Wcześniej z tematu Czy gnostycy byli uważani za Chrześcijan? zapodałem angielskie opracowanie na temat endury:
argues for the endura being late, rare and exaggerated by hostile reporters, and, 48, note 8, gives a list of publications on aspects of the Endura.
LINK
pokazując w ten sposób, że były to przypadki bardzo rzadkie i późne, a przez Kościół Katolicki wyolbrzymione. Jednak on odpowiedział mi w tym temacie: LINK
Że całe rodziny to robiły, pokazując, że byłoby to masowe zjawisko. Gdy zbada się temat dokładnie okaże się, że jest dokładnie odwrotnie i ktoś próbuje tutaj manipulować. Będąc w instytucie teologicznym, miałem dostęp do dwóch pozycji:keres1372 pisze:Ale idąc dalej to ich obowiązkowe głodówki, które kończyły się śmiercią, podawano całe rodziny.
1) Fernand Niel, Albigensi i katarzy, przeł. M. Żerańska, Warszawa 1995
2) M. Dobkowski, Kataryzm, historia i system religijny, Kraków 2007
Gdy będę cytował jakąś książkę, podam skrót do pozycji pierwszej: AiK, a do drugiego KHSR. Zacytuję coś więc na temat endury:
AiK, str. 43-44 pisze:Katarzy mieli tak pesymistyczną wizję zmysłowego świata, że na ogół nie wahano się przypisywać im praktyk samobójczych. Zwłaszcza literatura rozpowszechniła te opinie. Historycy są tutaj w większości znacznie bardziej powściągliwi. Dwa rodzaju faktów pozwalają przypuszczać, że w pewnych okolicznościach praktykowano samobójstwa. Przede wszystkim: odwaga w obliczu śmierci, nawet jednej z najstraszliwszych jej postaci, jaką jest śmierć w ogniu. Zamiast złożyć przysięgę czy zjeść mięso, słowem, wykonać najmniejszy gest sprzeczny z doktryną, katarzy bez wahania sami rzucali się w płomienie, indywidualnie lub zbiorowo. Ci, których powieszono w Goslar, woleli raczej dostąpić kaźni, niż zabić kurę. W oczach niektórych mogło to uchodzić za samobójstwo. Myśl tę potwierdzają inne przykłady, jak obraz stu pięćdziesięciu heretyków z Minerve, spieszących w płomienie ze śpiewem na ustach. Dodajmy, że katolicy przekonani, iż męczeństwo pozostaje wyłącznie przywilejem Kościoła chrześcijańskiego byli skłonni przedstawiać tę pogardę śmierci raczej jako formę samobójstwa. Podobnie odnosili się do katarów uwięzionych i podejmujących głodówkę aż do śmierci, która skracała ich cierpienia.
Wśród pewnych zeznań ludzi podejrzanych i przesłuchiwanych przez Inkwizycję można wyczytać, że heretycy, szczególnie kobiety, podejmowali endurę, to znaczy głodówkę prowadzącą aż do śmierci. Głodówka ta była nakładana przez diakona wspólnoty. Informacja ta jest prawdziwa, lecz wymaga kilku komentarzy. Po pierwsze praktyka endury pojawiła się dopiero w XIV wieku, gdy Kościoły katarskie od dawna już nie istniały. W wielkich czasach kataryzmu nie ma o niej żadnej wzmianki. Wszystko, co wiemy o tej doktrynie, nie pozwala nam twierdzić ani że zachęcała do samobójstwa, ani go nie zakazywała. Prawdziwy kataryzm milczy na ten temat. Możliwe, że zgadzał się na to, by każdy sam osądzał, co jest dla niego odpowiednie. Przypadki samobójstw z pewnością zdarzały się wśród adeptów, lecz były rzadkie, w granicach normalnych statystyk wszystkich krajów i epok. W końcu zasięg tego zjawiska był ograniczony nie tylko czasowo, ale i przestrzennie. Jedynie niewątpliwe przypadku notuje się w górnej części doliny Ariege (rejon Ax-les Thermes). Przypadki te zasadniczo można przypisać wpływom jednego z ostatnich diakonów albigeńskich, Piotra Authier, który ukrywał się w zapadłych dolinach Pirenejów Zachodnich. Chodzi więc o - o "herezję" w obrębie tej religii. Jednakże endura przysłużyła się znacznie - i nadal służy - do przedstawiania kataryzmu jako religii aspołecznej, niemoralnej i niebezpiecznej.
KHSR, str. 112-113 pisze:Jednak cały wcześniejszy kataryzm - niemiecki, langwedocki i włoski - różni od praktyki religijnej braci Autier zwyczaj endury. Endura to powstrzymywanie się od jedzenia (a niekiedy również picia) przez ciężko chorego po otrzymaniu consolamentum umierających, co prowadziło do śmierci. Obecność endury w katarskiej obrzędowości angielski historyk Malcolm Lambert wyjaśnia następująco:
Pojawienie się jej tak późno w katarskiej historii było skutkiem prześladowań oraz nieugiętej postawy duszpasterskiej Piotra Autier i jego towarzyszy. Dążyli oni do tego, aby uratować z królestwa Szatana jak najwięcej uwięzionych duchów i to w taki sposób, żeby zbawienie tych duchów było jak najpewniejsze.
A zatem przy zachowaniu tradycyjnej doktryny oraz praktyki religijnej bracia Autier dokonali zasadniczej redefinicji kataryzmu. Chodziło teraz o to, aby doprowadzić duszę chorego do zbawienia nawet za cenę odebrania mu życia. Taki sposób myślenia i postępowania był sprzeczny z całą dotychczasową praktyką katarskiego systemu zbawczego. System ten w tradycyjnej formie, prowadząc wyznawców do zbawienia, nie domagał się przyspieszenia naturalnego procesu soterycznego. Zasady kataryzmu przewidywały bowiem możliwość wyzdrowienia chorego, wówczas - jeśli wyraził taką wolę - otrzymywał on consolamentum doskonałych.
Jaki z tego wniosek? A no taki, że potwierdza to cytat z angielskiego opracowania. Były to bardzo rzadkie przypadki, a zaglądając wgłąb do literatury, występowały one tylko w XIV wieku i co najważniejsze, tylko ograniczały się do określonego obszaru! A chce przypomnieć, że krucjaty przeciwko katarom to lata 1209–1229. A wtedy katarzy nie praktykowali endury, więc krucjata przeciwko katarom związku z zabójstwami zmuszając do samobójsca jest nie na miejscu, bo wtedy taka praktyka nie istniała. Endura była więc zjawiskiem w XIV wieku i to tylko do określonego obszaru, było więc bardzo rzadkie, a jeśli już występowały to w większości przypadkach były one dobrowolne, a użytkownik keres1372 podaje przykład wymuszonej endury, co było jeszcze rzadszym zjawiskiem. Endura nie jest więc argumentem usprawiedliwiającą krucjatę przeciwko nim, bo wtedy nie było żadnej endury. Jak zacytowałem, katolicy sami stworzyli potworności w postaci endury u katarów bo ich do tego zmusili poprzez sytuację w jakiej się znaleźli. Na wskutek prześladowań było mało Doskonałych i nie chciano by wierni nie byli zbawieni i w ich mniemaniu robili to dla ich dobra, bo sytuacja jest tragiczna. Gdyby więc nie Kościół Katolicki, prawdopodobnie nie byłoby endury, nie byłoby więc ani dobrowolnych samobójstw, ani tych przymuszanych o jakich keres1372 pisał jako argument, że to mordercy a więc dobrze, że była ta krucjata. Pierwotnie w kataryzmie tego nie było, tylko sytuacja ich niejako do tego przekonała, że tak powinno się robić, i to i tak tylko na ograniczonym obszarze. Jest zresztą wspomniane, że było to heretyckie zachowanie w obrębie kataryzmu, nie ma więc usprawiedliwienia na krucjatę. Endura w formie przymusowego samobójstwa była więc zachowaniem niezgodnym ze swoim wyznaniem, tak jak ksiądz katolicki uprawiający akty pedofilii czy mający kochanki i dzieci na boku, też jest niezgodne z jego wyznaniem. Nikt jednak obiektywny nie mówi, że Kościół Katolicki to religia pedofili i chyba nikt rozsądny nie uzasadniłby krucjaty przeciwko Kościołowi Katolickiemu. Natomiast jak widać, za podobnie marginesową herezję chce się usprawiedliwić krucjatę przeciwko katarom, która zresztą wtedy nie występowało co jest absurdem do kwadratu.KHSR, str. 255-256 pisze:Z pocieszeniem umierających wiąże się zwyczaj endury - praktyka uznawana niekiedy za katarskie rytualne samobójstwo. Polegała ona na całkowitym powstrzymaniu się od przyjmowania pokarmów i płynów lub (w łagodniejszej wersji) na ograniczeniu się do postu o chlebie i wodzie przez wierzącego, który otrzymał consolamentum umierających. jak dowodzi Jean Duvernoy, o takim zjawisku można mówić tylko w odniesieniu do Langwedocji początku XIV wieku, czyli okresu działalności braci Autier. A zatem endura nie była konstytutywną cechą katarskiego systemu religijnego, tylko późną i wypaczoną (głównie z powodu niewielkiej liczby doskonałych, którzy nie mogli towarzyszyć do końca umierającym) formą wstrzemięźliwości, nakładanej po ceremonii consolamentum
W tym przypadku to nie katarzy byli mordercami, a katolicy, co pokazuje jak ta krucjata wyglądała. Zacytuję opis rzeźni w BEZIERS:
To katolicy zainicjowali krucjatę, w której dokonywali zabijali starców, kobiety, mężczyzn i małe dzieci, a co najśmieszniejsze, w tej społeczności występowali również katolicy.AiK, str. 64-64 pisze:Pierwszym narażonym na złupienie był wicehrabia Carcassonne i Beziers, młody, liczący zaledwie dwadzieścia pięć lat, Rajmund-Roger z rodu Trencavel. Przestraszony niebezpieczeństwem, jakie stanowili dla jego ziem krzyżowcy, udał się do Montpellier i próbował pertraktować. W obecności legatów ogłosił swe zupełne podporządkowanie się Kościołowi i wstręt do herezji, lecz wszystko naderemnie. Okazja, by raz na zawsze skończyć z herezją, była dla duchowieństwa zbyt piękna. Wicehrabia wycofał się zrozumiawszy, że pozostaje mu jeden tylko sposób: ze wszystkich sił się bronić. Przejeżdżając przez Beziers zebrał znaczniejszych mieszczan i prosił ich, by bili się odważnie; zapewniał, że rychło przyjdzie im z pomocą. Sam w towarzystwie swych najlepszych rycerzy udał się do Carcassonne, gdzie był oczekiwany. Krzyżowcy wyruszyli z Montpellier 20 lipca 1209 roku i w dniu następnym ich przednie straże dostrzegły Beziers. Mieszkańców miasta za pośrednictwem własnego ich biskupa poproszono o wydanie zamkniętych w mieście albigeńskich heretyków. Odpowiedzią była energiczna odmowa. Armia zajęła pozycje do regularnego oblężenia. Dobrze ufortyfikowane Beziers mogłoby się długo opierać, gdyby nie nieprzewidziana okoliczność, cios, który nadał wydarzeniom tragiczny obrót. Zaledwie giermkowie zaczęli rozbijać obozowisko, spadł na nich oddział mieszkańców dokonujący wypadu poza mury. Początkowo zaskoczeni giermkowie szybko uzyskali przewagę, odparli napastników, niewątpliwie niezbyt licznych i odrzucili ich aż do bramy miejskiej, otwartej na przyjęcie uciekinierów. Udało im się przedostać za nimi w głąb miasta. Część armii uczyniła to samo i rozpoczęła się rzeź. Zdezorientowani mieszkańcy chronili się po kościołach, księża przywdziewali szaty liturgiczne, dzwoniły dzwony, lecz nic nie było w stanie powstrzymać furii krzyżowców. W samym kościele św. Magdaleny wyrżnięto siedem tysięcy osób. Po rzezi nastąpiła grabież, po grabieży podpalanie. Miasto płonęło dwa dni. Nie ma wzmianki, by ktokolwiek ocalał. Heretycy, katolicy, kobiety, dzieci, wszyscy zostali zrównani w gigantycznej rzezi przypominającej słynne dni barbarzyńskich najazdów.
Katoliccy przywódcy z radością przyjęli to cudowne zwycięstwo i z upodobaniem prześcigali się w szacowaniu liczby ofiar. Mówi się nawet o stu tysiącach, lecz liczba trzydziestu tysięcy wydaje się bardziej prawdopodobna. Jest pewne, że zabito wszystkich mieszkańców. W czasie rzezi ma miejsce zdarzenie, o którym trwają do dziś długie dyskusje. Gdy zapytano opata Citeaux, w jaki sposób można odróżnić heretyków od katolików, by oszczędzić tych ostatnich, Arnold-Amaryk odpowiedział: "zabijcie wszystkich, Bóg swoich rozpozna". Oczywiście słowa te spotkały się później z gwałtowną krytyką. Większość historyków uważa je za apokryf, lecz ich argumenty oparte są, raz jeszcze na przesłankach uczuciowych. Słowa te przytacza niemiecki zakonnik, Cezary z Heisterbach, który nie uczestniczył w krucjacie, lecz któremu je przekazano, i nie ma żadnego dowodu na to, by nie były autentyczne. Przeciwnie, są raczej krwawo potwierdzone przez fakty. Niezależnie od autorytetu historyków, zaprzeczających ich autentyczności, jest niewątpliwe rozsądne trzymać się tej sprawie opinii benedyktyna Dorn Vaissete, wielkie historyka Langwedocji, który nie przyjmując ich bezkrytycznie, nie podaje ich też jednak całkowicie w wątpliwość.
Straszliwa masakra rzuciła postrach na okolicę. Zamki nie dosyć chronione przez warunki naturalne poddają się; inne umacniają swe systemy obronne. Narbonne została oszczędzona, gdyż wicehrabia zawczasu zatroszczył się, by podjąć odpowiednie środki przeciw albigensom, lecz miasto musiało zapłacić kontrybucję i wydać wszystkie fortyfikacje i zamki w granicach wicehrabstwa. Następnie armia krzyżowców skierowała się na drogę wiodącą do Carcassonne, gdzie obwarował się Rajmund-Roger.
Natomiast teraz pokażę jak wyglądała wiara przeciętnego katara przed krucjatą, przed tym okresem XIV wiek. Najpierw o życiu Doskonałych:
Katarzy stronili od zabijania, gdyż uważali, że w każdym człowieku czy zwierzęciu jest dusza, która musi odpokutowywać, by się zbawić.AiK, str. 42-43 pisze:Wiara w kolejne wcielenia absolutnie zakazywała zabijać - nawet zwierzęcia - gdyż w zależności od dobrego czy złego postępowania można się było narodzić ponownie w ciele człowieka czy zwierzęcia. Zabijając istotę żywą narażano ją na przerwanie ciągu pokuty. Doskonali powstrzymywali się od spożywania mięsa, jajek i w ogóle wszelkiego pokarmu pochodzenia zwierzęcego. Byli absolutnymi wegetarianami, ale jedli ryby i nie wydaje się, by było im zabronione picie wina. Powstrzymywali się również od wszelkich stosunków seksualnych.
Natomiast użytkownik keres1372, twierdzi w tym temacie : LINK
A tutaj twierdzi, że:keres1372 pisze:Katarzy byli zabójcami
LINK
Sam powoływał się na J. Duvernova na potwierdzenie tezy, że katarzy to mordercy a zacytowałem z książki(cytat wyżej) jak owy autor przytacza tego badacza, który twierdzi, że to dopiero wynalezek XIV wieku i tylko do ograniczonego obszaru. Albo więc keres1372 cytujesz bardzo słabą książkę (ale ją też sprawdzę) albo manipulujesz tekstem, nie cytując całości rozdziału lub wycinku odpowiedniego by poznać kontekst, by dopasować tekst do swojej racji. A prawda jest taka, że endura w żadnej postaci czy to samobójstwa dobrowolnego czy przymusowego zabójstwa, nie była praktykowana przed XIV wiekiem, nie ma więc mowy o usprawiedliwieniu tej krucjaty, bo katarzy nie byli mordercami. Mordercami byli najwyżej w XIV wieku i to tylko margines katarski, bo na określonym obszarze, robiąc to wbrew swojej religii. Skazywać jakieś wyznanie za heretyków w obrębie tej religii? Absurd a jeszcze większym absurdem jest usprawiedliwianie krucjaty kiedy w danych czasach taka praktyka nie występowała.keres1372 pisze:Wikipedia to słaby opis. Otóż katarzy mieli post, mega post. Wieżyli że ten kto umrze przy poście idzie do nieba. I może zamiast ofiary z ludzi, to rytualne zabójstwa.
J. Devernow, religia katarów, z książki Romana Konika ,,W Obronie Świętej Inkwizycji: Mistrz mówi do pocieszonego chorego: Chcesz być męczennikiem czy spowiednikiem ? Jeśli ów odpowie że męczennikiem kładom mu na twarz wałek lub poduszkę i trzymają go tak przez drobną chwilę... Mówią że jest to męczennik. Więc niech umrze natychmiast, lub niech ocaleje. Jeżeli ocaleje nazywa się go doskonałym; zachowuje on wówczas ich regułę i może udzielać innym chorym takiego samego consalementum
Jak pisze później Roman Konik w obronie świętej inkwizycji str. 33 Gdy nie chciał się zgodzić na ten rodzaj ,,przejścia ze strefy cielesnej ,,przejścia ze sfery cielesnej do duchowej", zmuszany był do śmierci, by ne perderet bonm quod receperat ( aby nie utracił dobra, jakie( przez nawrócenie ) uzyskał)
Jacy byli naprawdę katarzy? Przyjrzyjmy się źródłom na temat katarów sprzed okresu krucjat, bo one jakkolwiek często nieobiektywne, to jednak lepsze niż późniejsze, gdzie demonizowano katarów ale o tym też.
Przytoczę najpierw tekst jacy byli katarscy Doskonali:
Tutaj jest pokazane jako przykład prawdziwie wierzących katarów. Myślę, że niejednego taka postawa, nawet jak heretyka, może imponować. Byli gotowi na wiele poświęceń, byleby tylko pomóc umierające odprawić na tamten świat bo zbawienie wszystkich było dla nich najważniejsze. Ponadto żyli w ubóstwie i żyli tylko z tego co dostali od wiernych. Później św. Dominik, który założył klasztor zaczął zalecać by Kościół znowu promował ubóstwo, bo w ten sposób łatwiej dotrze się do wiernych katarskich. Wielu kościelnych wtedy nie chciało pójść za Dominikiem bo życie w bogactwie było im wygodne. Dlatego też kataryzm był popularny i zyskiwał co raz więcej.AiK, str. 52-54 pisze:Dzięki zachowanym przez trybunały Inkwizycji dokumentom możemy w pewnym zakresie odtworzyć życie i działalność albigeńskich diakonów. Nie mieli niczego na własność. W dniu, kiedy przechodzili do kategorii Doskonałych, porzucali wszystko, co posiadali, by żyć z miłosierdzia Wierzących, którzy okazywali się jednak bardzo wielkoduszni. W 1234 roku rozeszła się pogłoska, że Dobrzy Ludzie w Montsegur nie mają co jeść. W kilka dni zebrano w Lauraguais ponad 120 miar zboża, chociaż w roku tym zbiór był wyjątkowo nędzny. Nie tylko lud, lecz i rycerstwo było im w pełni oddane. W czasach krucjaty diakoni często znajdowali się w miejscach obleganych przez krzyżowców. Przytrafiło się to na przykład Guilhabertowi de Castres w Castelnaudary w 1211, a Piotrowi Polha w Montreal w 1240 roku. Kapitulacja była nieuchronna, lecz znaleźli się zdecydowani na wszystko rycerze, którzy przerwali pierścień oblężenia, niewątpliwie ratując Dobrych Ludzi przed oddaniem w ręce świeckiej władzy sądowniczego. W nieskończoność cytować by można różnorodne przejawy poświęcenia, jakiego doświadczali nawet wtedy, gdy ich sprawa wydawała się ostatecznie przegrana.
Byli niestrudzonymi piechurami i można się dziwić, skąd w wychudłych ciałach znajdowali dosyć sił, by dokonywać prawdziwych wyczynów. Na najmniejsze wezwanie biegli, bez względu na pogodę, do najdalej położonych miejscowości czy do miast, gdzie rozciągała swe sieci Inkwizycja, by umierającemu udzielić consolamentum. Obecność Guilhaberta de Castres, głoszącego kazania lub udzielającego consolamentum sygnalizuje się w stu różnych miejscach. W 1232 roku około trzydziestu Dobrych Ludzi przemierzało na grzbietach mułów setki kilometrów. W podróżach towarzyszyli im zawsze pewni przewodnicy, a także zbrojna eskorta. Przypadki denuncjacji czy zdrady są nieznane. Obdarzeni żelazną wolą, dokonywali niesłychanych wyczynów. W 1244 roku czterech z nich spuściło się w środku nocy na sznurach z pionowej ściany skalnej o wysokości 150 metrów. Ich wzgarda śmierci denerwowała duchowieństwie, które chciało w nich widzieć istoty bardziej "ludzkie", bardziej wyrozumiałe dla samych siebie. Ta irytacja była tym silniejsza, że Dobrzy Ludzie jednocześnie dawali dowody wielkiej wrażliwości na ludzkie cierpienie.
(...)Wszyscy dawali im dowody najwyższej czci. Gdy Wierzący spotykał na swej drodze Dobrych Ludzi, trzykrotnie przed nimi przyklękał. Za każdym przyklęknięciem mówił: Benedicite, a po ostatnim dodawał: "Módlcie się do Boga za mnie, biednego grzesznika, aby uczynił ze mnie dobrego chrześcijanina i doprowadził mnie do szczęśliwego końca". Dobrzy Ludzie po każdym benedicite odpowiadali: "Niech Bóg cię błogosławi", a na koniec: "Módlmy się do Boga, by uczynił z ciebie dobrego chrześcijanina i doprowadził cię do szczęśliwego końca". Inkwizytorzy i członkowie duchowieństwa mawiali więc, że Dobrych Ludzi się "adoruje". Określenie całkowicie niesłuszne i z trudem dające się wyjaśnić, chyba tylko tym, że zwykły wyrazy szacunku zamierzano obrócić w dowody idolatrii.
Pokazuje to choćby ten przykład:
Zobaczmy co sami katolicy pisali o katarach sprzed okresu krucjat. Na początek Egbert opat z roku 1166 w Schonau w "Sermones contra catharos" przedstawia 10 tez, które uważał za heretyckie:AiK, str. 56 pisze:Kościół był od dawna zaniepokojony postępami kataryzmu. W 1119 roku Kalikst II przybywa z kazaniami do Tuluzy, lecz musi się zadowolić jedynie nałożeniem na heretyków ekskomuniki, co zresztą nie wywoła żadnego skutki. W 1176 roku odbywa się słynna dysputa w Lombers koło Albi, o której już wspominaliśmy. Albigensi nie stronią od publicznych dyskusji. Co więcej, narzucają swe własne warunki i katolickie duchowieństwo musi posługiwać się argumentami czerpanymi wyłącznie z Nowego Testamentu. Wołanie na alarm świętego Bernarda z Clairvaux w 1147 roku jest więcej niż usprawiedliwione. Pobożny opat w czasie głoszonych przez siebie misji wcale nie był słuchany, tak wiele wznosiło się przeciw niemu wrogich i ironicznych okrzyków. W Verfeil opuściła go cała asysta i doświadczył tak wielkiej wrogości, że wyrzekł przeciw temu miejscu i przeciw jego mieszkańcom słynne później przekleństwo.
oraz komentarz do tego:KHSR, str . 29-31 pisze:O małżeństwie. Herezja pierwsza. Istotnie są tacy, do których odnoszą się te słowa, którzy ganią i potępiają małżeństwo, i zapowiadają wieczne potępienie tym, którzy pozostają w małżeństwie aż do końca.
[Herezja] druga: O unikaniu mięsa.
[Herezja] trzecia: O stworzeniu ciała [...], że wszystkie ciała zostały uczynione przez Diabła.
[Herezja] czwarta: O chrzcie dzieci [...]. Utrzymują, że chrzest może być bez wartości dla ochrzczonych dzieci, gdyż nie mogły pragnąć chrztu z własnej woli, ani uczynić wyznania wiary.
[Herezja] piąta: O chrzcie wodą [...]. Ci, którzy dołączyli do ich sekty, zostali ponownie ochrzczeni w tajemny sposób, który nazywają chrztem Duchem Świętym i ogniem.
[Herezja] szósta: O duszach zmarłych. Wierzą, że w godzinie śmierci dusze zmarłych idą albo do wiecznej szczęśliwości, albo na wieczne potępienie. Odrzucają pogląd Kościoła powszechnego, że istnieją kary czyśćcowe, gdzie pewne dusze wybranych są oczyszczane z grzechów, z których nie całkiem oczyściły się przez właściwą pokutę w tym życiu.
[Herezja] siódma: O pogardzie dla Mszy. Lekceważą i uważają za bezwartościowe Msze odprawiane w kościołach.
[Herezja] ósma: O Ciele i Krwi Pana. Wierzą oni, że Ciało i Krew Chrystusa nie może w żaden sposób stać się dzięki naszej konsekracji, ani nie może być przez nas przyjęte podczas komunii.
[Herezja] dziewiąta: O człowieczeństwie Zbawiciela. Mianowicie w kwestii Pana Zbawiciela błądzą w ten sposób, że twierdzą, iż nie narodził się naprawdę z Dziewicy i nie przyjął w rzeczywiści ludzkiego ciała, lecz rodzaj ciała pozornego [simulatam carnis speciem] i że nie zmartwychwstał, lecz udawał śmierć i zmartwychwstanie.
[Herezja] dziesiąta: O duszach ludzkich. Powiadają, że ludzkie dusze są niczym innym jak tymi duchami-odstępcami [apostatas spiritus], które zostały wypędzone z królestwa niebieskiego na początku świata, do ciał ludzkich mogły wejść, aby zasłużyć na zbawienie poprzez dobre uczynki, lecz tylko gdy należeć będą do tej sekty
Jak widać źródło pochodzące sprzed okresu krucjat nie czyni katarom zarzutów endury, ani w formie dobrowolnego samobójstwa czy w formie zabójstwa, bo czegoś takiego nie było. Nie było żadnych argumentów, że uprawiali nierząd, żadnych rytualnych zabójstw, żadnych aborcji, żadne z tych argumentów się nie pojawia.KHSR, str . 29-31 pisze:Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że każda heretycka teza wymieniona przez Egberta odzwierciedla katarską doktrynę i praktykę (choć jedne bardziej dokładnie, a inne mniej). Interesujące, że niemiecki teolog w dwóch punktach (trzecim i dziesiątym) odnotował poglądy, które możemy uznać za odbicie katarskiej antropogonii i antropologii. Ich główne wątki 0 jak wiadomo z późniejszych przekazów - mówią właśnie o ciałach uczynionych przez Diabła i o aniołach-duszach, które został wypędzone z nieba. Spod heretyckiego twierdzenia o uczynieniu ciała przez Diabła przeziera także katarski dualizm, wiara w innego niż Bóg stwórcę świata materialnego i jego rzeczy. Należy podkreślić, że spośród rozpatrywanych tu świadectw dopiero w tekście Egberta mamy aluzję do dualizmu, głównego przecież rysu doktryny katarskiej. Tutaj także po raz pierewszy pojawia się bezpośrednie odniesienie do doketyzmu głoszonego przez katarów (herezja dziewiąta). Z tym przekonaniem wiążą się dwa inne: uznawanie Mszy Świętej za bezwartościową (herezja siódma) i odrzucenie wiary w przeistoczenie (herezja ósma). Dwa punkty w katalogu katarskich błędów niemieckiego teologa odnoszą się do nauki o chrzcie: piąty mówi o consolamentum, szósty zaś o odrzuceniu chrztu dzieci. Argumenty będące podstawą odrzucenia chrztu dzieci są dobrze znany z późniejszych źródeł - chodzi o brak świadomej decyzji w chwili przyjęcia chrztu i brak możliwości złożenia wyznania wiary podczas tej ceremonii. Egbert zauważa również dwie zasady katarskiej dyscypliny i etyki: odrzucenie małżeństwa i potępienie spożywania mięsa (herezja pierwsza i druga).
Natomiast zacytuję użytkownika keres1732:
LINK
Nie robiono katarom przed okresem krucjat zarzutu aborcji. Albo więc mamy doczynienia z pomówieniami, by zdyskredytować tak jak zrobili to z szacunkiem wobec szacunku dla Dobrych Ludzi, co podałem w AiK, str. 52-54, że szacunek wobec tych ludzi to idolatria, co jest zwyczajnym kłamstwem i pomówieniem by zdyskredytować katarów; ewentualnie może być również późniejszą praktyką do której zmusił ich Kościół Katolicki, gdyż przegrywali, byli prześladowani, a wiernym trzeba było zapewnić zbawienie - jednak robili to wbrew zaleceniom kataryzmu pierwotnego (ja przynajmniej nie spotkałem się nigdzie z tym, że pierwotnie kataryzm tego zalecał, zmienie zdanie jeśli pojawi się źródło). Natomiast co do tego, że każde dziecko ma ciało diabła to było to normalnym teologicznym poglądem, który nie niósł w sobie zła ani szkód komukolwiek. Dlatego też stosunku seksualne były uważane za złe, to jeśli gdzieś pojawiłby się zarzut nierządu to byłoby to tylko pomówienie, tak jak aborcja. Więc mieli sobie prawo uważać jak chcieli. Jednak Kościół Katolicki również minipulował Nie robiono im więc zarzutu endury, nie było więc takiej praktyki. To nie jedyny przykład manipulacji ze strony Kościoła Katolickiego względem katarów. Zanim przedstawię kolejne źródła sprzed okresu krucjat, zacytuję:keres1372 pisze:Roman Konik, powołując się na J.Duvernova ,,religia katarów" str 286, wskazuje jeszcze jeden problem. Ciąża. Zaczęto mówić na to ,,dzieci demonów". Co było powodem licznych aborcji. Sądy inkwizycyjne zadawały III pytania.
I - Czy kobieta zapłodniona nosi w brzuchu demona
II - Dlaczego wasi diakoni nie wkładają rąk na ciężarną na łożu śmierci ?
III Czy gdyby kobieta zmarła podczas porodu, to może być zbawiona ?
Por.Rękopis z Tuluzy z książki Romana Konika
Por.J.Fournier. t I,s 229 - Wskazywał że Katarzy uczyli, na podwarstwie apokryfów, że kobieta nie pójdzie do nieba
Ojciec święty przysiągł, iż odtąd żadna kobieta nie wejdzie do jego królestwa.
Fakt mówiono też że na sądzie ostatecznym kobiety będą mogły zmienić płeć. Na to Roman Konik powołuje się na Por.J.Fournier. , t II s 441.
Jak widać tutaj jeśli nie brali katarzy ślubu w Kościele katolickim to niszczą rodzinę i to były argumenty przeciw niemu. Jednak nie byli w tym sensie wywrotowcami, bo uznawali małżeństwo jednak, posiadali też przecież dzieci uprawiając stosunek z żoną by nie płonąć, tak jak zalecał Paweł. Ale o tym już niżej:KHSR, str. 44-47 pisze:Podobnie jak i w innych religiach dualistycznych, rytuał katarski był niesłychanie prosty. Zawierał modlitwy, niewątpliwie też śpiewy, długie posty, a zwłaszcza kazania, w czasie których wyjaśniono i być może dyskutowano nad doktryną. Kult, jak się wydaje mógł być sprawowany wszędzie. Wiemy, że w Montsegur istniało miejsce specjalnie przeznaczone do głoszenia kazań. Zamek Montsegur jest jednak wyjątkiem, który omówimy osobno. Katarzy modlili się i głosili kazania w lasach, w zamkach, w domach słuchaczy. Odrzucali wszystkie sakramenty Kościoła, także sakrament małżeństwa, co oskarżycielom posłużyło za argument, że chcą zniszczyć rodzinę. Uznawali jednak małżeństwo samo w sobie, zawierane pomiędzy Wierzącymi, powiedzmy po prostu, małżeństwo "cywilne". Jest to oczywiste, że tych, którzy nie zawarli związku małżeńskiego w obecności księdza, katolicy uważali za żyjących w konkubinacie. W rejestracji Inkwizycji termin amasia="nałożnica" lub religii katolickiej. Wierzący, którzy w Kościele rzymskim dostrzegali jedno z dzieł demona, nie chcieli zgodzić się, by ich związek został pobłogosławiony przez członka duchowieństwa. Nie wiemy, czy albigeńscy diakoni sami błogosławili małżeństwa Słuchaczy. Katarzy praktykowali również pewnego rodzaju spowiedź publiczną, nazywaną przez nich apparellamentum i bardzo zbliżoną do spowiedzi manichejczyków. Wreszcie celebrowali consolamentum.
Był to obrządek o zadziwiającej prostocie, praktykowany, jak się wydaje, zasadniczo w dwóch okolicznościach. Przede wszystkim consolamentum otrzymywał Wierzący, który pragnął przejść do kategorii Doskonałych; z kolei Doskonali w obliczu śmierci mogli udzielać consolamentum Wierzącym, na ich prośbę. W jednym i w drugim przypadku udzielano go umierającym. W pierwszej kolejności pytano kandydata, czy chce się oddać Bogu i Ewangelii. Po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej proszono go o złożenie obietnicy, że nigdy już nie będzie jadł mięsa, jajek i sera ani żadnego innego pokarmu, z wyjątkiem potraw roślinnych przygotowanych na oleju i ryb. Kandydat obiecywał również, że nie będzie kłamał, przeklinał, oddawał się prostytucji, i że nie porzuci katarskiej wspólnoty nawet w obliczu śmierci od ognia, wody czy jakiejkolwiek innej. Po złożeniu tych obietnic odmawiał Pater Noster "na sposób heretycki", a Doskonali kładli mu na głowie ręce i Księgę - niewątpliwie Nowy Testament - po czym udzielali mu pocałunku pokoju i przyklękali przed nim. Wszyscy uczestnicy spotkania również kolejno przyklękali przed kandydatem i na tym obrządek się kończył. Rytuał Lyoński, będący dokumentem katarskim, daje kilka dodatkowych szczegółów, na przykład co do ustawienia sprzętów w pomieszczeniu, w którym odbywa się obrzęd, co do rytualnych słów, które powinny zostać wypowiedziane, co do znaczenia i pochodzenia consolamentum itd., lecz to, co zasadnicze, sprowadzić można do powyższego opisu. Wydaje się, że "nałożenie rąk" uważane jest za zasadniczy gest tego swoistego sakramentu. Przypuszcza się, że katarzy widzieli w consolamentum komunię, gdyż było ono równoznaczne z otrzymaniem Ducha Świętego, często identyfikowanego z Chrystusem.
Tym, co nie przestaje zadziwiać w consolamentum, jest fakt, że nic ono nie mówi o podstawowych dogmatach kataryzmu. Katolik mógł je otrzymać bez poczucia łamania przez to praw swej religii. Consolamentum zobowiązywało do pewnego stylu życia ziemskiego, lecz nie do określonego postępowania w życiu duchowym. Zapewne ceremonię tę określonego postępowania w życiu duchowym. Zapewne ceremonię tę poprzedzało coś innego, co odbywało się wcześniej, o czym jednak nie wiemy prawie nic. Rozsądne będzie przypuszczenie, że chodzi tu o inicjację czy raczej o nauczanie i okres próbny. Wierzący, którzy prosili o consolamentum in articulo mortis, prawdopodobnie dzięki słuchaniu kazań osiągnęli już dostateczną znajomość doktryny i pełnię wiary. Zdarzało się niekiedy, że po otrzymaniu consolamentum w przekonaniu rychłej śmierci, powracali do zdrowia. Przypuszczamy że jeśli chcieli mogli wtedy wrócić do stylu życia zwykłych Wierzących. Wypadki takie były rzadkie i Doskonali posiadali własne kryteria oceny, czy kandydatowi grozi prawdziwe niebezpieczeństwo. Zauważmy, że ci, którzy otrzymali consolamentum, z wyjątkiem kilku pojedynczych przypadków, nigdy nie zaparli się wiary. Historia kataryzmu wskazuje, że "pocieszeni" wypełnili ściśle swe obietnice, szczególnie tę, która dotyczyła nieulękłości wobec śmierci w ogniu.
W końcu wspomnieć należy inny ryt, sprawowany w szczególnych okolicznościach (jedyny znany nam przypadek odnosi się do oblężenia Montsegur w 1244 roku): była nim convinenza. Zbrojnym, mającym uczestniczyć w starciu, groziły śmiertelne rany pozbawiające ich możliwości mówienia. W chwili, gdy wyruszali do walki, "umawiajac się" więc z Doskonałymi, że consolamentum zostanie im udzielone mimo braku z ich strony przewidzianych tradycją odpowiedzi. Oczywiście nie mogli go otrzymać zawczasu, ponieważ szli zabijać bliźnich. Convinenza, jak można przypuszczać, stanowiła dosyć poważny wyłom w sztywnej doktrynie katarów. Prawda jednak, że chodzi o obronę Montsegur, a więc miejsca, któremu przypisywali wyjątkowe znaczenie.
Na wolności Doskonali, w odróżnieniu od Wierzących, ubierali się na czarno, w pewnego rodzaju wełniany płaszcz z kapturem, związany w pasie. W późniejszym okresie prześladowań nosili się jak wszyscy, mając pod ubraniem symboliczny sznur. Mawiano o nich: "przyodziani w doskonałość". Kobiety mogły być również "przyodziane w doskonałość". W Langwedocji kobiety były wśród heretyków równie liczne jak mężczyźni. Nie wydaje się jednak, by powierzano im znaczniejsze urzędy w katarskiej hierarchii. Nie wydaje się również, by we wspólnotach były diakonissy. Wiadomo tylko, że niektóre z Doskonałych cieszyły się szczególnym poważaniem. Na czele każdej wspólnoty stał diakon, a na czele wielu wspólnot, stanowiących wielką jednostkę terytorialną, biskup. Towarzyszyło mu dwóch "koadiutorów": brat starszy i brat młodszy, którzy wspomagali go w wypełnianiu codziennych obowiązków. Po śmierci biskupa sukcesję obejmował brat starszy.
Jest to źródło z połowy XII wieku, gdzie przedstawia dysputę jaka odbyła się między katolikami a katarami. Uznawali małżeństwo jak widać, mieli dzieci, wszelkie zarzuty, że byli wywrotowcami były kłamliwymi pomówieniami. Jest też co mnie zaciekawiło, w sprawach o których Pismo milczy, nie chcieli wydawać wyroków, jak w przypadku bliskiej śmierci wojowników i ich żalu, że nie chcą tutaj wiedzieć więcej niż Jakub. Dziś wielu próbuje odpowiadać na wszystkie pytania za pomocą Biblii, a przecież logiczne, że to niemożliwe by dawały odpowiedzi na wszystkie rzeczy.KHSR, Str. 45-47 pisze:Najpierw biskup Lodeve, na życzenie biskupa Albi i jego asystentów, zapytał tych, którzy nazywali siebie "dobrymi ludźmi", czy uznają Prawo Mojżeszowe, Proroków, Psalmy, Starych Testament i doktorów Nowego Testamentu. Odpowiedzi oni przed całym zgromadzeniem, że nie uznają Prawa Mojżeszowego, ani proroków, ani Psalmów, ani Starego Testamentu, lecz jedynie Ewangelie, Listy Pawła, siedem Listów kanonicznych, Dzieje Apostolskie i Apokalipsę.
Po drugie, zapytał ich o wiarę, jak zazwyczaj ją przedstawiają. W odpowiedzi odrzekli, że nic nie powiedzą na ten temat, chyba że zostaliby zmuszeni.
Po trzecie, zapytał ich o chrzest dzieci i o ich zbawienie przez chrzest. Odpowiedzieli, że nie będą dyskutować na ten temat, ale że odpowiedzą na pytania dotyczące Ewangelii i Listów.
Po czwarte, zapytał ich o Ciało i Krew Pana: gdzie są one konsekrowane, przez kogo, kto je przyjmuje i czy konsekracja jest skuteczniejsza lub lepsza, jeśli została dokonana przez człowieka dobrego, niż gdy przez złego. Odpowiedzieli, że ci, którzy są godni ją otrzymać, będą zbawieni, a niegodni jej otrzymania ściągają na siebie potępienie. Rzeki ponadto, że konsekracja jest ważna, jeśli została dokonana przez jakiegokolwiek dobrego człowieka, tak duchownego, jak i świeckiego. I nie chcieli powiedizeć nic więcej, gdyż nie można było ich zmusić do odpowiedzi na pytania o ich wiarę.
Po piąte, zapytał ich o małżeństwo oraz czy mąż i żona, którzy łączyli się cieleśnie, mogą być zbawieni. Oni nie chcieli nic odpowiedzieć, za wyjątkiem tego, że mężczyzna i kobieta łączą się ze sobą, aby uniknąć pożądliwości i cudzołóstwa, jak mówi Święty Paweł w swoim liście.
Po szóste, zapytał ich o skruchę: czy skrucha w chwili śmierci prowadzi do zbawienia; czy wojownicy, którzy zostali śmiertelnie zranieni, zostaną zbawieni, jeśli okażą skruchę w chwili śmierci; czy każdy powinien wyznać swoje grzechy kapłanom i sługom Kościoła lub choćby świeckiemu, lub tym, o których Święty Jakub mówi: "wyznawajcie więc jedni drugim grzechy swoje". W odpowiedzi rzekli, że dla chorych wystarczy, jeśli wyznają komukolwiek, kogo wybiorą. Nie chcieli odpowiadać na pytanie o wojowników, gdyż Święty Jakub mówił jedynie o chorych.
Zapytał ich jeszcze, czy żal w sercu i spowiedź wystarczą, czy też należy po skrusze uczynić naznaczoną pokutę, pościć, biczować się i dawać jałmużnę, ubolewając nad swoimi grzechami, jeśli jest się do tego zdolnym. Odpowiedzieli, że Jakub nie powiedział nic ponadto, że powinni spowiadać się i w ten sposób być zbawieni; oni nie próbują być lepszymi niż apostoł i dodawać niczego od siebie, jak to czynią biskupi.
Powiedzieli również inne rzeczy bez zapytania. Potwierdzili, że nie mogą składać żadnej przysięgi, jak to Jezus powiedział w Ewangelii, a Jakub w swoim Liście. Mówili również, iż Paweł powiedział w swoim Liście, jacy biskupi i kapłani powinni być wyświęcani w kościołach, i że jeśli ludzie wyświęceni nie są tacy, jak to określił Paweł, nie są oni biskupami i kapłanami, lecz żarłocznymi wilkami, obłudnikami i kusicielami, miłośnikami pozdrowień na rynku i poczesnych miejsc, pragnącymi tytułów rabbich i mistrzów, wbrew przykazaniu Chrystusa, nosicielami alb i lśniących szat, obnoszącymi na palcach złote pierścienie zdobione klejnotami, czego Pan, Jezus, nie zalecał. I wiele innych zarzutów czynili dalej.
Jeszcze zacytuję jedno źródło, kobietę, Hildegardę z Bingen (1098-1179) (dosyć znana babka):
Tutaj owa Hildegarda jakkolwiek uważa ich za posłanników diabła, nie czyni im jednak wyrzutów promowania aborcji, endury a więc zabójstw lub samobójstw, a raczej wskazuje na ich nieskazitelność, pod którą według nich kryje się w rzeczywistości diabeł.KHSR, str. 32 pisze:Lecz ludzie, którzy to będą czynić, sami uwiedzeni przez diabła i służący jako jego wysłannicy, nadejdą z bladymi obliczami i - strojąc się w szaty świętości - sprzymierzą się z wielkimi książetami tego świata. I zapytają ich [książąt - M.D.] o was: "Dlaczego trzymacie ich przy sobie i jak możecie znosić to, że macie ich obok siebie, kiedy plugawią całą ziemię swoją niegodziwościa?".
Ludzie, którzy mówią to o was, będą przechadzać się w czarnych szatach, nosząc przepisową tonsurę i we wszystkim będą ukazywać się ludziom jako pogodni i pełni pokoju. Co więcej, nie miłują oni chciwości i nie mają pieniędzy, a w skrytości mają wstrzemięźliwość za tak wielką cnotę, że trudno czynić im zarzuty. Diabeł jednakże jest w tych ludziach i objawia się im w zaślepiającej błyskawicy, jak to czynił na początku świata przed swoim upadkiem.
Jeszcze kilka argumentów Keresz1372:
Tak się składa, że składać jakiejkolwiek przysięgi zabraniała im wiara, a nie że byliby kłamcami. Jakkolwiek mieli oni swoich biskupów, których słuchali, mieli również zwierzchnika politycznego, którego słuchali. Przysięga wierności tak naprawdę nie sprawiała, że nie słuchali nikogo. Co po takiej przysiędze, jak katoliccy przedstawiciele co chwile te przysięgi łamali? Poza tym takie nacje jak Żydzi też nie szli do wojska i żyli, płacili jak dobrze pamiętam tylko jakiś podatek dodatkowy. W islamie też tylko muzułmanie walczyli, a reszta płaciła podatek. Jakoś dało się to rozwiązać. I tak byli przeciwnikami kary śmierci, bo nawet kury nie chcieli zabić, to był powód by ich zabijać. To co twierdzili o władzy to mają prawo sądzić co chcą, zwłaszcza że i tak jej słuchali, bo słuchali biskupów katarskich i panów feudalnych, którzy katarami byli. Poza tym katarzy nie niszczyli ładu społecznego w ogóle, bo nie byli antyspołecznie nastawieni, bo sami mieli swój ład, niszczyli tylko ład społeczny katolicki, bo odbierał im wpływy w postaci wiernych.Keresz1372 pisze:zabraniali przysięgać wierności seniorowi i przy sądach, , nie chcieli iść do wojska, byli przeciwnikami kary śmierci i twierdzili że władza pochodzi od złego.
Mam nadzieję, że pokazałem jaki był rzeczywisty kataryzm, a nie heretycki późny i ograniczony do jednego obszaru, gdzie na podstawie tego próbuje się oczerniać wszystkich katarów i usprawiedliwiać w ten sposób krucjatę przeciwko nim. Moim zdaniem Kościół Katolicki powinien ich za tą krucjatę przeprosić, mimo że dziś ich już nie ma, bo zostali wytępieni lub zmuszeni do konwersji. Powinien ich przeprosić pośmiertnie, że krucjata na nich była zła, bo była. Jakkolwiek bardzo różnili się wiarą od Kościoła Katolickiego, to nie jest jednak powód, by ich za to zabijać, myślę.
Na zakończenie jeszcze dodam, że zachowało się jedne jedyne źródło zachowane w całości - tzn. Pytania Jana, napisane bezpośrednio przez nich, oraz jest jeszcze Wizja Izajasza, która jest apokryfem z I wieku naszej ery, powstałym wśród judeochrześcijan. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, wyśle mu pliki w formie jpg. I przepraszam katolików za ton tematu, ale jak katolik oczernia jakieś całe wyznanie i usprawiedliwia mordy na nich, to nie jest to wporządku. Jakkolwiek katarzy to nie idealni ludzi, też ludzie, też wierzący i niektórzy robili coś wbrew swej religii, jak w każdej religii przecież! I dlaczego wtedy usprawiedliwiać krucjatę przeciwko jednym, a przeciwko sobie w tym wypadku już nie? To jest niesprawiedliwe.