Re: Moje świadectwo uzdrowienia

Tutaj nie polemizujemy, tutaj dzielimy się dowodami Bożego działania w naszym życiu; piszcie to, co zbuduje wszystkich w wierze w Boga.

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

wybrana
Posty: 4380
Rejestracja: 17 mar 2017, 23:08
Lokalizacja: Polska

Re: Moje świadectwo uzdrowienia

Post autor: wybrana »

Na forach których piszę,napisałam moje świadectwo uzdrowienia.
Również na tym forum pragnę zaświadczyć - jak wielkie łaski Bóg uczynił w moim życiu.

Sześć lat temu byłam we Wilnie. Wilno słynie z dużej ilości kościołów. Wchodząc do każdego kościoła trzeba było w każdym przyklęknąć. Nie wiem czy klękanie na zimnej posadzce, czy to była inna przyczyna, ale po tym zwiedzaniu coś mi się stało w kolana. Miałam silne ciągłe bóle obydwu kolan. Najgorsze było schodzenie ze schodów. Siedzenie ze zgiętymi nogami też sprawiało wielki ból. Stosowałam różne sposoby leczenia, ale one nie pomagały. Około roku po tym zdarzeniu zupełnie przypadkowo w Internecie weszłam na stronę Kościoła, w którym jeden raz w miesiącu odprawiane są msze uzdrawiające. Postanowiłam również tam pojechać nie w celu doznania uzdrowienia, bo w to nie wierzyłam. Chciałam jechać, by zobaczyć jak wyglądają upadki ludzi po nałożeniu rąk. Jako, że byłam w tym okresie osobą poszukującą wiary, chciałam zaspokoić swoją ciekawość? Msza trwała 2 godziny. To był marzec, więc w kościele było zimno. Kolana mnie tak rwały, że nie mogłam się doczekać do końca mszy. Pod koniec mszy, ludzie wychodzili na środek i ksiądz nakładał na ich głowy ręce, mówiąc modlitwy. Dużo ludzi upadało, byli to ludzie młodzi jak również starsi. Ja również chciałam tego doświadczyć, więc również wyszłam. Gdy zbliżał się do mnie ksiądz-zastanawiałam się czy uklęknąć, bo przecież posadzka była tak zimna a ja miałam chore kolana. Uklękłam-ksiądz nałożył na moją głowę ręce. Nic nie poczułam, nie upadłam i wróciłam do ławki. Niedługo msza się skończyła i wsiedliśmy z synem do samochodu. Siedząc w samochodzie mówię do syna-nie wiem, co się dzieje, że ja nie czuję nóg, żadnego bólu i dodatkowo są takie lekke. Myślałam, że to z wrażenia, że to podwyższony poziom adrenaliny sprawił takie moje odczucie. Od tego zdarzenia minęło już prawie sześć lat, a mnie kolana w ogóle nie bolą. Jeszcze dwukrotnie byłam na tych uzdrawiających i dwukrotnie doświadczyłam upadku. Muszę przyznać, że za wszelką cenę chciałam zachować równowagę i nie upaść, ale była to taka siła, taka moc, że człowiek staje się słaby i bezwolny. To nie są żarty. Myślę, że jeżeli ktoś już tego doświadczył, to wie, o czym ja piszę.


Jeżeli chodzi o moje świadectwo uzdrowienia, to myślę, że otrzymałam tą łaskę głównie w celu mojego nawrócenia. Tak jak napisałam pojechałam na tą mszę głównie z ciekawości i nigdy nie z myślą, że może być coś we mnie uzdrowione, po prostu w tym okresie wiara była we mnie bardzo mała, na zasadzie: nie neguję i nie potwierdzam. Myślę, że Bóg dał mi tą łaskę, by mnie doświadczyć sobą, swoim działaniem. Myślę, że dotyk Boga był mi dany głównie po to, by posłużył mojemu nawróceniu. Nie byłam może złym człowiekiem, ale nie modliłam się, a jeżeli już to tylko w myślach, nie chodziłam do Kościoła, chyba, że nie raz okazjonalnie. Będąc na tej Mszy, pomyślałam, że jak uklęknę na tej zimnej posadzce, to stan moich kolan się pogorszy, a tu się stało odwrotnie.
Uważam, że Bóg jest z nami i zna nasze pragnienia i często działa, tylko my tego działania nie zawsze dostrzegamy. Teraz z perspektywy czasu, gdy mam 57 lat i wychowałam 3 dzieci widzę, że był przy mnie często i to w niejednej trudnej sytuacji życiowej.
Jestem z natury osobą praktyczną i dlatego jeżeli nie jestem do czegoś bardzo przekonana, to trudno mi to zaakceptować.
Gdy 36 lata temu miałam operację kręgosłupa (guza wewnątrz rdzeniowego) i lekarz neurochirurg powiedział do mojej rodziny - jeżeli jesteście osobami wierzącymi, to uznajcie to za cud, bo według mnie nie powinna przeżyć tej operacji. Po całkowitym porażeniu i całkowitym bezwładzie rąk i nóg powinnam być rośliną. Po pól roku rehabilitacji zaczęłam chodzić, a za 5 lat urodziłam 2 dziecko, a za następne 5 lat trzecie dziecko.
Wtedy 36 lata temu miałam małą wiarę i nie wierzyłam lekarzowi, że to cud.
Dodam jeszcze, że wychowałam 3 dzieci i każde dziecko ma ukończone wyższa studia, mimo, że było w ówczesnym czasie były różne kłopoty w tym - finansowe. Z perspektywy czasu, mogę stwierdzić, że mimo, że ja nie chciałam Boga znać, Bóg mnie nie skreślił, był przy mnie często i bardzo mnie wspomagał. Teraz wiem to na pewno. Wiem, że jest żywy, prawdziwy, kochający, i, że zawsze jest z nami.
JEZUS MOIM ZBAWCĄ

chryzolit
Posty: 4264
Rejestracja: 19 maja 2013, 20:09
Kontakt:

Post autor: chryzolit »

Wybrana.
A co teraz jest z Tobą?,jesteś katoliczką,czy masz z kimś społeczność.
Pytam,bo myślę że to Ci nie przeszkadza.
Pozdrawiam

wybrana
Posty: 4380
Rejestracja: 17 mar 2017, 23:08
Lokalizacja: Polska

Post autor: wybrana »

chryzolit pisze:Wybrana.
A co teraz jest z Tobą?,jesteś katoliczką,czy masz z kimś społeczność.
Pytam,bo myślę że to Ci nie przeszkadza.
Pozdrawiam
Prawdziwie uwierzyłam i rozpoczął się mój okres dojrzewania w wierze.
Stałam się aktywną katoliczką w pełnym coniedzielnym uczestnictwie.
Każdy dzień rozpoczynałam modlitwą i kończyłam modlitwą i tak jest do dzisiejszego dnia.
Gdy modliłam się wieczorem ok.4 lata temu zapytałam na modlitwie:
Panie Jezu, skoro KK, to Twój Kościół i Ty go prowadzisz, to czemu obarczony jest tak strasznie grzeszną historią. Już na drugi dzień przeczytałam po raz pierwszy Proroctwo Jana i już w wersetach 16,17,18 przeczytałam odpowiedź.
Na drogę prawdy doprowadziło mnie czytanie Biblii - Nowy Testament, w którym zobaczyłam,że Jezus nauczał inaczej niż mnie uczono.
Od trzech lat już duchowo nie jestem katoliczką.
Przyjęłam w pewnym Zborze pełny chrzest wodny, ale nie należę do żadnego Zboru.
Dla mnie Kościół Boży jest tam - gdzie głoszone jest Słowo Boże.
Pewną częścią Kościoła jest też to forum, na którym możemy się wzajemnie pouczać i napominać.
Obecnie jestem chrześcijanką, której Jezus jest Zbawcą i jedynym Pośrednikiem do Boga.
Miłość Jezusa - moim zbawieniem
Trwanie w Jezusie - Boga uwielbieniem.
JEZUS MOIM ZBAWCĄ

chryzolit
Posty: 4264
Rejestracja: 19 maja 2013, 20:09
Kontakt:

Post autor: chryzolit »

wybrana-dzięki za to opowiadanie.
Pozdrawiam.
Cieszę się z dokonywania przez Ciebie,dobrych wyborów,i takich życzę na przyszłość.
Życzę wszystkiego dobrego.

wybrana
Posty: 4380
Rejestracja: 17 mar 2017, 23:08
Lokalizacja: Polska

Post autor: wybrana »

Nawiązując do pierwszego postu w tym temacie, chciałabym się podzielić swoją refleksją na temat upadków.Myślę,że ten opis zainteresuje wiele osób.
Otóż tak jak napisałam w pierwszym poście, na Mszy uzdrawiającej na którą pojechałam po raz pierwszy, doznałam uzdrowienia ze swojej choroby kolan. Jednak ja tam pojechałam, by uzyskać informację - jak to się dzieje, że ludzie podczas takich doświadczeń upadają. W tym okresie byłam raczej osobą poszukującą niż wierzącą. Szukałam Boga i Jego działania. Na pierwszej Mszy otrzymałam dar uzdrowienia, ale gdy Ksiądz nakładał na moją głowę ręce i się modlił nade mną - nic nie poczułam i mimo, że wiele ludzi stojących przede mną upadało - ja nie upadłam. Jako, że te Msze uzdrawiające są tam odprawiane co miesiąc, za miesiąc znów pojechałam na tą Mszę. Gdy no koniec Mszy wyszłam ponownie na środek i Ksiądz nałożył na moją głowę ręce i zaczął się modlić, to czułam, że przestaję panować nad swoim ciałem. Walczyłam z całej siły, by nie upaść do tyłu, ale to była tak mocna siła powalająca, że nie miałam szans. Byłam w pełni przytomna, ale całkowicie bezwolna. Pierwszą moją reakcją były łzy, bo pomyślałam - kurcze, to nie są żarty- to się dzieje naprawdę. Za szybko wstałam, więc nie mogłam panować nad ciałem - czułam się tak jakbym nie mogła utrzymać równowagi. Idąc-zataczałam się, więc jakaś kobieta wzięła mnie za rękę i doprowadziła do ławki - ktoś mi ustąpił miejsca.
Za następny miesiąc ponownie pojechałam na tą Mszę i ponownie wyszłam na środek. Gdy Ksiądz nałożył na moją głowę ręce i zaczął się modlić, to już nie miałam nawet czasu pomyśleć - czy upadnę, bo szłam jak długa. Bardzo się u mnie wyzwolił wielki strach, że za dużo może sobie pozwalam.
Już więcej tam nie pojechałam i przyznam się, że bała bym się teraz ponownie stanąć tam na środku i bała bym się poddać ponownie temu doświadczeniu.
Nie wiem, co to była za moc - czy dobra, czy zła.Jedno co wiem na pewno, to to, że to doświadczenie również utwierdziło mnie w wierze. że jest wielka moc o której wielu ludzi - sceptyków-nie ma świadomości. Ja będąc w okresie niewiary, zazdrościłam ludziom wiary i może dlatego tak poszukiwałam, bo chciałam tak prawdziwie, naprawdę uwierzyć.
Oprócz tych opisanych tu doświadczeń - doświadczyłam usłyszenia wewnętrznego głosu Jezusa, wtedy, gdy oddałam Mu swoje życie.
Nie będę już nic więcej pisała, bo wiem, jak wielu będzie trudno mi uwierzyć, a co niektórzy stwierdzą, że to choroba, bo najprędzej takich ludzi uważa się za wariatów.
Chociaż teraz i tak już jest lepiej, bo teraz nawet młodzi ludzie - publicznie świadczą o Chrystusie.
JEZUS MOIM ZBAWCĄ

Awatar użytkownika
Metanoia
Posty: 642
Rejestracja: 09 cze 2016, 17:54
Lokalizacja: Osobowość z Pogranicza

Post autor: Metanoia »

wybrana, świadczą ale niekoniecznie rozumieją.
Młodzi idą za tłumem.
Jezus wychodził się modlić do synagogi?
Czy na pustynię?
Boga spotyka się w ciszy.


Wiesz co to znaczy kiedy On odpowiada.
Wytłumacz to komuś.
Opowiedz :-)

wybrana
Posty: 4380
Rejestracja: 17 mar 2017, 23:08
Lokalizacja: Polska

Post autor: wybrana »

Metanoia pisze:wybrana, świadczą ale niekoniecznie rozumieją.
Młodzi idą za tłumem.
Jezus wychodził się modlić do synagogi?
Czy na pustynię?
Boga spotyka się w ciszy.
Wiesz, co to znaczy kiedy On odpowiada.
Wytłumacz to komuś.
Opowiedz :-)
A ja nie ograniczam miejsca działania Boga. Jest wszędzie i przy każdym człowieku, a nawet może zamieszkać wewnątrz człowieka.
Tak jak Jezus powiedział - wśród małych - staje się mały.
Jeżeli pragnie kogoś wspomóc w określonym miejscu,to znaczy, że akurat to miejsce w którym człowiek przebywa - może człowieka wspomóc. Każda droga jest dobra, najważniejsze jest to, czy my pragniemy poznać Boga,czy pragniemy Jego obecności i wspomożenia.
Bóg nie ma ograniczenia - jest wszędzie i jest wszystkim - co najpiękniejsze i najlepsze.
JEZUS MOIM ZBAWCĄ

wybrana
Posty: 4380
Rejestracja: 17 mar 2017, 23:08
Lokalizacja: Polska

Post autor: wybrana »

Piszę dzisiaj i nie wiem, czy mój ten wpis już jest ostatnim wpisem.
Dzisiaj zrobiono mi rezonans magnetyczny kręgów szyjnych. Potwierdził on wynik badania tomografu komputerowego, który odebrałam na początku tego tygodnia.
Na poziomie kręgu C-3, mam guz wewnątrz rdzeniowy w wielkości 12mm/9mm/8mm. Zakrywa on niemal powierzchnię światło rdzenia.
Miałam już operację guza umieszczonego niżej w kręgach szyjnych 35 lat temu. Po tej operacji miałam porażenie 4 kończynowe z całkowitym bezwładem. Po pół roku zaczęłam chodzić.
Lekarz stwierdził, ze to cud, że przeżyłam a na uzyskanie sprawności nie dawał szans.
Bardzo dziękuję Bogu, że dał mi jeszcze 35 lat życia, że mogłam wychować dziecko,które w tym okresie miało niecałe 2 latka, że urodziłam jeszcze 2 dzieci, że mogłam je wychować i być z nich dumna,że mam wspaniałe synowe i 4 wspaniałych wnuków.
Teraz czeka mnie operacja i nie wiem, czy dane będzie mi żyć, czy nie zostanę rośliną.
Proszę Boga, by zechciał mnie powołać do swojego Królestwa. Nie straszna mi śmierć ciała, bo wiem, że to co najpiękniejsze jest przede mną.

Bardzo przepraszam i proszę o przebaczenie, jeżeli swoim wpisem kogokolwiek zniesmaczyłam bądź uraziłam.
Nie wiem, czy będzie mi dane jeszcze tu napisać.
Kochajcie Boga i Jezusa Chrystusa - Syna naszego Ojca w Niebie.

Bóg jest miłością zbawieniem moim i bardzo kocha mnie dziecię swe.
Więc śpiewaj duszo ma Bóg jest miłością, Bóg jest miłością - miłuje mnie.

Żegnajcie
JEZUS MOIM ZBAWCĄ

Albertus
Posty: 3073
Rejestracja: 22 wrz 2007, 13:37

Post autor: Albertus »

Niech Bóg okaże ci miłosierdzie i da ci światło.

Amen.

wuka
Posty: 8849
Rejestracja: 25 cze 2016, 10:40

Post autor: wuka »

Z Panem Bogiem, wybrana. Bede sie modlic. Niech cie blogoslawi Wszechmogacy. :serce:

Awatar użytkownika
Metanoia
Posty: 642
Rejestracja: 09 cze 2016, 17:54
Lokalizacja: Osobowość z Pogranicza

Post autor: Metanoia »

Moja znajoma jest najdłużej żyjącą w Polsce osobą z przeszczepioną wątrobą.
Inni z tego okresu, kiedy mieli przeszczep, już poumierali.
Wiesz czemu tak długo żyje?
Bo ma córkę do wychowania i cała jej koncentracja i wola są skupione na tym imperatywie.
Tako samo było z Tobą.
Miałaś dziecko do wychowania i wola życia oraz determinacja spowodowały, że doznałaś uzdrowienia.
Teraz prosisz o śmierć.
Czemu miałoby być inaczej?

Niejeden raz leżałam na stole operacyjnym i zawsze przed zaśnięciem chciałam aby to był ostatni raz, aby anestezjologowi coś nie poszło...

Czy lepiej umrzeć na stole operacyjnym czy świadomie?
Jakiś czas temu działałam w hospicjum, tam się widzi śmierć i rozmawia o śmierci.
Dziś chyba wolałabym umierać świadomie.
Ale cóż ja mogę...
Ukryta Bestia, a prywatnie siostra Badziewitka od Matki Bożej Badziewnej
Chwała Tobie Chryste

Awatar użytkownika
RN
Posty: 6211
Rejestracja: 25 paź 2013, 19:49
Lokalizacja: Ziemia Łódzka

Post autor: RN »

wybrana pisze:Piszę dzisiaj i nie wiem, czy mój ten wpis już jest ostatnim wpisem.
Dzisiaj zrobiono mi rezonans magnetyczny kręgów szyjnych. Potwierdził on wynik badania tomografu komputerowego, który odebrałam na początku tego tygodnia.
Na poziomie kręgu C-3, mam guz wewnątrz rdzeniowy w wielkości 12mm/9mm/8mm. Zakrywa on niemal powierzchnię światło rdzenia.
Miałam już operację guza umieszczonego niżej w kręgach szyjnych 35 lat temu. Po tej operacji miałam porażenie 4 kończynowe z całkowitym bezwładem. Po pół roku zaczęłam chodzić.
Lekarz stwierdził, ze to cud, że przeżyłam a na uzyskanie sprawności nie dawał szans.
Bardzo dziękuję Bogu, że dał mi jeszcze 35 lat życia, że mogłam wychować dziecko,które w tym okresie miało niecałe 2 latka, że urodziłam jeszcze 2 dzieci, że mogłam je wychować i być z nich dumna,że mam wspaniałe synowe i 4 wspaniałych wnuków.
Teraz czeka mnie operacja i nie wiem, czy dane będzie mi żyć, czy nie zostanę rośliną.
Proszę Boga, by zechciał mnie powołać do swojego Królestwa. Nie straszna mi śmierć ciała, bo wiem, że to co najpiękniejsze jest przede mną.

Bardzo przepraszam i proszę o przebaczenie, jeżeli swoim wpisem kogokolwiek zniesmaczyłam bądź uraziłam.
Nie wiem, czy będzie mi dane jeszcze tu napisać.
Kochajcie Boga i Jezusa Chrystusa - Syna naszego Ojca w Niebie.

Bóg jest miłością zbawieniem moim i bardzo kocha mnie dziecię swe.
Więc śpiewaj duszo ma Bóg jest miłością, Bóg jest miłością - miłuje mnie.

Żegnajcie
Twój wpis jest pełen pokory.
Przed operacją szczerze bój się najgorszego, nie miej nadziei, ............... ............. . To niezwykle bolesne zachowanie w takiej chwili.......... ....................Jakże często jest inaczej niż myślimy czy coś planujemy i nie wydaje się, aby powodem tego był, nasz zwykły brak intuicji.
WYŁĄCZ TELEWIZOR - WŁĄCZ MYŚLENIE

Luba
Posty: 1494
Rejestracja: 18 mar 2017, 20:48

Post autor: Luba »

wybrana pisze:Piszę dzisiaj i nie wiem, czy mój ten wpis już jest ostatnim wpisem.
Dzisiaj zrobiono mi rezonans magnetyczny kręgów szyjnych. Potwierdził on wynik badania tomografu komputerowego, który odebrałam na początku tego tygodnia.
Na poziomie kręgu C-3, mam guz wewnątrz rdzeniowy w wielkości 12mm/9mm/8mm. Zakrywa on niemal powierzchnię światło rdzenia.
Miałam już operację guza umieszczonego niżej w kręgach szyjnych 35 lat temu. Po tej operacji miałam porażenie 4 kończynowe z całkowitym bezwładem. Po pół roku zaczęłam chodzić.
Lekarz stwierdził, ze to cud, że przeżyłam a na uzyskanie sprawności nie dawał szans.
Bardzo dziękuję Bogu, że dał mi jeszcze 35 lat życia, że mogłam wychować dziecko,które w tym okresie miało niecałe 2 latka, że urodziłam jeszcze 2 dzieci, że mogłam je wychować i być z nich dumna,że mam wspaniałe synowe i 4 wspaniałych wnuków.
Teraz czeka mnie operacja i nie wiem, czy dane będzie mi żyć, czy nie zostanę rośliną.
Proszę Boga, by zechciał mnie powołać do swojego Królestwa. Nie straszna mi śmierć ciała, bo wiem, że to co najpiękniejsze jest przede mną.

Bardzo przepraszam i proszę o przebaczenie, jeżeli swoim wpisem kogokolwiek zniesmaczyłam bądź uraziłam.
Nie wiem, czy będzie mi dane jeszcze tu napisać.
Kochajcie Boga i Jezusa Chrystusa - Syna naszego Ojca w Niebie.

Bóg jest miłością zbawieniem moim i bardzo kocha mnie dziecię swe.
Więc śpiewaj duszo ma Bóg jest miłością, Bóg jest miłością - miłuje mnie.

Żegnajcie


Wybrana, czy ta operacja jest konieczna...?


Cokolwiek nastapi w twoim zyciu, z mojej strony poplynie w twoim kierunku tylko MILOSC.

Zaufaj Chrystusowi, ktory jest w tobie...to jest potezna Sila sprawcza, ktora nie raz powodowala tzw. cuda...

Jesli MU zaufasz, przejdziesz przez nastepny etap swojego ziemskiego zycia w pokoju, ktory przewyzsza kazda mysl...

Wierze, ze wrocisz do nas cala i zdrowa....

Cokolwiek jednak nastapi, nie zapominaj, wybrana, ze zycie nie ma przeciwienstw....ze ludzkie narodziny i smierc naleza po prostu do Zycia.

Wszyscy musimy sie z tym skonfrontowac...wczesniej lub pozniej....tak czy w inny sposob....

To jest ogromna proba, przez ktora musisz przejsc....

Ale przejdziesz ja, jesli zrobisz to swiadomie....w Duchu i Prawdzie :->

Jestem z toba, moja droga wybrana :->

Awatar użytkownika
George
Posty: 1727
Rejestracja: 02 paź 2014, 22:16

Post autor: George »

wybrana pisze:Piszę dzisiaj i nie wiem, czy mój ten wpis już jest ostatnim wpisem.
Dzisiaj zrobiono mi rezonans magnetyczny kręgów szyjnych. Potwierdził on wynik badania tomografu komputerowego, który odebrałam na początku tego tygodnia.
Na poziomie kręgu C-3, mam guz wewnątrz rdzeniowy w wielkości 12mm/9mm/8mm. Zakrywa on niemal powierzchnię światło rdzenia.
Miałam już operację guza umieszczonego niżej w kręgach szyjnych 35 lat temu. Po tej operacji miałam porażenie 4 kończynowe z całkowitym bezwładem. Po pół roku zaczęłam chodzić.
Lekarz stwierdził, ze to cud, że przeżyłam a na uzyskanie sprawności nie dawał szans.
Bardzo dziękuję Bogu, że dał mi jeszcze 35 lat życia, że mogłam wychować dziecko,które w tym okresie miało niecałe 2 latka, że urodziłam jeszcze 2 dzieci, że mogłam je wychować i być z nich dumna,że mam wspaniałe synowe i 4 wspaniałych wnuków.
Teraz czeka mnie operacja i nie wiem, czy dane będzie mi żyć, czy nie zostanę rośliną.
Proszę Boga, by zechciał mnie powołać do swojego Królestwa. Nie straszna mi śmierć ciała, bo wiem, że to co najpiękniejsze jest przede mną.

Bardzo przepraszam i proszę o przebaczenie, jeżeli swoim wpisem kogokolwiek zniesmaczyłam bądź uraziłam.
Nie wiem, czy będzie mi dane jeszcze tu napisać.
Kochajcie Boga i Jezusa Chrystusa - Syna naszego Ojca w Niebie.

Bóg jest miłością zbawieniem moim i bardzo kocha mnie dziecię swe.
Więc śpiewaj duszo ma Bóg jest miłością, Bóg jest miłością - miłuje mnie.

Żegnajcie
Masz rację Wybrana - 'Bóg jest miłością zbawieniem Twoim i bardzo kocha Cię dziecię swe.', więc nie śpiesz się tak bardzo z tym - 'Żegnaniem'. Wychowałaś dzieci, ale masz jeszcze wnuki do wychowania :)

Zdaję sobie sprawę z tego że ten typ raka jest bardzo poważny, i że trzeba działać szybko, ale czy wzięła byś pod uwagę sprawdzoną alternatywną opcję do operacji ? Lub jedno i drugie ?
Chętnie pomogę jeśli finanse były by problemem.
Pozdrawiam
Błąd w Historii prowadzi do błędu w Doktrynie.

Kłamstwo może zmienić historię, ale tylko Prawda może zmienić Świat.

Łatwiej jest oszukać człowieka, niż przekonać go że został oszukany".
Mark Twain

Luba
Posty: 1494
Rejestracja: 18 mar 2017, 20:48

Post autor: Luba »

George pisze:
Zdaję sobie sprawę z tego że ten typ raka jest bardzo poważny, i że trzeba działać szybko, ale czy wzięła byś pod uwagę sprawdzoną alternatywną opcję do operacji ? Lub jedno i drugie ?

Wybrana, koniecznie rozwaz propozycje George...Ja wiem o czym on mowi...Liczylam na pomoc George w twojej sprawie... :->


George, jestes CZLOWIEKIEM...Dziekuje :->

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świadectwa działania Boga”