Mit kapłańskiego powołania

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

Awatar użytkownika
K.Azazel
Posty: 27
Rejestracja: 02 cze 2007, 22:00

Mit kapłańskiego powołania

Post autor: K.Azazel »

Prolog:

Usilne wciskanie parafianom świątobełkotliwego kitu, że nikt inny - żaden bożek merkantylizmu, hedonizmu i "wywyższenia się człowieka nad ludzi na ich nieszczęście" - za decyzjami o wstąpieniu wiernego w stan kapłański nie stoi - w obliczu faktów popartych wielmożnym stylem życia naszych "wodzów duchowych" sypie się coraz wyraźniej, a co za tym idzie, coraz mniej jest łatwo-wiernych, skłonnych za ich decyzjami widzieć popychającą ich do inseminariów "bożą rękę", nomen omen "spuszczoną" z Nieba...

------------------------------------------------------------------------------
Mit kapłańskiego powołania

Wszystko, co uczynił Bóg Pismo kwituje stwierdzeniem, że „było bardzo dobre”. Znaczy to, że to „wszystko” było(miało być?- bo czyż jest?) nie tylko doskonałe w swym wymiarze fizycznym ale też doskonale komponować się we wszystkich mechanizmach regulujących życie na Ziemi, z moralno- religijnymi na czele... Jest to o tyle dziwniejsze, że owe wszech-mechanizmy moralne, zamiast, jak nakazuje rozum, być danymi „życiu” na samym początku jego rozwoju, tak aby życie miało się czym kierować i nie wymyślać kłów i pazurów - o dziwo zjawiły się na samym końcu tego procesu, kiedy wszystko, co było do wynalezienia i okrutnego zastosowania zostało wynalezione i zastosowane a sam człowiek - ukoronowanie procesu stawania się życia stał się cokolwiek przypadkowym, nieporadnym posiadaczem rozumu - najgroźniejszej broni ofensywnej wszechczasów, dzięki któremu wciąż zachowuje się pośród innych gatunków jak małpa z brzytwą, wpuszczona do arsenałów pełnych wszelakich odbezpieczonych broni i komputerów z jedynym obnażonym, za to startowym, niczym nie zablokowanym guzikiem na wierzchu...! Rozumu, którego jakże często musi się zaprzeć a w jego miejscu pozwolić usadowić się wierze, złożyć szumne i wzniosłe deklaracje religijnej lojalności by cokolwiek w stadzie sobie podobnych znaczyć lub w życiu dokonać...

Zatwardziały religiant powie, że niezwerbalizowane, boskie „naturalne prawa moralne” legły u początków wszelkiego stworzenia, a na dowód przytoczy swoiście pojmowaną harmonię rozwoju i ekologiczną równowagę pełnych życia biotopów. Niestety pominie oczywiste przyczyny, leżące u podstaw obserwowanej quasi- harmonii i równowagi, a są nimi od zawsze: pojemność i wydajność łowiska i pastwiska, zasoby wody, obecność drzew i zarośli jako warunek utrzymania się przy życiu zwierząt potrzebujących ich do przeżycia, choćby lampartów czy ptaków nadrzewnych, bagien, lasów, grot, skał i wiszarów jako niezbędnej różnorodności środowiskowej, stanowiącej ostoję gatunków, które z racji swojego ewolucyjnego przystosowania stopniowo je zasiedlają.

Dalej są to krótko i długoterminowe, zmienne warunki środowiskowe determinowane kataklizmami geologicznymi w postaci wybuchów wulkanów, trzęsień ziemi, osuwiskami o wielkiej skali, zmianami pogody, klimatu, średnich temperatur i opadów, determinujące z kolei ilość, kondycję i jakość bazy pokarmowej ofiar a tym samym ostro i tragicznie, bo niejednokrotnie poprzez śmierć głodową dyskryminujące ilość polujących na nie drapieżców. To zawsze wymusza zaistnienie optymalnych, „bez wątpienia naturalnych” mechanizmów samoregulacji, subiektywnie postrzeganych jako przejaw działania odwiecznych,„niepisanych praw moralnych czy naturalnych”, oczywiście przez kogo by jak nie przez Boga wpisanych w te skomplikowane mechanizmy proporcji pomiędzy kłami, pazurami z jednej a wydajnością pastwisk, czujnością zmysłów czy długością nóg potencjalnych ofiar z drugiej strony...

Piękne słowa, niestety, nie wytrzymały próby czasu a opisywane przez nie owo „wszystko bardzo dobre” w życiu codziennym okazało się nie mieć niczego z mechanizmów ponoć przez Boga wbudowanej im wewnętrznej harmonii i doskonałości. Znalazło to wyraz w tęsknocie niewątpliwie humanistycznej proweniencji, wyrażonej na kartach Biblii, kiedy to wrażliwy a przerażony bezwzględnością panujących w naturze zwyczajów autor wysnuł pobożne życzenie, że nadejdą czasy, iż „wilk z barankiem paść się będą a lew jako wół plewy jeść będzie” zaś „dziecko, które rządzić nimi będzie bez lęku zapuści swą rękę do dziury żmijowej”.
Słowa okazały się być jedynie pobożnymi życzeniami ich ziemskich autorów a czytającym je - choć niestety, nie wszystkim - uzmysłowiły fakt, że glina, papirus, pergamin i papier wszystko wytrzymają i żadnych sformułowań się nie boją...

Niestety, niezrażeni tym hierarchiczni religianci, widząc spustoszenie, jakie puste słowa wkładanych Bogu w usta ich własnych, nabożnych życzeń uczyniły w logice narodów, jak są pomocne w nieskrępowanym, bujnym rozwijaniu wiary typu religijnego - doskonałego zamiennika rozumu, i podawaniu do wierzenia najbardziej infantylnych fantasmagorii, widząc w tym znakomity, jak najbardziej merkantylny interes - poszli wkrótce na całość i postronny, wnikliwy a krytyczny obserwator ma dziś niezłą zagwozdkę, by idąc przez życie nie potrącić na swą zgubę żadnej nici z przeogromnej, globalnej pajęczyny religijnych zaklęć, utkanej z wdzięcznej materii słów i mentalnie oraz moralnie nie uwikłać się w jej wszechobecną sieć...

Życie okazało się być nieustanną walką między posiadaczami kłów, pazurów, broni chemicznej (jady i enzymy) i bakteriologicznej (zjadliwe bakterie i wirusy) a trudna dla organizmów do uzyskania i utrzymania wewnętrzna równowaga bakteriologiczna oraz immunologiczna stała się głównym wyznacznikiem ich „być albo nie być”- owego limes wszystkiego, „co się rucha na Ziemi...”. Nigdzie śladu boskiej, instrumentalnej, obiecywanej „ ojcowskiej opieki”, a jedynego, postrzeganego w tym wymiarze Boga ludzie personifikowali... np. na niebie, gdy wschodził, by dawać dzień, dobrotliwie ogrzewać i budzić wszystko do życia oraz wypasu na zroszonych trawą łąkach - i zachodził, by na niebie ustąpić miejsca bogowi nocy, kojącemu niektóre swoje dzieci do snu, innym stwarzającemu wyśmienitą okazje do wypróbowania wyrafinowanych technik nocnego polowania na uśpionych...

Przypuśćmy jednak, (kto wie, czy nie słusznie?) że nie wszystko, co rozstrojony w swych cechach ojcowskich „od Sasa do lasa” Bóg upierdliwych religiantów powołał do istnienia jest ułomne, podlega korozji i erozji w/w czynników biologicznego i psychicznego stresu, czasów i filozoficznych nurtów, entropii, atrofii, dekompozycji składu, starzeniu się, demencji, zwietrzeniu itp. zjawiskom, że jest jednak na tym nieudanym świecie coś, co jest dla niego, a przynajmniej okupujących go przedstawicieli rasy dwunogich „bardzo dobre, słuszne i zbawienne”. Jednym z takich tworów, ponoć bez reszty podlegających odgórnemu sterowaniu z Centrali, co do prawdziwości których wierzący nie powinni mieć żadnych, ale to żadnych wątpliwości, choćby z tej przyczyny, że wstydliwy merkantylizm powodów, leżących u podwalin „powołań” rychło uszlachetniono nadając mu przyczynowo- skutkowy stygmat tym razem „boskiego powołania” - zdaje się być wskazujący powołanego "palec boży", czym doskonale zapuszczono „końce w wodę” nieweryfikowalnego dogmatu, podciągnięto i implantowano „powołania” do grona „sakramentów świętych”, i jako takie z doktrynalnym rozmachem ciśnięto z ołtarzy motłochowi na pożarcie...

Wierni (według zasady BMW) żadnych więc wątpliwości nie mają, ot, choćby wielki autorytet Solidarności Wałęsa, dla którego „ksiądz to święty człowiek”, albo ta biedna, starsza wiekiem, dusząca się od płaczu parafianka, przed mikrofonami u Brygidy deklarująca księdzu Jankowskiemu swoją głęboką niewiarę... bynajmniej nie w religijno- polityczne farmazony, które Jankowski od lat plecie podobnym sobie farmazonom, ale... w oskarżenia o podtekście seksualnym, padające pod adresem Jego Dostojności ks. prałata...!!
Wierzą w niewinność „swoich” kapłanów coraz bardziej „na siłę”, choć ostatnimi czasy odsetek takowych wiernych dramatycznie spada po wyjściu na wierzch prawdziwego oblicza moralnego kasty nadludzi, „powołanych przez Boga” do pilnowania jego ziemskich interesów, które, jak wszem i wobec wiadomo, kazał swoim „powołanym, oddanym i wiernym” budować a ze wszystkich sił, z całej duszy, całym swym umysłem i umiejętnościami o dobra ziemskie Prawdziwego Kościoła zabiegać...

Biblia sobie, wyssane z soborowego "palca" teorie kościelne sobie a życie- jak w przypadku „doskonałości wszystkiego, co było bardzo dobre” - sobie, i znów wygląda na to, że Bóg Ojciec, który - tak twierdzą „zainteresowani w sprawie” - zainicjował w pewnym momencie dziejów Ziemi nieustającą akcję pod nazwą „święte powołania kapłańskie”, dał ciała na całej linii, bowiem wszystko wskazuje na to, że „powołując” do życia iście monstrualną, bezczelnie bezkarną kapłańską „spółkę z nieograniczona nieodpowiedzialnością” pewnie się wystraszył skali rozpętanego zła, zostawił rozgrzebany interes, spakował manatki i wyjechał na ryby, pozostawiając uruchomionego „samograja” bez jakiegokolwiek ideologiczno - moralnego a także penitencjarnego nadzoru!! Bo jakże może inaczej być, skoro to, co wolą swą powołał do istnienia „nam wszystkim ku zbawieniu” okazuje się być jednym z najbardziej zepsutych, rozklekotanych, warczących i zgrzytających mechanizmów, jakie zna cud stwarzania przez Niego rzeczy wyłącznie „bardzo dobrych”?? Przecież żaden przy zdrowych zmysłach wierny (a są gdzieś tacy?) nie uwierzy, że Bóg do sutannowej armii obrońców swych interesów i doktryn celowo, z rozmysłem, premedytacją i cynizmem, na jaki stać tylko bogów, powołuje mizoginików, sadomasochistów, perwersyjnych zboczeńców, pedofili, pederastów, hedonistów, materialistów po to tylko, by pozwolić im na pełną religijno- doktrynalną swobodę oraz interpretacyjną dezynwolturę, z jaką ci „wybrańcy” traktują (ponoć Jego) spisane słowo, by na domiar złego kryć ich potem i osłaniać swoim boskim majestatem na pośmiewisko prawu oraz sprawiedliwości...?!
(Z drugiej strony problemu patrząc można, a nawet należy wysnuć krańcowo odmienne wnioski – skoro wszyscy kapłani to - mimo swoich seksualnie zdeformowanych skłonności i całej gamy innych, nawet wśród zwykłych parafian tępionych z całą bezwzględnością przywar – jak naucza Kościół w 100% ludzie powołani przez Boga – to widać taka Jego wola i nic Watykanowi do tego, a w szczególności do wydawania jakichś dyskryminujących, przesiewczo-odsiewczych instrukcji wiążących przy naborze do seminariów! Skoro jednak bez jakiejkolwiek refleksji, bez uświadomienia sobie faktu watykańskiego włażenia w boskie kompetencje-omnipotencje takowe instrukcje są wydawane i obowiązują – o kant kazalnicy rozbić mit kapłańskiego powołania do świętości i kapłańskiej posługi!)Nie ma trzeciej drogi: albo (boskie powołanie), albo (pic na wodę, fotomontaż)...
Nie może inaczej być jeno tak, że Bóg - niczym zdegustowany i obrażony Wałęsa - pojechał na ryby i utonął ( a może, pomny niedobrych doświadczeń, nabytych podczas stwarzania naszego Wszechświata pierzchnął pomiędzy czarne dziury i kreuje gdzieś inny, lepszy?) skoro jako (S)twórca odpuścił sobie na wszystkich odcinkach inwestycji i pozwolił, by smar moralny jego spisanego Słowa został przez udziałowców tak szybko zastąpiony w samograju przez ordynarny a wysoce relatywny co do wartości „szmal”, by pseudokonserwatorzy sypali Mu do mechanizmu piasek dogmatów i kwas soborowych doktryn, aż od zacierającego się coraz mocniej w różnych miejscach światowego mechanizmu religijnego samograja w całym świecie śmierdzi - a to pederastią, a to pedofilią kapłanów na wszystkich szczeblach, a to innymi odmianami „relatywizmu moralnego, hedonizmu i zła wszelakiego zepsucia, które czyni człowiek” a co, jak wiemy z obficie wydalanych przez Ojców Kościoła dysertacji, zawsze ich niezmiernie brzydziło i mierziło, gdy nam ku zbawieniu budowali podwaliny Świętego, apostolskiego Kościoła, poza którym już niczego miało nie być, ze zbawieniem włącznie...!!! I wybudowali...!! „Ko(ściół)ń, jaki jest, każdy widzi...”
Niestety, widać jak na dłoni, że i ta dziedzina „doskonałego boskiego oddziaływania” poprzez powołania okazała się być Bogu wmówioną, Bogiem, niczym kiepskim stemplem krzywo podpartą, a tak naprawdę zbudowaną jedynie ze słów ludzkiego języka, zaś rzekomi „powołani” w ciągłości instytucjonalnej Krk okazują się być każdorazowo a to zgrają zboczeńców o przeróżnych, koszmarnych nieraz dla narodów całego świata, za to prowadzących ich na ołtarze mizoginicznych czy seksualnych fobiach, purpurowych biznesmenów, sutannowych manipulatorów marionetek połączonych wspólną im nicią klientelizmu ludzi interesownych, we wspólnocie sakramentalnie immunizowanej mających wygodną, bezpieczną niszę do przetrwania i bezkarnego uprawiania swych niecnych praktyk... Bezkarnego, gdyż wyroki w zawieszeniu nie są żadną dolegliwą karą, są bowiem jak miecz, jak rózga, jak pejcz, pała i pistolet policjanta wiszące sobie na ścianie- czy wisząc czynią komuś krzywdę, wymierzają karę lub elementarną sprawiedliwość???

Temida nawet na sali sądowej ślepą jest jak jednodniowy szczeniak, a cóż dopiero, gdy podsądny wychodzi z Sali, odwraca się od jej ślepego oblicza i wraca do gnoju, z którego chciano go oskrobać i umyć - czy to do seminarium czy za ołtarz swojego kościółka, bazyliki lub innego sakralnego kurnika, bo to zarówno dla gnoju jak i taplającego się w nim gnoja naprawdę jest wszystko jedno z uwagi na jego tam wielowiekowy dostatek. Swój zawsze ciągnie do „swego”, a cóż dopiero, gdy ma do tego wyraźne, boskie(sic!) powołanie!!? Wtedy nie ma innego wyjścia, może nawet nie chce- ale cóż z tego, skoro musi!! Nadrzędny imperatyw „powołania kapłańskiego”, niczym druga natura - ciągnie takiego wilka do lasu, gdzie pełno Czerwonych Kapturków i małoletnich Jasiów, więc "słynny prałacie", jak to mówią po inseminariach- żyć nie umierać, wybierać i przebierać, bo kto dziś ruszy boskich koryfeuszy?! Każdy prokurator się rozkraczy, gdy wokół bezchmurna... pogoda dla (sutannowych) bogaczy!!
Mądry wie co mówi, głupi - mówi co wie...Dlatego lepiej z mądrymi zgubić wszelką nadzieję, niż z głupimi znaleźć drogę do bogów jakiegokolwiek Królestwa Niebieskiego.

Badacz Pism Św.

Post autor: Badacz Pism Św. »

„… w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich (…) i zabraniać zawierania związków małżeńskich”. (1 Tm 4.1-3)
"Natura mówi o małżeństwie, a co jest poza naturą, jest wynaturzeniem" - biskup Tadeusz Pieronek. Okazuje się, że ożywiona przyroda jest z natury poligamiczna i zmiennopartnerska. Czy zatem księża katoliccy nie żenią się z zasady, a zakonnice - uchowaj Boże - nie wychodzą za mąż? Czy zatem celibat jest też jedną z form wynaturzenia?
Wynaturzenia moralne w szeregach rzymsko-katolickiego kleru dotkniętego przymusowym bezżeństwem są tak długie… jak historia celibatu. Czy można dobrowolnie żyć w tak narzuconej „czystości"? Prawidłowo rozwinięta osobowość, nawet pomazana świętymi olejami i pozostająca pod stałą pieczą Ducha Świętego nie toleruje i nie zdzierży abstynencji płciowej.
Całą klasę młodych - w sile wieku ludzi płci obojga - celibat stawia poza nawiasem życia społecznego we wszystkim, co dotyczy elementarnego instynktu i jednego z najsilniejszych dążeń ludzkich.
Czynności narządów płciowych stanowią przyrodzoną właściwość, więc jako takie nie mogą być sprzeczne z pojęciem moralności. To Kościół deprawuje naturalny, ludzki popęd do uszlachetniania gatunku. Katolicyzm bowiem całe życie seksualne człowieka (nawet to małżeńskie!) ogłosił nieczystym. Wśród apostołów byli żonaci mężczyźni, którzy mieli dzieci. Piotr, uczeń Zbawiciela, rzekomy pierwszy papież, również był żonaty, a Jezus uzdrowił nawet jego teściową, kiedy leżała w łóżku złożona niemocą. Jeden z żydowskich filozofów, Ben Chorin, utrzymywał, że Jezus był żonaty. Chrystus zresztą od kobiet nie stronił, a wręcz przeciwnie, lubił bardzo ich towarzystwo. Nowy Testament nie wspomina o dziewiczości lub bezżenności przełożonych Kościoła. Nie przypisuje się w nim temu zagadnieniu żadnego znaczenia. Celibat nie wynika z nauk Jezusa. Zresztą „duchowieństwo" w ogóle nie istniało w pierwszym Kościele.
Pierwotne gminy chrześcijańskie wybierały swoich starszych drogą głosowania. Zbiorowa mądrość i znajomość realiów dawały większe gwarancje trafnego wyboru przywódcy aniżeli dzisiejsze orzeczenia biskupów. Do roku 1074 nikt nie ośmielił się złamać naturalnych praw Bożych. Kościół był wówczas w miarę „czysty", gdyż przełożeni gmin żyli w legalnych, monogamicznych związkach małżeńskich.
Aż wreszcie znalazł się szalony mnich nazwiskiem Hildebrandt, kanalia, który na mieszkańców Rzymu sprowadził cierpienia i nieszczęście. Został papieżem i przyjął imię Grzegorz VII (1073-1085). W roku 1074 zwołał do Rzymu synod w celu umocnienia swojej pozycji władcy absolutnego i pana świata, a przede wszystkim w celu pokonania niemieckiego cesarza Henryka IV. W tak zwanym dyktacie papieskim Grzegorz ogłosił całemu światu, że „nazwa papież przysługuje tylko rzymskiemu biskupowi" i że papież jest „namiestnikiem Boga na ziemi". To właśnie on wynalazł w swojej chorej głowie nowy grzech, a mianowicie grzech wstępowania duchowieństwa w związki małżeńskie. W związku z decyzją Namiestnika Chrystusa, u podstaw której leżały tylko i wyłącznie względy natury politycznej i finansowej, wydano stosowne dekrety przeciwko naturze człowieka i rozbito tysiące rodzin duchownych. Cóż, kler zależny od papieża z niechęcią i oporami zaakceptował ten nie swój „grzech". Ci, którzy nie chcieli opuszczać żon i dzieci, musieli odejść ze stanu duchownego. Niejednokrotnie siłą byli usuwani z urzędów i probostw. Na ich miejsce powoływano duchownych kawalerów, którym pozwalano trzymać u swego boku niesakralne nałożnice, jeżeli tylko wpłacili roczny podatek do papieskiej kasy.
Moralność kleru szybko osiągnęła dno!
„W bardzo wielu klasztorach nie zachowują się wcale reguły klasztorne, nie pozostało w nich ani wiary w Boga, ani żadnych uczuć religijnych. Rozpusta między mnichami i mniszkami doszła do takiego stopnia, że jest hańbą ją nazywać. Mnisi i mniszki nawet razem mieszkają, a ponieważ życie świeckie wkradło się do klasztorów, ono wprowadziło ze sobą i tam ulokowało kokotki, utrzymywane przez wszystkich. Zatwardziałe w swych zbrodniach kpią sobie ze mszy i obrządków religijnych. Wiele zakonnic pozostaje w płciowym związku z prałatami i superiorami, jak również z mnichami. Rodzą dzieci w klasztorach. Dzieci mnichów i mniszek lokują się później w klasztorach... Najsmutniejszym zaś jest to, że wiele z nich morduje swe dzieci zaraz po przyjściu na świat. Niezależnie od tego zakonnice służą u księży i mnichów za gospodynie i kucharki, mając przy tym staranie o ich erotyczne uczucia" - to słowa papieża Grzegorza XII

izraelita
Posty: 1245
Rejestracja: 07 kwie 2009, 9:39
Kontakt:

Post autor: izraelita »

Badaczu Heretyku - widzisz Boga (a właściwie Jego nieistnienie) przez szkiełko wynaturzenia jakim są zinstytucjonalizowane kościoły, na tej podstawie stworzyłeś sobie fałszywy obraz wierzących ludzi i samego Boga.
Kościoły instytucjonalne nic z Bogiem i ewangelią nie mają wspólnego.
Jesteś więc człowiekiem zniewolonym, nie wolnym - jak się mienisz - zniewolony zostałeś pewnymi obrazami, wizerunkami i ideologią. Nie potrafisz odsunąć się na bok poza utarte schematy narzucone ci przez SYSTEM. Myślisz w kategoriach i sposób przed którym sam się bronisz.
Jeśli chcesz podejmować swoją "ewangelizację" i "przynieść światło" musisz uwolnić się od pewnych stereotypów i myśli które ci narzucono. Gdy uda ci się zapomnieć o tym czego cię nauczono, co ci nakłamano i do czego zmuszano to wtedy będziesz mógł rzetelnie dyskutować o swojej "prawdzie".
Teraz jesteś zupełnie niewiarygodny i nieprzekonywujący.

Twój walczący (przede wszystkim antykatolicki) ateizm jest taką samą ideologią narzuconą Ci przez SYSTEM jak wiele religijnych kłamstw wmówionych tym z którymi walczysz.

Musisz pamiętać o tym, że są tacy dla których prawie wszystkie twoje posty są prawdą ale mimo to są to ludzie głęboko ufający Bogu i traktujący Biblię jako doskonałą i jedyną Prawdę.

Pozdrawiam Cię

Wolny w Mesjaszu

meritus
Posty: 4308
Rejestracja: 17 lip 2006, 11:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: meritus »

Izraelito
Kościoły instytucjonalne nic z Bogiem i ewangelią nie mają wspólnego.
Nie istnieje coś takiego, co można by nazwać Kościołem nieinstytucjonalnym. Jest to praktycznie niemożliwe, gdyż nie może być instytucji, która nie jest instytucją. Po co więc Chrystus zakładał Kościół mający swoją strukturę, charyzmaty i zadania? Chrysus założył Kościół i negowanie tego nie ma nic wspólnego z Bogiem i Ewangelią.

Badaczu
przymusowym bezżeństwem
Należy zacząć od samych podstaw. Potem okaże się, że całe dywagacje są psu na budę. Otóż w Kościele katolickim nie ma przymusowego bezżeństwa!! Celibat przyjmuje się całkowicie dobrowolnie jako drogę realizowania powołania na wzór Jezusa Chrystusa, dla budowania Królestwa Bożego. A zgodnie z Pismem Świętym, "dobrze jest tak żyć" (1Kor 7,26).
Czy można dobrowolnie żyć w tak narzuconej „czystości"?
Oczywiście, że nie. Dlatego poza jakimiś nieszczęśliwymi wyjątkami, tak wielu powołanych do bezżeństwa dla Królestwa Bożego, naśladuje Chrystusa w ten sposób.
rawidłowo rozwinięta osobowość, nawet pomazana świętymi olejami i pozostająca pod stałą pieczą Ducha Świętego nie toleruje i nie zdzierży abstynencji płciowej.
Nie mówiąc o Piśmie Świętym, to już nawet Freud miał zdanie przeciwne, mimo, że panseksualizm jego poglądów jest wręcz uderzający.
Katolicyzm bowiem całe życie seksualne człowieka (nawet to małżeńskie!) ogłosił nieczystym.
Pozwolę sobie złamać moją zasadę unikania epitetów, ale powiem krótko: palnąłeś wybitny kretynizm. Gdzieś to wyczytał, co za pastor z przekrwionymi oczyma ci to na opowiadał?

Jeden z żydowskich filozofów, Ben Chorin, utrzymywał, że Jezus był żonaty.
A i pewnie by się znalazł filozof, który by opowiadał, że Jezus był homosiem. Ewangelia jest w tej kwestii rozstrzygająca.
Nowy Testament nie wspomina o dziewiczości lub bezżenności przełożonych Kościoła.
A gdzie żeś zgubił św. Pawła z jego pochwałą celibatu, którą ilustrował załączonym obrazkiem w postaci siebie samego?
Celibat nie wynika z nauk Jezusa.
Celibat wynika ze słów i przykładu Jezusa oraz św. Pawła.
Zresztą „duchowieństwo" w ogóle nie istniało w pierwszym Kościele.
Nowy Testament wyraźnie tej tezie zaprzecza. Mamy wyróżnionych Apostołów, biskupów, prezbiterów i diakonów.
Pierwotne gminy chrześcijańskie wybierały swoich starszych drogą głosowania.
Cóż... może wyłaniały kandydatów, ale ich mandat nie pochodził z wyborów, ale z sukcesji apostolskiej, którą otrzymywali przez nałożenie rąk Apostołów.

Co do tekstów Azazela trudno mi się odnieść do tego pisanego dość interesującym stylem z pogranicza epiki, liryki i dramatu tekstu.

izraelita
Posty: 1245
Rejestracja: 07 kwie 2009, 9:39
Kontakt:

Post autor: izraelita »

meritus pisze:Izraelito
Kościoły instytucjonalne nic z Bogiem i ewangelią nie mają wspólnego.
Nie istnieje coś takiego, co można by nazwać Kościołem nieinstytucjonalnym. Jest to praktycznie niemożliwe, gdyż nie może być instytucji, która nie jest instytucją. Po co więc Chrystus zakładał Kościół mający swoją strukturę, charyzmaty i zadania? Chrysus założył Kościół i negowanie tego nie ma nic wspólnego z Bogiem i Ewangelią.
Czy mesjańscy żydzi są członkami Oblubienicy Chrystusowej?
Jeśli odpowiesz NIE to współczuję.
Jeśli odpowiesz TAK to do jakiego kościoła należą?

Po drugie:
Czy Jezus założył jedno ciało wybranych czy założył wiele kościołów?
Jeśli założył jedno zgromadzenie to które jest to właściwe? Rozumiem, ze katolickie, więc ja nie należę do Zgromadzenia Chrystusowej Oblubienicy , tak? A jeśli nie należę to nie będę na Weselu Baranka, tak?

Po trzecie:
Mylisz pojęcie eklezji z pojęciem sekty.
Ci których Pan powołał do bycia Jego Zgromadzeniem trwają przy Jego Słowie, dają owoce działania Ducha Św., ich czyny są świadectwem wiary którą mają. Podaj który kościół jest taki na przestrzeni całego swojego istnienia. Czy niesprawiedliwy i dający złe owoce może być wybranym przez Jezusa czy raczej za takiego się podaje? Jest wiele sekt które podają się za ten jedyny i prawdziwy kościół założony przez Jezusa i oczywiście wszystkie nie mają racji. Niektóre z tych instytucji odeszły już tak dalego od nauczania naszego Pana, ze musiały stwierdzić, że Biblia nie jest jedynym Objawieniem Woli Boga.

Po czwarte:
Instytucje kościelne (nie mylić ze Zgromadzeniem Wybranych) niszczą Słowo za pomocą ustanowionych swoich praw, swej hierarchii, swej tradycji, swego innego niż w Biblii nauczania z największą z nich na czele.

Oczywiście jednego możemy być pewni na 110%. Pan przyjdzie jeszcze raz w Mocy i Chwale jako Wódz. A wtedy....?

Awatar użytkownika
Yarpen Zirgin
Posty: 15699
Rejestracja: 22 maja 2006, 10:16
Kontakt:

Post autor: Yarpen Zirgin »

izraelita pisze:Czy Jezus założył jedno ciało wybranych czy założył wiele kościołów?
Czy Jezus modlił się o to, aby wśród chrześcijan nie doszło do podziałów, czy aby podzielili się na wiele odłamów i odłamików?
Udowadnia się winę, a nie niewinność.

Aha... Nie licz na moją odpowiedź na złośliwości, szyderstwa i próby zmiany tematu.

izraelita
Posty: 1245
Rejestracja: 07 kwie 2009, 9:39
Kontakt:

Post autor: izraelita »

Yarpen Zirgin pisze:
izraelita pisze:Czy Jezus założył jedno ciało wybranych czy założył wiele kościołów?
Czy Jezus modlił się o to, aby wśród chrześcijan nie doszło do podziałów, czy aby podzielili się na wiele odłamów i odłamików?
No a po podziale na odłamy i odłamki to co ? Któreś są prawdziwe a któreś nie są?
Czy kościół zostaje kościołem wtedy gdy rejestruje się jako związek wyznaniowy, czy wtedy gdy ma określona minimalną liczbę członków, a może gdy dostaje błogosławieństwo jakiegoś człowieka?
Nauczanie Jezusa jest jasne w tej kwestii.

Awatar użytkownika
Arius
Posty: 4884
Rejestracja: 25 lut 2008, 16:32
Lokalizacja: kosmopolita

Post autor: Arius »

Yarpen Zirgin pisze:Czy Jezus modlił się o to, aby wśród chrześcijan nie doszło do podziałów
A gdzie modlił się o to, by nie było podziałów?

Awatar użytkownika
Yarpen Zirgin
Posty: 15699
Rejestracja: 22 maja 2006, 10:16
Kontakt:

Post autor: Yarpen Zirgin »

Arius pisze:A gdzie modlił się o to, by nie było podziałów?
Ewangelia wg. Jana, rodział 17, wersy 20-26.
Udowadnia się winę, a nie niewinność.

Aha... Nie licz na moją odpowiedź na złośliwości, szyderstwa i próby zmiany tematu.

Awatar użytkownika
Arius
Posty: 4884
Rejestracja: 25 lut 2008, 16:32
Lokalizacja: kosmopolita

Post autor: Arius »

Yarpen Zirgin pisze:
Arius pisze:A gdzie modlił się o to, by nie było podziałów?
Ewangelia wg. Jana, rodział 17, wersy 20-26.
A gdzie tam pisze o tym, by nie było podziałów?

Awatar użytkownika
Yarpen Zirgin
Posty: 15699
Rejestracja: 22 maja 2006, 10:16
Kontakt:

Post autor: Yarpen Zirgin »

J 17,20-26
20 Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; 21 aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. 22 I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. 23 Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. 24 Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. 25 Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. 26 Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.


A gdybyś miał wątpliwości, to polecam Ci sprawdzenie w Ga 5,19-21, kto nie odziedziczy królestwa Bożego:

Ga 5,19-20
19 Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, 20 uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, 21 zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą.
Udowadnia się winę, a nie niewinność.

Aha... Nie licz na moją odpowiedź na złośliwości, szyderstwa i próby zmiany tematu.

izraelita
Posty: 1245
Rejestracja: 07 kwie 2009, 9:39
Kontakt:

Post autor: izraelita »

kościół katolicki dokonał największego rozłamu w Zgromadzeniu Wybranych wczesnych wieków, więc Królestwa Bożego nie odziedziczy. :crazy:

Awatar użytkownika
Arius
Posty: 4884
Rejestracja: 25 lut 2008, 16:32
Lokalizacja: kosmopolita

Post autor: Arius »

Yarpen Zirgin pisze:J 17,20-26
20 Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; 21 aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. 22 I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. 23 Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. 24 Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. 25 Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. 26 Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.
Pozostańmy przy tym wersecie, podkreśliłeś w nim frazę 'stanowili jedno', a mówiłeś o podziałach, co jedno ma wspólnego z drugim.

Awatar użytkownika
Yarpen Zirgin
Posty: 15699
Rejestracja: 22 maja 2006, 10:16
Kontakt:

Post autor: Yarpen Zirgin »

izraelita pisze:kościół katolicki dokonał największego rozłamu w Zgromadzeniu Wybranych wczesnych wieków, więc Królestwa Bożego nie odziedziczy.
Masz li jakieś dowody, poza własnym "widzimisiężetakbyło"?
Arius pisze:Pozostańmy przy tym wersecie, podkreśliłeś w nim frazę 'stanowili jedno', a mówiłeś o podziałach, co jedno ma wspólnego z drugim.
Sprawdź sobie znaczenie słowa "jedność" i "podział", a będziesz wiedział co to ma ze sobą współnego.
Udowadnia się winę, a nie niewinność.

Aha... Nie licz na moją odpowiedź na złośliwości, szyderstwa i próby zmiany tematu.

Awatar użytkownika
Arius
Posty: 4884
Rejestracja: 25 lut 2008, 16:32
Lokalizacja: kosmopolita

Post autor: Arius »

Yarpen Zirgin pisze:
Arius pisze:Pozostańmy przy tym wersecie, podkreśliłeś w nim frazę 'stanowili jedno', a mówiłeś o podziałach, co jedno ma wspólnego z drugim.
Sprawdź sobie znaczenie słowa "jedność" i "podział", a będziesz wiedział co to ma ze sobą współnego.
O jakiej 'jedności' piszesz, skoro w wersecie zapisano 'stanowili jedno'? W jakim 'sensie stanowili' jedno?

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateiści i agnostycy”