Każdy wie, kim był Mozart. Nie każdy go jednak słucha. A już na pewno nie każdy wysłucha Requiem, bo różnie może do tego rodzaju utworów podchodzić ze względu na swoje przekonania wierzeniowe.
Samo Requiem powstało również w dość zadziwiających okolicznościach:
Chodzi mi o część Requiem - Confutatis maledictis.wiki o [url=https://pl.wikipedia.org/wiki/Requiem_d-moll_%28KV_626%29]Requiem[/url] Mozarta pisze: ...
Napisanie tego dzieła zlecono Mozartowi w lipcu 1791 roku, listownie i anonimowo: podczas pracy nad Czarodziejskim fletem, latem 1791 roku, Mozart otrzymał od tajemniczego posłańca niepodpisany list. Anonimowy zleceniodawca zamówił u kompozytora mszę żałobną. Podejmowanie prób w celu ustalenia nazwiska zamawiającego posłaniec określił jako niemożliwe i bezcelowe. Mozart otrzymał z góry honorarium, w takiej wysokości, jakiej zażądał. Nie został określony termin ukończenia dzieła. Nie określono też nawet ramowej koncepcji utworu.
Mimo iż kompozycja była dla Mozarta bardzo interesująca, nie od razu przystąpił do pracy. Kiedy komponował Requiem, był już bardzo chory. Kompozytor nie zdołał ukończyć dzieła, choć zaprzątało go do ostatnich chwil życia – jeszcze 4 grudnia pracował nad wątkami Lacrimosa dies illa. Mozart prowadził wyścig z czasem, uważając, że pisze requiem na własną śmierć. Z takim przekonaniem zmarł.
Niedługo po śmierci Mozarta wyjaśniła się tajemnica związana z Requiem. Zlecenie stworzenia mszy żałobnej Mozart otrzymał w lipcu 1791 od amatora muzycznego, który często przywłaszczał sobie cudze kompozycje, wydając je pod swoim nazwiskiem, hrabiego Franciszka Walsegga zu Stuppach. Człowiek ten stracił przed laty żonę, pamięć jej zapragnął zaś w owym czasie uczcić podniosłym Requiem.
Mozart pracował nad mszą z dużymi przerwami, tworząc jednocześnie dwie opery "Czarodziejski flet" i "Łaskawość Tytusa" oraz pracując nad innymi mniejszymi dziełami instrumentalnymi i wokalnymi. Dzieło wykończyli na prośbę Konstancji jego znajomi kompozytorzy, Joseph Eybler oraz uczeń i przyjaciel rodziny Franz Xaver Süssmayr.
...
Prześledźmy tekst:
[center]Confutatis maledictis,
Flammis acribus addictis:
Voca me cum benedictis.
Oro supplex et acclinis,
Cor contritum quasi cinis:
Gere curam mei finis. [/center]
Tłumaczenie zaś, które wszędzie możecie znaleźć:
[center]Gdy już pójdą potępieni
W wiekuisty żar płomieni
Wezwij mnie, gdzie są zbawieni.
Błagam z czołem pochylonym,
Sercem też na proch skruszonym:
Czuwaj, Panie, nad mym skonem.[/center]
Tłumaczenie jest, jak widać, pod rym [ pierwszy raz widzę dziwne słowo skon ( ) zamiast po prostu koniec=finis ]. Treść tych słów dla wielu różnych osób może być nie do przyjęcia, może nawet gorsząca. Tu każdy odpowiada za siebie.
Chciałbym przedstawić cover tego fragmentu Requiem Mozarta, moim zdaniem, bardzo ciekawy. Każda ścieżka nagrana oddzielnie, wszystko ładnie zmontowane w nowoczesnym brzmieniu oraz ciekawym obrazie. Widać, że się młodzi ludzie napracowali. Głosy panów może dalekie od ideału - ale jednak śpiewają porządnie i czysto, za to panie - tu muzycznie nie ma się do czego przyczepić.
[center]
[video]https://www.youtube.com/watch?v=I-VHveKpblI[/video][/center]
Dla porównania można sobie odtworzyć to w wersji klasycznej (oryginalnej): https://www.youtube.com/watch?v=_Lav_lDJ2LM