– 31 grudnia 1945 – doszło do Mordu w Gronkowie: zastrzelono Józefa Szewczyka, 32-letniego Stanisława Zagatę-Łatanka, 18-letniego Leona Zagatę-Łatanka, 21-letniego Bronisława Zagatę-Łatanka i 28-letniego Władysława Krzystyniaka. Ofiary były mordowane na oczach swoich żon oraz dzieci.
7 stycznia 1946r. W Granicach został zamordowany robotnik, Andrzej Stelmaszczyk ur. 1912r. Przed wojną członek KZMP, w okresie okupacji żołnierz AL i członek PPR.
Józef Kuraś "Ogień". [...]istnieją niezbite dowody, że Kuraś i jego ludzie wymordowali co najmniej kilkadziesiąt osób tylko dlatego, że byli to Żydzi! Jest zatem winny zbrodni ludobójstwa, a więc „celowego wyniszczania całych lub części narodów, grup etnicznych, religijnych lub rasowych”. Już sam ten fakt powinien na zawsze okryć hańbą „Ognia” i jego podkomendnych. Co więcej, Żydzi to niejedyna grupa narodowa, która doświadczyła na własnej skórze działalności Kurasia. Jak przypominają pracownicy IPN, „»Ogień« systematycznie zwalczał też antypolską działalność Słowaków, żądających ponownego oderwania od Polski obszarów polskiego Spisza i Orawy”.
Cytowana broszura z nieskrywaną dumą przypomina, że nawet w podręcznikach z lat PRL pozytywnie wypowiadano się na temat tego fragmentu działalności Kurasia. Jak wyglądała owa chwalebna karta? Otóż „Ogień” i jego ludzie mordowali słowackich cywilów, rozciągając odpowiedzialność za konflikt graniczny na całą okoliczną ludność. Według słowackiego IPN, oddział Kurasia ma na koncie co najmniej kilkanaście ofiar śmiertelnych. W kwietniu 1946 r. we wsi Nowa Biała ludzie „Ognia” uprowadzili czterech przypadkowych cywilów, a następnie ich zabili. Wcześniej, w styczniu 1946 r., zastrzelili Pawła Bizuba i jego syna. Z kolei 12 listopada 1946 r. z rąk oddziału „Ognia” zginął Michał Kuźla, ojciec sześciorga dzieci. Słowacki IPN szacuje liczbę wszystkich napadów rabunkowych na ludność cywilną Spisza i okolic na nie mniej niż 120.
"Łupaszka" [...] W książce Rokickiego znajdziemy taką relację jednego ze świadków działań oddziału „Łupaszki”: „Żołnierze AK otoczyli dom i wyłamywali drzwi. Znalazłszy śpiącą rodzinę strażnika Rinkewiciusa, zastrzelili mężczyznę, potem puścili serię do kobiety z dzieckiem w wieku dwóch lat. Kule zniosły kobiecie połowę głowy, potem ją i dziecko ze złością kłuli bagnetami”.
Rokicki opisuje, jak podczas trzech czerwcowych dni i nocy (22-24 czerwca 1944 r.) ludzie „Łupaszki” zamordowali 67 mieszkańców Dubinek i okolic. Większość ofiar stanowiły kobiety i dzieci. Najmłodsze dziecko miało dwa miesiące, inne były w wieku od dwóch do 12 lat. Warto podkreślić, że mieszkańcy wsi nie oddali ani jednego strzału do oddziału „Łupaszki”. Można więc mówić o zbrodni z zimną krwią. Zbrodni zaplanowanej i dokonanej przez ludzi stawianych dzisiaj na piedestale.
Rokicki pisze też m.in. o sposobie działania grupy „Łupaszki”. Na podstawie dokumentów, które przebadał, rysuje się obraz siejącego terror oddziału, w żaden sposób niepasujący do ideału bohaterów walczących o wolną Polskę. Jak przekonuje Rokicki, „z praktyki dowodzenia oddziałami AK wynikałoby, że decyzje o sposobie przeprowadzenia akcji odwetowej podjął dowódca 5. Brygady AK rtm. Zygmunt Szendzielarz »Łupaszka«. Jak można wnioskować ze skutków akcji, za jej cel uznał on najwyraźniej zniszczenie w całości wybranych rodzin. Tak bowiem zamordowano większość ofiar – w grupach rodzinnych. Za wyjątek można uznać cztery przypadki rozstrzelania wyłącznie młodych mężczyzn, czemu nie towarzyszyły represje wobec ich rodzin. Wspominaną w niektórych źródłach przygotowaną przed akcją listę osób do zgładzenia powinno się zatem interpretować jako listę rodzin”.
Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.
Rzym. 13:10
Według obliczeń szacunkowych oddziały terrorystyczne ( żołnierze przeklęci ) w 1946 roku liczyły około 60 tysięcy ludzi. Oprócz nich działały jeszcze na terenie naszego kraju , nacjonalistyczno - terrorystyczne organizacje ukraińskie, takie jak Ukraińska Powstańcza Armia ( UPA ) czy Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów ( OUN ). Obie ukraińskie organizacje liczyły około 6 tysięcy członków.
W latach 1944 - 1947 bandy ( żołnierze przeklęci + organizacje ukraińskie) dokonały blisko 30 tysięcy napadów w których zamordowano około 16 tysięcy osób
Bandy nie stanowiły jednolitej organizacji, lecz będąc podzielone na grupy, działały niezależnie od siebie. Wiele z tych grup, jawnie kolaborowało z okupantem hitlerowskim. A gdy się skończyła druga wojna światowa, liczono na szybki wybuch trzeciej wojny, w której sprzymierzone siły USA, Wielkiej Brytanii i uwaga ... pokonanych wojsk hitlerowskich ruszą na wschód. Oczywiście bandy też widziały się w tym przedsięwzięciu.
Sukces takiej operacji widziano w przewadze zachodu, jeśli chodzi o broń atomową.
Dzisiaj tym ludziom stawia się pomniki. Przedstawia się ich, jako bardzo pokrzywdzonych, wyklętych przez nowo powstały system, ale za to niezłomnych i wręcz krystalicznych.
Mają swoje święto ( 1 marzec ), a Premier Morawiecki zapowiedział, że z pieniędzy ''Nowego bałaganu'' będzie przeznaczonych ileś tam milionów na muzeum, w którym będzie można zapoznać się z dorobkiem tych ludzi.
Jak dodał Premier, muzeum ma być pamiątką szczególnie dla młodzieży. Chodzi prawdopodobnie o to, aby miała się kim zachwycać i z kogo czerpać wzorce.
16 marca 1990 r., po wieczornej mszy, na plebanii kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Targu zjawiło się ośmiu mężczyzn, byłych żołnierzy Armii Krajowej z terenu Podhala, wszyscy w wieku ok. 70 lat. Zapowiedzieli wcześniej, że przyszli przekazać parafii bardzo ważny dokument i poświadczyć na Biblię, że wszystko, co napisali, jest prawdziwe. Chcą to potwierdzić przed Bogiem. Zostali przyjęci przez proboszcza Franciszka Juraszka i wikarego Henryka Paśkę.
– Stół nakryłem białym obrusem, położyłem krzyż i Biblię, zapaliłem świece – wspomina jedyny żyjący świadek tego wydarzenia, ks. Henryk Paśko, obecnie proboszcz parafii św. Jadwigi Królowej przy ul. Ludźmierskiej w Nowym Targu. – Wszystkich tych mężczyzn znałem osobiście, bo byłem kapelanem nowotarskich akowców. To byli bardzo zacni ludzie, godni zaufania, ogromnie dla Polski zasłużeni, o wspaniałych życiorysach. Wszyscy już zmarli, nie żyje też ks. Juraszek. Tylko ja zostałem.
Kpt. Jan Kacwin, pseudonim „Juhas”, prezes nowotarskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, jeden z założycieli tutejszej Komisji Historii Wojskowości oraz oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, położył w pobliżu Biblii dziewięciostronicowy dokument z podpisami wszystkich przybyłych na plebanię. Gdy zbliżyli się do stołu, Jan Kacwin powiedział, że te kartki to jest ich testament, do wiadomości Pana Boga. Cudem przeżyli zarówno hitlerowską okupację, jak i „Ognia”. Mają już swoje lata, nie wiedzą, jak długo pozostaną jeszcze na tym świecie. Są przekonani, że gdy odejdą ostatni świadkowie powojennych wydarzeń, w Polsce zacznie się tworzenie legendy wokół postaci Józefa Kurasia. Dokument składają w depozycie w nowotarskiej parafii, bo tu będzie bezpieczny. Mają nadzieję, że zostanie odczytany na Sądzie Ostatecznym. Podpisali się, położyli ręce na Biblii i przysięgli, że wszystko, co napisali, odpowiada prawdzie. Następnie ks. prałat Franciszek Juraszek na dole dziewiątej strony, pod podpisami ośmiu akowców, napisał, że 16 marca 1990 r. był świadkiem złożenia przysięgi przez osoby podpisane pod dokumentem i poświadcza to swoim podpisem.
Ks. Franciszek Juraszek, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w latach 1976-2001, były duszpasterz nowotarskiej „Solidarności”, zmarł w 2009 r.
Wraz z jego śmiercią w tajemniczy sposób zniknął z plebanii dokument byłych akowców. Nikt z obecnie pracujących tu księży nie jest w stanie powiedzieć, co się z nim stało. Komuś musiało na tym bardzo zależeć. Nowotarscy akowcy widocznie to przewidzieli i dlatego pozostawili kopie tego dokumentu swoim rodzinom. Jedną z tych kopii pokazałem ks. Henrykowi Paśce.
– Mogę tylko stwierdzić, że jest to kserokopia oryginalnego dokumentu. Brakuje na niej jedynie podpisu ks. Franciszka Juraszka. Nie mam pojęcia, co się stało z oryginałem. Proszę wybaczyć, ale nie powiem panu nic o Kurasiu, bo jest to w naszym regionie dalej wielka, niezabliźniona rana. Całą sprawę powinniśmy powierzyć do rozstrzygnięcia Panu Bogu i bożemu miłosierdziu.
Przy tym , co wyprawiały bandy Kurasiów, Łupaszków czy Burych, nawet Pruszków i Wołomin wysiada.
Na przestrzeni ostatnich 50 -60 lat na terenie Polski działali różni wielokrotni mordercy i gwałciciele, zwani wampirami ( np. wampir z Bytowa ).
W poczet takich ludzi należałoby powyższych Kurasiów zaliczyć.
To, co się wyprawia w tym kraju to jest po prostu kpina w żywe oczy.
Wcześniej ze zdrajcy Kuklińskiego zrobiono bohatera, a teraz takich ludzi stawia się na piedestał