Kompilacja

Dowcipy, śmieszne sytuacje, itp.

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Listek
Posty: 7838
Rejestracja: 31 mar 2013, 21:25
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Listek »

BoaDusiciel pisze:Jezus przybył do Stumilowego Lasu, aby nas wszystkich zbawić.
Jezus z Buenos Aires nie może zbawić od grzechów- powiedziała Sowa.
Twa sprawiedliwość to wieczna sprawiedliwość, a Tora Twoja jest prawdą Ps.119,142
"I będzie ci jako znak na ręce twojej i jako przypomnienie między oczyma twoimi, aby prawo Boga było zawsze w ustach twoich." Wj 13:9

BoaDusiciel
Posty: 6938
Rejestracja: 04 lis 2013, 12:05

Post autor: BoaDusiciel »

X cd.

Musimy zrobić Naradę – powiedziała Sowa. Niech Jezus jeszcze raz przedstawi główne założenia biznes-planu.
Jezus opowiedział o głównych założeniach swojego Królestwa, w szczególności o domach z balkonikami, o ogródkach, o Tygrysie zamiast lwów, o Kłapouchym zamiast owieczek, o Kangurzycy z Maleństwem, też zamiast owieczek.
- Czy są jakieś uwagi do biznes-planu ? - zapytała Sowa.
Nikt nie wnosił uwag.
- Pragnę uroczyście zauważyć – rzekła Sowa, że twoje Królestwo bardzo przypomina to, co mamy teraz w Stumilowym Lesie. Czy w takim razie może być tak, że ogłosimy Stumilowy Las twoim Królestwem, ty będziesz sobie królował i nie będziemy nic zmieniać ?
Rozległ się szum, bo wszystkim ten pomysł bardzo się spodobał.
I tak oto Jezus zapanował w Stumilowym Lesie. I było to jego Królestwo, choć nic się nie zmieniło.
Tylko Kłapouchy trochę bardziej marudził, ale osły marudzą zawsze, bez względu na to gdzie żyją.

Koniec
Co to jest? - Nie świeci i nie mieści się w d.upie? ..... Ruski przyrząd do świecenia w d.upie :mrgreen:
***** ***
Слава Україні !

BoaDusiciel
Posty: 6938
Rejestracja: 04 lis 2013, 12:05

Post autor: BoaDusiciel »

Wersja końcowa, trochę wygładzona:


Pewnego pięknego poranka Kubuś Puchatek postanowił odwiedzić swego przyjaciela Prosiaczka, który mieszkał na drugim końcu Stumilowego Lasu i który był jego wielkim przyjacielem, choć malutkim.
Idąc skrajem lasu, Puchatek doszedł do rozwidlenia dróg i na tym rozwidleniu spotkał jakiegoś Pana.
Pan był ubrany w białą szatę, miał długą brodę, a na stopach sandały. Wszystko to było trochę dziwne, bo w Stumilowym Lesie nie było nikogo, kto miałby to wszystko jednocześnie.
W białą szatę ubierano Maleństwo Kangurzycy podczas karmienia, sandały nosił tylko Krzyś, a brody nikt nie miał.
Puchatek podszedł do Pana i przywitał się uprzejmie: Dzień dobry, jestem Kubuś Puchatek, Miś o małym rozumku …
- Dzień dobry – powiedział Pan – jestem Jezus.
- Witam cię Jezusie – ponownie przywitał się Puchatek – co robisz na rozwidleniu dróg ?
- Przybyłem do Stumilowego Lasu, aby was zbawić – rzekł Jezus.
- Zabawić ? – zapytał Puchatek z nadzieją w głosie.
Jezus spojrzał tak-jakby-groźnie na Puchatka i powiedział: Nie zabawić, lecz zbawić !
- O! – stwierdził Puchatek … myślałem, że chodzi o zabawienie … wesoła zabawa z tańcami i śpiewem, hopsasa! … jak na urodzinach Kłapouszka …
- Zbawienie jest ważniejsze od zabawienia – poinformował Jezus.
- To możliwe – rzekł Puchatek – a na czym polega zbawienie ?
- Zbawienie polega na tym, że jeśli będziecie wypełniać moją wolę, to będziecie żyć wiecznie, w domkach z balkonami pełnymi kwiatów, a wokół będą się pasły lwy i baranki … tak będzie w moim Królestwie, w którym Syn Człowieczy będzie Królem. To znaczy Ja będę Królem, bo Ja jestem Synem Człowieczym. W piśmie Strażnica możesz zobaczyć obrazki jak to będzie wyglądać.
- Nie mamy tu lwów i baranków – odrzekł zakłopotany Puchatek – czy zamiast tego mogą być Tygrysy i Kangury, bo te akurat mamy ?
- Mogą być – powiedział Jezus – wszyscy dostaną domki, a wokół będą biegać Tygrysy i Kangury …
- A co z Prosiaczkami i Królikami oraz Krewnymi-i-Znajomymi Królika ? Co z Kłapouchym i Sową Przemądrzałą ? No i co z Krzysiem ?
- Prosiaczki są niekoszerne i nie ma dla nich miejsca w moim Królestwie. Króliki i Sowy mogą być. Krzyś tez może być, o ile będzie wypełniał moja wolę.
- Co to znaczy, że coś jest niekoszerne ? – zapytał Puchatek.
- To znaczy, że nie podoba mi się i nie chcę tego w swoim Królestwie – wyjaśnił Jezus.
- Ale Prosiaczek jest bardzo miły i malutki, i byłoby mi przykro, gdyby nie było go w tym Królestwie, w którym ja będę – rzekł strapiony Puchatek.
- Pomyślimy o tym – rzekł Jezus – czy mógłbyś mi pokazać tego Prosiaczka ? Chcę go obejrzeć, bo do tej pory nie przyglądałem się uważnie prosiaczkom …
- Oczywiście że tak – z radością oznajmił Puchatek – idźmy zatem do Prosiaczka !!


Puchatek z Jezusem powędrowali w stronę domku Prosiaczka.
Puchatek mruczał swoją ulubioną Mruczankę, a Jezus opowiadał o tym, jak urodził się w stajence, a mamusia nie chciała mu powiedzieć kto jest jego tatusiem, i jak wymyślił, że Tatusiem jest Pan Jehowa, i jak pracował jako cieśla, ale rzucił robotę, bo była za ciężka, ponadto cieśle z Ukrainy pracowali za 1/2 denara dziennie, a galilejski cieśla nie tykał dłuta za mniej niż 1 denara dziennie, czyli że była to nieuczciwa konkurencja, w związku z czym Jezus postanowił zostać Prorokiem, bo Prorokom zawsze łatwiej, no chyba że źle prorokują …
Potem Jezus wyjaśnił, że w końcu dowiedział się, że jego tatusiem był Pantera żołnierz, ale było już za późno.
Doszli wreszcie do domku Prosiaczka i Puchatek zapukał: Puk, puk, Prosiaczku ! Przychodzę w odwiedziny z Jezusem !
Prosiaczek ostrożnie otworzył drzwi, spojrzał z niepokojem na Jezusa i powiedział: dzdzdzieńńdobbry !!!
- Dzień dobry Prosiaczku - odwzajemnił się Jezus. Widzę, że jesteś malutkim zwierzątkiem i nie przedstawiasz wartości odżywczej, więc uznaję, że nie dotyczy cię kwestia koszerności.
Dlatego będę mógł cię zbawić i ocalić !
- Przed czym ocalić ? - zapytał Prosiaczek.
- Przed tym, co bym zrobił, gdyby dotyczyła cię kwestia koszerności. Czyli przed nieznalezieniem się w moim Królestwie - wyjaśnił Jezus.
Puchatek rzekł do Prosiaczka: Prosiaczku, Jezus będzie królem swojego Królestwa i możemy być tam razem z nim, o ile będziemy go słuchać …
- A czy Kłapouchy też będzie ? - zapytał Prosiaczek nieśmiało.
- Może być, o ile będzie mnie słuchał - rzekł Jezus.
- To może chodźmy do Kłapouszka, zapytamy czy będzie słuchał Jezusa - zaproponował Puchatek.
- Świetna myśl - odpowiedział Jezus i już w trójkę poszli w stronę Ponurego Zakątka Kłapouchego, wilgotnego i smutnego.
Idąc do Kłapouchego opowiadali sobie różne i ciekawe historie, jakie wydarzyły się w ich życiu, przy czym historii ciekawych było więcej niż różnych.
Puchatek opowiedział jak szukał miodu i został pokąsany przez Pszczoły, które niechętnie patrzyły na Misia, mimo że Puchatek był Pszczołom bardzo przychylny, a jeszcze bardziej był przychylny miodkowi, które Pszczoły robiły.
Prosiaczek przypomniał zatrważającą historię, o tym jak biegł do Kłapouszka z urodzinowym balonikiem i potknął się, a balonik został rozpęknięty i została z niego tylko czerwona szmatka, bo balonik był czerwony.
Jezus mówił o tym jak pracował na emigracji w Egipcie jako cieśla-zbrojarz, ale musiał uciekać z Egiptu, gdyż nasiliły się nastroje antysemickie i Egipcjanie obwiniali Żydów o wszystkie plagi egipskie, co zresztą było bliskie prawdy, ale akurat ta prawda Żydom się nie podobała ani trochę.
Po krótkim kwadransie (bo mogą być też długie kwadranse, to zależy od tego po której stronie drzwi od toalety akurat się znajdujemy) doszli do leśnej polanki i postanowili nieco odpocząć, a Puchatek czuł, że zbliża się pora małego Conieco, ale nie mieli nic do jedzenia, więc zamiast jeść zaśpiewali wesołą piosenkę pod tytułem Hera, Koka, Hasz, LSD, którą wszyscy znali, a warto żebyście ją tez poznali, bo jest pokrzepiająca.
https://www.youtube.com/w...JPDTha0&index=2
Po piosenkowym pokrzepieniu udali się w dalszą drogę, a ponieważ wokół robiło się coraz bardziej ponuro i smutno, wiedzieli że zbliżają się do Zakątku Kłapouchego, który nosił nazwę Zakątku Kłapouchego bo mieszkał tam Kłapouchy.

Kłapouchy stał pochylony nad kępką ostu.
- Witaj Kłapousiu ! - zawołał Prosiaczek.
- Cześć Kłapouchy - powiedział Puchatek.
- Szalom ! - powiedział Jezus, po czym dodał: Jestem Jezus.
- Słyszałem o tobie – rzekł Kłapouchy do Jezusa. Ciotka Oślica Galilejska z Jerozolimy opowiadała, że wjechałeś kiedyś na niej do miasta, wskutek czego doznała dyskopatii i porażenia nerwu kulszowego – stwierdził Kłapouchy obojętnym tonem. Ale taki nasz – osłów – los … dodał.
- Przykro mi – odparł Jezus – ale musiałem wypełnić proroctwo, które nakazywało mi wjazd do Jerozolimy na ośle, a ściślej – na oślicy. Akurat trafiło na twoją ciotkę. W zamian mogę ją zbawić i przyjąć do swojego Królestwa, a nawet opisać w Strażnicy – oznajmił Jezus. Artykuł miałby tytuł W Strażnicy o Oślicy - zaproponował Jezus.
- OK, niech będzie … czy w twoim Królestwie znajdzie się miejsce dla mnie oraz dla ostu ? - zapytał Kłapouchy.
- Znajdzie się, przez szacunek dla twojej ciotki Oślicy – stwierdził Jezus
- A czy w Królestwie będą Pszczoły i Miód ? - rzekł Puchatek.
- I Żołędzie ! - zawołał Prosiaczek.
- I Krzyś …. dodał Kłapouchy.
- Będą Pszczoły, Miód i Żołędzie …. co do Krzysia, to też może tam się znaleźć, o ile zostanie zbawiony, to znaczy że też musi mnie słuchać – powiedział Jezus.
- To może idźmy do Krzysia, zapytamy go czy będzie słuchał Jezusa – stwierdził Kłapouchy.
- Idziemy ! Zdecydował Jezus, więc poszli.

Krzyś mieszkał na drugim końcu Stumilowego Lasu i idąc do niego trzeba było przejść przez Króliczą Polanę, która nosiła taką nazwę, gdyż mieszkał na niej Królik oraz Krewni-i-Znajomi Królika.
Wszyscy oni żyli w norkach, wykopanych w ziemi. Krewnych-i-Znajomych Królika było bardzo wielu, gdyż mnożyli się jak króliki, w czym nie było niczego dziwnego, gdyż w większości byli królikami.
Królik właśnie stał przed swoją norką, gdy zobaczył idących w jego stronę gości, czyli Puchatka, Prosiaczka, Kłapouchego i Jezusa.
- Stójcie ! - zawołał Królik.
- Stoimy … powiedział Kłapouchy, gdy stanęli.
- Kto to i dokąd idzie ? – zapytał Królik, wskazując na Jezusa.
- Jestem Jezus. Idę do Krzysia, aby go zbawić - powiedział Jezus i dodał: Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię …
- Ziemię już mamy – odparł Królik. Czy moglibyśmy teraz dostać trochę marchewek ?
- Proponuję wam coś więcej. Mogę sprawić że zostaniecie zbawieni, zamieszkacie w pięknych norkach i będziecie mieli mnóstwo marchewek – rzekł Jezus.
- Czytałem o tym w Strażnicy – odparł Królik. Interesujące – dodał. Ale jak zostać zbawionym ?
- Są dwie możliwości – wyjaśnił Jezus. Pierwsza to taka, że będziecie mnie słuchać, a ja was zbawię. Druga możliwość jest taka, że wejdziecie na forum biblijne, znajdziecie wątek Jak być zbawionym i spróbujecie czegoś się dowiedzieć, ale słabo to widzę, gdyż tam generalnie odchodzi tylko bicie piany. Proponuję więc wersję pierwszą – powiedział Jezus.
- Dobra – rzekł Królik – powiadomię Krewnych-i-Znajomych. A skoro idziecie do Krzysia, to pójdziemy z wami.
- Będzie nam miło, powiedzieli wszyscy jednocześnie, po czym udali się w dalszą drogę.

Droga do Krzysia bardzo się dłużyła, zwłaszcza że Krewni-i-Znajomi Królika co chwilę skakali w bok i trzeba było czekać aż wrócą na ścieżkę.
- Opowiem wam historię mojego życia - zaproponował Jezus
- Chętnie posłuchamy - odparł Puchatek - bo znamy historię życia wszystkich mieszkańców Stumilowego Lasu, ale twojej nie znamy ...
I takim oto sposobem Jezus zaczął swoją opowieść.
- Jak już mówiłem Puchatkowi, urodziłem się w marnej stajence, konkretnie - w żłobie. Mamusią moją jest Miriam z Nazaretu, a tatusiem żołnierz o nicku Pantera. Ale o tatusiu dowiedziałem się dopiero niedawno, bo mamusia nie chciała mi powiedzieć kto jest tatusiem. W sumie mogłem się domyślić, że tatuś musiał mieć jasną skórę, bo ja też mam jasną. Dlatego w chederze wołali na mnie Goj. Mieszkaliśmy w domu Józefa z Arymatei, który zaopiekował się moją mamusią i mną, jak tułaliśmy się między Nazaretem a Cezareą Filipową. Od maleńkości musiałem pracować, co niezbyt mi się podobało. Po chederze poszedłem do zawodówki i zostałem cieślą. Praca cieśli była bardzo ciężka i słabo płatna. Kiedyś poszedłem się wykąpać w Jordanie i zauważyłem gościa, który zanurzał ludzi w wodzie, a oni w zamian dawali mu dary.
To mi się spodobało, więc podszedłem bliżej, dałem się zanurzyć, a potem stanąłem obok i też zacząłem wołać jak ten gość. Mówiłem że jestem Prorokiem i że wkrótce nadejdzie Królestwo Niebieskie. Miałem wtedy 18 lat i miałem lepszy głos niż tamten facet, więc do mnie przychodziło więcej ludzi niż do niego. Okazało się, że spokojnie można z tego wyżyć. Pewnego dnia przyszła do mnie Maria z Magdali, zwana Magdaleną, z której była niezła laska, więc zaczęliśmy się spotykać, a potem pobraliśmy się i po roku urodził się nasz syn Juda.
Juda urodził się w Kariocie, bo akurat Magdalena była tam na shoppingu. Dlatego był nazywany Juda Iszkariota.
- Co to jest shopping ? Zapytał Prosiaczek.
- Shopping polega na tym, że chodzi się po bazarach i kupuje różne zbędne rzeczy - wyjaśnił Jezus.
- To bez sensu – mruknął Kłapouchy – po co ktoś miałby kupować zbędne rzeczy ?
- Masz rację – odparł Jezus – ale kobiety takie są. Nie miałem siły się przeciwstawić. Szatanowi Diabłu przeciwstawiłem się, ale Magdalenie nie byłem w stanie …
- Co było dalej – zapytał Królik ?
- Mieliśmy coraz większe potrzeby finansowe – powiedział Jezus. Nasz syn Juda rósł, trzeba było mu kupić laptopa na I Komunię, a potem smartfona, żeby koledzy z niego się nie śmiali, bo wszyscy mają smartfony. Musiałem coraz więcej zarabiać. Wpadłem na pomysł, że założę kółko wędkarskie, członkowie będą płacić składki i trochę z tego się skubnie. Niestety, była spora konkurencja wśród proroków i nie mogłem znaleźć chętnych do kółka wędkarskiego.
Pewnego razu Magdalena wróciła z kolejnego shoppingu i przyniosła do domu pismo Strażnica, które dostała gratis od pobożnych przybyszy z kraju Polin. Z tego pisma dowiedziałem się o istnieniu Pana Jehowy, który stworzył oko sokoła. Oko sokoła jest tak skomplikowane, że nie mogło powstać samo z siebie. W piśmie tym napisano również, że Pan Jehowa wysłał na świat swojego syna, aby zbawił godnych zbawienia. Wtedy przyszła mi do głowy myśl, że skoro i tak nie znam swojego ojca (bo wtedy nie wiedziałem że jest nim Pan Pantera), to mogę podawać się za syna Pana Jehowy …
- Ale to chyba jest oszustwo ? Zapytał Prosiaczek.
- Niekoniecznie – odparł Jezus. Skoro nie wiedziałem kto był moim ojcem, to nie mogłem wykluczyć, że był nim Pan Jehowa. Poza tym wyczytałem w Strażnicy, że dla osiągnięcia godziwych celów wolno kłamać i wtedy nie jest to kłamstwo, lecz strategia teokratyczna.
A ja miałem godziwy cel, to znaczy szukałem pieniędzy na utrzymanie rodziny.
- Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne ! Zawołał Prosiaczek. - Amen ! Rzekł Jezus.
- I co, i co, i co, jak zacząłeś się podawać za syna Pana Jehowy to miałeś więcej słuchaczy ? -zapytał jeden z Krewnych-i-Znajomych Królika, niejaki Alojzy Chrząszcz.
- Wielokrotnie więcej – odparł Jezus. To był genialny chwyt marketingowy, bo wszyscy chcieli zobaczyć syna Pana Jehowy. Do kółka wędkarskiego zgłosiło się 12 chętnych, a mój syn Juda został skarbnikiem. Od tego momentu nie mieliśmy już problemów finansowych …
- Ale chyba musiałeś coś robić, żeby słuchacze wierzyli, że jesteś synem Pana Jehowy ? - dopytywał Alojzy Chrząszcz.
- O, to jest bardzo proste – odpowiedział skromnie Jezus. Jak byłem na emigracji zarobkowej w Egipcie, to nauczyłem się paru sztuczek, takich jak zamiana wody w wino, czy rozmnażanie chleba.
Generalnie jest tak, że ludzie widzą to co chcą widzieć, a nie to co się faktycznie dzieje. Na tym opierały się moje cuda…
- A co z proroctwami ? - Alojzy Chrząszcz był dociekliwy.
- To jeszcze łatwiejsze niż cuda – wyjaśnił Jezus. Wystarczy mówić ogólnikami, o nieokreślonej przyszłości, pozostawiać miejsce na domysły, a lud to kupi …
- Fenomenalne – powiedział Kłapouchy, który uważnie przysłuchiwał się dyskusji. To jest właściwe słowo. Fenomenalne. Szacun …
- Miło słyszeć – odparł Jezus, wyraźnie zadowolony.
Tymczasem zbliżyli się do domu Krzysia. Było już dobrze po południu, ale Krzyś jeszcze spał, gdyż poprzedniego wieczora trochę nadużył legalnych środków psychoaktywnych.

Łomot. To była pierwsza myśl Krzysia, gdy otworzył oczy. Narastający łomot. Krzyś był przekonany, że łomocze mu w czaszce, ale gdy wreszcie zwlókł się z barłogu zrozumiał, że to ktoś łomocze do drzwi.
- Trzeba było nie jeść kabanosów Tarczyński. W kabanosach jest pełno skatolu – pomyślał Krzyś, po czym zapytał słabym głosem: Kto tam ?
- To ja, Puchatek ! - powiedział Puchatek, który właśnie łomotał do drzwi Krzysia. Jest ze mną Prosiaczek i Kłapouchy, i Królik, i Krewni-i-Znajomi Królika, i Jezus !
- Jezus ? - zdziwił się Krzyś. Po czym rzekł do Mamy Kangurzycy, która leżała w jego łóżku: Schowaj się do łazienki !
Tak się bowiem złożyło, że wczoraj Mama Kangurzyca została u Krzysia na noc, a Maleństwo Mamy Kangurzycy zostało pod opieką Tygrysa, z czego było bardzo zadowolone, bo Tygrys nie mówił: Tego nie ruszaj, nie skacz bo się spocisz, nie mlaskaj, nie pluj, nie puszczaj bąków. Z Tygrysem można było to wszystko robić, a zwłaszcza skakać. Ponieważ Krzyś i Mama Kangurzyca też byli zadowoleni, a jak się później okazało Tygrys też był zadowolony, to wychodzi na to, że wszyscy byli zadowoleni.
Krzyś otworzył drzwi i stwierdził, że jest jak Puchatek mówił.
- Więcej was matka nie miała ? - rzucił Krzyś. To znaczy, cieszę się że was widzę. Macie może piwo lub wino ?
- Nie mamy odparł Puchatek, ale Jezus potrafi zrobić wino z wody …
- Naprawdę ? - zdziwił się Krzyś. Po czym powiedział do Jezusa: To ja bym poprosił o flaszkę wina owocowego Komandos …
Jezus wziął butelkę z wodą mineralną Jurajska, która przypadkiem leżała koło łóżka, powiedział magiczne słowa i woda zamieniła się w wino Komandos. Etykieta na butelce też się zmieniła i zamiast napisu Woda Mineralna Jurajska pojawił się napis Wino Owocowe Komandos.
Krzyś spojrzał na butelkę i powiedział: Jezu ufam tobie, a następnie pociągnął z gwinta.
- Aaaaaaa ….. po czym pociągnął raz jeszcze i powtórzył: aaaaaaaaaaa !!!! Dobre ….
- Mogę też zmienić wino w krew … rzucił Jezus od niechcenia …
- To może kiedy indziej ? - zaproponował Krzyś, po czym spytał: Co was sprowadza ?
- Jezus chce zobaczyć, czy będzie mógł cię zbawić, to znaczy żebyś zamieszkał w Królestwie Syna Człowieczego, to znaczy jego Królestwie i żebyś miał domek z ogródkiem, i balkon z kwiatami, i żebyś żył wiecznie, i nie musiał nic robić … wyjaśnił Królik
- Najpierw trzeba będzie posprzątać po Armagedonie – uściślił Jezus. Wszyscy którzy nie dostąpią zbawienia zostaną zabici tchnieniem moich ust i trzeba będzie ich uprzątnąć …
- To ja chcę być zbawionym – szybko powiedział Krzyś. Posprzątamy, a potem będziemy mieć luz. OK ?
- OK – odparł Jezus. Ale czy nie jesteś cudzołożnikiem ? Bo cudzołożnicy nie wnijdą do Królestwa Syna Człowieczego, czyli do mojego !
Krzyś zmieszał się nieco ale po chwili poczuł przyjemny szum w głowie i wróciła mu jasność myślenia. Wino Komandos zaczynało działać.
- Nigdy nie byłem w cudzym łóżku – śmiało oznajmił Krzyś.
- Czyli nie jesteś cudzołożnikiem – stwierdził Jezus – i możesz wnijść do Królestwa Syna Człowieczego.
- Czy mógłbym prosić, abyś nie używał tego dziwacznego terminu „syn człowieczy” i żebyś nie mówił o sobie w trzeciej osobie liczby pojedynczej ? Irytuje mnie to – poprosił Krzyś.
- Dobra, nie ma sprawy – odparł Jezus – arcykapłan Kajfasz powiedział mi kiedyś, że prorocy tak powinni mówić, ale w sumie mnie to też irytuje … a to kto ? - zapytał Jezus, widząc Mamę Kangurzycę wychodzącą z łazienki.
- To Mama Kangurzyca – szybko odparł Krzyś – akurat przechodziła koło mojego domu i potrzebowała skorzystać z łazienki, na siku …
- Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią – uroczyście powiedział Jezus.
- Chodźmy zobaczyć co słychać u Maleństwa i Tygryska – zaproponowała Mama Kangurzyca.
Wszyscy ruszyli w dalszą drogę.
- Co było dalej, po tym jak założyłeś kółko wędkarskie ? - z tym pytaniem zwrócił się Królik do Jezusa.
- Głosiłem o Królestwie Niebieskim. Najpierw chodziłem po domach, ale po tym jak stałem się sławny, to już do mnie przychodzili. Przynosili dary. Najbardziej lubiłem złoto, kadzidło i mirrę. Wszystko układało się dobrze, ale członkowie Sanhedrynu zawiązali spisek przeciwko mnie, bo spadły im dochody. Było to po tym, jak zrobiłem zadymę w świątyni i powyrzucałem dilerów. W końcu dowiedziałem się, że zamierzają mnie ukrzyżować. Nie mogłem temu zapobiec, bo musiałem wypełniać proroctwa, a jedno z proroctw mówiło że syn Pana Jehowy zostanie ukrzyżowany.
Po dojściu nad rzekę w której Puchatek grał z Prosiaczkiem w misie-patysie Jezus kontynuował swoją opowieść.
- Skoro wiedziałem, że i tak muszę zostać ukrzyżowany, to postanowiłem wypełnić jeszcze inne proroctwa. Istniało np. proroctwo mówiące, że muszę wjechać do Jerozolimy na oślicy, więc trzeba było tak zrobić. Członkowie kółka wędkarskiego spotkali ciotkę Kłapouchego, Oślicę Jerozolimską i na niej wjechałem do miasta … ale o tym już mówiłem …
- I co, zostałeś ukrzyżowany ? - spytał zmartwiony Prosiaczek.
- Tak. Zorganizowałem pożegnalne spotkanie kółka wędkarskiego, na którym powiedziałem co się zdarzy. Z moim synem Judą ustaliłem, że weźmie 30 srebrników z kasy kółka i pójdzie na wzgórze Golgota, załatwić z żołnierzami rzymskimi żeby mnie ukrzyżowali tylko trochę, a nie całkiem. Oczywiście o tych ustaleniach wiedziałem tylko ja i Juda. Niestety Juda idąc na Golgotę napotkał piękną Samarytankę Salome, z którą poszedł do motelu Terra Sancta i tam stracił 30 srebrników …
- Szok. Szok i niedowierzanie. Szepnął Prosiaczek.
- To prawda. W dodatku Juda nie powiadomił mnie o tym, że stracił srebrniki, gdyż akurat padła mu bateria w telefonie …
- To straszne. - powiedział Prosiaczek, bliski płaczu.
- Najgorsze było to, że gdybym został całkiem ukrzyżowany, to nie mógłbym wypełnić ostatniego proroctwa, mówiącego o wstaniu z grobu …
- Ale skoro jesteś wśród nas, to znaczy że nie zostałeś całkiem ukrzyżowany - rezolutnie zauważył Królik.
- Masz rację - odpowiedział Jezus.
- O, widzę już mój domek i Maleństwo, i Tygryska !! Zawołała Mama Kangurzyca, gdyż faktycznie zbliżali się do jej domu.

Maleństwo radośnie podbiegło do całej grupy, a za nim w podskokach zjawił się Tygrys.
- Cześć mamusiu, cześć Krzysiu, cześć Puchatku, cześć Prosiaczku, cześć Króliku, cześć Krewni-i-Znajomi Królika ! A kim jest ten pan z brodą ?!
- To Jezus. - powiedział Kłapouchy. Oczywiście o mnie zapomniano. Wszyscy o mnie zapominają, nawet Maleństwo – dodał ponuro.
- Przepraszam cię Kłapouszku, ale bardzo mnie zaciekawił ten pan – odpowiedziało Maleństwo.
- Nie ma problemu. Przywykłem że wszyscy o mnie zapominają – rzekł Kłapouchy z wyrzutem.
- Nie rób scen, Kłapouchy. - powiedziała Mama Kangurzyca stanowczo. Nikt o tobie nie zapomina, tylko po prostu Maleństwo nie zdążyło cię jeszcze przywitać. Co robiliście z Tygryskiem ? - zapytała Mama Kangurzyca.
- Bolał mnie brzuszek mamusiu i okazało się, że Tygrysek ma zdolności bioenergoterapeutyczne i pomasował mi brzuszek i przestało mnie boleć ! Potem Tygrysek pokazywał mi różne filmiki i bawiliśmy się w przytulanie i to było bardzo miłe ! - zawołało Maleństwo.
- Takie tam ciumkanie, nic szczególnego - wyjaśnił Tygrys.
- To wspaniale – powiedziała Mama Kangurzyca. Proponuję, abyśmy teraz poszli wszyscy do Sowy Przemądrzałej, pokażemy jej Jezusa i zastanowimy się co robić. Bo ona jest bardzo mądra, ta Sowa.
- A po drodze Jezus dokończy nam swoją opowieść – powiedział Krzyś.

Sowa Przemądrzała mieszkała w dziupli starego dębu, na północnym skraju Stumilowego Lasu.
Cała grupa udała się w tą stronę, a Jezus powiedział: Będzie to długa opowieść, ale mam nadzieję że wysłuchacie z ciekawością. Było to tak:
- Jak już mówiłem, wiedziałam że muszę poddać się ukrzyżowaniu, bo takie było proroctwo. Musiałem być złożony do grobu, abym mógł z tego grobu powstać, bo było też proroctwo o powstaniu z grobu. Dlatego nie sprzeciwiałem się jak mnie oskarżali, a nawet w pewnym momencie wystraszyłem się, że zostanę uniewinniony przez Prokuratora Judei, Pontiusa Pilatusa. Gdybym został uniewinniony, to cały plan poszedłby na marne.
Oczywiście wszystko to oparte było o założenie, że Juda przekupi żołnierzy obsługujących krzyż.
- Czy nie było to zbyt optymistyczne założenie ? - zapytał Królik.
- Nie sądzę. Wielokrotnie już się zdarzało, że rodziny przekupywały obsługę krzyża – rzekł Jezus.
Im w sumie było wszystko jedno jak bardzo delikwent jest ukrzyżowany. Mieli umieścić skazanego na krzyżu, a co się działo potem to już nie ich sprawa. Tak było napisane w Regulaminie Służby Krzyżowej. Poza tym zawsze dostawali od rodzin parę srebrników i mieli na kawę i ciastka na przepustce. Żołnierze na przepustce uwielbiają kawę i ciastka.
Tymczasem Juda przebywał z Salome w motelu, wydał wszystkie srebrniki i całkiem zapomniał po co został wysłany i nawet nie wiedział że mu padła bateria w smartfonie.
W tym samym motelu zatrzymał się Pan Pantera, chorąży Pierwszej Kohorty Łuczników, który przez 33 lata przebywał na terenie Germanii, a teraz przyjechał na urlop do Jerozolimy. Nie było nic dziwnego że przebywał w tym samym motelu, bo w Jerozolimie był tylko jeden motel. Juda spotkał chorążego Panterę przy barze i zaczęli rozmawiać. Okazało się, że Pan Pantera szuka dziewczyny o imieniu Miriam z Nazaretu, z którą był związany zanim jego oddział wysłano do prowincji Germania Superior, na zachód od kraju Polin. Juda powiedział, że jego babcia ma na imię Miriam i pochodzi właśnie z Nazaretu, i że jego ojcem jest Jezus, czyli ja – mówił Jezus. Pan Pantera o mało co nie udławił się piwem gdy to usłyszał i zaczął dopytywać się o szczegóły. Wszystko się zgadzało ! W pewnym momencie podszedł do nich barman i powiedział że włączy telewizor, bo za chwilę w TVP wystąpi prezes Qrsky, a potem będzie transmisja z krzyżowania. Wtedy Juda przypomniał sobie, że miał iść ze srebrnikami na Golgotę. Wybiegli z Panem Panterą z motelu i pojechali Uberem na Golgotę. Przybyli w ostatnim momencie, bo już byłem prawie całkiem ukrzyżowany.
Juda krzyknął do mnie: Ojcze, to ojciec twój ! I wskazał na Pana Panterę.
Ja odpowiedziałem: Ojcze, mój ojcze, czemuś mnie opuścił ... i straciłem przytomność.

Wszyscy słuchali uważnie, a Prosiaczek miał łzy w oczach.
- Juda opowiedział mi co potem się wydarzyło - kontynuował Jezus. Mój ojciec Pantera podszedł do żołnierzy stojących przy krzyżu i zapytał: Kto tu dowodzi ?
Dowódca nazywał się Phallus Magnus i był synem dobrego znajomego Pantery, z czasów gdy wspólnie studiowali w Wyższej Koszernej Szkole Oficerskiej Wojsk Chemicznych, w kraju Polin, w grodzie Cracovia, na ulicy Montelupich, koło więzienia.
Pozdrowienia dla ojca – powiedział Pantera. Słuchaj Phallusie, może byśmy zdjęli już tego Żyda z krzyża ? Mam pewne zobowiązania wobec jego matki, a dla was kawę, ciastka i kilka srebrników oraz skrzynkę wina Komandos, przywiezionego z Galii …
- Nie ma sprawy, panie chorąży. Zaczyna się weekend, a nam nie chce się stać na tym zadupiu. Zresztą, według Regulaminu my jesteśmy od krzyżowania, a nie od pilnowania. Ten Żyd i tak wygląda na nieżywego. Weźmiemy tylko jego płaszcz i spadamy. No to czołem, panie chorąży ! Powiedział Phallus Magnus, zebrał swój oddział i poszli sobie.
Potem zdjęto mnie z krzyża, schowano na trzy dni w pustym grobowcu, podleczono, a potem wyprowadziłem się na wieś, w okolicę Hebronu. Mój ojciec Pantera kupił tam gospodarstwo, żeby zamieszkać na emeryturze i hodować kozy i owce. Tam przebywałem z mamusią, żoną i Judą.
Niestety mój ojciec musiał jeszcze wrócić do Germanii i tam wkrótce zmarł w wyniku ran zadanych przez Adolphusa Hytlerusa, wodza Germanów.
Po jakimś czasie udałem się raz jeszcze do Jerozolimy, aby załatwić sprawy kółka wędkarskiego.
Wszyscy członkowie kółka bardzo się ucieszyli, a najbardziej Tomek Niewierny, który sprawdzał czy ja to rzeczywiście ja i doszedł do wniosku, że wstałem z grobu. Nie dementowałem tego, bo przecież faktycznie byłem w grobie i wstałem, a strategia teokratyczna podpowiadała mi, że lepiej nie mówić o szczegółach.
- Skoro zamieszkałeś w okolicach Hebronu, to jak znalazłeś się w Stumilowym Lesie ? - zapytał Krzyś.
- Właśnie ! - krzyknął Królik.
- Jesteśmy pod domem Sowy Przemądrzałej. Przywitajmy się z Sową, a potem niech Jezus dokończy swoją opowieść – zaproponował Puchatek.
- Bardzo chętnie – odparł Jezus.

Sowa Przemądrzała analizowała właśnie najnowszy numer pisma Strażnica, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Kogo diabli … to znaczy kto jest tak miły, że mnie odwiedził ? - pomyślała Sowa.
Po otwarciu drzwi zobaczyła tłum gości i mimowolnie zawołała: O Jezu !
- Tak, to ja. Powiedział Jezus. Szalom, namaste, guten tag !
- Uuuuuuhuuuu, uhuuuuuu ! - zahukała Sowa, co znaczyło „serdecznie was witam”.
- Jezus przybył do Stumilowego Lasu, aby nas wszystkich zbawić - rzekł Krzyś.
- Nawet mnie - dodał Kłapouchy.
- Czy chodzi o Królestwo, o którym czytałam w Strażnicy ? - zapytała Sowa. Domki z balkonem, lwy i owieczki ?
- Dokładnie. - odparł Jezus. Z tym, że zamiast lwów będzie Tygrys, a zamiast owieczek Kłapouchy i Kangurzyca z Maleństwem …
- Jak ktoś nie chce być w tym Królestwie, to zginie w Armagedonie - wyjaśnił Królik.
- No to wybór jest dość prosty - powiedziała Sowa. Ale jak Jezus trafił do naszego lasu ?
- O tym zaraz opowiem - odparł Jezus. Było to tak: Po zamieszkaniu w okolicy Hebronu okazało się, że nasza ziemia należała kiedyś do Arabów. Owi Arabowie nie pogodzili się nigdy z tym, że osadnicy izraelscy wyrzucili ich z ziemi. Tej ziemi. I pewnej nocy przyszli do nas, i poprosili, abyśmy się wyprowadzili. Prośba brzmiała tak: Wypier…… !! Allah akhbar ! No to wzięliśmy bagaż podręczny i pojechaliśmy do Hajfy. Tam w porcie wsiedliśmy na ponton i dopłynęliśmy na grecką wyspę Kriti, do miejscowości Iraklion. Z Iraklionu popłynęliśmy promem do miasta Pireus. W mieście Pireus było już wielu proroków, więc stwierdziłem że muszę udać się w dalszą drogę. Maria Magdalena z Judą zostali w mieście Pireus, a ja ukryłem się w ciężarówce z kraju Polin i przez kanał La Manche trafiłem tutaj. Bardzo tęsknię za żoną i synem – smutno zakończył Jezus.
- Urzekła mnie twoja historia - uroczyście powiedziała Sowa Przemądrzała. Chciałbyś stworzyć swoje Królestwo w Stumilowym Lesie ?
- Jeśli można … nieśmiało szepnął Jezus.

- Musimy zrobić Naradę – powiedziała Sowa. Niech Jezus jeszcze raz przedstawi główne założenia biznes-planu.
Jezus opowiedział o głównych założeniach swojego Królestwa, w szczególności o domach z balkonikami, o ogródkach, o Tygrysie zamiast lwów, o Kłapouchym zamiast owieczek, o Kangurzycy z Maleństwem, też zamiast owieczek.
- Czy są jakieś uwagi do biznes-planu ? Zapytała Sowa.
Nikt nie wnosił uwag.
- Pragnę uroczyście zauważyć – rzekła Sowa, że twoje Królestwo bardzo przypomina to, co mamy teraz w Stumilowym Lesie. Czy w takim razie może być tak, że ogłosimy Stumilowy Las twoim Królestwem, ty będziesz sobie królował i nie będziemy nic zmieniać ?
Rozległ się szum, bo wszystkim ten pomysł bardzo się spodobał.
I tak oto Jezus zapanował w Stumilowym Lesie. I było to jego Królestwo, choć nic się nie zmieniło.
Tylko Kłapouchy trochę bardziej marudził, ale osły marudzą zawsze, bez względu na to gdzie żyją.

Koniec.
Co to jest? - Nie świeci i nie mieści się w d.upie? ..... Ruski przyrząd do świecenia w d.upie :mrgreen:
***** ***
Слава Україні !

wuka
Posty: 8849
Rejestracja: 25 cze 2016, 10:40

Post autor: wuka »

Czekam na następne opowiadanie.
Dzięki za powyższe. Z ostatniego odcinka setnie rozbawiło mnie:"Prośba brzmiała tak:/.../" :mrgreen:

Awatar użytkownika
Andżelika_FS
Posty: 549
Rejestracja: 02 lip 2016, 23:20
Lokalizacja: Dornach/Kruszewnia

Post autor: Andżelika_FS »

Gratuluję, Boa. To naprawdę jest dobre.

BoaDusiciel
Posty: 6938
Rejestracja: 04 lis 2013, 12:05

Post autor: BoaDusiciel »

Dzięki. Wszystko ku chwale Pana :->
Co to jest? - Nie świeci i nie mieści się w d.upie? ..... Ruski przyrząd do świecenia w d.upie :mrgreen:
***** ***
Слава Україні !

ODPOWIEDZ

Wróć do „Humor”