W samo sedno!A przecież Pan Jezus o tym mówił wprost, że taka miłość jest podstawą. Jak można tego nie rozumieć? I taki człowiek, co nie kocha sam siebie, jakże może kochać kogokolwiek, jeśli nie wie czym jest miłość, skoro jej sam nie doświadcza od siebie? Z pustego i Salomon nie naleje. To dlatego taki deficyt miłości jest między ludźmi.
Niestety, z ludzi, a z chrześcijan w sposób szczególny, wykorzeniono już nawet nie miłość do siebie, ale nawet akceptowanie siebie. Nawet jako grzech niektórzy to poczytują, jako pychę, kiedy ktoś coś pozytywnego choćby tylko o sobie pomyśli; jako New Age, który to ruch prowadzi wprost na samo dno piekła itd.
Postrzegamy siebie w złym świetle, bo wmówiono nam, że jako ludzie ciąży na nas grzech pierworodny (co jest totalną brednią wymyśloną przez Augustyna). Wmówiono nam, że jesteśmy wyłącznie źli i grzeszni, bo nie ma w nas nic dobrego. To ja pytam, jak dobry Bóg mógł tak bardzo się pomylić i stworzyć tak złe istoty.
Gnostycyzm zupełnie wywraca te pojęcia do góry nogami i stawia je na właściwej pozycji.
Dopiero rozumiejąc nauki gnostyków można logicznie uporać się z takimi sprzecznościami, jak niewyobrażalna kara za zjedzenie przysłowiowego jabłka, jak śmierć Jezusa na krzyżu(jako ofiara dla kochającego Ojca z umiłowanego Syna) i inne kontrowersje.