Katolicki kler w historii Polski

Dzieje chrześcijaństwa od ebionitów i gnostyków po nowożytne nurty charyzmatyczne

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

Awatar użytkownika
tropiciel
Posty: 4957
Rejestracja: 11 kwie 2013, 17:39

Post autor: tropiciel »

Stosunki Państwo - Kościół w II Rzeczypospolitej

Największym wrogiem wolnomyślicieli w Polsce był kler katolicki, którego oni określali mianem " czwartego zaborcy ". Był bowiem największym zagrożeniem dla swobód obywatelskich i wszelkiego postępowego rozwoju społeczeństwa i stąd walkę z nim traktowali jako swój obowiązek. Wówczas II Rzeczpospolitą zamieszkiwało prawie 74% Polaków, którzy w większości deklarowali się jako katolicy i 14% Żydów. Niewielki procent prawosławnych, czy protestantów, czy pozostałych nie stanowił zagrożenia i wręcz były podejmowane próby obrony ich przed polityką rządu i katolickiego kleru. Wolnomyśliciele w swych wystąpieniach zaprzeczali potrzebie istnienia hierarchii kościelnej igodności papieskiej. Krytykowali ideę życia klasztornego, sprzedawanie odpustów, sakramenty iobrzędy liturgiczne niezrozumiałe dla prostych ludzi. Niezadowolenie budziły zbyt łatwo rzucane klątwy, duma ibogactwo duchowieństwa, które uchylało się też od świadczeń na rzecz państwa. - Kronika: „Wolnomyśliciel Polski" nr 10, z1.5.1929 roku, str. 15.

Wolnomyśliciele wykazywali, że poszczególni papieże haniebnie zapisywali się na kartach historii Polski. Uległą sobie Rzeczpospolitą kierującą się zasadą "Polonia semper fidelis" ( łac. "Polska zawsze wierna" ) jako tzw. "przedmurza chrześcijaństwa" wykorzystywali do własnych, niecnych celów. Historia zawiera sporo informacji o postępowaniu papiestwa i podległego mu kleru, sprzecznego zinteresami narodu polskiego. Wolnomyśliciele przeciwni byli gloryfikowaniu postawy duchowieństwa wczasach zaborów przypominając ludziom, że papiestwo nigdy publicznie nie protestowało przeciwko rozbiorom, a wręcz przeciwnie Klemens XIV pisał wliście do Marii Teresy, że rozbiór Polski jest rzeczą pożądaną dla interesów religii. Natomiast Pius VI zachwycał się "humanitaryzmem" Katarzyny II, acara Pawła Inazywał "najpotężniejszym inajwspanialszym władcą" .
Od 1795 roku kler stał się nieco zależny materialnie ipolitycznie od zaborców. Np. śluby cywilne wprowadzone przez Kodeks Napoleona, uderzały duchowieństwo katolickie po kieszeni, stąd Leon XII zabiegał ucara Mikołaja Io przywrócenie starego porządku wKongresówce. Dopiero w1836 r. Grzegorz XVI porozumiał się wtej sprawie zcarem. Nałożenie klątwy na powstańców skłoniło Mikołaja Ido likwidacji ślubów cywilnych. W1914 r. kiedy nikt się nie spodziewał, że wojna będzie jeszcze trwała tak długo, Pius X wysłał pochwalną depeszę do ambasadora Austrii. Pochwalił w niej surową politykę wobec Serbii, która mogła zapobiec groźnemu „pochodowi slawinizmu" na Rzym. Ale papiestwo nie spodziewało się, że Austria się rozpadnie, asłowiańska Polska stanie się państwem niezależnym. Zdaniem wolnomyślicieli, papież przypomniał sobie oPolakach dopiero wmomencie odzyskania niepodległości.
Do władzy doszedł Józef Piłsudski. Jako internowany wMagdeburgu przywódca obozu "niepodległościowego", Legionów iPOW, dlaspołeczeństwa symbol patriotyzmu 10 listopada 1918 r. powrócił doWarszawy, anastępnego dnia, Rada Regencyjna oddała mudowództwo nadcałością polskich siłzbrojnych. Po kapitulacji Niemiec rząd radziecki unieważnił ustalenia pokoju brzeskiego podpisanego 3 marca 1918 w Brześciu nad Bugiem przez Rosję Radziecką na mocy, którego Rosja zrzekła się ziem polskich, Litwy, Finlandii, Estonii, Łotwy i Ukrainy, które miały przejść pod kontrolę Niemiec i rozpoczął operację zbrojną o kryptonimie Wisła przeciwko Polsce z rozkazu Włodzimierza I. Lenina z 18 listopada 1918 r.

Marsz Armii Czerwonej na zachód i zajmowanie kolejnych miejscowości opuszczanych przez wojsko niemieckie odbywał się zanim jeszcze Wojsko Polskie po odzyskaniu niepodległości w listopadzie 1918 przez Polskę i objęciu władzy przez Józefa Piłsudskiego ( jako Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza ) zdążyło się sformować i podjąć jakiekolwiek działania. Ponieważ niemiecka armia okupacyjna Ober-Ostu stanowiąca bufor bezpieczeństwa na tych terytoriach pomiędzy siłami polskimi a bolszewickimi wycofywała się po 11 listopada 1918 w szybkim tempie, musiało dojść do nieuniknionego bezpośredniego spotkania wojsk polskich i bolszewickich i do określenia statusu politycznego ziem przedrozbiorowej Rzeczypospolitej.
Sytuację w Europie po zakończeniu I wojny światowej uporządkować miały ustalenia konferencji pokojowej, rozpoczętej 18. I. 1919 r. w Paryżu. Traktat wersalski podpisany 28 czerwca 1919 r. nie przyniósł żadnych decyzji w sprawie wschodniej granicy Polski. Państwa zachodnie czekały na ustabilizowanie się sytuacji w Rosji, w której w wyniku rewolucji październikowej władzę przejęli bolszewicy.
Dekret Rady Komisarzy Ludowych Rosji Radzieckiej z dnia 29 sierpnia 1918 r. unieważnił traktaty rozbiorowe. W obliczu przewrotów komunistycznych w Niemczech i na Węgrzech, rosyjscy bolszewicy dążyli do przeniesienia rewolucji na zachód Europy. Polska miała stanowić pomost dla proletariackiej Armii Czerwonej. W Polsce nie wyobrażano sobie wolnej ojczyzny bez ziem zabużańskich, gdzie mieszkały miliony Polaków, ale koncepcje włączenia ich do Polski były różne. Według Romana Dmowskiego, przywódcy Narodowej Demokracji, do Polski miały być przyłączone wszystkie ziemie polskie w obrębie granic z 1772 r. natomiast Józef Piłsudski był zwolennikiem federacji Polski z Litwą i Ukrainą, która odsunęłaby Rosję bolszewicką od wschodniej granicy Polski.
Wojna 1919 - 1921 przeciwko Rosji sowieckiej świadomie dążącej do likwidacji własności prywatnej, klas społecznych i religii była w interesie katolickiego kleru. " Benedykt XV w 1919 r. apelował do katolików obrządku łacińskiego, greckokatolickiego i ormiańskiego o wspólną obronę chrześcijaństwa. W Polsce duchowieństwo z dużym poświęceniem wspierało wysiłek wojenny państwa. Księża apelowali o udział w Pożyczce Odrodzenia Narodowego, wstępowanie do formacji ochotniczych, pomoc dla żołnierzy. Zdecydowana postawa Kościoła silnie oddziaływała na chłopów polskich. Tradycyjnie katolicka wieś dostarczała większości rekrutów wojsku. Pierwszy w dziejach polskiej siły zbrojnej biskup polowy Stanisław Gall, apelował do żołnierzy o dyscyplinę, wytrwałość i posłuszeństwo. 7 lipca 1920 r. biskupi polscy ogłosili list do Episkopatów świata. Przestrzegali, że skutkiem upadku Polski będzie sowietyzacja Europy." - Ilustrowany Kuryer Wojenny 19 maja 1925 : Rola Kościoła w wojnie polsko-bolszewickiej.

Ubiegając atak sowiecki naBiałorusi, Piłsudski zawarł porozumienie zdowodzącym siłami kijowskimi atamanem S.Petlurą i25 kwietnia 1920 roku rozpoczął ofensywę naUkrainie. 7maja wojska polskie weszły doKijowa iustanowiły tamprzyjazny sobie rząd. Jednak wczerwcu bolszewicy rozpoczęli akcje zaczepne naUkrainie, aw lipcu przystąpili doofensywy naBiałorusi. Wojska polskie wycofały sięz Kijowa izostały rozbite podnaporem ofensywy bolszewickiej. Zpoczątkiem sierpnia Armia Czerwona była jużnad Wisłą. Polska znalazła sięw krytycznej sytuacji, apaństwa Ententy pomocy udzieliły jejtylko wpostaci dostaw broni. Wdniach 13- 25sierpnia rozegrała siędecydująca bitwa warszawska, apodjęte 16sierpnia kontr-uderzenie znad Wieprza zmusiło oddziały bolszewickie dowycofania się. Kler zaczął rozpowszechniać pogląd o Cudzie nad Wisłą, który miał łączyć przełom w bitwie na przedpolach Warszawy z dniem 15 sierpnia ważnym świętem katolickim Wniebowzięcia Maryi Panny. W tym celu stworzono opowiastkę o ukazaniu się Matki Boskiej - Patronki Warszawy, a ksiądz kapelan Ignacy Skorupka wznoszący wjednej ręce krzyż, a drugą wskazując kierunek natarcia, pociągając zasobą żołnierzy, byzatrzymać wroga - stał się bohaterem i symbolem zwycięstwa.
Przełom w bitwie kler przypisywał wstawiennictwu Maryi w celu umocnienia jej kultu i pozycji kościoła katolickiego[/b]. Na nic się zdały zabiegi obozu skupionego wokół Piłsudskiego starające się wykazać, że sukces zawdzięczać należy nie tyle opatrzności, lecz geniuszowi Naczelnego Wodza. Narodowa Demokracja i jej przedstawiciel gen. Józef Haller by zdeprecjonować militarne osiągnięcia Piłsudskiego lansowali dzień 15 sierpnia obchodzony jako ważne święto kościelne. Poparcie uzyskali od hierarchów kościoła i tak już zostało do dziś. Kardynał Aleksander Kakowski także przełomu w bitwie na przedpolach Warszawy upatrywał w śmierci księdza Ignacego Skorupki poległego - jak pisał - w dniu 15 sierpnia, choć de facto zginął on dzień wcześniej w godzinach rannych.
Fakty są więc zupełnie inne. Stało się natomiast coś innego. Jednym z ważnych momentów Bitwy Warszawskiej było zdobycie 15 sierpnia przez kaliski 203 Pułk Ułanów sztabu IV Armii sowieckiej w Ciechanowie, a wraz z nim - kancelarii armii, magazynów i jednej z dwóch radiostacji, służących Sowietom do utrzymywania łączności z dowództwem w Mińsku.
Szybko podjęto decyzję o przestrojeniu polskiego nadajnika na częstotliwość sowiecką i rozpoczęciu zagłuszania nadajników wroga, dzięki czemu druga z sowieckich radiostacji nie mogła odebrać rozkazów.
Warszawa bowiem na tej samej częstotliwości nadawała przez dwie doby bez przerwy teksty Pisma Świętego - jedyne wystarczająco obszerne teksty, które udało się szybko odnaleźć. Brak łączności praktycznie wyeliminował więc IV Armię z bitwy o Warszawę
.
Napoczątku września Polacy ruszyli donatarcia nacałym froncie. Po zdobyciu przez armię polską Mińska 12 października 1920 r. podpisano rozejm irozpoczęły sięrokowania pokojowe zakończone 18marca 1921 roku podpisaniem pokoju ryskiego, który uregulował kwestię granic, poszanowania suwerenności, odszkodowania dlaPolski.

W 10 rocznicę t.zw."Cudu nad Wisłą" ukazał się wprasie wolnomyślicielskiej szereg artykułów obitwie warszawskiej. Wydarzenie to interesowało wolnomyślicieli zuwagi na zachowanie nuncjusza apostolskiego Rattiego, późniejszego Piusa XI. W1920 Ratti przebywał wWarszawie. Nie opuścił miasta nawet wtedy, gdy wojska bolszewickie dotarły na przedpola stolicy. Zdaniem wolnomyślicieli nuncjusz przypuszczał, że wojska polskie zostaną pokonane. Dzięki temu znalazłby się na terytorium zajętym przez sowietów imógłby wypełnić powierzoną przez Benedykta XV misję polegającą na zbadaniu terenu rosyjskiego ipertraktowaniu zbolszewikami oprzywrócenie wRosji praw kościoła katolickiego. Prasa katolicka odbierać miała zaszczyty polskim żołnierzom przypisując rezultat wojny polsko-bolszewickiej Piusowi. Według niej bitwa nie była wynikiem ani męstwa iodwagi żołnierzy, ani taktyki dowództwa — „nic by to nie znaczyło bez cudu jaki Bóg zesłał na Polskę dzięki modlitwom dewot, generała Hallera inuncjusza Rattiego". Intrygujące dla czytelnika były relacje zamieszczone w "Wolnomyślicielu" zprzebiegu Bitwy Warszawskiej. Według jednego znaocznych świadków: „sama Matka Boska wbolszewików granatami rzucała" - Kronika : "Wolnomyśliciel Polski" nr 34, z 1.10.1934, str. 887. Winnym miejscu "Wolnomyśliciel Polski" tłumaczył zagadkę cudu cytując słowa kardynała Cerettiego, iż zwycięstwo było dziełem Piusa XI, który „bił się tak mocno wpierś imodlił, że bolszewicy wpopłochu uciekli" - Kronika : „Wolnomyśliciel Polski" nr 8, z15.4.1930, str. 27. Wdowód tego na 10 rocznicę wybito medal zpodobizną Piusa XI zwygrawerowanym napisem „Ojciec Święty w1920 roku nie opuścił stolicy".

W 10 rocznicę t.zw. "Cudu na Wisłą" Pius XI ogłosił Krucjatę modlitw, skierowaną przeciwko sowieckim bezbożnikom. Celem akcji było nagłośnienie nietolerancji, wręcz prześladowania religii katolickiej wRosji, obrona wolności sumienia izachęta do wspólnej modlitwy. Bezpośrednim powodem ogłoszenia krucjaty był radziecki zakaz wpuszczenia katolickich misjonarzy na terytorium ZSRR. Według wolnomyślicieli, papież ogłaszając swą „humorystyczną" krucjatę modlitw, kierował się innymi pobudkami niż oficjalnie głosił Kościół. Celem miała być Rosja. Należało okrążyć ją „jednolitym frontem państw białych irozpocząć pod protektoratem krzyża ipastorału wojnę, która by zdławiła trzymającą się już 13 lat rewolucję bolszewicką". Na męża opatrznościowego został nieformalnie wybrany Józef Piłsudski. Dzień krucjaty nie bez powodu został wyznaczony przez papieża na imieniny marszałka. Wdniu 19 marca wszystkie wRzymie uderzono we wszystkie dzwony. Niepocieszona endecja postanowiła ogłosić krucjatę 3 dni przed wyznaczonym wWatykanie terminem. Poznańska prawica wywierała nacisk na prymasa Polski Augusta Hlonda, który ostatecznie uległ izgodził się na termin wybrany przez endeków. Katoliccy księża organizowali w całym kraju poparcie dla krucjaty. Np. ksiądz prałat Ściskała zebrał swoich parafian i wygłosił ponad godzinne kazanie oszkodliwości odrzucania Boga ikrytykowania duchowieństwa. Na zebraniu uchwalono rezolucję potępiającą bezbożną działalność bolszewików, następnie odśpiewano "Rotę"i zakończono wiec modlitwą. Ksiądz Ściskała zapewniał, że szczera modlitwa okaże się skuteczną, ponieważ modli się cały świat wraz zmiłościwym papieżem Piusem XI. Autor sprawozdania był przekonany, że krucjata miała służyć jednemu: opanowaniu 160 milionów prawosławnych zamieszkujących Związek Radziecki. Ale niestety krucjata antybolszewicka nie odniosła żadnego sukcesu, a„odprawianie wróżnych dniach po kościołach każdego kraju nabożeństw, nakazanych przez papieża " - ukazało faktycznie jak nic nie znacząca i wręcz humorystyczna była ta krucjata. Pius XI miał żal do całego świata, który nie odpowiedział na apel Rzymu inikt nie poparł zbrojnie krucjaty. Ale nie poprzestał na tym. Wydawał odezwy iencykliki antybolszewickie sprzyjając jednocześnie faszyzmowi, który wzrastał wcieniu iniejako pod opieką papiestwa. Pius XI apelował ostworzenie antykomunistycznego systemu ochrony, który ocaliłby świat przed ich zagładą.

Wdwudziestoleciu międzywojennym stosunki między państwem a katolickim klerem układały się bardzo dobrze
, choć tożsamość religijna Piłsudskiego budziła u kleru liczne wątpliwości. Opis tych nastrojów został przedstawiony w książce pt. "Piłsudski a religia" przez księdza Józefa Warszawskiego – żołnierza Powstania Warszawskiego z zgrupowania Radosław, kapelana antykomunistycznej emigracji. Ksiądz Warszawski opisał jak Józef Piłsudski wyrzekł się wiary katolickiej i został członkiem kościoła ewangelicko-augsburskiego, a był już wtedy dojrzałym mężczyzną mającym 31 lat. Wyrzeczenie się katolicyzmu poprzedzone zostało długim okresem przygotowania katechetycznego do konwersji. Po wyrzeczeniu się katolicyzmu - zdaniem księdza Warszawskiego - Piłsudski 15 lipca 1899 pojął za żonę rozwódkę Marie Juszkiewicz z domu Koplewską. Ślub został zawarty w kościele ewangelicko-augsburskim. Później w 1917 roku kochanką Piłsudskiego została jego towarzyszka partyjna Aleksandra Szczerbińska. Z kochanką Piłsudski miał dwie nieślubne córki. Po śmierci żony (17 sierpnia 1921) Piłsudski zawarł 25 października 1921 ślub w kościele katolickim z drugą żoną, katoliczką.
Pomimo tego jednak Piłsudski choć czasem niezależny nawet od kleru, pozostał w gruncie rzeczy katolikiem. Już wcześniej po niespełna 17 latach, wrócił na łono kościoła rzymsko-katolickiego. Uczynił to 27 lutego 1916 r. w Karasinie, czego świadkami byli Kazimierz Sosnkowski i Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Akt sporządził kapelan 1 pułku piechoty Legionów Polskich ks. Henryk Ciepichał :
"Wyrzeczenie się protestantyzmu przez Naszego Komendanta Józefa Piłsudskiego i złożenie wyznania wiary rzym.kat.
Działo się to w Karasinie na Wołyniu, pow. Kowelski, dnia 27 (dwudziestego siódmego) lutego 1916 (tysiąc dziewięćset szesnastego) roku, podczas choroby na influenzę, Nasz Komendant, Józef Piłsudski (Kmdt. I Bryg. Leg. Pol.) złożył wyznanie wiary rzym.-kat.we własnym mieszkaniu, na kwaterze, leżąc w łóżku, przede mną, niżej podpisanym kapelanem 1 p.p. I Bryg. Leg. Pol. w obecności dwóch świadków: Szefa Sztabu I Bryg. Leg. Pol. Płka Kazimierza Sosnkowskiego i por. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego. Obaj świadkowie stwierdzili akt własnoręcznymi podpisami
." Jego katolicyzm nie odbiegał od reszty społeczeństwa, często też stawiał sobie pasjansy i brał udział w seansach spirytystycznych Teofila Modrzejewskiego i Stefana Ossowieckiego. Dla narodu polskiego pozostał ikoną.

Krótkotrwałe kryzysy między państwem a kościołem rodziły najczęściej podejmowane przez resort wyznań próby powstrzymania zbytniego uprzywilejowania kleru. Ale w uchwalonej w 1921 r. Konstytucji marcowej według artykułu 114 ustawy zasadniczej : " wyznanie rzymsko-katolickie będące religią przeważającej większości narodu, zajmuje w państwie naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań. " Wyjątkową pozycję kościoła katolickiego tłumaczono przede wszystkim liczbą jego wyznawców, szczególnymi zasługami wobec narodu i jego ponad-państwową powszechnością i podległością papiestwu. Konstytucja gwarantowała autonomię i samorząd dla innych związków wyznaniowych, ale tylko tych, które zostały uznane przez państwo, a ono ściśle współpracowało z katolickim klerem.
Kierując się art. 120 wprowadzono obowiązek nauki religii w szkołach. W praktyce proklamowana przez konstytucję swoboda sumienia i wyznania nie zawsze była respektowana. Widać to było w województwach wschodnich, gdzie zamieszkiwała ludność greko-katolicka, prawosławna, a również w odniesieniu do mniejszych związków wyznaniowych. Antysemityzm był propagowany przez wielu katolickich duchownych - wystarczy wspomnieć księdza S. Trzeciaka czy M.M. Kolbego, choć hierarchia kościelna oficjalnie odcinała się od wszelkiego antysemityzmu.

Na kościół katolicki w II Rzeczpospolitej składały się trzy obrządki : łaciński czyli rzymsko-katolicki, grecko-rusiński czyli unicki oraz ormiański. Według zapisu Konstytucji marcowej stosunki państwa do kościoła katolickiego miał uregulować konkordat z Watykanem. Został on podpisany przez późniejszego ministra do spraw wyznań Stanisława Grabskiego 10 lutego 1925 r. w Rzymie, a w marcu został ratyfikowany przez sejm.
Przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego kler zabiegał usilnie o przejęcie jak największej części świątyń i ziemi prawosławnej, należącej dawniej do niego. Sprawa zwrotu majątków pokościelnych ciągnęła się przez całe dwudziestolecie i zakończyła się podpisaniem korzystnego dla kleru układu polsko-watykańskiego 20 czerwca 1938 r.

Zanim to jednak miało miejsce nastąpiło szereg wydarzeń w II Rzeczpospolitej świadczących o coraz większej władzy katolickiego kleru czemu towarzyszyły inspirowana przez niego antysemicka propaganda i ekscesy. Efektem tego był zamach na pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej - Gabriela Narutowicza dokonanego Eligiusza Niewiadomskiego. W dniu 16 grudnia 1922 w w pałacu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie oddał podczas otwarcia salonu Dorocznego trzy strzały w plecy prezydenta. Podczas procesu zabójca pozował na patriotę, który swym czynem uratował ojczyznę przed żydowsko-socjalistycznym spiskiem.
Gabriel Narutowicz jako pierwszy w historii Polski został wybrany na urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej 9 grudnia 1922, otrzymując 289 głosów liczącego 555 posłów i senatorów Zgromadzenia Narodowego.
W rozstrzygającej turze wyborów zyskał poparcie wynoszące 56% głosów parlamentarzystów. Wybór Gabriela Narutowicza na urząd Prezydenta choć legalny przy istotnym poparciu mniejszości narodowych bardzo nie podobał się organizacjom prawicowym popieranym przez kler. Już dzień po wyborach Narodowa Demokracja ogłosiła, że nie zaakceptuje żadnego rządu, który został utworzony przez prezydenta narzuconego przez obce narodowości: Żydów, Niemców i Ukraińców. Wzmagały się nastroje wrogie wobec prezydenta. Nie szczędzono epitetów i inwektyw typu : mason, niewierzący emigrant, nie znający stosunków w Polsce, elekt żydowski, co obraża naród polski, złodziej, żydowski pachołek, itp. Prawicowe i antysemickie stowarzyszenie "Rozwój" wydało odezwę wzywającą do czynu, a Chrześcijański Związek Jedności Narodowej ( ChZJN zwany potocznie Chjena ) zapowiedziało " bojkot władzy powołanej przez mniejszości narodowe ". W rezultacie doszło do tragedii.

Choć przed 1922 r. zdarzały się antyżydowskie wystąpienia i pogromy w Kielcach, Lwowie, Pińsku, to jednak nowe napięcia w stosunkach polsko-żydowskich przyniósł wybór prezydenta. Po wyborach, które odbyty się w listopadzie 1922 r., w Sejmie znalazło się 89 posłów mniejszości narodowych, w tym 35 posłów partii żydowskich. Prawica, obawiając się, iż posłowie mniejszości narodowych będą popierać lewicę sejmową, wykreowała hasło „polskiej większości”, odmawiające mniejszościom narodowym, a szczególnie Żydom prawa do współdecydowania o sprawach państwowych. To sprzeczne z Konstytucją hasło stało się bardzo nośne podczas wyborów pierwszego prezydenta RP przez Zgromadzenie Narodowe. Kiedy posłowie mniejszości oddali głosy wraz z lewicą na Gabriela Narutowicza, prawica stwierdziła, że to Żydzi narzucili Polsce prezydenta. Gwałtowna agitacja endecji przeciw Narutowiczowi, nosząca silne akcenty antyżydowskie, doprowadziła do zabójstwa pierwszego Prezydenta RP 16 grudnia 1922 r. Zamachowcem był katolik o skrajnie prawicowych poglądach.
Po egzekucji prasa endecko-katolicka umieściła szereg artykułów zktórych wynikało, że morderca to bohater, który poległ śmiercią męczeńską na stokach cytadeli. Za czyn swój wiekopomny, wobronie ideałów narodowych będzie żywy wsercach Polaków. Opowiadała ocudach przy grobie „bohatera", ounoszących się białych gołębiach, wyrastających zziemi białych różach ililiach. Grupa fanatycznych katolików domagała się, by słup przy którym zginął został umieszczony wkościele św. Krzyża wWarszawie. Na odpustach sprzedawano ziemię zcytadeli gdzie zginął
, jak nazwał Niewiadomskiego Baudouin de Courtenay, Święty Eligiusz Morderca. Badouina de Courtenay starał się wytłumaczyć postawę rozfanatyzowanego tłumu. Wspominał, że po śmierci Niewiadomskiego ambony huczały od pochwał za zgładzenie żyda iwybrańca Żydów. Zapraszano patriotów na niezliczoną ilość mszy żałobnych za spokój jego świetlanej duszy. Zinicjatywy kościoła zbierano składki na nagrobek. Jego imieniem nazywano biblioteki, fundacje, arodzice chrzcili dzieci imieniem Eligiusz. Najbardziej szokujące dla wolnomyślicieli było jednak porównanie Niewiadomskiego zChrystusem - Baudouin de Courtenay : Nie wolno kalać ust milczeniem, „Myśl Wolna" nr 3, zmarca 1923, str. 1-7.

Nie ulega wątpliwości, że życie w II Rzeczypospolitej ulegało coraz większej klerykalizacji. Trwały prace zmierzające do urzeczywistnienia zapisów art. 114 ustawy zasadniczej Konstytucji marcowej z 1921 r. mające doprowadzić do zawarcia konkordatu. Pierwszy konkordat pomiędzy papiestwem a Polską stanowiła bulla Leona X Romanus Pontifex z 1 lipca 1519 r.[4] Dotyczyła ona obsadzania beneficjów w Polsce. Tej samej tematyki dotyczyła bulla Klemensa VII Cum singularum z 1 grudnia 1525 r. będąca uzupełnieniem ustaleń zawartych w bulli Leona X.
Kolejne umowy zawarto dwa wieki później. Pierwsza z nich, uzgodniona w dniu 6 sierpnia 1736 r. w Warszawie, dotyczyła sprawy obsadzania opactw na terenie Rzeczypospolitej. Ponieważ układający się ze stroną polską nuncjusz papieski Kami Paulucci musiał uzyskać wskazówki co do zastrzeżeń poczynionych przez polskiego negocjatora Jana Tarłę ostateczny tekst podpisany został we Wschowie 10 lipca 1737 r. Tego samego dnia zatwierdzili go senatorowie, a cztery dni później król August III. Klemens XII zatwierdził konkordat 13 września tego samego roku bullą Summi atque aeterni Pastoris.
Trzy rozbiory Polski i wojny napoleońskie spowodowały znaczne zmiany granic państwowych na obszarach, które wchodziły w skład Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wiązało się to także z koniecznością zmiany w podziale administracyjnym kościoła katolickiego. Na obszarze Królestwa Polskiego nowy podział zaczął obowiązywać w 1818 r. po wydaniu przez Piusa VII bulli cyrkumskrypcyjnej Ex imposita. Trzy lata później, 16 lipca 1821 r., bullą De salute animarum papież uregulował te same kwestie na terenie zaboru pruskiego. Bulla ta określała także zasady wyboru biskupów oraz ich dochody. Pius IX zawarł 3 sierpnia 1847 r. konkordat cząstkowy z carem Mikołajem I jako carem Rosji i królem polskim. Dotyczył on podziału administracyjnego, jurysdykcjo wobec Ormian katolików, uposażenia biskupów oraz zakresu ich władzy. Sprawę funkcjonowania kościoła katolickiego na terenie Austrii uregulował konkordat z 18 sierpnia 1855 r., zatwierdzony przez Piusa IX 3 listopada tego samego roku.
Układ z Rosją z 1847 r. wypowiedziany został przez nią 22 listopada 1866 r. Pozycję kościoła katolickiego regulowały od tego momentu ukazy carskie. Sytuacja zmieniła się w momencie podpisania tzw. umowy przedwstępnej 19 października 1880 r. Dnia 12 grudnia 1882 r. w ramach wykonania niektórych postanowień umowy z 1880 r. podpisano szereg porozumień i układów dotyczących m.in. seminariów duchownych, usunięcia zarządzeń skierowanych przeciwko duchowieństwu rzymskokatolickiemu. 22 lipca 1907 r. podpisany został układ z Rosją dotyczący seminariów duchownych w Polsce.
Odrodzenie państwa polskiego po latach zaborów wymagało podjęcia szeregu prac związanych z koniecznością ujednolicenia obowiązujących przepisów prawnych. Mała konstytucja z 1919 r. regulowała tylko podstawowe kwestie związane z funkcjonowaniem Rzeczypospolitej. Prace nad konstytucją dotyczyły także obszaru wolności obywatelskich, w tym religijnych, a także uregulowań związanych ze stosunkiem państwa do kościoła katolickiego. Znalazło to w końcu wyraz w Konstytucji marcowej w 1921 r. Ale zabezpieczeniem przywilejów kleru katolickiego w Polsce miał stać się dopiero konkordat. Prezydent RP podpisał ustawę ratyfikującą konkordat w dniu 30 maja 1925 r., a 3 czerwca, w siedzibie Rady Ministrów, odbyła się uroczystość wymiany dokumentów ratyfikacyjnych.

Konkordat będący anachroniczną formą umowy między państwem ainstytucją religijną reprezentowaną przez papieża, nie ma żadnego pozytywnego znaczenia dla narodu, ajuż wżadnym razie konkordat nie reguluje stosunków państwo - kościół. Jedyne o stwarza, to nietolerancję i niepotrzebne napięcia w społeczeństwie. Neutralne państwo dbające o swobody wszystkich obywateli nie powinno być rzecznikiem jakiegokolwiek wyznania. Nie może być również sponsorem żadnej religii lub wyznania, łożąc na ten cel poważne sumy, których brakuje winnych dziedzinach gospodarki kraju. Wistocie swej konkordat gwarantuje „na piśmie" funkcjonującemu wPolsce klerowi rzymskiemu określone przywileje iwszelkie możliwe korzyści. Kler nigdy nie krył, że ma wszelkie prawa do zajmowania się polityką. Ta linia postępowania od czasów Konstantyna udowodniła ponad wszelką wątpliwość, że papiestwo ma udział w rządach tego świata - co było całkowicie obce pierwszym chrześcijanom i Słowu Bożemu.
Poprzez konkordat spełniano różne żądania papiestwa. Kler rzymski miał zagwarantowane prawo do nieomal współrządzenia idecydowania wwielu istotnych dla Państwa sprawach. Jednocześnie ta instytucja zwolniona była zawsze od wszelkiej odpowiedzialności za efekty podejmowanych decyzji. Na bazie konkordatu kler mógł występować zdalszymi roszczeniami, arząd chcąc je wypełnić musiał inicjować kolejne ustawy. Tą drogą przyznawało się katolickiemu klerowi coraz więcej prerogatyw i przywilejów.
Nigdy nie ustalono, jakiego państwa obywatelami jest rzymski kler stacjonujący wPolsce. Patrząc na punktu widzenia historii można śmiało powiedzieć, że stanowił agenturę obcego państwa, którego niejednokrotnie interesy były całkowicie sprzeczne z interesami narodu polskiego. Z punktu widzenia narodu polskiego były to ewidentne zdrady, za które rzadko spotykały kler odpowiednie kary. Ta agentura stała zawsze ponad wszelkim prawem i nie miał do nich zastosowanie kodeks karny co wynikało zsamego prawa kanonicznego. Wymiar sprawiedliwości nie wykazywał żadnego zainteresowania wobec przestępców w sutannach obawiając się zatargu z kościołem. Konkordat niestety nie tylko akceptował taki stan rzeczy, ale jeszcze bardziej go umacniał. Utrzymując tą szczególną, klerykalną formę jurysdykcji, stwarzało się realne niebezpieczeństwo jeszcze większej bezkarności rzymsko-katolickiego duchowieństwa. Co więcej, kler stanął ponad prawem podatkowym, ale będąc zwolniony od wszelkich podatków
ten sam „biedny" kościół wysyłał rok wrok daniny do Watykanu wformie świętopietrza.

W rok później, między 12 a 15 maja 1926 r. doszło do zbrojnego zamachu stanu dokonanego w Warszawie przez marszałka Józefa Piłsudskiego. Po obu stronach zginęło 215 żołnierzy i 164 cywilów. Na dzień przed ważnym świętem kościelnym 14 maja o godzinie 17:30 podczas posiedzenia Rady Gabinetowej drugi prezydent II RP Stanisław Wojciechowski podjął decyzję o rezygnacji z urzędu i wydał rozkaz wojskom rządowym zaprzestania bratobójczych walk. O 20.00 do komendy miasta przybył Piłsudski., a około 21.00 zdecydował się na rozpoczęcie mediacji.
Według oficjalnych danych powodem zamachu była pogarszająca się sytuacja polityczna i gospodarcza kraju, a bezpośrednią przyczyną – seria kryzysów gabinetowych w latach 1925–1926. Józef Piłsudski chciał ponoć uzdrowić kraj od upadku moralności politycznej i nie mógł znieść ciągłych kłótni i politycznych przepychanek destabilizujących państwo, o które tak długo Polacy walczyli. Marszałek rozczarowany niszczeniem demokracji sam jednak podniósł na nią rękę 12 maja, dokonując zamachu. Krótko potem 31 maja Zgromadzenie Narodowe wybrało Piłsudskiego prezydentem.

Zamach stanu, dokonany wmaju 1926 roku oddał władzę wręce Józefa Piłsudskiego aPolska weszła wnowy okres, którego cechą charakterystyczną była stopniowa likwidacja swobód obywatelskich, zagwarantowanych przez konstytucję marcową oraz rządy autorytarne ogarniające swoim zasięgiem całe społeczeństwo. Nastąpił także zwrot wpolityce zagranicznej poprzez polepszenie stosunków zNiemcami. Te między innymi przyczyny spowodowały mocne ocieplenie stosunków pomiędzy Watykanem aPolską. Duży wpływ na to miał charakter stosunków pomiędzy Piłsudskim apapieżem Piusem XI. Były one bardzo osobiste, aich początek sięgał okresu, gdy późniejszy papież Pius XI był nuncjuszem wPolsce jako Achilles Ratti. Naczelnik państwa popierał działalność Rattiego, aten zkolei ze zrozumieniem isympatią wyrażał się oplanach Naczelnika. Obaj mężowie stanu byli raczej przeciwnikami demokracji parlamentarnej iliberalizmu.
Dla Rattiego, który niebawem po opuszczeniu Polski zasiadł na papieskim tronie jako Pius XI, ponowne objęcie władzy przez Piłsudskiego było gwarancją, że Polska nie zboczy ztej linii politycznej, która była korzystna dla Watykanu
. 26 maja, awięc wokresie, kiedy wiele rządów europejskich było wstrzemięźliwych wobec wydarzeń wPolsce, „Nasz Przegląd" wwydaniu z28 maja 1926 roku zamieścił komunikat: „W dniu wczorajszym premier Bartel odwiedził kardynała Kakowskiego, który powrócił zRzymu. Wizyta trwała blisko godzinę. Dowiadujemy się, że kardynał Kakowski przywiózł błogosławieństwo papieskie dla marszałka Piłsudskiego idla rządu p. Bartla."
Poparcie papieskie miało swoją wymowę polityczną iprzedstawiało dużą wartość dla nowych władz, których pozycja nie była jeszcze ugruntowana. Ważni przedstawiciele episkopatu: arcybiskupi Teodorowicz iSapieha, biskupi Łoziński i Łukomski piastowali mandaty senatorów zramienia Narodowej Demokracji idopiero na wyraźne polecenie papieskie zrzekli się ich wmarcu 1923 roku, także poparli zamach. Dla reżimu autorytarnego sprawa pozyskania kleru miała niebagatelne znaczenie. Itaka zmiana nastąpiła pod dyskretnym, lecz wyraźnym naciskiem Rzymu. Efektem takiego działania było, że stosunki pomiędzy klerem aobozem rządzącym stawały się coraz lepsze iściślejsze. Doniosłą rolę wdoprowadzeniu do skutku tego sojuszu, wjego utrzymaniu ipogłębieniu odegrali dwaj dostojnicy kościelni: arcybiskup gnieźnieńsko-poznański iprymas Polski kardynał August Hlond oraz nowy nuncjusz przy rządzie Rzeczpospolitej - Francssco Marmaggi. Szczególnie ten pierwszy był obok Piusa XI iPiłsudskiego osobistością, której wpływ najsilniej zaważył na stosunkach polsko-watykańskich wtym okresie. Hlond zaś był najbardziej rzymskim spośród polskiego episkopatu, nie był związany zżadną partią polityczną, nie miał żadnych zobowiązań wstosunku do zwalczających się ugrupowań. Był reprezentantem watykańskiej racji stanu i rzecznikiem interesów papiestwa aono nakazywało porozumienie między kościołem awładzami itę politykę porozumienia iwspółpracy Hlond realizował bardzo konsekwentnie.

Pierwszym oficjalnym potwierdzeniem dobrych stosunków na linii państwo-kościół był przebieg Zjazdu Katolickiego, który odbył się wWarszawie wdniach 27 — 30 sierpnia 1926 roku. Wzjeździe wziął udział prezydent Mościcki, aotwierający zjazd kardynał Kakowski oświadczył wprzemówieniu: „Swoją obecnością na Zjeździe Katolickim, Pan Prezydent stwierdza publicznie, że najwyższy przedstawiciel państwa iwładz świeckich wPolsce łączy się myślą iduchem zludnością katolicką, która stanowi olbrzymią większość narodu, idobro tej ludności leży mu na sercu. Korzystając ztej okazji, oznajmiamy tu uroczyście Panu Prezydentowi iRządowi Polskiemu, że my, Polacy — katolicy, jesteśmy siłą duchową Państwa, która wkażdej chwili, wczasie pokoju ina wypadek wojny, oddaje się całkowicie ibez zastrzeżeń na usługi najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej, pełna ofiary ipoświęcenia stoi niezachwianie przy Prezydencie Rzeczypospolitej iRządzie, od których wzamian ma prawo spodziewać się idomagać się, aby ioni oddani byli dobru całego narodu iszanowali prawa, uczucia religijne iprzekonania religijne ludności katolickiej" (za Przeglądem Powszechnym z1926 r., str.53-54). Tego rodzaju deklaracji nie składał episkopat żadnemu zpoprzednich rządów.

Od tej pory kler w II Rzeczypospolitej miał zapewnione uprzywilejowane stanowisko i maksymalną swobodę działania co było przestrzegane przez władzę sanacyjną. Wciągu następnych lat zostały wydane liczne rozporządzenia wykonawcze izarządzenia władz, które wsposób znaczący zwiększyły uprawnienia kleru. Dotyczyło to wpływu kleru na szkolnictwo, przyznania władzom kościelnym znacznego ułatwienia przy wpisywaniu do ksiąg hipotecznych własności osób prawnych kościelnych izakonnych, wyłączyło organizacje katolickie spod mocy obowiązującego prawa ostowarzyszeniach iprzyznawało im znaczne ułatwienia wdziałalności. Wydane przepisy wwiększości przypadków wprowadzały wżycie postanowienia konkordatu, ale czyniły to wsposób rozszerzający ich interpretację wsensie dla kościoła korzystnym
. Nie tylko wustawodawstwie, ale iw praktyce, wdziałalności władz istniała zgóry narzucona tendencja do specjalnego faworyzowania spraw kościelnych iduchowieństwa katolickiego. Wtej sprzyjającej atmosferze rozwijała się bujnie działalność organizacyjna kościoła, rosła liczba stowarzyszeń katolickich, obejmując swym zasięgiem coraz to nowe dziedziny życia publicznego.
Wszystkie te organizacje istowarzyszenia kierowane były przez Akcję Katolicką powołaną do życia w 1930 r., będącą swego rodzaju nadbudową zrzeszeń katolickich działających pod wpływem kleru. Efektem była coraz większa klerykalizacja życia w Polsce
. Osiągnięcie decydującego wpływu na naukę iwychowanie, zdobycie rządu dusz nad młodym pokoleniem to były zasadnicze cele, aobóz klerykalny walczył onie znajwiększą zaciętością. Opanowanie szkolnictwa było wycinkiem walki oopanowanie całego życia kulturalnego kraju i stało się dążeniem do wyeliminowania wszystkiego, co mogło przeciwstawić się procesowi klerykalizacji.

Istotnym elementem rzeczywistości katolickiego kleru wII Rzeczypospolitej było jego zaplecze materialne. Już konkordat wyraźnie zobowiązywał państwo do stworzenia kościołowi solidnej bazy materialnej. Po podpisaniu konkordatu Polska stać się miała dobrowolnym wasalem Watykanu, ajego „żandarmom iagentom" corocznie musiała wypłacać 13 tysięcy za wizytacje papieskie. Oprócz tego każde biskupstwo iseminarium ztytułu konkordatu miało otrzymać po 180 ha ziemi, aparafia od 15-30 ha - Ze spraw bieżących : "Myśl Wolna" nr 8-9, z sierpnia-września 1925, str. 296.
Biedna ludność wiejska musiała utrzymać księży, remontować iprzebudować kościoły oraz uiszczać składki. Wswej zuchwałości duchowni mieli się zdobyć na czyn karygodny: zbierano od bardziej opornych przymusowe datki, ściągane osobiście przez księdza - Do Redakcji : "Wolnomyśliciel Polski" nr 9, z 1.5.1930, str. 26-28. W ten sposób Polska zaczęła kroczyć drogą państwa wyznaniowego.

Bogactwo kleru rzymsko-katolickiego było coraz bardziej powiększane również kosztem innych wyznań w tym głównie prawosławia
. W tym okresie doszło do akcji mających na celu przejmowanie cerkwi prawosławnych lub ich zamknięcie. W 1929 władze państwowe podjęły również akcję burzenia „niepotrzebnych” cerkwi, planując rozbiórkę 97 obiektów. Równolegle trwała polityka utrzymywania pewnej liczby zamkniętych cerkwi, nawet gdy znajdowały się one na zamieszkanym przez prawosławnych obszarach. Tym razem akcja spotkała się z ostrym protestem prawosławnych społeczności. W rezultacie wyburzanie cerkwi miało miejsce od maja do lipca 1938, rozbiórki dokonywali wynajmowani robotnicy, więźniowie, saperzy lub strażacy. Głównodowodzącym akcji był gen. Brunon Olbrycht zastąpiony 21 maja przez płk Mariana Turkowskiego. W toku działań zniszczonych zostało 91 cerkwi, 26 domów modlitewnych oraz 10 kaplic, zaś jedna cerkiew w Szczebrzeszynie została pozostawiona w stanie zupełnej ruiny, a cztery cerkwie zostały zaadaptowane na kościoły rzymskokatolickie. Akcja niszczenia cerkwi na południowym Podlasiu iChełmszczyźnie w1938 r. była całkowicie bezprawna. Pozostawała wewidentnej sprzeczności zprzepisami konstytucji, gwarantującymi obywatelom m.in. wolność sumienia iwyznania, prawo do publicznego wyznawania wiary, czy zakazującymi dyskryminacji ze względu na religię. Ale w społeczeństwie polskim niestety utrwalił się stereotyp, że każdy prawosławny to nie Polak, podobnie jak i protestant. Efektem była coraz większa nietolerancja i ataki na mniejszości religijne takie jak Badacze Pisma Św. zwłaszcza ci, którzy od 1931 r. przyjęli nazwę Świadkowie Jehowy. Najczęściej posługiwano się pomówieniami o związek z komunizmem. Wielokrotnie też wytaczano poszczególnym osobom procesy o rzekome bluźnierstwa, których jakoby mieli się dopuszczać. Nagminne były pobicia tłumu z poduszczenia kleru katolickiego, szykany i oszczerstwa w prasie. Do nietolerancji wzywał głośno kler ze swoich ambon. Wzrastał antysemityzm podsycany przez kler. Nie bez znaczenia była także zmiana podejścia do Żydów w sąsiednich Niemczech, gdzie w 1933 r. doszedł do władzy fanatyczny antysemita Adolf Hitler. Jeszcze w kwietniu 1933, Hitler powiedział biskupowi Berningowi z Osnabbrück: „Jeśli chodzi o Żydów, to realizuję tę samą politykę, jaką przyjął Kościół katolicki przed 1500 laty”. Jego drastyczne antyżydowskie posunięcia nie wywołały specjalnych protestów opinii światowej, wpływały też na radykalizację postaw wobec Żydów w Polsce. Areną antyżydowskich wystąpień stały się także uniwersytety. Poczynając od jesieni 1935 r. prawicowe organizacje studenckie z coraz większą natarczywością zaczęły domagać się wprowadzenia getta ławkowego, czyli oddzielnych miejsc dla Żydów w salach wykładowych. Siłą zmuszano opornych studentów żydowskich do zajmowania miejsc po lewej stronie sali. Ograniczano też ilość studentów. Dochodziło przy tym do zajść, podczas których wielu studentów zostało poturbowanych i pobitych. Ich sprawcy pozostawali w większości bezkarni, mając przychylność nie tylko kolegów, ale i profesorów. W miasteczku Przytyk kolo Radomia wiosna 1936 r. doszło do pogromu ludności żydowskiej. Do groźnych zajść doszło też w Grodnie, Brześciu nad Bugiem i Mińsku Mazowieckim. Wystąpieniom antyżydowskim na ulicach i uniwersytetach, zwalczanym przez władze z różną intensywnością, towarzyszyło całkowite przeorientowanie polityki państwa wobec dróg rozwiązania „kwestii żydowskiej” w Polsce. Choć Piłsudski hamował poczynania skrajnych antysemitów czego wyrazem był artykuł siódmy konstytucji kwietniowej uchwalonej przez parlament w 1935 r., który miał ułatwić projekty ograniczenia praw obywatelskich Żydów, to po jego śmierci 12 maja 1935 r. sytuacja uległa dalszej radykalizacji.

Ciekawe, że po śmierci Marszałka Piłsudskiego Kanclerz Adolf Hitler ogłosił w Niemczech żałobę narodową i wysłał telegram z kondolencjami do prezydenta i rządu RP. Pisał w nim: „Głęboko poruszony wiadomością o zgonie Marszałka Piłsudskiego wyrażam Waszej Ekscelencji i rządowi polskiemu najszczersze wyrazy współczucia moje i rządu Rzeszy. Polska traci w powołanym do wieczności Marszałku twórcę swego nowego państwa i swego najwierniejszego Syna. Wraz z narodem polskim również naród niemiecki obchodzi żałobę z powodu śmierci tego wielkiego Patrioty, który przez swą pełną zrozumienia współpracę z Niemcami oddał nie tylko wielką usługę naszym krajom, ale przyczynił się ponadto w sposób jak najbardziej wartościowy do uspokojenia Europy.” Do żony Piłsudskiego, Aleksandry Piłsudskiej, Hitler napisał: „Smutna wiadomość o zgonie Pani małżonka, jego ekscelencji Marszałka Piłsudskiego, dotknęła mnie bardzo boleśnie. Wielce szanowna, czcigodna Pani oraz Jej Rodzina zechce przyjąć wyrazy mojego głębokiego współczucia. Postać Zmarłego zachowam w swojej wdzięcznej pamięci.” Hitler uczestniczył również we mszy świętej na cześć Marszałka, jaką odprawiono 18 maja 1935 r. w Katedrze św. Jadwigi w Berlinie przy symbolicznej trumnie Józefa Piłsudskiego. W uroczystości wzięli udział przedstawiciele III Rzeszy m.in. dr Jeseph Goebbels, Konstantin von Neurath oraz wysocy przedstawiciele NSDAP i Wehrmachtu, a także nuncjusz apostolski w Niemczech Cesare Orsenigo. Po nabożeństwie dwie kompanie Wehrmachtu oddały honory wojskowe.
Po zdobyciu przez wojska niemieckie Krakowa 6 września 1939 r. na rozkaz Hitlera niemiecki dowódca gen. Werner Kienitz udał się na Wawel i złożył wieniec u grobu marszałka Piłsudskiego w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów, zaś przed kryptą została wystawiona niemiecka warta honorowa.
Jak wiadomo prawa ręka Hitlera dr Goebbels kierujący propagandą NSDAP był z wizytą w Warszawie 13 czerwca 1934 r, gdzie wygłosił swoje odczyty, w których wspomniał o osadzeniu w obozach koncentracyjnych kilku tysięcy wrogich społeczeństwu komunistów, a następnie wspomniał o negatywnej roli Żydów w Niemczech. Dnia 17 czerwca 1934 spotkał się z Piłsudskim, który kazał uwiecznić spotkanie z nim specjalną fotografią. Już wcześniej wstyczniu 1934 r. doszło dozawarcia niemiecko-polskiego układu onieagresji iwyrzeczeniu sięprzemocy wewzajemnych relacjach co jak pokazała przyszłość, było niewiele warte.

Po śmierci Piłsudskiego sytuacja Żydów polskich uległa znacznemu pogorszeniu. W latach 1935–1937 w rozruchach antysemickich zginęło 97 Żydów, a ok. 500 odniosło obrażenia. Celem przemocy były wielokrotnie żydowskie sklepy, z których wiele zostało splądrowanych. Skrajna prawica w związku z Wielkim Kryzysem ogłosiła bojkot ekonomiczny Żydów. W maju 1937, Związek Lekarzy Państwa Polskiego zastosował paragraf w swoim statucie wykluczający Żydów z zawodu. Również również w maju 1937 Stowarzyszenie Prawników przyjęło podobny zapis. W styczniu 1938 Stowarzyszenie Dziennikarzy w Wilnie dodało zapis o tym, że żaden Żyd nie może do niego należeć. W kwietniu 1938 Bank Polski, największa polska instytucja finansowa, dodała zapis o wykluczeniu z niej Żydów. W kwietniu 1938 polski rząd ogłosił nowe prawo dotyczące obywatelstwa obawiając się masowego powrotu Żydów do Polski w związku z ich sytuacją w Niemczech i Austrii. Choć to prawo nie godziło specyficznie w Żydów, to jego konsekwencje uderzyły właśnie w nich, czyniąc z nich bezpaństwowców.
W maju 1938 Rada Naczelna Obozu Zjednoczenia Narodowego zajęła stanowisko w kwestii żydowskiej. Podjęta uchwała głosiła, że rozwiązanie kwestii żydowskiej w Polsce możne być osiągnięte przede wszystkim przez jak najbardziej wydatne zmniejszenie liczby Żydów w Państwie Polskim. Zapowiadała kontynuację walki o zmniejszenie udziału Żydów w życiu gospodarczym i kulturalnym. Pojawiły się pomysły emigracyjne, aby Żydów wysłać na Madagaskar
. W 1937 r. na Madagaskar udała się specjalna komisja rządowa pod przewodnictwem mjr. Mieczysława Lepeckiego celem oceny możliwości realizacji tego planu. W tym czasie rząd polski tolerował działalność antysemickiej Narodowej Demokracji ( t.zw. endecji ) nawołującej do usunięcia Żydów z Polski lub też pozamykania ich w gettach. Położenie Żydów polskich wyglądało ponuro, ale jeszcze gorsze było położenie Żydów między dwoma antysemickimi reżimami. Dnia 26 października 1938 r. Reichsfuerer SS Heidrich wydał polecenie dr Wernerowi Bestowi zakazujące pobytu na terytorium Niemiec Żydom – obywatelom Państwa Polskiego. Akcję deportowania Żydów z polskimi paszportami nazwano „Polenaction”. 27 i 28 października 1938 roku odbyły się aresztowania w różnych miastach. Policja niemiecka w środku nocy wyciągała z domów całe rodziny żydowskie z polskim obywatelstwem. Najczęściej pozwalano im zabrać tylko konieczne rzeczy jak szczoteczkę do zębów i bieliznę. Siłą wsadzano ich do pociągów jadących do stacji granicznych z Polską. Pierwsze transporty około 7.000 Żydów zostały przyjęte przez władze polskie na stacji kolejowej w Neu Bentchen (Zbąszynek). Polska policja odmówiła przepuszczenia następnych transportów na teren Państwa Polskiego. Te transporty z 5.000 Żydów zostały wyrzucone z pociągów w pobliżu Zbąszynia, transport 2000 Żydów polskich między Bytomiem a w Radzionkowem. Policja niemiecka wysadzała Polskich Żydów w szczerym polu, a w celu przepędzenia ich na tereny Polski ta policja popychała tłum i grożąc bagnetami zostawiała ich w pasie „ziemi niczyjej”. Wyżej wymienione transporty nie zostały wpuszczone na terytorium Polski, osoby z tych pociągów były deportowane przez polską policję, tak by polscy Żydzi, z polskimi obywatelstwami wyrzuceni z Austrii i Niemiec nie mogli wejść na terytorium Rzeczpospolitej. Musieli więc wegetować w pasie „ziemi niczyjej” między formalnymi granicami: niemiecką i polską.

Dla przeciwników politycznych stworzono obóz w Brześciu nad Bugiem. Aresztowano czołowych działaczy opozycji. Wśród nich znaleźli się ludowcy: Wincenty Witos, Kazimierz Bagiński, Józef Putek, Władysław Kiernik, Adolf Sawicki. Ogółem uwięziono 84 posłów i senatorów, a łączna liczba aresztowanych z powodów politycznych wynosiła ok. 5 000 osób. Więźniowie byli torturowani, bici i poniżani przez oficerów. Zmuszano ich do najcięższych prac. Stosowano powszechnie terror psychiczny, inscenizując egzekucje. Podobne metody stosowano w polskim obozie dla przeciwników sanacji w Berezie Kartuskiej w województwie poleskim. Pomysłodawcą utworzenia obozu był premier Leon Tadeusz Kozłowski. Nie jest tajemnicą, że pozostawał on pod wpływem wzrastającej popularności faszyzmu niemieckiego i włoskiego, a zwłaszcza jednego z odczytów J. Goebbelsa, mówiącego o wychowawczej roli obozów koncentracyjnych w Niemczech. Według niektórych źródeł obóz był wzorowany na hitlerowskim obozie koncentracyjnym Dachau w Bawarii, założonym w marcu 1933 r., także dla więźniów politycznych. W sumie około 16 tysięcy więźniów było przetrzymywanych w Berezie Kartuskiej. Jednym z celów obozu było złamanie psychiczne osadzonych ( z reguły trwało to 3 miesiące, ale opornym można było przedłużyć pobyt ), aby już nigdy nie sprzeciwiali się władzom państwowym. Stosowano wobec nich tortury psychiczne jak i fizyczne. Obóz funkcjonował do końca II Rzeczypospolitej w 1939 r.

Swoistą kompromitacją rządów sanacji było zajęcie Zaolzia czyli zachodniej części Śląska Cieszyńskiego przez Wojsko Polskie 2 października 1938 r. po uprzednim ultimatum postawionym Czechom w ostatni dzień września. Wprawdzie aneksja dotyczyła zamieszkałych w większości przez Polaków terenów przyznanych Czechom w 1920 r. - zdaniem niektórych - bezpodstawnie przez mocarstwa zachodnie, ale z punktu widzenia prawa międzynarodowego aneksja była przestępstwem. W dniu 29 września 1938 r. podpisano układ monachijski zezwalający III Rzeszy na aneksję części Czechosłowacji. Francja i Wielka Brytania nie chcąc dopuścić do wybuchu nowej wojny, wyraziły swoje stanowisko, wzywając Pragę do odstąpienia terenów zamieszkanych w większości przez Niemców, przy zachowaniu gwarancji dla nowych granic Czechosłowacji.
Nie zadowoliło to jednak kanclerza III Rzeszy. Na kolejnym spotkaniu z premierem Wielkiej Brytanii Nevillem Chamberlainem zażądał wycofania się Czechosłowaków z Sudetów przed 28 września 1938 roku. Ten postulat odrzuciły zarówno gabinet brytyjski, francuski, jak i czechosłowacki. Dnia 23 września Czechosłowacja ogłosiła pełną mobilizację, a dzień później Francja przystąpiła do częściowej mobilizacji. Wobec groźby wybuchu wojny Chamberlain zaproponował konferencję czterech mocarstw.
W dniu 29 września 1938 r. do Monachium przyjechali Adolf Hitler, premier Włoch Benito Mussolini, premier Francji Édouard Daladier i Neville Chamberlain, przedstawicieli Czechosłowacji nie zaproszono. W nocy 29 na 30 września Hitler otrzymał oficjalne przyzwolenie na zajęcie spornego Kraju Sudetów ( Sudentenland ) oraz przeprowadzenie plebiscytów na czechosłowackich terenach wytypowanych przez III Rzeszę. Oznaczało to legalizację aneksji niezgodnej z zasadą prawa międzynarodowego. Praga nie miała żadnego wpływu na monachijskie ustalenia i musiała je przyjąć. W tym czasie Polska także złożyła ultimatum, żądając od Czechosłowacji odstąpienia Zaolzia, co spotkało się z akceptacją praskiego rządu. Roszczenia wobec Zaolzia wywołały oskarżenia o to, że Polska przyłączyła się do dokonanego przez III Rzeszę bezprawnego rozbioru Czechosłowacji
. W rozbiorze Czechosłowacji oprócz Niemiec wzięły udział Polska i Wegry, które zajęły Ruś Zakarpacką. Był to jednak tylko wstęp do dalszych poczynań Hitlera czego Polacy się nie spodziewali.

Latem 1939 r, nuncjusz Cortesi, za pośrednictwem prezydenta Mościckiego i pułkownika Becka, sugerował polskiej prasie, by pisząc o Rzeszy Niemieckiej przyjmowała ton umiarkowany. Również kuria wielokrotnie zalecała „rozsądek iumiarkowanie wobec Niemiec". Cortesi podejmował także próby skłonienia rządu polskiego do ustępstw w sprawie Gdańska. Sam Pius XII doradzał, by wyjść Niemcom naprzeciw iodstąpić im Gdańsk wraz zkorytarzem. Dnia 26 sierpnia wystosował za pośrednictwem nuncjusza Filippo Cortesiego depeszę do polskiego rządu, w którym wspominał o tym, że Niemcy przyjmą z "satysfakcją" przekazanie Gdańska. To zaś - w przekonaniu papieża - ułatwi obustronne porozumienie.
Gdy ambasador francuski ze swej strony prosił opubliczną wypowiedź za Polską, monsignore Tardini, późniejszy sekretarz stanu Jana XXIII zauważył: „Jego świątobliwość uważa, że to byłoby za wiele…"

A gdy 1 września ambasador brytyjski przy Watykanie zaproponował, by papież wyraził ubolewanie, że mimo jego apeli o pokój, rząd niemiecki wciągnął świat wwojnę, sekretarz stanu kardynał Maglione, odrzucił tę propozycję jako mieszanie się do polityki międzynarodowej — jak gdyby papiestwo nie mieszało się do niej stale, od czasu jak w ogóle istnieje i jak czyni to po dziś dzień ! Gdy Hitler rozpętał największą zdotychczasowych wojen, kuria wyraziła wprawdzie ubolewanie zpowodu losu Polski, jednakże agresji jako takiej nie potępiła. Osservatore Romano pisało natomiast: „Dwa cywilizowane narody rozpoczynają wojnę…", jakby to również Polska zaczynała tę wojnę !
Niestety papież Pius XII nie potępił Hitlera, podobnie jak nie uczynił tego, gdy ten zajmował Czechosłowację.
Wszak jeszcze wpołowie sierpnia zapewniał ambasadora niemieckiego przy Watykanie, von Bergena, że powstrzyma się od jakiegokolwiek potępienia Niemiec wwypadku podjęcia przez nie działań zbrojnych przeciwko Polsce
. Nawet gdy Anglia i Francja zwróciły się doń, by uznał Niemcy za agresora, papież odmówił. Polska uległa niemieckiej przewadze, a niemieccy i austriaccy biskupi i ich diecezjalna prasa entuzjastycznie witali zwycięstwo Hitlera, mówiąc osprawiedliwym podziale niezbędnej przestrzeni życiowej, o prawie narodu niemieckiego do wolności, oświętej wojnie, opotrzebie wspomagania armii Hitlera, otym, że przemawiają za tym nawet względy religijne.

Jedynie bardziej światli Polacy zdali sobie sprawę ztej najkrwawszej jak dotąd gry, prowadzonej przez kurię, jeszcze wczasie trwania wojny. Przebywający na emigracji w Rumunii polski minister spraw zagranicznych Józef Beck, w rozmowie z ambasadorem Włoch w Bukareszcie powiedział: „Jednym zgłównych odpowiedzialnych za tragedię mojego kraju jest Watykan. Za późno spostrzegłem, że prowadzimy politykę zagraniczną, która służy jedynie egoistycznym celom Kościoła katolickiego."

Do czego doprowadziły rządy kleru katolickiego w II Rzeczypospolitej nie trudno zauważyć. Powinno to dać do myślenia światłym ludziom, by zastanowili się czy nie dojdzie przypadkiem w dzisiejszych czasach do powtórki z historii.


_________________________________

C.D.N.


Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

Jacy głupi są Polacy... [A ja jestem Polakiem :-D ]
Mam więc prawo, a nawet OBOWIĄZEK być głupim, co nawet jest dosyć fajne..

No ale troszkę niefajnie jest patrzeć na tych frajerów, próbujących całować ojca Rydzyka w rękę.. Tfu :-D
Taka głupota jest większa, niż mogę "zdzierżyć".
Krowy będą się źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą, wilki latać będą, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie!

Awatar użytkownika
tropiciel
Posty: 4957
Rejestracja: 11 kwie 2013, 17:39

Post autor: tropiciel »

nesto

A nie widziałeś jak biskupów i papieży adorują ?

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

Biskup jest w polskiej tradycji księciem feudalnym.
Całować go w rękę, to jak oddawać należną księciu cześć :-D
Co do papieży, to oczywiste. Każdy papież - jako zastępujący Jezusa Chrystusa, jest gubernatorem Ziemi. Całowanie w rękę (pierścień) papieża jest zaszczytem dla całującego.
Całowany (papież) nie zwraca na to uwagi nawet, bo jest to powszechny zwyczaj wśród katolików.

Polska jest wspaniałym krajem :-D
Szaleństwo na punkcie religijnym jest owszem obecne, ale raczej w starszym pokoleniu..
Krowy będą się źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą, wilki latać będą, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie!

Awatar użytkownika
tropiciel
Posty: 4957
Rejestracja: 11 kwie 2013, 17:39

Post autor: tropiciel »

nesto
Biskup jest w polskiej tradycji księciem feudalnym.
niestety fakt. Mieszko I zrobił zły wybór co pokazuje historia. Od tamtych czasów aż do dzisiaj rządzi kler w tym kraju i dożywia swoje spasłe brzuchy dzięki głupocie jego mieszkańców. W mądrzejszym kraju, pasożytów społecznych by się pozbyto, a majątek by zarekwirowano na rzecz polepszenia bytu współobywateli. Ale do tego jeszcze ten kraj nie dorósł.
Całować go w rękę, to jak oddawać należną księciu cześć
a żeby tylko to. Gdyby nie głupota poddanych mu parafian to nie mieliby z kogo ciągnąć zysków
Co do papieży, to oczywiste. Każdy papież - jako zastępujący Jezusa Chrystusa, jest gubernatorem Ziemi. Całowanie w rękę (pierścień) papieża jest zaszczytem dla całującego.
Całowany (papież) nie zwraca na to uwagi nawet, bo jest to powszechny zwyczaj wśród katolików.
no, ale jak by ktoś go ostentacyjnie nie ucałował, to miałby przechlapane
Polska jest wspaniałym krajem
zwłaszcza dla pasożytów, które żerują na biednych obywatelach
Szaleństwo na punkcie religijnym jest owszem obecne, ale raczej w starszym pokoleniu..
należałoby jeszcze dodać, że sama religia powszechnie wyznawana jest szalona.

____________________________________

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

tropiciel, no i co z tego? Wnioski proszę.
Krowy będą się źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą, wilki latać będą, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie!

Awatar użytkownika
Andżelika_FS
Posty: 549
Rejestracja: 02 lip 2016, 23:20
Lokalizacja: Dornach/Kruszewnia

Post autor: Andżelika_FS »

tropiciel pisze:Mieszko I zrobił zły wybór co pokazuje historia.
Historia to raczej pokazuje, że Mieszko I dokonał jedynego wyboru, który pozwolił Polsce przetrwać następne wieki jako byt polityczny. Popatrz na mapę z okresu panowania Ottona II (oczywiście Świętego Cesarza Rzymskiego, z nadania papieskiego). Jedyny teren, który w naszym rejonie Europy oparł się wtedy chrześcijaństwu, to ziemie zamieszkałe przez plemiona Prusów. I co im niezależność dała? Ano to, że już po dwustu kilkudziesięciu latach od chrztu Mieszka Prusowie nie walczyli tylko z sąsiadami (Polakami i Rusinami, z którymi szło im nieźle), ale jeszcze z kwiatem rycerstwa, który na wyjazdowe ustawki z szalikami Krzyżaków zjeżdżał się z całej Europy. Po kolejnych kilkudziesięciu latach z walecznych plemion Prusów zostały niedobitki, które ugięły karki przed chrześcijaństwem. Resztę wyrżnięto, spokojnie, powoli, metodycznie, osada za osadą. Tradycje, wierzenia, język - wszystko poszło z dymem. Dzisiaj mamy jakieś biedne artefakty wygrzebywane przez archeologów i wizerunki wojów z włóczniami na Drzwiach Gnieźnieńskich (tylko dlatego, że opisują komiksowo historię św. Wojciecha, którego Prusowie skasowali za próby "niesienia im dobrej nadziei"). To jest dopiero straszne - tak skuteczna likwidacja ludu, którego resztki rozpuściły się w ościennych państwach i zniknęły. I to nie przed tysiącami lat, ale w kategoriach historycznych niemal wczoraj. Katedrę Notre-Dame zaczęto budować w 1211 roku, a pierwsza poważna wyprawa Krzyżaków w Prusach to dopiero 1230 rok. A Ty mi mówisz, że Mieszko I popełnił błąd.

Ja uważam, że lepiej mieć swój kraj, bo władca się ochrzcił, niż wąchać kwiatki od spodu w masowym grobie. Wolę cieszyć się naprawieniem w 1410 roku pod Grunwaldem błędu Konrada Mazowieckiego z 1228 roku, niż z pozycji trupa obserwować, jak moi wrogowie pobili się o ziemię, która po mnie została. Gdyby nie chrzest Mieszka I, to w miejscu gdzie dzisiaj mieszkam mówiłoby się jakimś językiem germańskim. Albo rosyjskim, jeśli Jarosław I Mądry zdążyłby przed 1054 rokiem, swoją śmiercią i rozbiciem dzielnicowym Rusi Kijowskiej, albo nawet węgierskim. Bo jako poganin Bolesław Chrobry zdecydowanie nie kumplowałby się na przełomie milenium z Ottonem III (zjazd gnieźnieński) więc nie miałby zabezpieczonej zachodniej granicy, pewnie jego druga żona nie byłaby z rodu władców Węgier (już wszystko jedno, czy to była córka Gejzy czy jego szwagierka) co z kolei zabezpieczało granicę południową. Ja już wolę chrzest Mieszka I - bez niego Polsce (jako Polsce) trudno byłoby nawet 100 lat przetrwać.

Naprawdę tak dawno chodziłeś do szkoły, że nic nie pamiętasz z okresu tworzenia polskiej państwowości? Czy po prostu marudzenie na chrzest Mieszka I pasuje Ci do tezy, a prawda i historia to tylko nic nie znaczące pojęcia w walce o "mojszość" racji?

Awatar użytkownika
tropiciel
Posty: 4957
Rejestracja: 11 kwie 2013, 17:39

Post autor: tropiciel »

Andżelika_FS
tropiciel :
Mieszko I zrobił zły wybór co pokazuje historia.
Historia to raczej pokazuje, że Mieszko I dokonał jedynego wyboru, który pozwolił Polsce przetrwać następne wieki jako byt polityczny.
Niestety nie jest to prawda. Mieszko I bardzo źle wybrał. Gdyby wybrał Konstantynopol zamiast Rzymu, Rzeczpospolita dzisiaj byłaby mocarstwem światowym. Tymczasem ze strachu przed Niemcami, by pod pretekstem chrystianizacji nie zagrabili ziem polskich, przyjął katolicyzm-rzymski, który okazał się zgubny dla narodu. W dodatku wyrżnął załogę Krakowa, która była aż po Sandomierz prawosławna jak ujawniają dzisiejsze odkrycia archeologiczne.
Popatrz na mapę z okresu panowania Ottona II (oczywiście Świętego Cesarza Rzymskiego, z nadania papieskiego). Jedyny teren, który w naszym rejonie Europy oparł się wtedy chrześcijaństwu, to ziemie zamieszkałe przez plemiona Prusów. I co im niezależność dała? Ano to, że już po dwustu kilkudziesięciu latach od chrztu Mieszka Prusowie nie walczyli tylko z sąsiadami (Polakami i Rusinami, z którymi szło im nieźle), ale jeszcze z kwiatem rycerstwa, który na wyjazdowe ustawki z szalikami Krzyżaków zjeżdżał się z całej Europy. Po kolejnych kilkudziesięciu latach z walecznych plemion Prusów zostały niedobitki, które ugięły karki przed chrześcijaństwem. Resztę wyrżnięto, spokojnie, powoli, metodycznie, osada za osadą. Tradycje, wierzenia, język - wszystko poszło z dymem. Dzisiaj mamy jakieś biedne artefakty wygrzebywane przez archeologów i wizerunki wojów z włóczniami na Drzwiach Gnieźnieńskich (tylko dlatego, że opisują komiksowo historię św. Wojciecha, którego Prusowie skasowali za próby "niesienia im dobrej nadziei").
No i w tym bestialskim dziele pomagali Polacy pseudo-chrześcijanie podobnie jak "rycerstwo" będące na usługach papiestwa, a dokładniej mówiąc anty-Chrysta ! T.zw. św.Wojciech, który de facto nigdy świętym nie był, nie dlatego został zabity, że bronił czystej wiary Chrystusowej, lecz dlatego, że poczuł się panem nie swojej własności. Choć apostołowie i pierwsi uczniowie Jezusa nie tolerowali bałwochwalstwa, to jednak nigdy nie ingerowali w to co nie było ich własnością. Tu coś nie coś więcej na temat owego Wojciecha :

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3102
To jest dopiero straszne - tak skuteczna likwidacja ludu, którego resztki rozpuściły się w ościennych państwach i zniknęły. I to nie przed tysiącami lat, ale w kategoriach historycznych niemal wczoraj. Katedrę Notre-Dame zaczęto budować w 1211 roku, a pierwsza poważna wyprawa Krzyżaków w Prusach to dopiero 1230 rok. A Ty mi mówisz, że Mieszko I popełnił błąd.
dokonał błędnego wyboru ze strachu, a to najgorszy doradca !
Ja uważam, że lepiej mieć swój kraj, bo władca się ochrzcił, niż wąchać kwiatki od spodu w masowym grobie.


Gdyby królowie Polski nie płaszczyli się przed papiestwem, to Rzeczpospolita dzisiaj byłaby potęgą, a nie Rosja.
Wolę cieszyć się naprawieniem w 1410 roku pod Grunwaldem błędu Konrada Mazowieckiego z 1228 roku, niż z pozycji trupa obserwować, jak moi wrogowie pobili się o ziemię, która po mnie została. Gdyby nie chrzest Mieszka I, to w miejscu gdzie dzisiaj mieszkam mówiłoby się jakimś językiem germańskim.


Pod Grunwaldem to żaden błąd Konrada Mazowieckiego nie został naprawiony. Jagiełło zamiast wygonić Krzyżaków z Polski, a miał to w zasięgu ręki, to zadowolił się połowicznym zwycięstwem. A potem na soborze w Konstancji wraz z delegacją polską jeszcze musiał się gorąco tłumaczyć, że rycerstwo polskie śmiało podnieść rękę na papieski zakon krzyżacki. Gdyby Jagiełło wygonił Krzyżaków tak jak to zrobił król węgierski Andrzej II w 1225 r. to Polska oszczędziłaby sobie potężnych problemów, a później Hitler nie miałby się o co upominać. Tak więc Jagiełło - Litwin, uległy klerowi katolickiemu okazał się głupim królem. Jego głupota polegała jeszcze na tym, że słuchając ślepo katolickiej władzy kościelnej zaprzepaścił możliwość posiadania korony czeskiej, którą mógł mieć za darmo. Rzeczpospolita byłaby wtedy potęgą środkowo-europejską.
Albo rosyjskim, jeśli Jarosław I Mądry zdążyłby przed 1054 rokiem, swoją śmiercią i rozbiciem dzielnicowym Rusi Kijowskiej, albo nawet węgierskim. Bo jako poganin Bolesław Chrobry zdecydowanie nie kumplowałby się na przełomie milenium z Ottonem III (zjazd gnieźnieński) więc nie miałby zabezpieczonej zachodniej granicy, pewnie jego druga żona nie byłaby z rodu władców Węgier (już wszystko jedno, czy to była córka Gejzy czy jego szwagierka) co z kolei zabezpieczało granicę południową. Ja już wolę chrzest Mieszka I - bez niego Polsce (jako Polsce) trudno byłoby nawet 100 lat przetrwać.
jeden fałszywy krok Mieszka I, pociągnął za sobą inne fałszywe kroki jego następców. Władza w Polsce zawsze była wpatrzona w Zachód, który Polaków traktował jak bydło, zamiast czerpać z daleko bogatszej kultury bizantyjskiej.
Naprawdę tak dawno chodziłeś do szkoły, że nic nie pamiętasz z okresu tworzenia polskiej państwowości?


O to się nie martw, bo jeśli zamierzasz bronić zwyrodniałego papiestwa to szans w dyskusji ze mną nie masz !
Czy po prostu marudzenie na chrzest Mieszka I pasuje Ci do tezy, a prawda i historia to tylko nic nie znaczące pojęcia w walce o "mojszość" racji?
nie toleruję katolickiego bredzenia, więc zważaj na swoje słowa !

Czy Ty właśnie komuś grozisz, bo powiedział Ci nieprzyjemną prawdę? Uspokój się.

_______________________________________

http://biblia-odchwaszczona.webnode.com
Ostatnio zmieniony 08 wrz 2016, 9:03 przez tropiciel, łącznie zmieniany 3 razy.

Albertus
Posty: 3073
Rejestracja: 22 wrz 2007, 13:37

Post autor: Albertus »

tutaj ciekawy wywiad z amerykańskim protestanckim historykiem na temat Mieszka I

Mieszko wcale nie musiał przyjmować chrześcijaństwa. Narody pogańskie funkcjonowały w sąsiedztwie chrześcijańskich jeszcze przez setki lat po Mieszku choćby pogańska Litwa która politycznie bardzo dobrze sobie radziła

zniknięcie jako narodów pogańskich Prusów i Połabian było nie tyle wynikiem ich pogaństwa ile niemieckiego Drang nacht osten.( I przyjmowanie chrześcijaństwa wcale ni musiało automatycznie tego parcia na wschód powstrzymać - przecież Krzyżacy parli dalej na Litwę po przyjęciu przez nią chrztu a powstrzymać ich mogła tylko siła) W przypadku Połabian i częściowo też Prusów nie oznaczało to eksterminacji ale raczej przymusową chrystianizację i zniemczenie.
Tam gdzie słowiańscy poganie i Bałtowie stykali się Niemcami dochodziło do ciągłej agresji z obu stron ale z przewagą Niemców, Natomiast tam gdzie poganie graniczyli z Polską sytuacja była raczej odwrotna - trwały ciągłe ataki łupieżcze na Polskę. Uprowadzano w niewolę mnóstwo ludzi.

Jednym z pierwszych efektów chrystianizacji Litwy i ślubu Jagiełły z Jadwigą było uwolnienie mnóstwa chrześcijańskich niewolników
Ostatnio zmieniony 06 wrz 2016, 20:34 przez Albertus, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
tropiciel
Posty: 4957
Rejestracja: 11 kwie 2013, 17:39

Post autor: tropiciel »

Albertus

Rządy Jagiełły były w skutkach fatalne dla Polski, ale dlatego że faktycznie rządził kler katolicki, który zawsze dbał o interesy papiestwa, a nie narodu polskiego. I tak jest do dzisiaj włącznie !


______________________________________

Awatar użytkownika
Andżelika_FS
Posty: 549
Rejestracja: 02 lip 2016, 23:20
Lokalizacja: Dornach/Kruszewnia

Post autor: Andżelika_FS »

tropiciel pisze:Niestety nie jest to prawda. Mieszko I bardzo źle wybrał. Gdyby wybrał Konstantynopol zamiast Rzymu, Rzeczpospolita dzisiaj byłaby mocarstwem światowym. Tymczasem ze strachu przed Niemcami, by pod pretekstem chrystianizacji nie zagrabili ziem polskich, przyjął katolicyzm-rzymski, który okazał się zgubny dla narodu.
Masz jakieś argumenty, oprócz własnego silnego przekonania? Było w średniowieczu, tuż obok nas, państwo które tak postąpiło. czyli wybrało Konstantynopol. Przetrwało jakieś sto lat, a nazywało się Wielkie Morawy. Skończyło się tak, że spory potomstwa Świętopełka i konflikty religijne napędzane przez wrogich duchownych niemieckich (doprowadzili nawet do wygnania uczniów Cyryla i Metodego) osłabiły kraj na tyle, że najazd koczowniczych Węgrów ich dobił. Połowa IX wieku to był ostatni moment, kiedy Polska mogła wybrać Konstantynopol i w bloku z Wielkimi Morawami i Rusią Kijowską utrzymać wschodnie chrześcijaństwo. Tyle, że Mieszko I pojawił się sto lat później. Gdy Wielkich Moraw już dawno nie było, na ich miejscu były Czechy Przemyślidów ochrzczonych w zachodnim obrządku i Węgry dynastii Arpadów - to te plemiona węgierskie, które za porozumienie z Bizancjum w 894 roku (i napaści na Bułgarię Symeona I) zapłaciły straszną cenę krwi i zdziesiątkowane przez Pieczyngów pryskały za Karpaty, opuszczając Kaganat Chazarski i doprowadzając Wielkie Morawy do rozpadu.

Takich właśnie sąsiadów mieliśmy w 966 roku. Gdyby Mieszko I nie wybrał zachodniego chrześcijaństwa, to pewnie państwo (a potem królestwo) polskie nie przetrwałoby 100 lat. Chrobry by się nie zakumplował z najtwardszym łobuzem na podwórku (rok 1000, zjazd gnieźnieński, cesarz Otton III), nie mielibyśmy spokoju (przez małżeństwa) od południa z Czechami i Węgrami. Bolek Ch. tłukł się na poważnie tylko z Rusią Kijowską, a i tak miał szczęście mieszane. Gdybyśmy za sojuszników mieli Rusinów, a wojowalibyśmy z Cesarstwem na zachodzie i Czechami/Węgrami na południu, to jakoś dobrze tego nie widzę. Zyskałaby na tym chyba tylko Ruś, bo zapewne wyrwałaby sobie kawał piastowskiej wschodniej ziemi, gdy na zachodzie swój kawał wyrwałoby niemieckie cesarstwo.
tropiciel pisze:O to się nie martw, bo jeśli zamierzasz bronić zwyrodniałego papiestwa to szans w dyskusji ze mną nie masz!
Bronię rozsądku w rozmowie o historii powszechnej. Jak Ci się udało powiązać z tym prywatną krucjatę, którą prowadzisz z papiestwem? Co ważniejsze, gdzie widzisz moją obronę "zwyrodniałego papiestwa"? Ja tylko zauważam, że papiestwo było w okolicach państwa Mieszka I bardzo realną i bardzo groźną siłą polityczno-militarną i walkę z nim, gdy dało się rzecz załatwić ustępstwami dyplomatycznymi, oceniałabym jako samobójczą głupotę.
tropiciel pisze:nie toleruję katolickiego bredzenia, więc zważaj na swoje słowa!
Urocze. Szczególnie, że to ja jestem adresatką takiego epitetu.

PS. Jeśli możesz, przestań proszę łamać pkt.14 regulaminu forum i nie wybijaj boldem całej treści, którą piszesz.

Awatar użytkownika
tropiciel
Posty: 4957
Rejestracja: 11 kwie 2013, 17:39

Post autor: tropiciel »

Andżelika_FS
Masz jakieś argumenty, oprócz własnego silnego przekonania? Było w średniowieczu, tuż obok nas, państwo które tak postąpiło. czyli wybrało Konstantynopol. Przetrwało jakieś sto lat, a nazywało się Wielkie Morawy. Skończyło się tak, że spory potomstwa Świętopełka i konflikty religijne napędzane przez wrogich duchownych niemieckich (doprowadzili nawet do wygnania uczniów Cyryla i Metodego) osłabiły kraj na tyle, że najazd koczowniczych Węgrów ich dobił. Połowa IX wieku to był ostatni moment, kiedy Polska mogła wybrać Konstantynopol i w bloku z Wielkimi Morawami i Rusią Kijowską utrzymać wschodnie chrześcijaństwo.
W takim razie do kogo masz pretensje ? To nie wina historii, lecz ludności żyjącej na terenach polskich, że nie potrafiła utworzyć silnej państwowości w porę i do tego nie dorosła. Typowe warcholstwo, pieniactwo i pycha - widoczne cechy narodowe aż po dziś uniemożliwiały szereg razy w historii porozumienie się ze Słowianami. Pogardzano Czechami, Słowakami, Morawianami i Rusinami i traktowano ich jak gorszych ludzi przez co doprowadzono do ich wrogości, a wiara rzymsko-katolicka pogłębiła jeszcze tą przepaść. Więc mi tu nie praw co Polska mogła lub nie mogła wybrać. Ci co rządzili - to jeszcze nie cała Polska. Ogół ludności nie miał bladego pojęcia o konsekwencjach, a królowie tego narodu mądrością nie grzeszyli. A gdy się dostali pod władzę cwaniaków w sutannach, to było już po nich.
Tyle, że Mieszko I pojawił się sto lat później. Gdy Wielkich Moraw już dawno nie było, na ich miejscu były Czechy Przemyślidów ochrzczonych w zachodnim obrządku i Węgry dynastii Arpadów - to te plemiona węgierskie, które za porozumienie z Bizancjum w 894 roku (i napaści na Bułgarię Symeona I) zapłaciły straszną cenę krwi i zdziesiątkowane przez Pieczyngów pryskały za Karpaty, opuszczając Kaganat Chazarski i doprowadzając Wielkie Morawy do rozpadu.
Takie są fakty widziane twoimi oczami, co nie oznacza, że Mieszko nie mógł dokonać innego wyboru, tym bardziej, że Kraków, Wiślica i ziemie aż po Sandomierz były prawosławne o czym świadczą aktualne odkrycia archeologiczne. Nie rzymski-katolicyzm był pierwszy na ziemiach polskich, lecz prawosławie. Już na soborze trullańskim w 692 r. uznano papieża za przeklętego heretyka. Ale niestety tym tematem nie za bardzo interesował się Mieszko. Pytania o początki chrześcijaństwa w Polsce, które coraz częściej się pojawiają, należą do bardzo niewygodnych i kłopotliwych, ponieważ podważają powszechnie przyjmowaną wersję o jego łacińskich korzeniach.
Takich właśnie sąsiadów mieliśmy w 966 roku. Gdyby Mieszko I nie wybrał zachodniego chrześcijaństwa, to pewnie państwo (a potem królestwo) polskie nie przetrwałoby 100 lat.
Tu się nie zgodzę. Wręcz odwrotnie, gdyby Polacy przyjęli obrządek wschodni, to łatwiej by im było zjednoczyć wszystkich Słowian, a wtedy byłaby to potęga nie mająca sobie równej w Europie.
Chrobry by się nie zakumplował z najtwardszym łobuzem na podwórku (rok 1000, zjazd gnieźnieński, cesarz Otton III), nie mielibyśmy spokoju (przez małżeństwa) od południa z Czechami i Węgrami. Bolek Ch. tłukł się na poważnie tylko z Rusią Kijowską, a i tak miał szczęście mieszane. Gdybyśmy za sojuszników mieli Rusinów, a wojowalibyśmy z Cesarstwem na zachodzie i Czechami/Węgrami na południu, to jakoś dobrze tego nie widzę. Zyskałaby na tym chyba tylko Ruś, bo zapewne wyrwałaby sobie kawał piastowskiej wschodniej ziemi, gdy na zachodzie swój kawał wyrwałoby niemieckie cesarstwo.
Gdyby Bolek zamiast wojować ze Słowianami, zjednoczył się z nimi, to sam cesarz i jego papież musieliby się z tym liczyć. Zamiast więc utworzyć potężne państwo z którym cały Zachód musiałby się liczyć, stworzono małe państwo szarpane przez wrogów ze Wschodu i z Zachodu. Jakoś przyjęcie rzymskiego-katolicyzmu nie uchroniło Polskę od napaści ze strony niemieckiej i to wiele razy w historii. Nawet przyjęcie skrajnie prawicowych poglądów przez tzw. elitę rządzącą, która sympatyzowała z faszyzmem nie uchroniło przed napaścią na Polskę hitlerowskich Niemiec. Co więcej Polska zawsze wierna papiestwu aż do obrzydliwości płaszcząca się przed nim cóż to usłyszała przed agresją Niemiecką ? Otóż, faktem ukrywanym jest, że przedstawiciel Watykanu w Warszawie, nuncjusz Filippo Cortesi naciskał na rząd polski w przededniu inwazji na Polskę, aby ustąpić Hitlerowi w sprawie żądań Gdańska i korytarza. Nie odniosło to oczywiście oczekiwanego skutku, a tylko wprawiło w zdumienie zachodnich dyplomatów.
Całe papiestwo traktowało Polskę czysto instrumentalnie do realizacji swojej polityki i tak jest po dzień dzisiejszy.


___________________________________________

Awatar użytkownika
nesto
Posty: 4218
Rejestracja: 02 kwie 2012, 12:06
Lokalizacja: były katolik

Post autor: nesto »

Bo papiestwo było i nadal jest pokłosiem zła.
Krowy będą się źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili, chłop z chłopem spać będzie, baba z babą, wilki latać będą, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie!

Awatar użytkownika
Andżelika_FS
Posty: 549
Rejestracja: 02 lip 2016, 23:20
Lokalizacja: Dornach/Kruszewnia

Post autor: Andżelika_FS »

tropiciel pisze:W takim razie do kogo masz pretensje ? To nie wina historii, lecz ludności żyjącej na terenach polskich, że nie potrafiła utworzyć silnej państwowości w porę i do tego nie dorosła.
Ja mam według Ciebie pretensje? Ja, z mojej perspektywy, próbuję z pozycji naukowej historii naprawić Twoją zupełnie anachroniczną wizję Polski Piastów. Pretensji nie tylko do nikogo nie mam, ale wręcz chwalę Mieszka I, że zachował się nad wyraz rozsądnie. Wielu polskich władców po nim nawet nie zbliżało się do jego poziomu (np. Konrad Mazowiecki, który widział na odległość własnego nosa i ani centymetra dalej).
tropiciel pisze:Takie są fakty widziane twoimi oczami, co nie oznacza, że Mieszko nie mógł dokonać innego wyboru
Jasne, że mógł dokonać innego wyboru. Pytanie brzmi - czy ten inny wybór cokolwiek by poprawił? Według mnie mógł popsuć wszystko (czyli samo istnienie państwa polskiego), zaś in plus zmienić nie mógł, bo zakotwiczenie w Bizancjum miałoby wielki sens w czasach pradziadka Mieszka, gdy organizowała się Ruś Kijowska i Wielkie Morawy, ale w czasach Mieszka było na takie decyzje co najmniej o 50 lat za późno (a realnie o 100 lat). Jeśli masz na poparcie swoich ahistorycznych hipotez jakiegokolwiek uznanego historyka, to czekam na cytat.
tropiciel pisze:gdyby Polacy przyjęli obrządek wschodni, to łatwiej by im było zjednoczyć wszystkich Słowian, a wtedy byłaby to potęga nie mająca sobie równej w Europie.
Owszem, tak by było, gdyby przyjęli Cyryla i Metodego w czasach, gdy owi bracia dogadywali się z papieżem i budowali język/obrządek staro-cerkiewno-słowiański. Ale tak byłoby w 866 roku. Zaś w 966 roku okno transferowe wschodniego chrześcijaństwa było już od ponad 50 lat zamknięte. Przypomnę, Mieszko I chrzest przyjmował w 966 roku, a nie 866 roku.
tropiciel pisze:Gdyby Bolek zamiast wojować ze Słowianami, zjednoczył się z nimi, to sam cesarz i jego papież musieliby się z tym liczyć.
Daremne żale, próżny trud. Jakich to niby Chrobry miał Słowian, z którymi mógłby się jednoczyć? Tych z Rusi, z którymi miał kosę odziedziczoną po ojcu i wyznających inną wersję jego religii, wersję, która właśnie parła do schizmy? Czy tych z Czech, Przemyślidów, z którymi rodzinnymi więzami był związany, a którzy "zaprzedali się" zachodniemu chrześcijaństwu? Czy może tych z Węgier, którzy cztery pokolenia wcześniej jeszcze coś tam wspólnego z Bizancjum mieli, ale potem zostali podbici przez madziarskich Arpadów, którzy na słowo Bizancjum albo "chrześcijaństwo greckie" reagowali obnażeniem ostrza, a z którymi on sam związał się przez małżeństwo? Myślisz strasznie życzeniowo. O ile Mieszko I nie mógł podjąć innej decyzji co do chrzczących go kapłanów, bo ciążyła na nim sytuacja polityczna trwająca od trzech pokoleń, to za Chrobrego zmieniło się to tylko o tyle, że teraz tych ciążących pokoleń było cztery.
Mogłabym napisać, że gdyby Mieszko I został buddystą z tradycji Diamentowej Drogi, to Polska dzisiaj byłaby mocarstwem promieniującym miłością i pokojem na cały świat. Ale to nieprawda. Polski wtedy po prostu by nie było. Dokładnie tak samo jest z marzeniami, że Mieszko I wiąże się z Bizancjum. Jasne, że koncepcji bizantyjskiej jest bliżej do rzeczywistości niż buddyjskiej, ale z punktu widzenia realizmu obie są po prostu nie-do-zrealizowania. Co z tego, że jedna jest głupsza od drugiej - żadna nie miała szans na realizację. Możesz boleć, że Polska państwowość nie związała się z Bizancjum. Ale taki wybór miał może pradziadek Mieszka, ale Mieszko I wyboru po prostu nie miał.

PS. Przypominam, że po raz kolejny łamiesz pkt.14 regulaminu. Wzywam Cię do zaprzestania wybijania boldem całej treści posta.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia chrześcijaństwa”