wybrana pisze: ↑10 cze 2021, 16:28
Nieziem, główną przyczyną naszych chorób jest środowisko w jakim zyjemy. Powietrze jest skażone, żywność jest skażona. Już roślina nim wyda owoc jest wstanie rozwoju skażona. Zyjemy w świecie w którym już od dziecka jesteśmy podtruwani. Silniejszy genetycznie organizm bardziej się broni, lecz słabszy nie daje rady. Również duży ma wpływ nasz sposób odżywiania, by się nie objadać i jeść składniki, które mniej szkodzą zdrowiu. Są ludzie, co całe życie dużo palili i żyją długo, ale są tacy, co nigdy nie palili i zmarli młodo na raka płuc. Trudno to rozsądzić, czy mamy wyznaczoną godzinę? Myślę, że tego nikt nie jest wstanie rozsądzić. Ja wiem jedno, że Bóg nas wspomaga poprzez posyłanie do nas pomocnych ludzi. (...)
Z jednej strony mówi się nam, że nasze zdrowie zależne jest od tego, co jemy (dieta), i jak żyjemy (aktywność fizyczna lub jej brak). Z drugiej strony zauważamy, że paradoksalnie jest tak, że ci aktywni i zdrowo się odżywiający też chorują, i też "potrafią" umrzeć młodo.
Stąd dla mnie wniosek, że dieta i aktywność, owszem, mają wpływ na zdrowie, ale nie decydują o zachorowaniu. Generalizuję tutaj, bo w jakimś stopniu może to decydować, ale uważam, że w marginalnym wymiarze.
Przykład guza na kręgosłupie jest ciekawy. Tutaj nie widzę jakiegokolwiek związku jego pojawienia się, z tym co jemy, i ile czasu siedzimy na kanapie/w fotelu zamiast spacerować. Ale skoro taki guz się pojawił, to musiał mieć swoją przyczynę. Jeśli nie dieta i aktywność, to co go spowodowało? Czy organizm sam z siebie, bez przyczyny zewnętrznej podejmuje działania w formie produkcji dodatkowych komorek? Jeśli tak to w jakim celu? Po co wytwarza taki guz? Samodestrukcja? Czy może jednak jest to inwazja z zewnątrz? Tutaj nie potrafię sobie wyobrazić żadnego scenariusza. Kto, co i w jaki sposób miałoby spowodować namnożenie się komórek w organizmie, tak że ostatecznie tworzą one guza?
Kiedyś spotkałem się z taką tezą, że np. jak się mocno uderzyłem w głowę, to po latach, w tym miejscu może pojawić się guz, w sensie rakowym, nie taki, co od razu po uderzeniu pojawia się na czole. Czyli wedle tej tezy, mógł kręgosłup przyjąć jakiś mocny cios, uderzenie, kopnięcie, i po latach uaktywnić to miejsce (powodując ból), które po prześwietleniu i skanach wykazuje obecność narośli, którą następnie można chirurgicznie usunąć.
Mój obecny stan wiedzy wyklucza taką możliwość, aby rak kręgosłupa mógł być wynikiem fizycznego uderzenia w to miejsce, które zdarzyło się kiedyś tam w przeszłości.
Jak już pisałem wcześniej, uważam, że źródła pojawienia się/zaistnienia raka kręgosłupa należy szukać we własnej historii, w przeżyciach osobistych, które były dla nas życiowo trudne, wymagające, bolesne, a nawet traumatyczne. Uważam, że rak jest wynikiem PSYCHICZNEGO CIOSU (a często serii psychicznych ciosów), który był naszym udziałem w przeszłości.
Według praw natury konflikty mające swoje objawy na kręgosłupie wiążą się z poczuciem własnej wartości. To takie życiowe sytuacje, w których mówimy: "Nie dam rady, jestem za słaba, nie zniosę tego dłużej, nie przetrzymam tego, dorobek mojego życia zniszczony (i inne takie)". To konflikty utraty własnej wartosci zwiazanej z osobowością, całościowa utrata własnej wartości. Samoocena niezwykle krytyczna, własny stan postrzegany jako totalne załamanie. Może to się wiązać z poczuciem braku szacunku lub "zawodu na całej linii". Te przykłady nie wyczerpują możliwości, jakie mogły wystąpić, i w efekcie doprowadziły do takich objawów na kręgosłupie.
A sam kręgosłup czym jest? To jest fizyczny fundament człowieka. Czyli, jak sama nazwa wskazuje, odnoszą sie do niego fundamentalne wartości. Jeśli w fundamentalnych sprawach mieliśmy życiowe przejścia, na fizycznym fundamencie mamy tego oznaki. Ja sam miałem ponad 10 lat temu poważne problemy z kręgosłupem, przeszedłem też jedną operację chirurgiczną, drugą miałem zapowiedzianą, ale dzięki Bogu, bez niej funkcjonuję całkiem sprawnie. W moim przypadku nie powiązałem jeszcze zdarzeń z przeszłości, ale uważam, że takie były, i one wpłynęły na utratę bądź załamanie poczucia mojej osobistej wartości. Moja pamięć na tę chwilę nie pozwala mi jednak przypomnieć sobie jaka była treść tamtego przeżycia.