Pierwsze przykazanie

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Daniel_dn

Pierwsze przykazanie

Post autor: Daniel_dn »

Jeżeli ktoś mnie się zapyta jakie jest pierwsze przykazanie Dekalogu, to mu odpowiem, że jest tylko jedno przykazanie - cały Dekalog. Numerowanie zdań czy zwrotów jest błędem, bo wyciąganie ich z całości i analizowanie odrębnie zmienia ich znaczenie. Nie logiczne byłoby też numerowanie każdego słowa czy nawet litery użytej w Dekalogu. Najbardziej sensowny jest podział na dwie części, taki jaki dokonał Jezus. Pierwsza dotyczy samego Boga, a druga bliźniego. Obie jednak są ze sobą mocno związane prawem miłości, bo Dekalog to przede wszystkim miłość co wielu umknęło uwadze. Bez miłości do Boga nie ma sensu nawet czytać Dekalog, a nie mówiąc już o przestrzeganiu.

Tylko czym jest ta miłość? Bez odpowiedzi na to pytanie nie sposób zrozumieć Dekalogu. Nie jest jednak to trudne, bo miłość towarzyszy nam od urodzenia. Będąc jeszcze dziećmi miłością związani jesteśmy z rodzicami, a polega ona na bezgranicznym zaufaniu i oddaniu się ich woli. Miłość przede wszystkim nie może krzywdzić co daje poczucie bezpieczeństwa.
O nic nie musimy się martwić, bo zadbają o to rodzice, a wybiorą z pewnością najkorzystniejszy dla nas wariant. Wystarczy tylko ich słuchać, a na pewno będzie się żyło w zgodzie z Dekalogiem nawet go nie znając. Pod warunkiem jednak, że ojciec, jako głowa rodziny, przylgnie do Boga i umiłuje Go wraz z Jego Prawem. Oddając się Bogu nie tylko powierza siebie ale oddaje Bogu też wszystko co posiada nie zachowując nic sobie. Staje się wiernym sługą, a taki musi dbać o wszystko co do Boga należy. Oddał swój majątek i całą rodzinę Bogu, a teraz musi o nie dbać nie tak jakby on chciał, tylko tak jak chciałby to Bóg.
To jest właśnie miłość do Boga, podstawowe przykazanie Dekalogu.

Może cdn.

Marcin34
Posty: 183
Rejestracja: 15 sie 2012, 21:49

Re: Pierwsze przykazanie

Post autor: Marcin34 »

Daniel_dn pisze:Oddał swój majątek i całą rodzinę Bogu, a teraz musi o nie dbać nie tak jakby on chciał, tylko tak jak chciałby to Bóg.
Możesz rozwinąć myśl? Jak można Bogu oddać kogoś kto tego nie chce?
[you] Jakże się może człowiek narodzić, gdy jest stary? Jana 3:4
To jest pierwsze zmartwychwstanie Apokalipsa 20:5
Co prawda mówi się o tobie, że żyjesz; ale ty jesteś umarły. Apokalipsa 3:1
Jezus odpowiedział: Chodź ze Mną, a grzebanie umarłych zostaw umarłym. Mateusza 8:22

Daniel_dn

Post autor: Daniel_dn »

Marcin34 pisze:
Daniel_dn pisze:Oddał swój majątek i całą rodzinę Bogu, a teraz musi o nie dbać nie tak jakby on chciał, tylko tak jak chciałby to Bóg.
Możesz rozwinąć myśl? Jak można Bogu oddać kogoś kto tego nie chce?
Z tym wiąże się następne podstawowe przykazanie Dekalogu, że Bóg jest najważniejszy i żadna wartość nie może być obok Niego. Jest jedynym naszym władcą. Nie może nim być żaden człowiek w tym także my sami. Kto chce zachować coś dla siebie, to tym samym to staje się wartością na równi z Bogiem. Nie można dwóm panom służyć i dlatego to jest bardzo ważne przykazanie. Rodzina jest związana miłością, ale miłość do Boga jest nadrzędna i podstawowa. Nie jest to łatwe i wymaga dojrzałości. Matce bardzo trudno poświęcić swoje dziecko gdy ono przeciwstawia się woli rodziców prowadzących je drogą ku dobru najwyższemu. Dlatego Bóg zwraca się do mężczyzny, który jest wstanie sprostać powierzonym mu obowiązkom bycia ogniwem łączącym z Bogiem istoty mu poddane. On jest siłą działającą w imieniu Boga i nie może dopuścić aby jeden z członków rodziny czynił zło. Musi wszystko zrobić aby te zło nie zniszczyło całej rodziny. Gdy mu to się nie uda, to musi mieć siłę do wykluczenia zła z rodziny zanim ona zostanie wykluczona z narodu. Nawet najmniejsze zło nie może się ostać i znaleźć się tam gdzie życie trwa wiecznie.

Wracając do pytania, które jest obrazem naszych czasów. To wynik tworzenia praw, które nie pochodzą od Boga. Takim prawem ma być nieograniczona wolność jednostki dla swojego dobra, co skutkuje tym, że dobro rodziny jest na drugim planie, jeżeli w ogóle jest zauważane. W tym prawie wychowuje się już dzieci aby przeciwstawiały się swoim rodzicom mając przeświadczenie że czynią dobrze. W tej postawie są spierane przez państwo, które swoimi prawami niszczy rodzinę rozczłonkowując ją na czynniki pierwsze. Kodeks rodzinny i opiekuńczy wymyślony przez komunistów nadal istnieje, a w nim nie ma takiego pojęcia jak głowa rodziny.
Nieograniczona wolność do samorealizacji nie jest za darmo, bo człowiek musi jeść i gdzieś mieszkać. Tylko gdy pracuje wytwarza dobra, ale przez większość swego życia zdany jest na utrzymywanie się dzięki pomocy innych. Instynktownie rodzice dbają o swoje dzieci i zapewniają utrzymanie, ale one prawnie nie należą do nich i stają się ich wrogami. Tylko dzięki państwu, który zachowuje się jak bandyta, otrzymują wsparcie z tego co innym zostanie ukradzione..
Ale państwo trwa dlatego, że ludzie odrzucili Boga i Dekalog. Nie przeszkadza im rozbieżność praw i zachowują się tak jakby postradali zmysły. Tak jednak nie będzie, bo Bóg musi być we wszystkich aspektach naszego życia. Prawo, które nie pochodzi od Boga musi każdy najpierw sam w swoim sercu odrzucić. A gdy tego nie zechce, będzie musiał sam sobie radzić. Wszędzie usłyszy: Odejdź. Nie znamy cię.

Daniel_dn

Post autor: Daniel_dn »

Następnym bardzo ważnym przykazaniem jest ustawiczne czuwanie nad tym co do Boga należy. Wynika to z natura Boga, który chce być sprawiedliwy wobec człowieka. Miłujących Go nagradza, a nienawidzących karze. Aby to czynić musi wiedzieć jacy oni są. Wierny miłujący Boga sługa, to właśnie musi też czynić. Nie może nie zauważać tego co czynią jego bliźni i jakie podejmują wybory.
Te właśnie przykazanie jest istotnym ogniwem, którego brakowało do wypełnienia woli Boga. Do wiedzy mamy dzisiaj większy niż kiedykolwiek dostęp. Bez niej nie jest możliwe powstanie narodu, który inni nazywają społeczeństwem informatycznym.
Wiedza o tym co człowiek czyni, co wybiera, z kim prowadzi interesy, czy chce być ukryty, czy nie boi się jawności, jak głosuje, czy kupuje u złodziei, czy zdradza, czy kłamie itd.
Bez tej wiedzy nie ma sprawiedliwości, a wraz z nią także Boga.

Na tym zakończę, bo już wiem, że na tym forum jest wielu miłujących Boga, ale tylko w słowach. Ich czyny są mi nieznane.

Może cdn.

Awatar użytkownika
AdamaS
Posty: 56
Rejestracja: 21 sie 2013, 17:35
Lokalizacja: Wawa
Kontakt:

Post autor: AdamaS »

To jest ciekawy temat. Również czytałem, że w rzeczywistości istnieje tylko jedno przykazanie:

"I będziesz miłował Pana Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej." i rozwinęli mędrcy: "I nawet wtedy, kiedy zabiera duszę twoją"

A wszystkie pozostałe przykazania to wskazówki, które jedynie opisują szczeble i kroki, jak dojść do takiego stanu ducha. A jeżeli człowiek byłby w stanie od razu wykonać to przykazanie, to reszta, która wynika z nich, nie byłaby potrzebna.
AdamaS - Alchemik. Poszukiwacz. Blogger.
http://spostrzeganie.pl

Daniel_dn

Post autor: Daniel_dn »

AdamaS pisze:To jest ciekawy temat. Również czytałem, że w rzeczywistości istnieje tylko jedno przykazanie:

"I będziesz miłował Pana Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej." i rozwinęli mędrcy: "I nawet wtedy, kiedy zabiera duszę twoją"

A wszystkie pozostałe przykazania to wskazówki, które jedynie opisują szczeble i kroki, jak dojść do takiego stanu ducha. A jeżeli człowiek byłby w stanie od razu wykonać to przykazanie, to reszta, która wynika z nich, nie byłaby potrzebna.
To nie o stan ducha chodzi, tylko stan umysłu. Przyjęło się, że wystarczy posiadać odpowiedni stan ducha i człowiek staje na zawsze takim jakim powinien być. Na zawsze to można się stać kamieniem, a raczej prochem stosownie do budowy biologicznej. Człowiek jest bytem żywym i jego stan ustawicznie podlega zmianie. Dotyczy to także jego stanu umysłu mającego wpływ na podejmowane decyzje. To umysłem człowiek ma wybierać Boga. Serce i dusza do bardziej atrybuty miłości cielesnej, a miłość właściwa opiera się na myśleniu. Bo jak inaczej można zrozumieć drugiego jak nie poprzez w patrzenie się i w słuchanie w to, co on chce nam przekazać. Bez tego nie poznamy umiłowanego, a ta wiedza jest niezbędna aby razem zespolić się. Miłość jest wiec siłą działającą pozwalającą na połączenie dwóch bytów w jeden. Miłość do Boga jest prawdziwa, gdy w wyrażaniu swej woli nie mówimy, że "ja chcę" tylko już "my chcemy", które w połączeniu z relacją pokory oznacza tylko jedno: "niech będzie wola Twoja". A jaka jest wola Boga, to dowiadujemy się tego tylko z Dekalogu. Nie można więc nie używając umysłu osiągnąć miłości do Boga.

Awatar użytkownika
AdamaS
Posty: 56
Rejestracja: 21 sie 2013, 17:35
Lokalizacja: Wawa
Kontakt:

Post autor: AdamaS »

Absolutnie się z Tobą zgadzam w tym, że umysł (rozum) w tym wypadku jest niezbędny. Jeżeli jedno nie jest połączone z drugim, nawet w naszym świecie występuje w człowieku konflikt i cierpienie, co więcej w wyższych światach.

Odnośnie pozostałej twojej wypowiedzi odnośnie "Serce i dusza do bardziej atrybuty miłości cielesnej i miłość opiera się na myśleniu" mam wrażenie, że zależy to na jakim poziomie rozmawiamy. Kiedy mówimy o tym, czego człowiek doświadcza w tym świecie, to masz zupełną rację - odbieramy to tak, jakby wszystkim kierował rozum i myśli. Oczywiście tu powstaje pytanie - skąd się w mojej głowie biorą myśli i dlaczego takie a nie inne. Innymi słowy, pytamy o przyczynę ich powstania. Gdyż w zależności od przyczyny powstaje skutek (dana myśl, którą potem nazywamy własną). Ale to już na inną dyskusję ;)

Z mojego doświadczenia wynika, że podczas stanu tzw. "zakochania", większość moich czynów raczej była pozbawiona racjonalnego myślenia. Fakt, że w głowie myśli powstawały, ale raczej daleki byłem od stanu kontroli i "racjonalności" :)

Ciekawy jest pogląd, że człowiek poznaje Boga przez patrzenie i słuchanie. Faktycznie, nasze pięć zmysłów dają nam możliwość doświadczać wszystkiego i tym samym potwierdzać prawdziwość istnienia tego doświadczenia (jak napisałem wyżej o stanie zakochania - to jest realne badanie). Ale patrząc szerzej, to wiara sprawia, że zamieniamy stare idee nowymi. Rozwijamy się. Oczywiście mam na myśli nie wiarę w wąskim pojęciu religii, ale w szerokim, kiedy na początku wierzymy w jakąś ideę, która do nas trafiła (przez właśnie oczy, uszy itp), akceptujemy ją, a następnie potwierdzamy doświadczeniem. W ten sposób nasz poprzedni pogląd zastępujemy nowym, bardziej doskonałym. W ten sposób następuje nasza ewolucja.

Wierzę, że również w ten sposób doświadczamy Boga. Na przykład, czytamy w Biblii o jakiejś idei, akceptujemy ją, wprowadzamy w życie (tu jest trudniej ;)), a następnie doświadczamy czegoś. Na podstawie tego otwiera nam się kolejne zrozumienie itd. Aż do pełnego poznania Jego zamysłu. Pozostaje tylko wybór i pytanie: Komu/czemu wierzyć, żeby dojść najszybciej tam, gdzie pragnę dojść? :)
AdamaS - Alchemik. Poszukiwacz. Blogger.
http://spostrzeganie.pl

Daniel_dn

Post autor: Daniel_dn »

AdamaS pisze:... Komu/czemu wierzyć, żeby dojść najszybciej tam, gdzie pragnę dojść? :)
To fundamentalne pytanie, na które każdy musi sobie sami znaleźć odpowiedź. To jest pytanie o cel i drogę do niego. Ponieważ jesteśmy ludźmi to przy każdej naszej decyzji zawsze wybieramy wariant najbardziej korzystny. Wybieramy więc dobro, a jego cechą zasadniczą jest logika czy to w budowie czy w działaniu. Gdy coś przeczy logice to nie znajduje w nas zaufania. Tak działa każdy człowiek. Jeżeli chcemy czegoś więcej, to nasz wybór musi być nakierowany na większe dobro, ale to wiąże nas z większym bytem. Tu pojawia się Bóg, z którego wypływa największe dobro ze swoją logiczną strukturą. Odpowiedź na pytanie staje się pozornie prosta. Naszym celem jest Bóg, ale problem pojawia się z wyborem drogi. Jest on jednak głębszy bo pojawia się już na poziomie wyboru boga i jego cech. Można jednak go rozwiązać, a drogą do tego jest myślenie zgodne z zasadami logiki. Wystarczy odrzucić to co jest nielogiczne, a pozostanie tylko to co właściwe. Idąc tą drogą odnalazłem Boga Dekalogu, który jest inny niż się większości ludzi wydaje.

Awatar użytkownika
AdamaS
Posty: 56
Rejestracja: 21 sie 2013, 17:35
Lokalizacja: Wawa
Kontakt:

Post autor: AdamaS »

Witaj Daniel, dyskusja robi się coraz bardziej ciekawa. Dzięki za inspirację do rozważań ;)

Zgadzam się z faktem, że do własnego rozwoju należy podchodzić logicznie. Co więcej, skłaniam się nawet bardziej ku naukowym, doświadczalnym metodom. Masz też zupełną rację, że mamy w sobie mechanizm, który wybiera zawsze lepsze. W ten sposób odrzucamy gorsze i poruszamy się powoli do doskonałości. I faktycznie działa to tak, że jeżeli coś przeczy logice, to nie znajduje w nas zaufania. W ten sposób rozwijamy się ewolucyjnie. Wymyślamy i opracowujemy indywidualnie coraz to doskonalsze idee i urządzenia.

Popatrz jednak na taki proces: Kiedy pojawia się w świecie nowa idea, z założenia jest ona nieakceptowalna przez rozum, który opiera się na doświadczeniu. Np. człowiek może latać, jak ptak. I tak jak pisałeś jesteśmy do tego nieufni. Potem, jednostki w społeczeństwie posiadające najmniejszy stopień nieufności podchwytują tą ideę i wcielają w życie (budują samolot). Nadal wiele jednostek podchodzi do tego nieufnie, ale część już się przekonuje. Dopiero kiedy samolot wchodzi do powszechnego użytku, rozum większości akceptuje tą "nowość" i przechodzi nad nią do porządku dziennego, staje się to jej doświadczeniem.

Dla pierwszych osób fakt latania przeczył zupełnie logice. Dlaczego? Czy dlatego, że było w tym coś nielogicznego? Absolutnie nie. Przecież wiemy dzisiaj, że istnieją prawa aerodynamiki, które dokładnie opisują, dlaczego samolot lata. A jednak w tamtych czasach było to określane mianem "czary" oraz "niemożliwe, nielogiczne" itp. Myślę, że podobnie jest z prawami opisanymi np. w Biblii. Po prostu jeszcze zbyt niski poziom rozwoju świadomości. W naszych mózgach jest to nielogiczne.

Ale tu jest pewna furtka, którą pozwolę sobie uzupełnić. Załóżmy, że dla pierwszej osoby samolot był "objawieniem". Ale dla drugiej osoby, która usłyszała o idei latania, to też nie mieściło się w głowie. I jeżeli podeszła by na zasadzie opisanej wyżej - i nie "wzbudziłoby to jej zaufania" do dzisiaj byśmy nie latali. Czyli ta druga osoba musiała na początku użyć wiary i dopuścić, że ta idea jest prawdziwa wbrew temu, co mówił jej rozum.

I dopiero po tym, jak uwierzył (czyli zaprzeczył temu co wiedział i otworzył się na możliwość tego, że się mylił) pojawiła się możliwość stworzenia samolotu w skutek czego poznał prawa aerodynamiki i znów wszystko stało się "logiczne". I wtedy dopiero, jak napisałeś: "Tu pojawia się Bóg, z którego wypływa największe dobro ze swoją logiczną strukturą."

W ten sposób zachodzą wszystkie zmiany w naszym światopoglądzie. Różnica pomiędzy ludźmi jest tylko taka, że mamy różną elastyczność umysłu. Niektórzy są w stanie w jednej chwili zaprzeczyć wszystkiemu co wiedzą i przyjąć nową ideę wprost, aby ją później potwierdzić lub zaprzeczyć. A u innych, tych z bardziej skostniałą strukturą, to idzie bardzo małymi kroczkami, na tyle, że sami nie zauważają tego efektu zaprzeczenia i uwierzenia.

Ale pytanie ciągle istnieje: Komu w takim razie uwierzyć, żeby po sprawdzeniu tego, w co uwierzyliśmy, okazało się to prawdą, a nie fałszem? Przecież inaczej tracimy czas na doświadczenie nieprawdziwych idei.

Moim zdaniem, trzeba szukać tych najmądrzejszych z narodu, i najbardziej wartościowych ksiąg i nauk.
AdamaS - Alchemik. Poszukiwacz. Blogger.
http://spostrzeganie.pl

Daniel_dn

Post autor: Daniel_dn »

Zbyt uprościłem moją wypowiedź i widzę, że nie za bardzo mnie zrozumiałeś.
Każdy byt gdy jest skończony i kompletny w swym składzie posiadając przez to wszystkie swoje cechy przewidziane dla swojego rodzaju jest bytem dobrym. Samolot jest dobry, gdy nie brakuje mu żadnej części i wszystkie jego elementy połączone są ze sobą w sposób logiczny dzięki czemu może on działać poprawnie. Gdy tylko czegoś zabraknie, to dobro zamieni się w zło i zamiast samolotu mamy już tylko kupę złomu. Dobro jest ściśle związane z bytem, którego ono dotyczy i tyczy się to też logiki, cechy dobra. Natomiast Twoje rozumienie logiki jest inne. Utożsamiasz logikę z rozumieniem budowy i działania rzeczy. To, że czegoś nie rozumiemy, to nie oznacza, że to coś jest nielogiczne. Jesteśmy ułomni w swych możliwościach poznawczych i zawsze będziemy błądzić. Dotyczy to każdego i szukanie autorytetów uważam za błąd, bo nie ma takich ludzi nieomylnych. Człowiek powinien być stale monitorowany, aby wychwycić moment kiedy bredzi, bo w tym czasie bolała go głowa.
Mądrość polega na tworzenie systemów, który stale sprawdzają swój stan. Tylko w zespole człowiek mimo swojej niedoskonałości może działać nieomylnie dlatego tak ważne jest jak jest zbudowane społeczeństwo.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dekalog”