Przezycia z pogranicza smierci

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

ZAMOS
Posty: 2161
Rejestracja: 19 paź 2012, 10:26
Lokalizacja: Wieś pod Warszawą

Post autor: ZAMOS »

Widzisz Anno ja się nie oburzam ja inni ludzie dlatego, że ktoś ze mnie zakpił i praktycznie pisząc (niewielką część) o tym co widziałem piszę dlatego, że może znajdzie się ktoś kto coś z tego zrozumiał. Chcę to wiedzieć dlatego, że nic w tym mi nie pasuje np. z Biblia, którą szanuję i często czytam, ale tam odpowiedzi na moje pytania nie znajduję. Czytałem wszystko co ludzie o Bogu kiedykolwiek napisali i nic się nie zgadza. Ja Boga, ani Jezusa nie wiedziałem, ale czułem, że JEST!!! Oczywiście moje „odczucie” dowodem nie jest, ale jedno co mi to dało to to, że nie boję się tego, że umrę. Dbam o me ciało, nie dlatego by żyć jak najdłużej, ale dlatego bym nie musiał cierpieć w chorobie.
Widziałem niedawno taki krótki filmik, który warto obejrzeć, więc wklejam link: http://kafeteria.tv/Co-czeka-nas-po-smi ... bblHTBPQQD
To szeroki temat i by to rozwiązać zająłem się odmiennymi stanami świadomości. Bardzo wiele się wtedy nauczyłem, ale to też nie dało mi żadnej odpowiedzi, a wręcz sprawę zagmatwało, więc to porzuciłem. Modlę się i czekam. Może Bóg da mi to zrozumieć. Może spotkam kogoś kto coś więcej ode mnie zrozumiał z tego co mu powiedziano. Ja śmierć klniczną przeżyłem dwa razy. Za drugim razem nie pozwoliłem odesłać się tak szybko jak za pierwszym razem, więc widziałem znacznie więcej. Oczywiście pytałem jak mam żyć? Odpowiedziano mi, że mam się uczyć. Uwierzyłem i zacząłem się uczyć. Robię to zresztą do dzisiaj, jednak na początku uczyłem się w szkołach i uczelniach akademickich, ale po tym wszystkim stwierdzam, że nie o ilość dyplomów tu chodzi, a o życie w ogóle, jak mawiała moja niezwykle mądra babcia „ żyj tak by nikt przez ciebie nie płakał”.

Awatar użytkownika
Dezerter
Posty: 3631
Rejestracja: 16 sie 2009, 22:50
Lokalizacja: Inowrocław
Kontakt:

Post autor: Dezerter »

Anna01 pisze:Zamosie, ten kto nie przeżył "stanu poza ciałem" nie zrozumie tego i będzie się wyśmiewał
Dlatego ja nigdy nie dzieliłam się moimi doświadczeniami na forum ogólnym.
to zrobię to za ciebie ;-)
I specjalnie dla Lady - czekam na komentarz po obejrzeniu filmu - poważny i w miarę naukowy
http://www.filmydokumentalne.pl/tajemnica-smierci/

okazuje się, że ten stan gdy serce staje i po 15 minutach praca mózgu zanika - powstaje stan gdzie nie ma mowy o halucynacjach (tak twierdzą naukowcy z filmu) . Zresztą nie mówimy tu o jakichś halucynacjach, tylko o precyzyjnych relacjach z tego ci się działo w sali gdy pacjent stracił przytomność całkowicie. Są w filmie jeszcze bardziej niesamowite relacje - niewidomych od urodzenia - ich mózg - droga Lady nie miał najmniejszych danych do stworzenia halucynacji - nawet najwięksi przeciwnicy, życia po życiu to przyznają :idea:
polecam serdecznie do obejrzenia
cieszę się jednocześnie, że po czasie sceptycyzmu i wyśmiewania wreszcie naukowcy wzięli się za badania naukowe tego zjawiska
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie
http://zchrystusem.pl/

ZAMOS
Posty: 2161
Rejestracja: 19 paź 2012, 10:26
Lokalizacja: Wieś pod Warszawą

Post autor: ZAMOS »

Ja dobrze znam (i zaprzyjaźniłem się z nimi) jeszcze dwie dwie osoby które miały doznania poza ciałem w czasie gdy na „chwilę” umarli. Wiele dni i nocy przegadaliśmy o tym co nam się przytrafiło. Nie potrafimy tego wytłumaczyć choć to „przeżyliśmy”. Wszyscy z utęsknieniem czekamy na chwilę, aż znów znajdziemy się tam gdzie byliśmy. Jednak znam przypadek, że tak pięknie nie było. Napiszę więc kilka słów i o tym. Otóż gdy byłem w szpitalu i rozmawiałem z lekarzami i studentami o tym co widziałem już jak mnie przeniesiono z oiomu na salę ogólną słyszał to pan który leżał na tej samej sali tuż obok. Był właśnie przed bardzo skomplikowanym zabiegiem. Groziła mu śmierć i bardzo się jej bał. Ciągle mnie wypytywał z najdrobniejszymi szczegółami jak to ze mną wtedy było. Opowiadałem więc mu wszystko by go pocieszyć, iż nawet jak się operacja nie uda to i tak „żył” będzie dalej w lepszym świecie. Uspokoiło go to i poszedł na zabieg. Operacja się udała i po kilku dniach przywieziono go z oiomu na sąsiednie łyżko tuż obok mnie. Nie odzywał się kilka dni do mnie w ogóle. Myślałem, że jest jeszcze słaby i ciężko mu rozmawiać, więc też leżałem cicho. Zrobiła się w międzyczasie ładna pogoda siły mi wróciły, więc wyszedłem na ławkę przed szpital by odetchnąć świeżym powietrzem. Po kilkunastu minutach dołączył do mnie właśnie ten mój szpitalny „sąsiad” i zapytał dlaczego go okłamałem. Odpowiedziałem, że nie skłamałem ani jednym słowem. Po co zapytałem miałbym to robić? Opowiedział mi wtedy, że jak dostał narkozę to po chwili usłyszał ciągły pisk aparatury szpitalnej i też jego świadomość zawisła nad jego ciałem. W pokoju na chwile pojaśniało i nagle zaczęły mu się ukazywać dawne przeżycia zaraz po II wojnie, jak wstąpił do partii, a potem oddelegowano go wpierw do milicji, a zaraz potem awansowano za zasługi dla partii na oficera UB. Wyłapywał wrogów państwa i torturował złapanych by mu wydali wspólników reakcji antysocjalistycznej i bandytów z AK i innych przestępców. Wyglądało to w jego przypadku tak, że widział jak bije więźniów, ale był zarazem więźniem i oprawcą. Czół ich ogromny nie do zniesienia ból i potworny strach. Opowiadał, że był przerażony i na granicy wytrzymania tych tortur, które sam sobie zadawał. Tak przeleciało mu wszystko co wtedy złego zrobił. Widział i czół strach jaki czuli wszyscy wokół niego ludzie przez wszystkie lata jakie pracował w UB, a potem SB nawet wtedy jak nic ludziom złego nie robił, a tylko ich przesłuchiwał. Po tym wszystkim znalazł się w jakiejś czarnej nie przeniknionej „nicości” nic nie widział i nic nie słyszał. Czół nadal tylko ten strach. Strach tak potworny, że pragnął śmierci i unicestwienia jak najszybciej byle się to już tylko skończyło. Mówił, że to było o wiele gorsze niż ból, ale jakoś nie wiadomo mu dlaczego powrócił do swego ciała i strach i tamten ból zniknął. Pozostało mu tylko to co bolało go po zabiegu. Zrozumiał, że skrzywdził wielu ludzi, a nie których zabił na przesłuchaniach. Był już stary i na emeryturze. Władza komunistyczna miała się dobrze i powiedział, że wie, iż przez władzę jest traktowany jak bohater, że niby wszyscy go „szanują”, ale on wiedział, że to wszystko było pozorne i wynikiem tego, że się go po prostu nadal wszyscy boją, a ten strach poczuł i wie co to znaczy. Pomimo iż ja byłem w wieku 20 lat, a on grubo po sześćdziesiątce (jakoś zdobył mój adres) odwiedzał mnie wiele razy by o tym strachu porozmawiać i pytał co ma zrobić by w tej ciemności się znów nie znaleźć. Ja nie potrafiłem odpowiedzieć na jego pytania. Powiedziałem mu wtedy, że w NT jest napisane, że można przebaczenie wymodlić u Chrystusa, ale on przerażony był do śmierci. Jak już po kilku latach umierał na „dobre” to rodzina wysłała mi telegram prosząc, żebym go odwiedził. Pojechałem do szpitala, ale był już tak słaby, że nie mógł nawet mówić. Uśmiechnął się tylko smutno i zamknął oczy. Żył jeszcze ale to był już koniec. Zmarł jak mnie poinformowano za kilka dni. Mówił swej córce na chwilę przed śmiercią, że bardzo się boi tego co będzie jak umrze. Bardzo to było dziwne. Jego córka bała się o niego i nie wiedziała czego się bał. Nic jej o tym co mi nie powiedział. Zapytała mnie dlaczego do mnie jeździł i co nas łączy. Opowiedziałem jej wszystko. Nie wiem czy mi uwierzyła. Więcej później jej już nigdy nie widziałem.

ZAMOS
Posty: 2161
Rejestracja: 19 paź 2012, 10:26
Lokalizacja: Wieś pod Warszawą

Post autor: ZAMOS »

Obejrzałem dzisiaj fajny film o śmierci klinicznej: https://www.youtube.com/watch?v=y4aN0f5gGV4 link do pierwszej z pięciu części. Warto obejrzeć i przemyśleć to co ci ludzie tam mówią.

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

ZAMOS, napisałeś, że był jednocześnie oprawcą i tym torturowanym.
Dokładnie tak to rozumiem. Gdy robisz krzywdę komukolwiek, to tak jakbyś sam sobie robił krzywdę.
Teraz tego nie pojmujemy, ale skoro żyjemy w Bogu, to każdy z nas jest cząstką tego samego.
Jedność istot.
Komukolwiek źle życzysz, kogokolwiek krzywdzisz - sam sobie wyrządzasz zło.

ZAMOS
Posty: 2161
Rejestracja: 19 paź 2012, 10:26
Lokalizacja: Wieś pod Warszawą

Post autor: ZAMOS »

Myślę, że chodziło o to by nauczyć oprawcę jak cierpi ofiara. To jest głębsza nauka i zrozumienie. Nie wydaje mi się że jesteśmy zbiorową świadomością, a racze zbiorem współzależnych od siebie indywidualnych świadomości. Życie jest krótkie, nie dlatego, że Bóg nas ukarał śmiercią. Śmierć jest raczej łaską tak dla krzywdzącego oprawcy jak ofiary zniewolenia i krzywd, które w wypadku życia np. 10 000 lat byłoby katorgą. Wyobrażasz sobie życie w obozie pracy przez 10 000 lat? Laską zatem jest śmierć, która przerywa wszystko co materialne. Jest oczywiście grupa ludzi żyjąca kosztem wolności i przyzwoitości innych. Taki oprawca pławi się w bogactwie i jemu ciężko odejść o zostawić wszystkie dobra jakie posiada. Ludzie w niewolę popadają z różnych względów. Jednie poprzez nierozważne swoje decyzje, inni z powodu błędnych decyzji rodziców i rodziny, ale jest też grupa ludzi ciężko doświadczanych przez innych złych ludzi, więc ich krzywda jest całkowicie nie zawiniona i z tak widzianej perspektywy lepiej ciało opuścić wraz z „jego” problemami. Nie wiem jaki dokładnie wpływ naszego życia na życie duchowe ma to kim za życie jesteśmy. Może być jak sobie kiedyś wymyśliłem, że Bóg odzieli złych od dobrych i ci dobrzy warci wieczności przechodzą do czystego świata, a ci niegodni są w izolacji od możliwości krzywdzenia innych. Będą się wtedy męczyć między sobą tak długo, aż zrozumieją, że zło jest okropne i się nawrócą na dobro. Rozmawiałem kiedyś z człowiekiem który widział dusze tak złe, poszarpane i plugawe, że nie było możliwości ich „naprawy”, więc ulegały anihilacji, a właściwie rozpadu na części i następowała całkowity rozpad świadomości. Wszystkie dusze które to z nim obserwowały były bardzo smutne, ale też wiedzieli, że innej możliwości jak anihilacja takiej osobowości nie była możliwa. Jak jest jednak naprawdę pewności nie mam. Wiem tylko, że dobroć nas wzmacnia i wynosi w życiu i po śmierci, która nie jest końcem, a początkiem wieczności, oczywiście jak w trakcie naszego krótkiego życia tej wieczności nie utracimy.

Awatar użytkownika
Bobo
Posty: 16710
Rejestracja: 03 mar 2007, 17:12

Post autor: Bobo »

ZAMOS pisze:Życie jest krótkie, nie dlatego, że Bóg nas ukarał śmiercią. Śmierć jest raczej łaską tak dla krzywdzącego oprawcy jak ofiary zniewolenia i krzywd,
Jakoś trudno się zgodzić z taką teorią. Dlaczego Bóg więc od razu nie stworzył nas w stanie, jaki dopiero mamy osiągnąć po śmierci? Skazał nas najpierw na jakąś mękę za życia a poprawę obiecuje dopiero po zgonie?
Po co? No i dlaczego liczysz na poprawę od Boga po śmierci skoro jak na razie doznałeś od Niego tylko zła? Skąd wiesz, że nie pogrywa z Tobą obiecując coś, czego do tej pory NIGDY nie zaznałeś, ale mimo wszystko dostałeś od Boga kiepskie życie? To jakaś niekonsekwencja zarzucać Bogu uruchomienie cierpień a zarazem liczyć na to, że jest inny.

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

ZAMOS, piszesz o rozdzieleniu złych i dobrych.
Ja uważam, że śmierć jest zjednoczeniem jednych i drugich.
Nauka o cierpieniu innych jest w tym właśnie zjednoczeniu, gdy otrzymujesz ból swoich ofiar.

Bobo, życie jest częścią doświadczenia. Zdobywanie doświadczenia jest zawsze potrzebne, aby się rozwijać. Zakładając, że Bóg jest absolutną Doskonałością neguje się potrzebę istnienia czegokolwiek, w tym ludzi.
Czy jest coś tak wielkie, aby nie mogło być większe?
Nawet do nieskończenie wielkiej liczby zawsze można dodać jeden.
Czy Bóg nie może powiększać swojej doskonałości, skoro jest wszechmocny.
Wg mnie może.

Awatar użytkownika
Bobo
Posty: 16710
Rejestracja: 03 mar 2007, 17:12

Post autor: Bobo »

nesto pisze:Bobo, życie jest częścią doświadczenia. Zdobywanie doświadczenia jest zawsze potrzebne, aby się rozwijać.
Jakiego doświadczenia? Jeśli Bóg stworzył w niebie aniołów, którzy NIGDY nie byli ludźmi więc... doświadczenie jakie zdobywamy tu my, ludzie, im nie było potrzebne a od razu są w niebie czyli miejscu, do którego ponoć mamy się dostać przez mękę. A oni bez tego. Gdzie tu logika?

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

Bobo pisze: Jakiego doświadczenia? Jeśli Bóg stworzył w niebie aniołów, którzy NIGDY nie byli ludźmi więc...
Bo w Biblii napisano.. tak? Pisz o tym, co nie jest bajką.
Bobo pisze:Gdzie tu logika?
W Biblii napisanej dla prymitywnych pasterzy, nie zawsze jest logika.
Częściej brak logiki.
Dlatego dziwię się, że wierzysz w Biblie, a nie wierzysz w to, że ludzie istnieją dłużej niż 6.000 lat o których owa Księga głosi.

Awatar użytkownika
Bobo
Posty: 16710
Rejestracja: 03 mar 2007, 17:12

Post autor: Bobo »

Więc po co dyskutujesz o Biblii, po co wchodzisz na forum biblijne, po co przywołujesz jej fragmenty?
Dyskutuj a nie szydź. Jeśli masz argumenty, to grzecznie je przedstawiaj a nie bredź.

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

Jednym z argumentów, że Biblie nie jest Słowem Boga jest to, że są tam kłamstwa.
Człowiek wg Biblii został stworzony przez Boga ok. 6.000 lat temu z prochu ziemi.
Lata można obliczyć, bo podano je dokładnie w długości życia poszczególnych osób.
Porównać je można np. z rodowodami Jezusa (również fałszywymi oczywiście).

Człowiek natomiast (taki jakiego dzisiaj znamy) żył już ok. 30.000 lat temu i są z tego okresu kompletne szkielety.
Pomijam formy przejściowe itp.
Jak to wytłumaczysz?

Awatar użytkownika
Wnikliwy
Posty: 3204
Rejestracja: 23 cze 2013, 19:51

Post autor: Wnikliwy »

Ty raczej wytłumacz się skąd bierzesz te pełne szkielety z piwnicy?
Co to znaczy fałszywy rodowód Jezusa ? Skąd te bzdury?

Awatar użytkownika
Bobo
Posty: 16710
Rejestracja: 03 mar 2007, 17:12

Post autor: Bobo »

nesto pisze:Pomijam formy przejściowe itp.
A ty to ewolucjonista? Myślę, że to również nie w tym temacie.

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

Wnikliwy napisał/a:
Ty raczej wytłumacz się skąd bierzesz te pełne szkielety z piwnicy?
Pełne w znaczeniu "kompletne" tj. wszystkie ważne kostki i kosteczki.
W piwnicy chyba nie mam żadnego szkieletu (mam taka nadzieję).
A skąd biorę takie wiadomości? No cóż. Czytam także inne książki, nie tylko bajki.
Wnikliwy pisze:Co to znaczy fałszywy rodowód Jezusa ? Skąd te bzdury?
To akurat nie wymaga żadnego komentarza z mojej strony. Wystarcza odrobina rozsądku, aby przyznać mi rację.
Bobo pisze: A ty to ewolucjonista? Myślę, że to również nie w tym temacie.
Tak zeszła trochę dyskusja na boczne tory jakoś...

ps
jak zwykle

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dusza”