SUB pisze:Yarpenie... nie wiem czy pamiętasz, może i tak, może i nie... ze względu na młody wiek. Za moich młodych lat, religia odbywała się w salkach katechetycznych. Odbywała się u nas w kościele parafialnym. Na religię chodziły dzieci (bardziej lub mniej) dobrowolnie. Pod koniec roku otrzymywało się świadectwo ukończenia kolejnej klasy religii. Na ścianie wisiał krzyż... i wg mojej opinii wszystko było ok.
Wprowadzenie krzyży (czy też obrona) do szkół świadczy tylko o tym, że za wszelką cenę staracie się utrzymać to, co się rozpada. Postępującą laicyzację społeczeństwa - głównie katolickiego jest faktem. Jak napisałem wcześniej, manifestacja religijności nie idzie w parze z wiarą i postępowaniem tych, którzy tak bardzo walczą o krzyże.
...zresztą muszę tu dodać, że już nie tylko krzyże, ale właśnie wprowadzenie nauki religii w szkołach, jest sposobem ratowania się przed postępującą laicyzacją w KRK.
EMET:
Ja też chodziłem na naukę religii rzymskokatolickiej do salki katechetycznej przy kościele parafialnym. I było w porządku.
"Walka o krzyże", to jest próba zamanifestowania słabnącego wpływu KRzK i religii w ogóle. Ma miejsce ciągle postępująca, niestety, laicyzacja; przed tym nie ma odwrotu i Kościół RzK dobrze o tym wie.
Te wszystkie poczynania, to raczej przejaw słabości i obaw o utratę wpływów, aniżeli oznaka realnej siły oddziaływania na postawy i uczynki takie, aby owe były w duchu Jezusowo - apostolskim.
Szkoły - dla hierarchów KRzK - to taki jakby 'przyczółek - bastion' do nietracenia wpływów i dawania sygnałów, że: 'ktoś tu coś jeszcze znaczy i władzę oraz wpływy ma'.
Stephanos, ps. EMET