wolny_człowiek pisze:Grzegorz pisze:wit pisze:Wiara rzeczywiście jest łaską, darem Bożym, i faktycznie mogą ją doświadczyć nieliczni, z tym, że nikt nie przekreśla, że możesz również Ty ją doświadczyć.
Zatem zakładając, że Bóg chrześcijański istnieje, to nie mogę zostać ukarany po śmierci za to, że w niego nie wierzę? Przecież to dar od Boga, więc skoro go od niego nie otrzymałem to on nie powinien mnie za to ukarać, czyż nie?
Pozwól,że się wtrącę.Nie jestem jakimś ekspertem od spraw bożych ale dochodzę do prawdy poprzez dedukcję.Jeśli Bóg jest pełnią dobra to Jego odrzucenie powoduje odcięcie się od dobra.Zatem nie musi być kary ale sam wybór życia bez Boga skazuje człowieka czy inny byt na życie bez dobra.My nazywamy to zbawieniem i szczęściem lub potępieniem i karą.
Co do
Dżeja to moja taka uwaga.
Bóg stwarzając człowieka wyposażył go w takie przymioty,dał taką naturę,która pozwala miłować.I nawet jeśli człowiek nie chce żyć w jedności z Bogiem ma tę możliwość,że może kochać.Życie natomiast w jedności z Bogiem otwiera człowieka na dary nadnaturalne,które wykraczają poza te naturalne np.miłość choreiczna itp.Dlatego też osoba żyjąca bez Boga nie potrafi zrozumieć działanie osoby pochłoniętej miłością do Boga bo jej czyny wydają się jej niezrozumiałe poprzez brak tej łaski nadprzyrodzonej.Dlatego aby zrozumieć Boga i świat,który nie kończy się na tym materialnym,widzialnym świecie,należy otworzyć się na Jego działanie.Czyni się to aktem wolnej woli.Ale to dopiero początek.Później należy współpracować z łaską bożą.Postawa taka,w której w założeniu już z góry odrzuca się Boga i mówi się:"nie bo nie", niczego nie daje, niczego nie przynosi.Według mnie najbardziej uczciwą postawą jest taka,która mówi:"być może" i prowadzi do poszukiwania prawdy do otwierania się na nią.Święty Paweł Apostoł powiedział o Bogu: ``Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy``[Dzieje Apostolskie 17:28].
To byłoby zbyt łatwe - nie bo nie.
To jest u mnie bardziej przemyślane a na dodatek nie oczekuję niczego od Boga.
To wielu wierzących raczej traktuje Boga niczym Dżina z lampy Aladyna - musi spełnić jakieś ich oczekiwania.
O ile mówiąc ogólnie o Bogu mogę przyjąć postawę - być może o tyle w wersji biblijnej czy innej księgi jestem wręcz przekonany, że to - za przeproszeniem - jedynie wymysły ludzi.
Najsprawiedliwiej będzie uznać Biblię za dzieło pisane na podstawie dziejów ówczesnych i do dawnych ludzi a co do Boga jeżeli w ogóle rozważać Jego istnienie należałoby się wpierw zastanowić czy człowiek faktycznie jest pępkiem świata i bóg wraz z całym wszechświatem kręci się w okół niego.
Moim zdaniem nie a to by oznaczało, że Bóg o ile istnieje może mieć nas tak na prawdę gdzieś a człowiek sobie ubzdurał, iż jest jakimś istotnym i niezbędnym w planach bożych elementem.
Więc jeżeli mam już zadawać pytania to nie po co mi Bóg, lecz po co ja Bogu.
Bo mi Bóg niepotrzebny a do czego ja niby miałbym być potrzebny?
Do oddawania czci?
Bzdura!
Potrzebna Mu moja dusza?
I tak jest Jego, tak jak cały wszechświat i wszystko co stworzył.
Więc czego potrzebuje?
Co Mu ma dać moja wiara?
Czemu miałby się mną przejmować?
A jeżeli tak istotne jest bym nie cierpiał to czemu cierpieli inni ludzie?
Czy każdy kto lądował w komorze gazowej zasługiwał na taką śmierć?
Czemu mnie ma chronić a ich nie uratował?
Odpowiedz mi wolny człowieku.
Biblia...czemu słowem a nie wykładem bożym? Wszak zawiera więcej niż jedno słowo i nie jest tak klarowna.