie kocha rzucił mi linę . To był Jehowa.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 11