Padina - wyzwolona z Islamu

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

ODPOWIEDZ

Awatar użytkownika
MieczDucha
Posty: 491
Rejestracja: 02 lis 2010, 11:24
Lokalizacja: Puławy
Kontakt:

Post autor: MieczDucha »

Nawet morderca, terrorysta może się nawrócić - jedno ze świadectw z książki "Obłok Świadków" - Donata Maliszak


" Wpadł do mieszkania jak burza. Trzasnął drzwiami i oparł się o nie próbując opanować emocje. Czuł jednocześnie złość i strach. Dlaczego zabrał to ze sobą? Co mu odbiło? Przecież mógł wpaść! Jak zareagowaliby jego towarzysze, gdyby zobaczyli, co schował za paskiem spodni, pod wojskową kurtką? Odwrócił się do drzwi, żeby je zaryglować. Sprawdził okno – było zasłonięte. Rozpiął kurtkę i wyjął zza paska ten przedmiot, który przyniósł do domu, a który powinien stanowić teraz jedynie garstkę popiołu (tak, jak wiele innych rzeczy znalezionych wcześniej przy niewiernych). Nie powinien był tego ruszać, ale po raz pierwszy poczuł ciekawość. Po raz pierwszy, gdy już przeciągnął nożem po szyi tego mężczyzny, w głowie pojawiły się pytania:

„Czemu oni to robią? Przecież wiedzą, że ich znajdziemy, odbierzemy im wszystko, a potem zabijemy! Co w TYM takiego jest, że poświęcają dla tego czegoś swoje życie?”

Rzucił przyniesioną rzecz na szafkę, obok łóżka. Wyjął nóż. Obrócił nim sprawdzając, czy po zakończeniu akcji dokładnie wytarł ostrze. Zawsze bardzo dbał o swoją broń. I tym razem nóż był starannie oczyszczony. Odłożył go. Powinien się umyć, przebrać, a potem coś zjeść i wypić. Pewnie wtedy spojrzy na to wszystko spokojniej i bez emocji. W końcu każdemu może zdarzyć się gorszy dzień. Po prostu jest zmęczony i potrzebuje dłuższego odpoczynku.

Wstał i jeszcze raz spojrzał na niewielki mebel przy łóżku i przedmioty, które tam położył: na czysty, lśniący nóż z czarną, zgrabną rękojeścią i na książkę ze złotym napisem na okładce: „Nowy Testament”. Brzegi kartek barwiła, zaschnięta już, ciemnobrunatna plama...

***

Siedzieli za zamkniętymi drzwiami rozpakowując niewielką paczkę, zawierającą dwadzieścia Nowych Testamentów w brązowych okładkach.

– Nareszcie się udało! Na najbliższym spotkaniu rozdamy to braciom. Ale będą zaskoczeni! – powiedział jeden z nich, biorąc do ręki, pachnący jeszcze farbą drukarską, egzemplarz.
– Może następnym razem uda się przewieźć więcej... – odezwał się drugi, zwijając szary, pakowy papier.
– Jaiz, na razie cieszmy się z tego, co mamy. Jak Bóg da, kolejna dostawa powinna być za kilka tygodni” – dołączył trzeci, ciągle stojący przy drzwiach.
– Słuchaj Hashem, sprawdziłeś dokładnie czy nikt nas widział?– Jaiz zwrócił się do przyjaciela nasłuchującego odgłosów z zewnątrz.
– Chłopaki, dajcie już spokój – akcja się udała. Podziękujmy lepiej Bogu za powodzenie i ochronę – zaproponował pierwszy, przerzucając cienkie, szeleszczące kartki.
– Masz rację, Zayd. – Jaiz uklęknął.

Hashem podszedł jeszcze na chwilę do okna i lekko uchylając zasłonę wyjrzał na zewnątrz. Nie dostrzegając jednak niczego podejrzanego dołączył do przyjaciół. Zayd otworzył trzymaną w dłoniach książkę na Ewangelii Świętego Jana i odczytał głośno:

– „Jak mnie ukochał Ojciec, tak Ja was ukochałem. Trwajcie w mojej miłości. Jeśli wypełnicie moje przykazania, będziecie trwać w mojej miłości, jak i Ja wypełniłem przykazania mego Ojca i trwam w Jego miłości. Powiedziałem wam to po to, aby moja radość gościła w was i aby wasza radość była pełna. Oto jest moje przykazanie: Kochajcie się nawzajem, jak Ja was ukochałem. Największą miłość okazuje ten, kto swoje życie oddaje za przyjaciół. Wy jesteście moimi przyjaciółmi, jeśli czynicie to, co wam przykazuję. Nie nazywam was już sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan; lecz nazwałem was przyjaciółmi, gdyż oznajmiłem wam wszystko, co słyszałem od mojego Ojca. Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, żebyście szli i przynosili owoc, a owoc wasz trwał, aby Ojciec spełnił wam wszystko to, o co poprosicie w moim imieniu. To wam przykazuje: Kochajcie jedni drugich*”.

Gdy skończył, cała trójka zaczęła dziękować za leżące przed nimi nowiutkie egzemplarze Pisma Świętego, tak niecierpliwie wyczekiwane przez braci z podziemnego Kościoła w Bagdadzie.

– Wszechmocny Panie, spraw, żeby te Księgi przyczyniły się do wzmocnienia Twojego Kościoła w naszym kraju – szeptał Zayid.

Nagle solidne drzwi mieszkania otworzyły się pod wpływem jednego uderzenia tak, jakby nie trzymał ich żaden zamek. Do pokoju wpadło czterech mężczyzn. Twarze mieli zasłonięte kominiarkami. Modlący się umilkli zaskoczeni niespodziewanym najściem. Jednak zrozumienie, kim są ci ludzie i po co przyszli, pojawiło się błyskawicznie.

„O Panie! Przepadliśmy”.
„Koniec z nami!”
„Jak to możliwe? Byłem pewien, że nikt nas nie śledzi...”

Jeden z napastników stanął przy drzwiach, aby kontrolować sytuację na zewnątrz. Reszta ciężkimi butami kopała leżące na podłodze książki.

– Myśleliście, że się wam uda?! Przeklęte chrześcijańskie psy! Zginiecie razem z tymi swoimi Bibliami! – Z pasją deptali rozdarte kartki.

Nagle przestali i rzucili się na ciągle klęczących mężczyzn. Z furią zaczęli uderzać ich po twarzach. Po kilku minutach przestali, postanawiając dać „niewiernym” szansę. Ostatnią! Przeżyją, jeśli wyprą się Chrystusa i wybiorą islam. To przecież takie proste – wystarczy jedno zdanie. Ale chrześcijanie zacięcie milczeli. Zaczęli więc kopać ich w brzuchy, w plecy. Podłoga wokół pokryła się wymiocinami.

– Dalej będziecie się upierać?!” – Największy z agresorów wyciągnął nóż. Chwycił pierwszego z brzegu chrześcijanina i podnosząc go z podłogi, pokazał błyszczące ostrze a potem przyłożył je do szyi tamtego. Jego towarzysze zrobili to samo.

Zayd obiema rękami przycisnął do piersi Nowy Testament. Czuł doskonale zimną stal noża na skórze. Ale chociaż bał się tego, co się za chwilę stanie, ogarnął go też wielki żal, że nie zobaczy ucieszonych twarzy braci, otrzymujących z jego rąk tę cenną i wyczekiwaną książkę.

– Rzuć to! – Napastnik jedną ręką wyrwał mu z objęć Nowy Testament i cisnął na ziemię.

Zayd ze łzami w oczach spojrzał na leżące na podłodze, zniszczone i podarte kartki, ale mimo ogromnego żalu powiedział:

– Błogosławię cię w imieniu Jezusa.

W oczach zabójcy nie było widać nawet cienia litości. Bez najmniejszego wahania, gwałtownym i pewnym ruchem przeciągnął nożem po szyi Zayda...

***

To już trzeci kubek herbaty. Co się z nim dzieje? Przecież to nie pierwsza akcja, robił to już mnóstwo razy. Zawsze towarzyszyło mu to słodkie poczucie zadowolenia, wypływające ze spełnionego obowiązku. Satysfakcja z dobrze wykonanej pracy. Dlaczego teraz jest inaczej? Czemu to jedno zdanie tak mu utkwiło w głowie?!

„Błogosławię cię...”
„Przecież ten głupiec wiedział, że zaraz umrze z moich rąk i w takiej chwili życzył mi dobrze?”

Wstał od stołu. Poplamiona krwią książka, którą zabrał z tamtego pomieszczenia, nie wiedząc nawet dlaczego to robi, wciąż leżała na szafce. Wziął ją do ręki.

„Sprawdzę sam, co w niej jest takiego, że oni ciągle gotowi są za nią umierać”.

Czytał długo. Ewangelia Mateusza, potem Marka, Łukasza... Czytał i dziwił się myślom, które pojawiały się w jego głowie oraz uczuciom, jakie te słowa rodziły w jego sercu.

„Przecież to jest dobre” – przyznał w końcu sam przed sobą. „To, czego nauczał Jezus jest bardzo, bardzo dobre!”

Nad ranem nareszcie położył się spać. Będzie musiał to wszystko jakoś sobie poukładać. Jakoś uporać się z natłokiem myśli, pytań i wątpliwości. Ale teraz lepiej odpocząć. Kiedy się obudzi, jeszcze raz to przeanalizuje. Szkoda, że nie ma kogo zapytać, że nie ma z kim porozmawiać... Kolegom przecież nie może przyznać się do czytania Księgi chrześcijan; nie może ryzykować – nie zrozumieją. A więc z kim mógłby porozmawiać?... Zdał sobie sprawę, że jest ze swoim problemem całkowicie sam.

„Błogosławię cię w Imieniu Jezusa” – zdanie, jak echo odbijało się w jego głowie, gdy już leżał w łóżku. Tak, teraz rozumiał lepiej. To było zgodne z tym, co przeczytał...

Zasnął.

***

Oderwał policzek od poduszki – była mokra od łez. Jego twarz również była cała mokra. Zerwał się z posłania nie mogąc powstrzymać płaczu i tego Imienia cisnącego się na usta:

– Jezus! Jezus! – wołał w pustym pokoju.

Ten sen był taki realny: czterej jeźdźcy na koniach, stojący na wzgórzu.

„Kim jest ten?” – zapytał.
„To Abraham” – padła odpowiedź.
„A ten?” – wskazał na kolejnego.
„Mojżesz”.

Trzecim był Izajasz.

Ostatni miał twarzą zakrytą opończą. Jego biała szata lśniła jakimś niewypowiedzianym blaskiem.

„A kim jest ten?”
„To jest Jezus – Syn Boga Żywego*”.

Zasłona okrywająca twarz jeźdźca opadła. Wtedy właśnie zaczął wołać: „Jezus, Jezus!”. Obudził się nie przestając Go wzywać.

Kiedy nieco ochłonął ochlapał twarz zimną wodą i gorączkowo zaczął się ubierać. Nałożył buty. Kurtkę. Nawet nie pomyślał o jedzeniu. Szybkim krokiem podszedł do wyjścia. Znał jeszcze jedno miejsce spotkań chrześcijan, których nie zdążyli zabić. Wiedział, że jest to mieszkanie ich pastora. Pójdzie. Powie, co mu się przydarzyło: „Widziałem Go we śnie. Widziałem Jezusa. Powiedz mi jak mam znaleźć pokój serca i zostać chrześcijaninem?”

Stojąc przy drzwiach przypomniał sobie coś jeszcze. Wrócił. Księga wciąż znajdowała na stole, otwarta w miejscu, w którym skończył czytać. Zamknął ją i schował pod kurtkę. Odwrócił się: po przeciwnej stronie, na szafce leżał jego nieodłączny nóż. Nigdy i nigdzie nie ruszał się bez niego. Złapał go w dłonie.

„To koniec! Nie będziesz mi już potrzebny. Wczoraj była twoja ostatnia akcja” – Wrzucił go do szuflady. A potem wybiegł z domu głośno trzaskając drzwiami.



Said – bohater opowiadania, były członek islamskiej grupy terrorystycznej działającej w Iraku, głosi teraz zbawienie w Imieniu Jezusa Chrystusa – Tego, którego kiedyś „dysząc groźbą i chęcią mordu*” prześladował i którego Kościół pragnął zniszczyć. Z powodu „zdrady islamu” grozi mu okrutna zemsta ze strony ugrupowania, któremu kiedyś służył. Mimo to Said nie przestaje dzielić się swoim świadectwem i opowiadać o Królestwie Bożym.

Organizacja, w której działał Said, stawia sobie za cel zbudowanie w Iraku silnego państwa islamskiego i dlatego też wszelkimi sposobami zwalcza każdy objaw chrześcijaństwa w tym kraju.

* Ew. Jana 15:9–17 (Nowe Przymierze).
* Patrz: Dzieje Apostolskie 9,1.
* Jezus – Syn Boga Żywego – muzułmanie wierzą iż Jezus (Isa – w języku arabskim), był jedynie jednym z proroków, człowiekiem. Nazywanie Go Synem Boga jest uważane przez wyznawców islamu za bluźnierstwo."

ODPOWIEDZ

Wróć do „Islam”