Zbawienie, po co, od czego, dlaczego
: 20 lut 2019, 17:34
Definicja jest taka: "Zbawienie jest stanem, w którym Bóg za sprawą Jezusa przywraca człowieka ze stanu grzechu i śmierci do stanu jedności ze sobą i życia wiecznego. Zbawienie jest łaską. Oznacza to, że Bóg udziela zbawienia jako daru niezwiązanego z żadną zasługą."
A ja przekornie się pytam, a co jeśli ktoś nie ma ochoty ani potrzeby żyć wiecznie. To życie jest dla wielu mocno uciążliwe, o jakimś innym nie mamy żadnego pojęcia. Ja chciałabym po prostu "nie być", jak przed urodzeniem. Pewne jest tylko to, co za nami, a cała reszta to gdybologia.
W dodatku zalezy, gdzie ucho przyłozyć tam inne zrozumienie tego, co ma być.
Czy ktoś też tak ma, że nie oczekuje w tzw.przyszłości niczego (a już dobrego - na pewno)?
Tu się nasuwa więcej wątpliwości, bo niby dlaczego tylko chrześcijanie, a w domyśle ci, co własciwie wierzą (czyli jak?), a co z miliardami istnień, co z wiernie i szczerze wierzącymi w innych bogów itd.itd.
Nadmienię, że kiedy byłam protestantką (z tego wyleczyli mnie sami protestanci), nauczano mnie, że jestem zbawiona, ale już moi wszyscy zmarli najbliżsi, jako katolicy są w kociołku podgrzewani przez lucka i jego ferajnę. Cóż, ja nie chcę spotkać się w przyszłym (ewentualnym) życiu z takimi protestantami, a raczej tęsknię do Rodziców, Siostry, Szwagra, Męża, ale cóż, Mama litanie odmawiała, różańce.....to ma przechlapane.
A ja przekornie się pytam, a co jeśli ktoś nie ma ochoty ani potrzeby żyć wiecznie. To życie jest dla wielu mocno uciążliwe, o jakimś innym nie mamy żadnego pojęcia. Ja chciałabym po prostu "nie być", jak przed urodzeniem. Pewne jest tylko to, co za nami, a cała reszta to gdybologia.
W dodatku zalezy, gdzie ucho przyłozyć tam inne zrozumienie tego, co ma być.
Czy ktoś też tak ma, że nie oczekuje w tzw.przyszłości niczego (a już dobrego - na pewno)?
Tu się nasuwa więcej wątpliwości, bo niby dlaczego tylko chrześcijanie, a w domyśle ci, co własciwie wierzą (czyli jak?), a co z miliardami istnień, co z wiernie i szczerze wierzącymi w innych bogów itd.itd.
Nadmienię, że kiedy byłam protestantką (z tego wyleczyli mnie sami protestanci), nauczano mnie, że jestem zbawiona, ale już moi wszyscy zmarli najbliżsi, jako katolicy są w kociołku podgrzewani przez lucka i jego ferajnę. Cóż, ja nie chcę spotkać się w przyszłym (ewentualnym) życiu z takimi protestantami, a raczej tęsknię do Rodziców, Siostry, Szwagra, Męża, ale cóż, Mama litanie odmawiała, różańce.....to ma przechlapane.