wuka pisze:Nikt nie twierdzi, że nie ma żadnego Boga. Jest Bóg-Stwórca. Zacytuję coś, ale nie wiem skąd to mam, gdzieś z internetu, kiedyś zauważyłam takie zdanie:"„Indianie Ameryki Północnej wierzą w nieśmiertelność duszy i w Wielkiego Ducha, który
wszystko powołał do istnienia. Nie ma jakiegoś szczególnego dnia, w którym oddawano by mu
cześć, gdyż życie duchowe wypełnia każdą chwilę codzienności. Stwórca nie jest podobny ani
do istoty ludzkiej, ani do zwierzęcia. Jest niewidzialny jak powietrze, którym oddychamy.
Przenika wszystko”.
Nasuwa się pytanie. Czy Indianie źle wierzą? W dodatku właśnie tak wierzą od zarania dziejów wszystkie ludy, których chrześcijanie pozbawiają bez skrupułów wszelkiej nadziei wysyłając do piekła i nazywając ich demonami. Kto ma nierówno pod kopułą?
I jeszcze to: "„Wyznacznikiem wszystkich kultur indiańskich jest traktowanie Ziemi, jako kogoś bliskiego, o
kogo należy dbać i troszczyć się, a nie zdobywać czy pokonywać. Wszystkie istoty żyjące, nie
tylko ludzie, są uważane za obdarzone świadomością i należy się do nich odnosić z
szacunkiem... Indianie byli i są wielbicielami życia. Według nich wszystkie elementy przyrody
miały należne sobie miejsce, istnienie i świadomość. Przybysze z Europy postrzegali ich
ziemie jako dzikie, wyludnione i nieprzyjazne. Dla Indian natomiast ich tereny były bogatymi
zbiorowościami żyjących istot, wśród których byli także ludzie. Były miejscami sacrum, w
których można było odczuwać działanie Wielkiego Ducha”."
Te prymitywne (tak przez nas nazywane) ludy nie potrzebowały żadnych dekalogów ani tysięcy przepisów jak żyć i zabijać bliźnich. Dla nich każdy dzień to duchowe przeżycie, to szacunek Stwórcy i stworzenia, a co zrobiły z ludźmi religie (wszystkie). Sami sobie podumajcie.
Jezus uczył duchowości, ale tylko ci z wąskiej drogi to pojmują, reszta zaiwania na msze i inne zgromadzenia.
Coraz więcej posiadamy rzetelnych źródeł, zajmujących się duchowym życiem Indian.
I właśnie jest tak jak piszesz wuka.
Indianie o wiele bardziej praktykowali zwyczaje duchowe od judeochrześcijan. Nie będę się nad tym za bardzo rozwodził, tylko podam jeden dość ważny szczegół, bardzo podobny do wierzeń esseńskich. "Matka ziemia i niebiański ojciec"
Ziemia dla Indian miała największą wartość, to była matka.
I zjawiły się hordy judeochrześcijan ze swoimi naukami i religiami. Dla nich ziemia przedstawiała inne wartości, wartości materialne. Na nieszczęście, odkryto w tej ziemi zasoby złota a później ropy.
Magia bogactwa i bogacenia się ukazała prawdziwe oblicze judeochrześcijan.
Zastosowano wypróbowany stary jak świat fortel. Spokojnie żyjące do tego czasu plemiona Indian,szczuto skłócano i napuszczano jednych na drugich.
Bardzo pomocna w tym zakresie była "woda ognista". Indian spacyfikowano, a tych których nie wyrżnięto do końca osadzono w gettach. Tak postąpiły ludy księgi z "dzikimi" jak sami ich określali.
Postępowanie i sposób myślenia ludów księgi nie zmienił się do dzisiaj.
Kiedyś pisałem na innym forum z członkiem sekty Branhama z USA.
Pisałem mu jakie zło było wyrządzane czarnym niewolnikom w Ameryce. A ten religant udowadniał mi, że to było dobre, wspaniałe. Niewolnicy mieli pracę i a właściciele dobrze
ich karmili, ogólnie wszyscy byli zadowoleni. Przecież o niewolnictwie pisze w Biblii- ripostował. Biblia tego nie zabrania. Uważam właśnie,że po to porobili tyle odłamów chrześcijańskich, żeby ich przywódcy religijni karmili ich takimi bzdurami.
Niestety na niekorzyść Biblia jest tak napisana, że wiele bezeceństwa można sobie na swój krój tłumaczyć.
Co do podanych cytatów z Wiki-efroni, to proszę się nie ośmieszać-pisane są na swój użytek i w odpowiednim celu propagandowym przez potomków tych, którzy wyrżnęli prawowitych mieszkańców ziemi USA.