 |
Forum biblijne
FORUM ZOSTAŁO PRZENIESIONE. ZAPRASZAMY www.biblia.webd.pl
|
Śmierć kliniczna? |
Autor |
Wiadomość |
ZAMOS
Lach
Pomógł: 76 razy Wiek: 66 Dołączył: 19 Paź 2012 Posty: 2102 Skąd: Wieś pod Warszawą
|
Wysłany: 2013-02-22, 19:39 Śmierć kliniczna?
|
|
|
Czy ma ktoś wyjaśnienie doznań w czasie trwania śmierci klinicznej? Przeżyłem coś czego przez 37 lat pomimo usilnych starań i poszukiwań nie jestem w stanie wyjaśnić i zrozumieć choć w części do dzisiaj. Jakoś tak dziwnie się składa, że im więcej czytam książek psychologicznych, medycznych i filozoficznych tym mniej rozumiem i mam więcej pytań na które nie znajduję żadnej odpowiedzi.
Dwa razy przeżyłem własną śmierć kliniczną – W wielkim skrócie przygoda pierwsza.
Jak miałem 20 lat w ciemni fotograficznej pomyliłem butelki i zamiast oranżady napiłem się trochę (dwa łyki) stężonego kwasu siarkowego. No i się zaczęło. W środę rano w szpitalu podczas wizyty kilku lekarzy stwierdziło jednoznacznie informując o tym moją mamę i tatę, że dłużej jak do soboty nie dożyję. Miałem spalony cały przełyk, żołądek i dwunastnicę na 2/3 długości, więc właściwie cały przewód pokarmowy był totalnie zniszczony, a OB. skoczyło na 60 mm/h i rosło, więc ostry stan zapalny całego organizmu, bez szansy na wyleczenie. Ból był straszny, ale jakoś tak dziwnie nie zdawałem sobie sprawy, że „umieram” i marzyłem tylko o tym by stało się to już i przestało mnie boleć. W sobotę rzeczywiście wystąpił kryzys i „umarłem” serce przestało mi bić na ponad sześć minut. Nagle pojaśniało w pokoju. Nic mnie nie bolało, a ponadto byłem taki spokojny i szczęśliwy. Wprawdzie widziałem swoje „zwłoki” na łóżku szpitalnym, ale wcale mnie to nie zajmowało. Moja świadomość została uwolniona i widziałem biegających lekarzy, pielęgniarki wokół mojego ciała. Słyszałem każde słowo i nawet niektóre ich myśli. Widziałem moją mamę z rodziną w domu, tatę z bratem, czyli moim stryjem, mojego brata jak pierwszy raz w życiu odkurzał nasz samochód i jeszcze pomyślałem o ulubionej przeze mnie cioci i też w jednej chwili byłem przy niej. Wszystko działo się na zasadzie jakiejś dziwnej bilokacji i sama myśl powodowała iż widziałem o czym tylko pomyślałem. Trwało to w mojej poza ciałem rzeczywistości około kilku godzin (w rzeczywistości było to sześć minut i kilkanaście sekund w zapisie na taśmie ze stacji centralnego nadzoru). Potem ta dziwna jasność która dobiegała do mnie gdzieś z oddali jakoś przyjemnie mnie pociągała. Chciałem z bliska zobaczyć co jest źródłem tego wspaniałego kojącego światła. Cały czas nie utraciłem świadomości. Własnego jestestwa. Mojego ja. To nadal byłem ja, czułem i żyłem, tylko lepiej, więcej i wspanialej. Nagle znalazłem się po krótkiej bardzo szybkiej podróży u źródła, a więc w jakimś dziwnym świecie. Byli tam też ludzie tacy jak ja. Uśmiechnięci i radośni. Zadowoleni z tego, że tam są. Zrozumiałem wtedy, że umarłem zwłaszcza, że zobaczyłem moją nieżyjącą babcię, która mnie powitała wraz z jakąś zbudowaną ze światła postacią. Postać ta była bardzo piękna, świetlista i emanowała dobrem, zrozumieniem i czymś na wzór miłości, ale to było coś więcej nie mające odpowiednika tu na ziemi. Poczułem się jeszcze wspanialej, ale ta postać powiedziała mi żebym wracał, że jeszcze nie przyszedł mój czas na pobyt tutaj. Na nic były moje tłumaczenia, że ciało się spaliło i nic już z niego nie będzie. Nie mówił do mnie w formie rozkazu. On mnie przekonywał, że mam wracać i się uczyć. Nie powiedział co konkretnie mam się uczyć tylko nauka i życie dalej, aż wypełni się mój czas. Ciężko przełożyć mi na słowa jego argumentację bym wracał. To były obrazy, odczucia, uczucia i jego myśli, które słyszałem całym sobą. To przekaz na zasadzie przeżywania, tylko zmysłów więcej. Jeszcze co mnie bardzo zachwyciło to kolory wszystkiego co widziałem, a więc oblicza ludzi, rośliny i budowle o niesamowitych wspaniale nasyconych dziwnie jaskrawo świecących barwach, wszystko połączone z niezwykłą rozkoszą wszelkich zmysłów. Zapach dźwięki, wszystko to świeciło, ale nie tak jak laser, choć światła te były intensywniejsze i bardziej nasycone kolorem to nie raziły i były przyjemne w odbiorze. Totalny odlot.
Wszystko co widziałem poza ciałem i mogłem sprawdzić po powrocie BYŁO PRAWDĄ. Wszyscy potwierdzili, przy dużym zdziwieniu, że tak było więc wariację wizji umierającego niedotlenionego mózgu musiałem odrzucić. Tak się działo naprawdę. Do dzisiaj mam z tym problem. Był czas, że bardzo chciałem to powtórzyć, więc zająłem się hipnozą, parapsychologią i psychologią akademicko naukową. To zaprowadziło mnie chyba na manowce wiary. Nie odrzuciłem Boga i Chrystusa, ale widziałem Go jak ezoteryk, więc błędnie. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, którzy mieli w części podobne odczucia i poznanie stanu poza ciałem w tak zwanej śmierci klinicznej też ich różnie poodmieniało, ale nikt nie potrafił mi tego choć trochę rozjaśnić. Ludzie ci właściwie cieszyli się i pogodzili z tym, że przeżyli. Ja jak wracam do tamtych chwil zadowolony, że wróciłem do ciała nie jestem. Czekam, aż wypełni się mój czas, ale nic nie wskazuje na to, że nastąpi to szybko. Może jest tu ktoś kto miał podobne doznania i może widział lub zrozumiał coś z tej lekcji. Ponadto jest tu na forum kilku mądrych ludzi inaczej i lepiej niż ja rozumiejących Biblię i nauki z niej płynące, więc napiszcie jak coś wam przyjdzie do głowy co to mogło być? Ja miałem kilka teorii i nawet w części się sprawdzały w znacznym stopniu, ale zawsze z jakimiś brakami i niejasnościami, które po czasie rozwalały mi całe wyjaśnienie w pył, więc po ostatniej porażce zwróciłem się bezpośrednio do Chrystusa o pomoc zrozumienia, a to na początek dało mi powrót do Boga i praw zawartych w Biblii. Jak nałogowy alkoholik musiałem całkowicie zmienić otoczenie ezoteryków, wróżbitów i uzdrowicieli zamieniłem na Pismo Święte. Myślałem, że mi się poprawi, ale to wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Modlitwa mi pomaga, uspokaja i wewnętrznie buduje, ale dużo sił kosztuje mnie odrzucanie dawnych wartości i sposobu życia.
Jak by tego było mało to przytrafiło mi się to niedawno jeszcze raz. Lubiłem bardzo szybką jazdę samochodem i w zeszłym roku podczas takiej jazdy z prędkością ponad 240 k/h ciężarówka z Litwy zjechała nagle na mój pas w trakcie wyprzedzania na autostradzie pod Bremen. Wyleciałem przez barierki w górę koziołkując skarpą i potem w polach. Jakimś niezrozumiałym zbiegiem okoliczności wypadłem z tego auta (byłem bez zapiętych pasów). Widziałem jak to się stało właściwie od momentu jak uderzyłem w barierę wypadłem z ciała i unosiłem się nad koziołkującym samochodem. W zwolnionym tempie widziałem jak samochód wali z impetem w drugą barierę pasa przeciwnego i bokiem w ziemię poniżej drogi. Tam też zostało moje ciało które wypadło przez boczną szybę, a auto pokoziołkowało dalej jakieś sto, sto pięćdziesiąt metrów dalej. Widziałem cały przebieg tego zdarzenia z góry.
cdn. |
|
|
|
 |
bartek212701

Pomógł: 162 razy Wiek: 31 Dołączył: 03 Sty 2010 Posty: 9277 Skąd: Lublin
|
Wysłany: 2013-02-22, 20:29
|
|
|
ZAMOS, Śmierć kliniczna to niedotlenienie mózgu,podobne zjawisko wystepuje podczas mocnego narkotykowego wypadu ze znajomymi widzi sie np biegające pokemony po ulicach,albo ucieka się przed drzewami
Mózg nie pracuje jak powinien i tworzy wizje.To jest śmierć kliniczna.Wizja wynikająca z niedotlenienia tego organu.
Bardzo ciekawe te historie,dobrze jednak,ze żyjesz to najwazniejsze |
_________________ Izaj. 33:6-Mądrość i umiejętność będą utwierdzeniem czasów twoich, siłą i obfitem zbawieniem twem, a bojaźń Pańska skarbem twoim.
 |
|
|
|
 |
ZAMOS
Lach
Pomógł: 76 razy Wiek: 66 Dołączył: 19 Paź 2012 Posty: 2102 Skąd: Wieś pod Warszawą
|
Wysłany: 2013-02-23, 08:22
|
|
|
bartek212701 napisał/a: | ZAMOS, Śmierć kliniczna to niedotlenienie mózgu,podobne zjawisko wystepuje podczas mocnego narkotykowego wypadu ze znajomymi widzi sie np biegające pokemony po ulicach,albo ucieka się przed drzewami
Mózg nie pracuje jak powinien i tworzy wizje.To jest śmierć kliniczna.Wizja wynikająca z niedotlenienia tego organu.
Bardzo ciekawe te historie,dobrze jednak,ze żyjesz to najwazniejsze |
Nie przeczytałeś dokładnie, co napisałem. Czytałem wiele opinii lekarzy, psychologów i opracowań podobnych dziwnych stanów, ale to, co spotkało mnie takie nie było. Do dzisiaj mógłbym powtórzyć słowo w słowo, co mówili lekarze w początkowej fazie reanimacji. Co robili i jak się zachowywali. Pytałem ich po wybudzeniu i wszystko potwierdzili. Znali takie przypadki z OIOMa i operacji, po których pacjenci mówili im, że słyszeli, co mówią, a ja jeszcze widziałem, co robią. W jednym przypadku słyszałem myśli doktora, który tam był, a miał już jechać na wczasy, więc się denerwował, że musiał pomagać kolegom i mi. Jak za dwa tygodnie mu to powiedziałem i zapytałem czy wczasy w Bułgarii się udały to aż usiadł na krześle z wrażenia. Zapytał czy dalej słyszę jego myśli i czy mam mu za złe, że tak się denerwował w czasie tej reanimacji myśląc tylko o podróży, a nie o ratowaniu życia pacjenta. To był dobry człowiek i sumienny lekarz, z którym później się zaprzyjaźniłem. Rozmawiamy o tym do dzisiaj jak się czasem spotkamy. Tak, więc jak byłyby to wytwory, (które się też zdarzają, ale nie mają pokrycia z rzeczywistością) niedotlenienia mózgu to nie potwierdziło by się to, iż co widziałem miało miejsce naprawdę. To natomiast, co widziałem na „innym świecie” nie mogłem sprawdzić i kogo zapytać czy tam byłem, ponieważ babcia dawno już nie żyła i mnie niestety nie odwiedza. Ponadto jest jeszcze problem tak długiej (ponad sześć minut) reanimacji i już ponad dwu minutowa taka zapaść powoduje martwice mózgu na jakimś obszarze. Moje serce nie biło trzy razy dłużej i zmian żadnych nie miałem, więc ??? |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
•
|