Artaxerxes pisze:.Cyprian. pisze:Ja sądzę, że wszystkie dni były 24-godzinne. Nie upieram się jednak przy tym, bo zdaję sobie sprawę z trudności interpretacyjnych. Mam jednak nadzieję, że zostaną one pokonane.
Sprawa jest bardzo prosta Cyprianie. W Biblii napisano wyraźnie o dniach. 24godzinnych dniach. I tak jest napisane w Biblii. Różnego rodzaju kościoły i kościółki próbują przekonać, że one posiadły prawdę najprawdziwszą i wiedzą (być może w wyniku jakiegoś nadprzyrodzonego zdarzenia) że dzień oznacza coś innego niż dzień. Jedni zapewniają że to 1000 lat, inni że 7000, a jeszcze inni (i to jest chyba najgłupsze) że są to okresy różnej długości. Wszystko to jest funta kłaków warte, bo w Biblii jest napisane 7 dni literalnych. Nikt nie ma w to obowiązku wierzyć, tak jak i w całą Biblię, jednak co napisano to napisano. Niektórzy zapewniają, że wierzą w Biblię, jednocześnie wkładając tam słowa własnych interpretatorów. Tymczasem interpretacja jest to zupełnie inna rzecz. Interpretować to mogę sobie różnie, ale faktem pozostaje, że napisano siedem dni zwykłych. Możliwości jest bardzo wiele. Np. Mojżesz mógł podzielić poemat o stwarzaniu po to, by wytłumaczyć Izraelitom, że maja przestrzegać sabat, bo być może dni tam wcześniej nie było... kto wie. Ale w momencie, gdy ten poemat o stwarzaniu stał się Pismem świętym (bo wcześniej przez stulecia tkwienia na tabliczce klinowej nim nie był) to od tego momentu, jest to okres siedmiodniowy i Bóg miał takie życzenie aby to w ten sposób zapisać. I już. Księga Exodus, którą przytoczyłeś jest bardzo dobrym dowodem na faktyczne dni. Wystarczy postawić się w sytuacji pastucha z XV w. p.n.e., który słysząc te słowa nie zastanawiał się nad filozoficzno-teologicznym przesłaniem, lecz rozumiał tak jak napisano. Nastał wieczór i nastał poranek i kończył się dzień taki, a taki... Być może to alegoria, ale wiara w Boga Wszechmogącego (w którego tu wielu nie wierzy) zakłada, że Bóg mógł wszystko sobie stworzyć w sekundę. Nie potrzebuje on miliardów lat...
EMET:
Takie słowa:
'Różnego rodzaju kościoły i kościółki próbują przekonać, że one posiadły prawdę najprawdziwszą i wiedzą (być może w wyniku jakiegoś nadprzyrodzonego zdarzenia) że dzień oznacza coś innego niż dzień.".
Czyżbyś Ty, Userze, w odróżnieniu od owych 'kościołów' i 'kościółków', znał ową prawdę i był owej prawdy piewcą?
Owszem, piszesz dalej o czymś takim jak "interpretacja", ale w ujęciu takim/Twoim - jak wyżej - jakoś to blednie
Pisałem już o tym, że
tekst Biblii daje przyzwolenie na traktowanie hebrajskiego wyrażenia - oddanego przez "dzień" - jako
niekoniecznie dogmatycznie zawsze i wszędzie li tylko 24-godzinnego dnia [typu: słoneczny, czy księżycowy].
Stawia się zarzut o tzw.
dowolności ustalania długości owego 'dnia stwarzania'...
Zamiast tego uważa się - zręcznie, zresztą - iż "Bóg mógł w 1 sekundę..." [definicję pojęcia "sekunda" nietrudno znaleźć
]; skoro 'dla Niego nie ma nic niemożliwego' [pisałem o tym we wcześniejszym swoim post...] - to mógł
w dowolnej długości okresie stworzyć i uczynić. Coś na zasadzie: "pomyśleć i strzelić palcem". Powiedzmy, że mógł, ale czy tak postąpił?
Zarzut 'interpretacyjności rozumowania' - odnośnie długości 'dni stwarzania' - w istocie dotyczy i tych, którzy twierdzą, iż to "były literalne 24 godziny = 24x3600 sekund=
86400 sekund.
Załóżmy
c = 300 000 km/s.
Skoro pisano o 'miliardach lat świetlnych', to przyjmijmy:
14,7 mld lat świetlnych.
rok świetlny [przyjmijmy
365 dni] = 365
x24
x3600[km] = 31536000[km].
14,7 mld lat świetlnych = 463579200000000000[km] = 4635792x10¹¹[km]
Jeśli się pomyliłem - proszę o korektę.
Pisano tu o 'możliwości
innej szybkości światła'...
Jednak jest to jedynie podejście ewentualnościowe i domniemywaniowe.
Ja zapytam rezolutnie: jakaż ta szybkość powinna w przeliczeniu być, żeby owe "14,7 mld lat świetlnych" można 'koncyliacyjnie...'? Prosiłbym
o konkrety.
O ile jedynym argumentem ma być teza, iż: "dla Boga nie ma nic niemożliwego" - to raczej, tym sposobem,
wszystko dałoby się udowodnić, gdyż...
Ileż to razy czytaliśmy na Forum, że: "to tylko dla ludzi jest niepojęte"; "to wielka tajemnica wiary"; "Bogu zarzucasz niemożność!?". Jednak: jakiż to argument?
Ponadto: jak to jest z... '
7 dniem'?
Taka dygresja --
Oglądałem kiedyś pewien film sensacyjny, gdzie pada takie stwierdzenie wysokiego rangą policjanta do innego też 'niekrawężnika': "Wszyscy jesteśmy winni, panie Matei..." [napisałem
wg wymowy fonetycznej, jak zapamiętałem: ja, E.].
Trawestując, chciałbym napisać: <<Wszyscy
tutaj na Forum jesteśmy interpretatorami>>. O ile nawet, to bardziej decyduje jakaś - Kogoś - siła argumentacji rzeczowej i
odbiór tejże przez Innych. Jestem bardzo, ale to bardzo, powściągliwym przy słaniu ku Komuś i czemuś określeń typu: "kościoły i kościółki...
" [zastosowałem tzw. 'skrót myślowy', rzecz jasna ]
Bardziej - przynajmniej ja, E. - nastawiam się na podejście: <<Pobudzanie do myślenia Innych, samemu będąc - przez Tych Innych - do myślenia pobudzanym>>. Dalszy zaś Kogoś [oraz swój] wybór -- pozostawiam do rozstrzygnięć każdego sumienia itp.
Unikam słania razów i osądów tak, żeby nie robić z siebie jakiegoś z jedynie słuszną i z jedynie poprawną wykładnią i interpretacją.
Mamy tutaj Forum dyskusyjne [równoprawnych, jak uważam, Dyskutujących], nie zaś Forum osądu: z jakąś - też - sankcyjnością.
Kto bowiem - tutaj, na Forum - ten 'sędzia', kto 'recenzent', kto 'wykładacz poprawności rozumienia', kto...?
Chciałoby się powiedzieć [napisać] za ap. Pawłem: "Obecnie znam częściowo" [z 1 Kor 13:12].
Stephanos, ps. EMET