rol23 pisze:To widać, czytać i czuć:Manna z nieba pisze:Mam na tyle inteligencji, żeby takie rzeczy dostrzec. Tak samo poznaję z daleka próżne kobiety.rol23 pisze:A co Ty wiesz o Eutychusie??Eutychus pisze:troll23 znów odżył
A była nadzieja że odejdzie w niebyt gdzie jest jego jedyne miejsce.
NIE DOKARMIAĆ trolla23! Mało że troll, to jeszcze dewiant seksualny! /quote]
Nie zwracajcie uwagi na Eutychusa. On w ten sposób próbuje zagłuszyć swoje wyrzuty sumienia.rol23 pisze:Porządne domy mają piwnice.
Powtórne małżeństwo
Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy
- Eutychus
- Posty: 1924
- Rejestracja: 21 maja 2009, 17:54
- Lokalizacja: Górny Śląsk
[you] Kim byś się okazał, Gdyby ON, Który Jest Najwyższym Sędzią, Sądził tak ciebie, jak ty sądzisz? (W.Sz.)
[you] Czy śmiertelnik może być sprawiedliwszy niż Bóg, a człowiek czystszy niż jego Stwórca? (Hi 4:17)
Każdy kto śpi z wszetecznicą grzeszy wszeteczeństwem:
"Czy nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusowymi? Czy mam tedy wziąć członki Chrystusowe i uczynić je członkami wszetecznicy? Przenigdy! Albo czy nie wiecie, że, kto się łączy z wszetecznicą, jest z nią jednym ciałem? Albowiem, mówi Pismo, ci dwoje będą jednym ciałem. Kto zaś łączy się z Panem, jest z nim jednym duchem. Uciekajcie przed wszeteczeństwem. Wszelki grzech, jakiego człowiek się dopuszcza, jest poza ciałem; ale kto się wszeteczeństwa dopuszcza, ten grzeszy przeciwko własnemu ciału. Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym" (I Kor. 6:15-20)
Wszetecznica (nierządnica), to kobieta, która straciła dziewictwo a śpi z innym.
A jawneć są uczynki ciała, które te są: cudzołóstwo, wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, Bałwochwalstwo, czary, nieprzyjaźni, swary, nienawiści, gniewy, spory, niesnaski, kacerstwa, Zazdrości, mężobójstwa, pijaństwa, biesiady i tym podobne rzeczy, o których przepowiadam wam, jakom i przedtem powiedział, iż którzy takowe rzeczy czynią, królestwa Bożego nie odziedziczą.
(Ga 5,19-21)
"Czy nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusowymi? Czy mam tedy wziąć członki Chrystusowe i uczynić je członkami wszetecznicy? Przenigdy! Albo czy nie wiecie, że, kto się łączy z wszetecznicą, jest z nią jednym ciałem? Albowiem, mówi Pismo, ci dwoje będą jednym ciałem. Kto zaś łączy się z Panem, jest z nim jednym duchem. Uciekajcie przed wszeteczeństwem. Wszelki grzech, jakiego człowiek się dopuszcza, jest poza ciałem; ale kto się wszeteczeństwa dopuszcza, ten grzeszy przeciwko własnemu ciału. Albo czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym" (I Kor. 6:15-20)
Wszetecznica (nierządnica), to kobieta, która straciła dziewictwo a śpi z innym.
A jawneć są uczynki ciała, które te są: cudzołóstwo, wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, Bałwochwalstwo, czary, nieprzyjaźni, swary, nienawiści, gniewy, spory, niesnaski, kacerstwa, Zazdrości, mężobójstwa, pijaństwa, biesiady i tym podobne rzeczy, o których przepowiadam wam, jakom i przedtem powiedział, iż którzy takowe rzeczy czynią, królestwa Bożego nie odziedziczą.
(Ga 5,19-21)
- nesto
- Posty: 4218
- Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
- Lokalizacja: były katolik
- Manna z nieba
- Posty: 3453
- Rejestracja: 28 mar 2013, 21:43
Nerwica eklezjogenna – zaburzenie psychiczne o etiologii związanej z dogmatyką i nauczaniem religijnym w chrześcijaństwie, przeważnie objawiającym się występowaniem stanów lękowych. Najczęściej występuje w religiach, których rytuały i zasady mocno ingerują w życie osobiste wyznawców. Często związana jest z konfliktem między nakazami wiary a potrzebami seksualnymi wyznawcy. Podłożem schorzenia jest konflikt wartości. Leczenie jest trudne, ze względu na konieczność ingerencji w sferę religijności chorego. Jako odrębną jednostkę chorobową sklasyfikował to schorzenie berliński ginekolog Eberhard Schaetzing w 1955. Obwiniał on instytucje kościelne (członków których nazywał „współczesnymi faryzeuszami”) za problemy swoich, dręczonych seksualną dysfunkcją, pacjentów. Seksuolog dr Zbigniew Lew-Starowicz definiuje je jako "zaburzenia seksualne o charakterze nerwicowym spowodowane nauczaniem kościelnym", jednakże obecnie znaczenie pojęcia jest szersze i obejmuje wszelkie zaburzenia psychiczne związane z nauczaniem kościelnym, nie tylko na tle seksualnym.
Termin "nerwica eklezjogenna"(grec. ecclesiae – kościół, gignomai – być wytworzonym) został po raz pierwszy sformułowany przez berlińskiego ginekologa Eberharda Schaetzinga, który pod tym pojęciem rozumiał nerwicę spowodowną przez dogmatyzm kościelny (rozumiany jako każada przesada w traktowaniu religijności stającej się celem w samym w sobie) a objawiającą się poprzez problemy i dewiacje seksualne. Według Schaetzinga, problemy tego typu spowodowane były negatywnym wpływem restrykcyjnej chrześcijańskiej etyki seksualnej. Obwiniał on instytucje kościelne (członków których nazywał „współczesnymi faryzeuszami”) za problemy swoich, dręczonych seksualną dysfunkcją, pacjentów.
Pojęcie nerwicy eklezjogennej zostało przejęte i znacznie rozwinięte przez niemieckiego lekarza i teologa Klausa Thomasa, który problemy swoich pacjentów cierpiących na to zaburzenie, wiązał głównie z religijnymi przekonaniami ich rodziców. Uważał on także, że pod pojęciem nerwicy eklezjogennej rozumieć należy nie tylko problemy i dewiacje seksualne, ale także zaburzenia lękowe oraz zaburzenia osobowości. Według niego nerwice takie występują stosunkowo często i wyrażają się w formie „religijnego strachu” oraz depresyjności, w której dominującą rolę pełni poczucie winy. Obecnie terminu „nerwica eklezjogenna” używa się w kontekście jednoznacznie sugerującym związek pomiędzy religijnym wychowaniem lub religijnym zaangażowaniem, a rozwojem zaburzeń neurotycznych.
Po raz pierwszy nerwica eklezjogenna została sklasyfikowana jako choroba przez ginekologa Eberharda Schaetzinga, który zaobserwował różne zaburzenia u swoich pacjentów, wywodzących się zwłaszcza z rodzin chrześcijańskich. Według niego wywoływała je chrześcijańska etyka seksualna, która była bardzo restrykcyjna. Niemiec Klaus Thomas do problemów seksualnych wytwarzanych przez nerwicę eklezjogenną dodał również zaburzenia osobowości i stany lękowe.
Nerwica eklezjogenna to zwykle poważne zaburzenie psychiczne, którego podstawy związane są z religią, dogmatyką, wszelkimi nakazami i zakazami wywodzącymi się z religii katolickiej czy protestanckiej. U chorego powstaje swego rodzaju konflikt moralny – chce być blisko Boga, a jednocześnie odczuwa ogromny strach przed karą za popełniane przewinienia. Nie potrafi rozgraniczyć w swoim życiu, które pragnienia należą do niego, a co robi tylko dlatego, że wymaga tego od niego religia jego kościoła. Chory bardzo często czuje presję bycia dobrym i religijnym, mnóstwo czasu poświęca na modlitwę i praktyki religijne, ale nie odczuwa dzięki temu żadnej satysfakcji ani duchowego spełnienia.
Nerwice eklezjogenne to zaburzenia, których etiologią jest religia, generalnie chrześcijańska, oraz nakazy i zakazy religijne. Elementy wiary religijnej, chrześcijaństwa w jakiejś postaci, wchodzą w konflikt z pewnymi obszarami struktury osobowości chorego, powodując wystąpienie objawów nerwicowych, przyjmujących najczęściej formy lękowe. Nerwice eklezjogenne występują najczęściej w tych religiach chrześcijańskich, w których życie religijne jest mocno zrytualizowane i w których nakazy i zakazy mocno ingeruję w życie codzienne jednostki.
W chrześcijaństwie, nerwice eklezjogenne najczęściej związane są ze sferą seksualną, co jest patologiczną plagą w tych religiach i przyczyną rozpadu milionów rodzin. Do wystąpienia nerwicy eklezjogennej, "nie wystarczy" sama biblijna wiara religijna. Elementy religijne muszą jeszcze napotkać określoną strukturę osobowości, która okaże się podatna na zaistnienie konfliktu pomiędzy wiarą a życiem codziennym, nakazami religijnymi, a potrzebami życiowymi jednostki.
Patologiczny wpływ tradycji religijnej katolicyzmu, prawosławia czy protestantyzmu objawia się najczęściej w sferach związanych ze sferą seksualną oraz wartościami życiowymi. Im bardziej fundamentalistyczne środowisko chrześcijańskie (w tym katolickie), tym większe ryzyko wystąpienia nerwicy eklezjogennej. Leczenie człowieka z tej nerwicy jest niezwykle trudne, bowiem wymusza konieczność dekompozycji istniejącego obrazu religijnego chorego, wymusza ingerencję w poglądy i zachowania uważane za objaw religijności. Dla niektórych psychoterapeutów leczenie nerwicy eklezjogennej jest moralnie dwuznaczne, ze względu na to, iż objawy zasadzają się na konflikcie wartości oraz dotykają niechętnie przez terapeutów poruszane sfery przekonań wyznaniowych i kultowych.
Oczywiście, terapeuci ateiści wskazują często na całkowite uwolnienie się od wszelkich wierzeń i wyobrażeń religijnych, jednakże potrzeba wiary jest bardzo zakorzeniona w ludzkim umyśle i bywa konieczna dla dobrego funkcjonowania bardzo wielu ludzi, a dla osiągnięcia celów terapeutycznych ateizacja nie jest konieczna, a bywa szkodliwa z powodu negacji naturalnej potrzeby wiary u człowieka. W praktyce terapeutycznej wystarczy przeformować obraz Boga oraz niektóre szkodliwe dogmaty religijne percepowane przez pacjenta jako idee nadwartościowe lub nawet zbędne w ich szkodliwej postaci.
Profil i leczenie chorego
Na nerwicę eklezjogenną bardzo często zapadają ludzie, którzy zostali wychowani w religijnych rodzinach. Zwłaszcza na jej wystąpienie wpływa budowanie u dziecka obrazu surowego Boga, który bardziej karze za wykroczenia niż odpuszcza grzechy. Negatywnie wpływa również zmuszanie dziecka do praktyk religijnych. Im bardziej fundamentalistyczne podejście, tym większe ryzyko zachorowania. Nerwica ta najczęściej pojawia się u osób, które naprawdę żywią przekonania religijne. Muszą one mieć określoną osobowość, podatną na takie wewnętrzne konflikty. Nie potrafią jednoznacznie rozstrzygnąć wewnętrznych dylematów między własnymi pragnieniami, a prawami religijnymi.
Obecnie pojęcie nerwicy eklezjogennej obejmuje wszelkie zaburzenia i lęki powiązane z nauczaniem religijnym w kościołach chrześcijańskich. Leczenie tej choroby jest trudnym zadaniem dla terapeutów, ponieważ w zasadzie powinno oprzeć się na zbudowaniu poprawnego obrazu Boga w głowie chorego - Boga, który wybacza i daje wyzwolenie, a nie zsyła karę za urojone grzechy. Pozbycie się nerwicy eklezjogennej jest ciężkim zadaniem, ponieważ jej źródłem są przekonania zakorzenione niezwykle głęboko w psychice chorego i utrwalone przez lokalną kościelną tradycję oraz parafialne środowisko, często także mniej lub bardziej chore.
Przyczyny nerwic eklezjogennych
- błędnie rozumiana pobożność, boskie obrazy i kościelne nakazy (Canitz, 1987),
- wychowanie moralistyczne, wrogie wobec spraw cielesnych (Krotsch, 1976),
- oddziaływanie (przeważnie nieświadome) toksycznego chrześcijaństwa, charakteryzującego się legalizmem i sztywnym zinstytucjonalizowaniem (De Blassie III, 1992),
- konflikty pomiędzy nauką kościoła a wymaganiami społeczeństwa świeckiego (Kaufmann, 1988),
- przepaść pomiędzy wyuczoną a życiową moralnością katolicką (Schmidtchen, 1972),
- nieprawidłowo ukształtowany obraz Boga (Nowak, 1985).
Teolog i pastor, Dwight W. Cumbee (1980), uważa, że znaczna większość depresji, które pastorzy mogą spotkać wśród osób wierzących, to depresje o podłożu eklezjogennym. Na podstawie wieloletniej pracy z tym typem zaburzenia, wyróżnia on 5 kategorii źródeł powstawania nerwicy eklezjogennej:
- chorobliwa neurotyczna wina, poczucie winy, wyrzuty sumienia,
- rozpacz spowodowana religijnym pracoholizmem i odkrywaniem, że nie można zapracować na własne zbawienie, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś się stara,
- „robaczywa teologia”, która propaguje np. patologiczny strach przed piekłem i wiecznym potępieniem,
- brak wystarczającego wsparcia we wspólnocie chrześcijańskiego, w tym katolickiego kościoła,
- religijny seksizm proklamujący wyższość mężczyzny i słabość kobiety.
Termin "nerwica eklezjogenna"(grec. ecclesiae – kościół, gignomai – być wytworzonym) został po raz pierwszy sformułowany przez berlińskiego ginekologa Eberharda Schaetzinga, który pod tym pojęciem rozumiał nerwicę spowodowną przez dogmatyzm kościelny (rozumiany jako każada przesada w traktowaniu religijności stającej się celem w samym w sobie) a objawiającą się poprzez problemy i dewiacje seksualne. Według Schaetzinga, problemy tego typu spowodowane były negatywnym wpływem restrykcyjnej chrześcijańskiej etyki seksualnej. Obwiniał on instytucje kościelne (członków których nazywał „współczesnymi faryzeuszami”) za problemy swoich, dręczonych seksualną dysfunkcją, pacjentów.
Pojęcie nerwicy eklezjogennej zostało przejęte i znacznie rozwinięte przez niemieckiego lekarza i teologa Klausa Thomasa, który problemy swoich pacjentów cierpiących na to zaburzenie, wiązał głównie z religijnymi przekonaniami ich rodziców. Uważał on także, że pod pojęciem nerwicy eklezjogennej rozumieć należy nie tylko problemy i dewiacje seksualne, ale także zaburzenia lękowe oraz zaburzenia osobowości. Według niego nerwice takie występują stosunkowo często i wyrażają się w formie „religijnego strachu” oraz depresyjności, w której dominującą rolę pełni poczucie winy. Obecnie terminu „nerwica eklezjogenna” używa się w kontekście jednoznacznie sugerującym związek pomiędzy religijnym wychowaniem lub religijnym zaangażowaniem, a rozwojem zaburzeń neurotycznych.
Po raz pierwszy nerwica eklezjogenna została sklasyfikowana jako choroba przez ginekologa Eberharda Schaetzinga, który zaobserwował różne zaburzenia u swoich pacjentów, wywodzących się zwłaszcza z rodzin chrześcijańskich. Według niego wywoływała je chrześcijańska etyka seksualna, która była bardzo restrykcyjna. Niemiec Klaus Thomas do problemów seksualnych wytwarzanych przez nerwicę eklezjogenną dodał również zaburzenia osobowości i stany lękowe.
Nerwica eklezjogenna to zwykle poważne zaburzenie psychiczne, którego podstawy związane są z religią, dogmatyką, wszelkimi nakazami i zakazami wywodzącymi się z religii katolickiej czy protestanckiej. U chorego powstaje swego rodzaju konflikt moralny – chce być blisko Boga, a jednocześnie odczuwa ogromny strach przed karą za popełniane przewinienia. Nie potrafi rozgraniczyć w swoim życiu, które pragnienia należą do niego, a co robi tylko dlatego, że wymaga tego od niego religia jego kościoła. Chory bardzo często czuje presję bycia dobrym i religijnym, mnóstwo czasu poświęca na modlitwę i praktyki religijne, ale nie odczuwa dzięki temu żadnej satysfakcji ani duchowego spełnienia.
Nerwice eklezjogenne to zaburzenia, których etiologią jest religia, generalnie chrześcijańska, oraz nakazy i zakazy religijne. Elementy wiary religijnej, chrześcijaństwa w jakiejś postaci, wchodzą w konflikt z pewnymi obszarami struktury osobowości chorego, powodując wystąpienie objawów nerwicowych, przyjmujących najczęściej formy lękowe. Nerwice eklezjogenne występują najczęściej w tych religiach chrześcijańskich, w których życie religijne jest mocno zrytualizowane i w których nakazy i zakazy mocno ingeruję w życie codzienne jednostki.
W chrześcijaństwie, nerwice eklezjogenne najczęściej związane są ze sferą seksualną, co jest patologiczną plagą w tych religiach i przyczyną rozpadu milionów rodzin. Do wystąpienia nerwicy eklezjogennej, "nie wystarczy" sama biblijna wiara religijna. Elementy religijne muszą jeszcze napotkać określoną strukturę osobowości, która okaże się podatna na zaistnienie konfliktu pomiędzy wiarą a życiem codziennym, nakazami religijnymi, a potrzebami życiowymi jednostki.
Patologiczny wpływ tradycji religijnej katolicyzmu, prawosławia czy protestantyzmu objawia się najczęściej w sferach związanych ze sferą seksualną oraz wartościami życiowymi. Im bardziej fundamentalistyczne środowisko chrześcijańskie (w tym katolickie), tym większe ryzyko wystąpienia nerwicy eklezjogennej. Leczenie człowieka z tej nerwicy jest niezwykle trudne, bowiem wymusza konieczność dekompozycji istniejącego obrazu religijnego chorego, wymusza ingerencję w poglądy i zachowania uważane za objaw religijności. Dla niektórych psychoterapeutów leczenie nerwicy eklezjogennej jest moralnie dwuznaczne, ze względu na to, iż objawy zasadzają się na konflikcie wartości oraz dotykają niechętnie przez terapeutów poruszane sfery przekonań wyznaniowych i kultowych.
Oczywiście, terapeuci ateiści wskazują często na całkowite uwolnienie się od wszelkich wierzeń i wyobrażeń religijnych, jednakże potrzeba wiary jest bardzo zakorzeniona w ludzkim umyśle i bywa konieczna dla dobrego funkcjonowania bardzo wielu ludzi, a dla osiągnięcia celów terapeutycznych ateizacja nie jest konieczna, a bywa szkodliwa z powodu negacji naturalnej potrzeby wiary u człowieka. W praktyce terapeutycznej wystarczy przeformować obraz Boga oraz niektóre szkodliwe dogmaty religijne percepowane przez pacjenta jako idee nadwartościowe lub nawet zbędne w ich szkodliwej postaci.
Profil i leczenie chorego
Na nerwicę eklezjogenną bardzo często zapadają ludzie, którzy zostali wychowani w religijnych rodzinach. Zwłaszcza na jej wystąpienie wpływa budowanie u dziecka obrazu surowego Boga, który bardziej karze za wykroczenia niż odpuszcza grzechy. Negatywnie wpływa również zmuszanie dziecka do praktyk religijnych. Im bardziej fundamentalistyczne podejście, tym większe ryzyko zachorowania. Nerwica ta najczęściej pojawia się u osób, które naprawdę żywią przekonania religijne. Muszą one mieć określoną osobowość, podatną na takie wewnętrzne konflikty. Nie potrafią jednoznacznie rozstrzygnąć wewnętrznych dylematów między własnymi pragnieniami, a prawami religijnymi.
Obecnie pojęcie nerwicy eklezjogennej obejmuje wszelkie zaburzenia i lęki powiązane z nauczaniem religijnym w kościołach chrześcijańskich. Leczenie tej choroby jest trudnym zadaniem dla terapeutów, ponieważ w zasadzie powinno oprzeć się na zbudowaniu poprawnego obrazu Boga w głowie chorego - Boga, który wybacza i daje wyzwolenie, a nie zsyła karę za urojone grzechy. Pozbycie się nerwicy eklezjogennej jest ciężkim zadaniem, ponieważ jej źródłem są przekonania zakorzenione niezwykle głęboko w psychice chorego i utrwalone przez lokalną kościelną tradycję oraz parafialne środowisko, często także mniej lub bardziej chore.
Przyczyny nerwic eklezjogennych
- błędnie rozumiana pobożność, boskie obrazy i kościelne nakazy (Canitz, 1987),
- wychowanie moralistyczne, wrogie wobec spraw cielesnych (Krotsch, 1976),
- oddziaływanie (przeważnie nieświadome) toksycznego chrześcijaństwa, charakteryzującego się legalizmem i sztywnym zinstytucjonalizowaniem (De Blassie III, 1992),
- konflikty pomiędzy nauką kościoła a wymaganiami społeczeństwa świeckiego (Kaufmann, 1988),
- przepaść pomiędzy wyuczoną a życiową moralnością katolicką (Schmidtchen, 1972),
- nieprawidłowo ukształtowany obraz Boga (Nowak, 1985).
Teolog i pastor, Dwight W. Cumbee (1980), uważa, że znaczna większość depresji, które pastorzy mogą spotkać wśród osób wierzących, to depresje o podłożu eklezjogennym. Na podstawie wieloletniej pracy z tym typem zaburzenia, wyróżnia on 5 kategorii źródeł powstawania nerwicy eklezjogennej:
- chorobliwa neurotyczna wina, poczucie winy, wyrzuty sumienia,
- rozpacz spowodowana religijnym pracoholizmem i odkrywaniem, że nie można zapracować na własne zbawienie, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś się stara,
- „robaczywa teologia”, która propaguje np. patologiczny strach przed piekłem i wiecznym potępieniem,
- brak wystarczającego wsparcia we wspólnocie chrześcijańskiego, w tym katolickiego kościoła,
- religijny seksizm proklamujący wyższość mężczyzny i słabość kobiety.
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga powinni pokazać listy uwierzytelniające.
Tak, oczywiście spełnianie Bożych przykazań to choroba psychiczna, bo one są niepotrzebne i szkodliwe. Czego to lewactwo nie wymyśli. W Islamie są jeszcze bardziej surowe zalecenia, ale oczywiście nie podoba im się chrześcijaństwo. Ale czego można się spodziewać po tych oszołomach, którzy homoseksualizm uznali za coś normalnego?
- nesto
- Posty: 4218
- Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
- Lokalizacja: były katolik
rol23, jako doktór nauk wszelakich oświadczam, że jesteś chory psychicznie
Moja diagnoza dla Ciebie:
Moja diagnoza dla Ciebie:
rozpacz spowodowana religijnym pracoholizmem
Krowy będą się źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą, wilki latać będą, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie!
-
- Posty: 6937
- Rejestracja: 04 lis 2013, 12:05
Imho homoseksualizm nie jest normalny.rol23 pisze:Tak, oczywiście spełnianie Bożych przykazań to choroba psychiczna, bo one są niepotrzebne i szkodliwe. Czego to lewactwo nie wymyśli. W Islamie są jeszcze bardziej surowe zalecenia, ale oczywiście nie podoba im się chrześcijaństwo. Ale czego można się spodziewać po tych oszołomach, którzy homoseksualizm uznali za coś normalnego?
Wystarczy popatrzeć na środowiska homoseksualne, np. na funkcyjnych KrK, żeby się o tym przekonać.
Chociaż w czymś się zgadzamy.BoaDusiciel pisze:Imho homoseksualizm nie jest normalny.rol23 pisze:Tak, oczywiście spełnianie Bożych przykazań to choroba psychiczna, bo one są niepotrzebne i szkodliwe. Czego to lewactwo nie wymyśli. W Islamie są jeszcze bardziej surowe zalecenia, ale oczywiście nie podoba im się chrześcijaństwo. Ale czego można się spodziewać po tych oszołomach, którzy homoseksualizm uznali za coś normalnego?
-
- Posty: 11244
- Rejestracja: 04 wrz 2006, 17:31
EMET:
Właśnie wypożyczyłem z Biblioteki publicznej bardzo ciekawą książkę [niegrubą, bo tylko 137 stron] pt. "Małżeństwo po rozwodzie".
Jakkolwiek pozycję tę wydano w Oficynie Vocatio [a więc: prokatolickiej], to jednak... wnioski w niej pomieszczone są bardzo interesujące: dalekie od dogmatyzmu.
Zarówno co do rozumienia greckiego terminu porneia, jak i co do tzw. "klauzuli" -- mamy wyprowadzone wnioski tego typu, co i ja[E.] wyłuszczałem w swoich post/ach/.
Choćby takie krótkie /w wybranych fragmentach/ słowa: "Jezus, wypowiadając się w sprawie rozwodów i podkreślając, że jedynym powodem legalnego zerwania związku małżeńskiego jest porneia (znh), odnosił się wprost do pytania faryzeuszy, którzy interpretowali swoje prawa do oddalenia żony "z dowolnego powodu", a nie tylko w wypadku pornei." [str. 11, dz. cyt.].
Są też - w owej pozycji z Vocatio - nawiązania do owego greckiego terminu porneia czy do hebrajskiego rdzenia znh tak, iż nie ma tam zawężeń znaczeniowych, lecz w szerokim aspekcie.
Zachęcam do zapoznania się z wnioskami w owej pozycji: jeszcze dostępnej --
https://vocatio.com.pl/pl/p/Malzenstwo- ... odzie/1023
Stephanos, ps. EMET
Właśnie wypożyczyłem z Biblioteki publicznej bardzo ciekawą książkę [niegrubą, bo tylko 137 stron] pt. "Małżeństwo po rozwodzie".
Jakkolwiek pozycję tę wydano w Oficynie Vocatio [a więc: prokatolickiej], to jednak... wnioski w niej pomieszczone są bardzo interesujące: dalekie od dogmatyzmu.
Zarówno co do rozumienia greckiego terminu porneia, jak i co do tzw. "klauzuli" -- mamy wyprowadzone wnioski tego typu, co i ja[E.] wyłuszczałem w swoich post/ach/.
Choćby takie krótkie /w wybranych fragmentach/ słowa: "Jezus, wypowiadając się w sprawie rozwodów i podkreślając, że jedynym powodem legalnego zerwania związku małżeńskiego jest porneia (znh), odnosił się wprost do pytania faryzeuszy, którzy interpretowali swoje prawa do oddalenia żony "z dowolnego powodu", a nie tylko w wypadku pornei." [str. 11, dz. cyt.].
Są też - w owej pozycji z Vocatio - nawiązania do owego greckiego terminu porneia czy do hebrajskiego rdzenia znh tak, iż nie ma tam zawężeń znaczeniowych, lecz w szerokim aspekcie.
Zachęcam do zapoznania się z wnioskami w owej pozycji: jeszcze dostępnej --
https://vocatio.com.pl/pl/p/Malzenstwo- ... odzie/1023
Stephanos, ps. EMET
„Wielu będzie biegać tu i tam [po hebrajsku: < jᵊszōṭᵊṭû >], i nastanie obfitość prawdziwej wiedzy” -- Daniela 12:4b; ‘PNŚ-2018’, Przypis.
- Listek
- Posty: 7838
- Rejestracja: 31 mar 2013, 21:25
- Lokalizacja: Gdynia
Biblia mówi o kamiennym sercu kogoś kto prezentuje taką postawę.rol23 pisze:spełnianie Bożych przykazań to choroba psychiczna, bo one są niepotrzebne i szkodliwe
Wszystkie przykazania Boga są słowem Boga. O nich mówi Mesjasz ,że są prawdą.
Jan 17,17
Ps 119:151 bwTwoje słowo jest prawdą
W Prawie Bożym nie można szukać usprawiedliwienia gdyż usprawiedliwienie pochodzi od Boga."Bliski jesteś, Panie, A wszystkie twe przykazania są prawdą."
Prawo Boże jest wykładnią Bożej sprawiedliwości, którą rozkrzewia Mesjasz.
Mt 5:17
https://www.youtube.com/watch?v=sn0w5AF4bdU"Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale rozkrzewić."
Twa sprawiedliwość to wieczna sprawiedliwość, a Tora Twoja jest prawdą Ps.119,142
"I będzie ci jako znak na ręce twojej i jako przypomnienie między oczyma twoimi, aby prawo Boga było zawsze w ustach twoich." Wj 13:9
"I będzie ci jako znak na ręce twojej i jako przypomnienie między oczyma twoimi, aby prawo Boga było zawsze w ustach twoich." Wj 13:9
Jezus nie dopuszcza powtórnego małżeństwa z wyjątkiem małżeństwa błędnie zawartego z powodu nierządu, czyli wcześniejszego współżycia kobiety z innym partnerem. Jeśli kobieta nie była dziewicą, to taką kobietę można (a chyba nawet trzeba) odprawić i można pojąć w to miejsce inną.EMET pisze:EMET:
Właśnie wypożyczyłem z Biblioteki publicznej bardzo ciekawą książkę [niegrubą, bo tylko 137 stron] pt. "Małżeństwo po rozwodzie".
Jakkolwiek pozycję tę wydano w Oficynie Vocatio [a więc: prokatolickiej], to jednak... wnioski w niej pomieszczone są bardzo interesujące: dalekie od dogmatyzmu.
Zarówno co do rozumienia greckiego terminu porneia, jak i co do tzw. "klauzuli" -- mamy wyprowadzone wnioski tego typu, co i ja[E.] wyłuszczałem w swoich post/ach/.
Choćby takie krótkie /w wybranych fragmentach/ słowa: "Jezus, wypowiadając się w sprawie rozwodów i podkreślając, że jedynym powodem legalnego zerwania związku małżeńskiego jest porneia (znh), odnosił się wprost do pytania faryzeuszy, którzy interpretowali swoje prawa do oddalenia żony "z dowolnego powodu", a nie tylko w wypadku pornei." [str. 11, dz. cyt.].
Są też - w owej pozycji z Vocatio - nawiązania do owego greckiego terminu porneia czy do hebrajskiego rdzenia znh tak, iż nie ma tam zawężeń znaczeniowych, lecz w szerokim aspekcie.
Zachęcam do zapoznania się z wnioskami w owej pozycji: jeszcze dostępnej --
https://vocatio.com.pl/pl/p/Malzenstwo- ... odzie/1023
Stephanos, ps. EMET
-
- Posty: 11244
- Rejestracja: 04 wrz 2006, 17:31
EMET:rol23 pisze:
Jezus nie dopuszcza powtórnego małżeństwa z wyjątkiem małżeństwa błędnie zawartego z powodu nierządu, czyli wcześniejszego współżycia kobiety z innym partnerem. Jeśli kobieta nie była dziewicą, to taką kobietę można (a chyba nawet trzeba) odprawić i można pojąć w to miejsce inną.
Opinię swoją - interpretację swoją - przywoływałeś już niejednokrotnie, Userze.
Mamy tutaj, przypomnę, Forum dyskusyjne /czyli: ścieranie się poglądów oraz wyłuszczanie racji/, nie zaś Forum dla potakiwania komuś -- z jakąś Jego wykładnią i z jakąś Tegoż interpretacją.
Zachęcam też i Ciebie, abyś NAJPIERW ZAPOZNAŁ SIĘ z argumentacją pomieszczoną w zapodanej pozycji, a dopiero potem powtarzał - w stylu ‘mantry’ - znane Forumowiczom [obojga płci] wnioski interpretacyjne: nie zaś, jak Ty ustawicznie suponujesz, tak nazywaną jedynie słuszną /i bezdyskusyjną/ rację.
Jawnie nie odnosisz się do możliwej do zaistnienia sytuacji w trakcie trwania związku małżeńskiego, nie zaś do zorientowania się po zawarciu małżeństwa, iż… oraz do tzw. ‘dawania forów’ jedynie mężczyźnie.
Pisząc /ja, E./ o ‘możliwości’, wiesz i Ty, Userze, wiemy i my na Forum, iż małżeństwom i małżonkom przytrafiają się różne sytuacje [eufemizm]: bynajmniej nie takie, że mąż lubi podróżować, żona, zaś, nie, ew. ‘przypalenie zupy’.
I co wówczas: ‘warować’ przy sobie mimo…?
Naprawdę: zachęcam Cię do przeczytania owej niegrubej pozycji i dopiero wtedy może przestaniesz mantrować i ‘hołubić’ jeno męski rodzaj.
Jednak: jak zawsze nie pozbawiam nikogo poglądów, jakie dany ktoś ma – każdego wolny wybór. Byleby osadzone to było na mocnej argumentacji; byleby…
Stephanos, ps. EMET
„Wielu będzie biegać tu i tam [po hebrajsku: < jᵊszōṭᵊṭû >], i nastanie obfitość prawdziwej wiedzy” -- Daniela 12:4b; ‘PNŚ-2018’, Przypis.
Skoro przeczytałeś tą książkę, to mógłbyś przedstawić najważniejsze argumenty, które rzekomo przeczą moim interpretacjom.EMET pisze: Zachęcam też i Ciebie, abyś NAJPIERW ZAPOZNAŁ SIĘ z argumentacją pomieszczoną w zapodanej pozycji, a dopiero potem powtarzał - w stylu ‘mantry’ - znane Forumowiczom [obojga płci] wnioski interpretacyjne: nie zaś, jak Ty ustawicznie suponujesz, tak nazywaną jedynie słuszną /i bezdyskusyjną/ rację.
Ależ wyjaśniałem, że zdrada w małżeństwie byłaby nazwana cudzołóstwem a nie nierządem czy wszeteczeństwem.EMET pisze: Jawnie nie odnosisz się do możliwej do zaistnienia sytuacji w trakcie trwania związku małżeńskiego, nie zaś do zorientowania się po zawarciu małżeństwa, iż… oraz do tzw. ‘dawania forów’ jedynie mężczyźnie.
Zależy od konkretnej sytuacji, na wszystko są odpowiedzi w Piśmie Świętym.EMET pisze: Pisząc /ja, E./ o ‘możliwości’, wiesz i Ty, Userze, wiemy i my na Forum, iż małżeństwom i małżonkom przytrafiają się różne sytuacje [eufemizm]: bynajmniej nie takie, że mąż lubi podróżować, żona, zaś, nie, ew. ‘przypalenie zupy’.
I co wówczas: ‘warować’ przy sobie mimo…?
Równouprawnienie to lewacka bajka, mężczyzna jest głową rodziny, trzymajmy się Pisma Świętego.EMET pisze: Naprawdę: zachęcam Cię do przeczytania owej niegrubej pozycji i dopiero wtedy może przestaniesz mantrować i ‘hołubić’ jeno męski rodzaj.
-
- Posty: 11244
- Rejestracja: 04 wrz 2006, 17:31
EMET:rol23 pisze:Skoro przeczytałeś tą książkę, to mógłbyś przedstawić najważniejsze argumenty, które rzekomo przeczą moim interpretacjom.EMET pisze: Zachęcam też i Ciebie, abyś NAJPIERW ZAPOZNAŁ SIĘ z argumentacją pomieszczoną w zapodanej pozycji, a dopiero potem powtarzał - w stylu ‘mantry’ - znane Forumowiczom [obojga płci] wnioski interpretacyjne: nie zaś, jak Ty ustawicznie suponujesz, tak nazywaną jedynie słuszną /i bezdyskusyjną/ rację.
Niczego ludziom Twojego pokroju nie będę ułatwiał. Proszę samemu przeczytać; ja nie mam na to czasu, bowiem mam ważniejsze sprawy życiowe. Wydatek wszakże nieduży, ew., jak ja [E.], z Biblioteki.
Pisząc o "lewactwie", sam wskazujesz na siebie, jakiego pokroju jesteś człowiekiem. Bywa, że pada określenie: "męski szowinista".
Zatem: książkę tak czy owak pozyskaj, potem ew. zaopiniuj. Jak na razie - daję sobie z Tobą, Userze, spokój.
MLI
Stephanos, ps. EMET
„Wielu będzie biegać tu i tam [po hebrajsku: < jᵊszōṭᵊṭû >], i nastanie obfitość prawdziwej wiedzy” -- Daniela 12:4b; ‘PNŚ-2018’, Przypis.