Od dilera do pastora

Tutaj nie polemizujemy, tutaj dzielimy się dowodami Bożego działania w naszym życiu; piszcie to, co zbuduje wszystkich w wierze w Boga.

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
tom68
Posty: 5321
Rejestracja: 09 sty 2013, 13:42

Od dilera do pastora

Post autor: tom68 »

Polecam do przeczytania fajne swiadectwo Marka Micyka:

Od dilera do pastora

Jako mlody chlopiec bylem ministrantem. Gdy dojrzalem, w cierpieniu wzywalem Boga. Nie przyszedl. Wzywalem szatana, by tylko oddalic bol. Nic sie nie wydarzylo, przynajmniej od razu. Stracilem wiec wiare. Lot cpuna na samo dno byl blyskawiczny. Uratowala mnie znaleziona kartka papieru.
Mialem 16 lat, kiedy poznalem Anie. Zakochalem sie. Nasz

zwiazek zakonczyl sie po dwoch latach. To byl dla mnie cios. W jednej chwili zawalil sie caly moj swiat. Zycie bez Ani stracilo sens. Ona byla we wszystkich moich planach i marzeniach.

W tamtym czasie, choc bylem katolikiem jak cala moja rodzina, Boga traktowalem juz z przymruzeniem oka. Jednak w obliczu tej katastrofy zyciowej pomyslalem, by zwrocic sie o pomoc wlasnie do Niego. Tkwilem w moim pokoju przez dwa tygodnie, prawie nie jedzac, i ciagle wylem, a cierpienie sie nie zmniejszalo. Nie sposob wyrazic slowami tego bolu. Modlilem sie o... smierc. Chcialem zasnac i juz sie nie obudzic. Cale szczescie, ze Pan Bog odpowiada po swojemu!

Pomyslalem: jezeli Bog mi nie pomogl, to moze zrobi to szatan. Kazde wyjscie z beznadziejnosci wydawalo mi sie wtedy odpowiednie. Moze jak w Panu Twardowskim — pojawi sie diabel, spiszemy cyrograf i w zamian za moja dusze zaoferuje mi doczesne szczescie. Czart (na szczescie) takze sie nie pojawil. Przestalem wiec wierzyc i w Boga,
i w szatana. Bo skoro nie mogli mi pomoc, to pewnie nie istnieja.

Misja cpuna

Mijal czas. Zaczalem odbudowywac swoj zawalony swiat. Moj nowy swiatopoglad to bylo zycie dla doczesnych przyjemnosci. Choc tego wtedy nie wiedzialem, szatan wysluchal jednak mojego wolania. Zaczeli pojawiac sie starzy i nowi znajomi, zaproszenia na imprezy. Odnalazlem sie, tyle ze w swiecie pelnym narkotykow. Probowalem ich juz wczesniej, ale teraz polecialem z gorki.

Skoro Boga nie ma, myslalem, zycie ludzkie jest bez sensu. Co z tego, ze bede sie uczyl, pracowal, czegos sie dorobie, skoro i tak umre i nic mi po tym wszystkim? Moze nawet nie dozyje starosci. Po co sie wysilac? Po „zazyciu” wszystkie te egzystencjalne troski znikaly i znowu bylo fajnie. Jednak kiedy narkotyk przestawal dzialac, beznadzieja wracala. Aby nie cierpiec, byla prosta metoda: nalezalo nie dopuszczac, by srodki przestawaly dzialac. Potrzebowalem pieniedzy i towaru. Postanowilem wiec polaczyc jedno z drugim i zaczalem narkotyki sprzedawac. Po roku bylem calkiem znanym dilerem i mialem, co chcialem. Problemy nie zniknely, ale wcale sie nimi nie przejmowalem, poniewaz ciagle bylem na haju. Poza tym myslalem: jezeli narkotyki pomogly mnie, to pomoga takze innym. Zaczalem wiec swoja dzialalnosc traktowac niemal jak misje dobroczynna! Czesto w tej „zbawczej” misji dawalem narkotyki za darmo lub na kredyt, zeby otworzyc ludziom oczy. Naprawde! Dzisiaj wiem, ze bylo to diabelskie opetanie.

Glos w glowie

Zblizal sie sylwester 1999. Uznalem, ze nie spedze tego czasu na zwyklej imprezie. Postanowilem pojsc do moich kochanych dziadkow. Kiedy rodzina mnie potepiala za sposob zycia, oni zawsze zwracali sie do mnie z troska i miloscia. Bylo to dla mnie niezrozumiale, pierwsze doswiadczanie tego, czym jest laska — traktowanie kogos lepiej, niz na to zasluguje. Ich postawa byla moim wyrzutem sumienia, a zarazem magnesem.

U dziadkow po zazyciu extasy, grzybow halucynogennych oraz zapaleniu opium stwierdzilem, ze sciany ruszaja sie jak firanki. W tym narkotycznym stanie w pewnej chwili znalazlem sie przed obrazkiem Pana Jezusa. Choc nie wierzylem juz w Boga, to Jezusa utozsamialem z kims autentycznym i zarazem bardzo dobrym. I wlasnie wtedy, przed tym obrazkiem, zadalem sobie pytanie: czy jestem dobry? Odpowiedz, jaka uslyszalem w glowie, sprawila, ze zjezyly mi sie wlosy i dostalem gesiej skorki: tak, jestes dobry, jestes taki dobry jak ja!

To nie byl zaden omam. Co to byl za glos? Dzisiaj nie mam watpliwosci, ze byl to glos szatana, ktory chcial mnie utwierdzic na mojej drodze samozaglady. Po tym wydarzeniu moj swiatopoglad powaznie sie zachwial, bo w jaki sposob ateista, taki jak ja, mialby wytlumaczyc ow glos? Nawet narkotyki tego nie wyjasniaja, poniewaz uzywalem ich przez dwa lata i nigdy wczesniej nic takiego sie nie zdarzylo. Kolejne dni przyniosly gleboka zadume i rozmowy ze wszystkimi o Bogu.

U wiedzmy o koncu swiata

Drugiego stycznia byla samochodowa imprezka. Znowu grzyby i gorace tematy, czyli Bog, horoskopy, przepowiednie... Ktos powiedzial mi nawet, gdzie mieszka wrozka. Wybralem sie do niej. To nie byl salon z pieknymi dywanami i krysztalowa kula. W jej domu bylo kilka kotow, koza, koguty, nieznosny zapach i jej wyglad… Slowem — prawdziwa wiedzma! Mimo to mowila duzo o Bogu, obludzie ludzi wierzacych, wzajemnej milosci i co najciekawsze... o koncu swiata. Poza tym wszystko, co powiedziala o mnie, mojej rodzinie i znajomych, zgadzalo sie. Dlatego w jednej chwili stala sie dla mnie wielkim autorytetem. Na moje pytanie, kiedy bedzie koniec swiata, odpowiedziala, ze w 2001 roku! Wyszedlem przerazony i od razu zaczalem biegac po znajomych, opowiadajac o zblizajacym sie koncu swiata i koniecznosci nawrocenia sie. Nawet przestalem chodzic z tego powodu do szkoly, bo mialem nowa misje: uswiadomic ludziom, ze zbliza sie cos strasznego. Znajomi zaczeli znaczaco pukac sie w czolo. Przez wizyte u wrozki i narkotyczne sesje zaczalem powaznie wariowac.

Spotkac UFO

Byla niedzielna noc 9 stycznia. Zblizal sie koniec semestru. Rano mialem przyniesc do szkoly dwa zalegle cwiczenia z jednego przedmiotu. Okolo polnocy zasiadam do komputera, odpowiednio „pobudzony”, i uswiadamiam sobie, ze zupelnie nie moge sie skupic. Postanawiam wybrac sie na krotki spacer. Biore aparat fotograficzny. Zafascynowany ksiazkami Ericha von Daenikena, uwierzylem w istnienie UFO. Rozumowalem tak: jezeli nie chca nas podbic, to bedac bardziej rozwinieta cywilizacja, moze chcieliby nam pomoc? Chcialem porozmawiac, jak naprawic ten zepsuty swiat, zostac ambasadorem ludzkosci w kontaktach z cywilizacja pozaziemska! Choc brzmi to jak wariactwo, pobudki byly szlachetne. Idac, pomyslalem: dzisiaj spotkam sie z UFO, zrobie zdjecia i ludzie mi uwierza…

Z glowa zadarta w niebo czekalem poltorej godziny i… nic sie nie wydarzylo.

W pewnej chwili dociera do mnie poczucie rzeczywistosci: ja tu zacpany w srodku nocy czekam na UFO, a powinienem byc teraz w domu i robic cwiczenia, przeciez wyrzuca mnie ze szkoly, pojde do wojska. Do tego doszedl zwykly strach — srodek nocy na jakiejs ciemnej lace. Trzaslem sie ze strachu. Wtedy zobaczylem nad drzewami swiecacy krzyz z pobliskiego kosciola. Przez glowe przetoczyla mi sie lawina mysli. Przypomnialem sobie sylwestra i tajemniczy glos, wrozke, ktora mowi o Bogu i koncu swiata, i to, ze gdy bylem mlodszy, calkiem powaznie w Niego wierzylem, a moje zycie bylo zupelnie inne. Teraz w chwili trwogi zwrocilem sie z blaganiem do Boga i zaczalem przypominac sobie slowa modlitwy „Ojcze nasz”. Przestalem sie bac.

Zwykla kartka

Zupelnie zapomnialem o UFO i zaleglych cwiczeniach, zaczalem natomiast czegos szukac. Nie wiem, skad ten pomysl, ale uchwycilem sie tego. Mial to byc niezwykly skarb. Przeszukiwalem wzdluz i wszerz cala lake i zagajniki. Bylem jak w amoku. W koncu w drodze do domu znalazlem lezacy na ziemi papier. Wlozylem go do kieszeni. Nocny spacer tak mnie zmeczyl, ze w domu nie bylem w stanie juz nic wiecej zrobic i poszedlem spac.

Rano dowiaduje sie, ze nauczyciel, ktoremu mialem oddac cwiczenia, jest chory (pierwszy raz od dziesieciu lat). Przypominam sobie o znalezionym papierze. Byla to jedna stronica z gazety. W naglowku widze napis: Slowo — tygodnik katolicki. I zaczynam kojarzyc: znalazlem kartke Slowa, na lace byla modlitwa do Boga, w sumie mamy Slowo Boga, a to jest przeciez Pismo Swiete! Kojarze dalej: wrozka mowila o Bogu, opowiadala o koncu swiata, a przeciez Biblia mowi o tym wydarzeniu.

Od tego momentu zaczalem czytac Pismo Swiete, rozpoczynajac od konca, czyli od Ksiegi Apokalipsy, bo tam spodziewalem sie znalezc wszystko o koncu swiata. W trakcie czytania z rozpacza odkrylem, ze predzej eksploduje moja glowa, niz zdolam to rozszyfrowac! Przeszedlem wiec do Ewangelii i one staly sie przelomem w moich poszukiwaniach. Wyczytalem, ze Bog chce dac mi zycie wieczne! Zaczalem o tym rozmyslac i stwierdzilem, ze tego mi trzeba. Zyc z przyjaznymi istotami w doskonalym swiecie, ktory nigdy sie nie skonczy! Od tej chwili badalem, co trzeba robic, by tam sie znalezc. Rownoczesnie zaczalem interesowac sie wszelkimi przepowiedniami.

Pan Bog uczynil wielki cud w moim zyciu i zabral z niego narkotyki. O ile wczesniej niczego sie nie balem i sprzedawalem towar jak lizaki, to teraz nastapilo kolejne zderzenie z rzeczywistoscia i dotarlo do mnie, jakie sa konsekwencje tego, co robie. Zaczalem sie bac kupowania i sprzedawania. Podejrzewalem wszystkich i nawet stwierdzilem, ze jestem obserwowany. Taka mania przesladowcza. Chyba nie calkiem bezpodstawna, bo kilka tygodni pozniej paru znajomych wpadlo. Jeden przesiedzial w wiezieniu za dilerke kilka lat, a ja mialem okazje go odwiedzic i z bliska zobaczyc miejsce, od ktorego Pan Bog mnie uratowal. I tak skonczylem z dilowaniem.

Wielki boj

Nie skonczyla sie jednak fascynacja koncem swiata. Pewnego razu, w opatrznosciowych okolicznosciach, natknalem sie na ksiegarnie o nazwie „Znaki Czasu”. Od razu wiedzialem, ze musze ja odwiedzic. To w Biblii czytalem o znakach czasu, a one mowia o koncu swiata... Nazajutrz pytam w ksiegarni o przepowiednie krolowej Saby i Nostradamusa. W odpowiedzi slysze: nie mamy takich pozycji, ale jezeli interesuja pana proroctwa, to polecam ksiazke Wielki boj.

Ksiazka byla niesamowita! Znowu nie chodzilem do szkoly, bo przez caly czas ja czytalem. Lektura wywolywala we mnie raz wzruszenie, raz zlosc, innym razem zdziwienie. Ta ksiazka do mnie przemawiala. Dowiedzialem sie z niej o tym, ze w katechizmach jest inny dekalog niz ten w Biblii; ze w przeszlosci ludzie, ktorzy pragneli tlumaczyc Biblie na jezyki narodowe, by uprzystepniac jej tresci zwyklym ludziom, byli przesladowani. Zastanawialem sie, czy jest to mozliwe...

Potraktowalem to jak Bozy drogowskaz. Zaczalem stosowac w swoim zyciu wszystko, czego sie dowiedzialem. Nie wiedzialem jednak, gdzie szukac ludzi, ktorzy zyja podobnie.

Z powodu szkolnych absencji nad moja glowa zbieraly sie czarne chmury. Pewnego dnia w drodze do szkoly zapalilem papierosa. Chcialem wyzwolic sie z tego nalogu, ale sie nie udawalo. I wtedy moja uwage przykul plakat Rzuc palenie w ciagu 5 dni. Zapraszal na odwykowke organizowana przez Kosciol adwentystow. Poczulem, ze to kolejny drogowskaz. Na odwiedziny Kosciola wybralem sobote. Po lekturze Wielkiego boju i Biblii stala sie dla mnie dniem odpoczynku poswieconym na sprawy najwazniejsze. Spodziewalem sie kolejnej wielkiej budowli, a na miejscu zastalem zwykly dom. Dzwonie i po chwili jakis damski glos pyta: kto tam? Odpowiadam: Marek, przyszedlem zobaczyc, co tutaj jest. Pierwsze, co zobaczylem w srodku, to byla ulotka Wielkiego boju. No to znalazlem — powiedzialem.

Zaczalem chodzic na nabozenstwa, a Bog przemawial do mojego serca.Proba sil

W kolejna sobote mial sie odbyc zjazd mlodziezy adwentystycznej. Postanowilem sie tam wybrac. Zadzwonilem do moich starych dluznikow, bo potrzebowalem pieniedzy na wyjazd. Przyjechala tylko jedna osoba i przywiozla mi… grzyby halucynogenne. Po co mi grzyby? Przeciez ja juz nie cpam! Ale juz byly w mojej kieszeni, a chwile pozniej znowu odlecialem. Znow chodzilem po tych samych polach, gdzie kiedys czekalem na UFO. Jednak pierwszy raz w zyciu dotarlo do mnie piekno przyrody — zachwycalem sie spiewem ptakow, majestatycznymi drzewami, a kotu przygladalem sie z podziwem przez dwadziescia minut. Teraz juz wiedzialem, kto to wszystko stworzyl.

Nazajutrz poszedlem na spotkanie osob, ktore mialy mnie zabrac na zjazd mlodziezy. Troche sie spozniali, a w mojej glowie zmagaly sie dwa glosy — jeden ponownie chcial mnie zaprowadzic na lono przyrody, a drugi przekonywal, ze mam czekac, bo to bedzie bardzo wazne spotkanie. Wytrzymalem jeszcze kwadrans i na moje szczescie przyjechali po mnie.

Wolny na zawsze

Mowca na zjezdzie byl czarnoskory pastor z Anglii. Jego przeslanie oparte bylo na slowach z Ewangelii: „Coz pomoze czlowiekowi, chocby caly swiat pozyskal,

a na duszy swej szkode poniosl?”. Na koniec opowiedzial swoja historie. Tez urodzil sie w rodzinie chrzescijanskiej i chodzil do kosciola. Kiedy zaczal dorastac, tez poszedl w inna strone — zaczal pic, brac narkotyki, zle sie prowadzic. Nawet chcial popelnic samobojstwo. Gdy byl juz na samym dnie, spotkal Jezusa, ktory dal mu nowa nadzieje i nowe zycie. „Dzisiaj ten Jezus postawil mnie przed wami, by o tym zaswiadczyc — mowil pastor. — Czy jest ktos, kto chcialby przyjsc do takiego Jezusa i odmienic swoje zycie? Jezeli jestes tu na tej sali i pragniesz tego, przyjdz tutaj do przodu”.

Sluchajac tego, pomyslalem: kto mu powiedzial o mnie, moim zyciu, zmaganiach i pragnieniach? A on kontynuowal: „Jezeli tutaj jestes, to przyjdz. Nie boj sie, ze wszyscy popatrza na ciebie jak na dziwaka”. Mysli kolataly sie w mojej glowie, a serce walilo jak mlot. Nie wytrzymalem. Nogi same mi sie wyprostowaly i poszedlem. Inni ludzie tez zaczeli wstawac. Stalismy z przodu, trzymajac sie za rece, a pastor mowil o zbawieniu. O tym, jak Jezus zajal na krzyzu nasze miejsce, bysmy my mogli otrzymac dar zycia wiecznego w Jego Krolestwie. Strasznie sie wtedy poryczalem, myslac o swoim zyciu i o wielkim darze przebaczenia i zycia wiecznego. Uwierzylem, ze jest ono rowniez dla mnie.

Wychodzilem z nabozenstwa co najmniej uskrzydlony. Tego sie nie da opisac. Wreszcie wolny od poczucia winy i leku przed przyszloscia i smiercia! Zaczalem zyc wiecznoscia, a Jezus zostal moim Panem. Wtedy tez zapragnalem, by moje slowa mogly zmieniac zycie ludzi, tak jak kazanie pastora zmienilo moje. Dzisiaj tak wlasnie staram sie sluzyc innym ludziom.



Zrodlo: http://znakiczasu.pl/historie-prawdziwe ... do-pastora
tom68

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świadectwa działania Boga”