Paszko pisze:
Nie znam nakładu tych publikacji, ale wyobrażam sobie, że w porównaniu z liczbą ludności Ziemi czy choćby ilością chrześcijan jest to cyfra mniej niż mikroskopijna...
Co do cen za książki, za które można by kupić samochód, to przypomnę może, że Jezus ustalił cenę Ewangelii raz na zawsze, nauczając:
Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie → Mt 10,8. Z tego też powodu najczęściej czytam Biblię w internecie, oglądając przy okazji zapisy w językach oryginalnych i czytając komentarze bez uprzedzeń doktrynalnych.
EMET:
Dobrze wiesz, Userze, iż: gdy się czyta/przegląda opracowania biblistów - w tym Przekłady jako przekłady - to wystarczy popatrzeć na pomieszczony [na końcu lub na początku 'Opracowania'] ‘materiał bibliograficzny’, żeby sobie uświadomić, z jakich ‘materiałów’ [piszę ogólnie] korzystał/li/ dany jakiś/dani jacyś biblista/i/. Nawet, gdyby przywołali wszystkie „opinie” [raczej nierealne], to i tak na coś się zdecydować trzeba. Tudzież, tak czy owak, mając/czy nie mając/ dane pozycje w swoich prywatnych zasobach i tak - jako naukowcy- muszą się zapoznać ze ‘stosownym- potrzebnym’ materiałem [często korzystają z zasobów pewnych bibliotek czy wypożyczeń międzybibliotecznych]. Na samym internecie... trudno ‘zakończyć sprawę’.
Wzniośle brzmią Twoje słowa, Userze, aczkolwiek odbieram owe jako… idealistyczne podejście.
Zapewniam Cię, Userze, iż dopiero skorzystanie z
jak najszerszej ‘palety opracowań’, coś pozwala osiągnąć. W przypadku
translacji, poza zapisem w jęz. oryginału, mamy opracowania:
nie tylko filologiczne. Są gramatyki jako takie, są leksykony jako takie, są Przekłady w różnych językach-różnych Wyznań, są…
Cenne jest to, co piszesz o swojej ‘bezstronności’; o ile, rzecz jasna, do końca takim kimś jesteś, o ile… /?/.
Z tego, co pisujesz wynika, że raczej dość wnikliwie podchodzisz do ‘kwestii’; zatem, jak piszę, sam tylko internet – nie zapewni Tobie wyczerpującego wglądu…
‘ECM’ – to znakomita sprawa, jednak i tak na tym poprzestać się nie da, jak już pisywałem. Podobnie edycję BH, jak np. ‘Biblia Hebraica Quinta’ – to też nie „pełnia szczęścia”, aczkolwiek już dużo.
Jak pisałem: bibliści przywołują naprawdę szerokie spectrum: czy to materiały starożytne czy kończąc na współczesnych.
Chciało by się strawestować z tytułu jednej z książek: „Pokażcie mi testament Adama” [P. H.]→ „Pokażcie mi wyjściowy zapis w językach oryginału – Ksiąg Starego i Nowego Przymierza”. A, jak już nieraz pisywałem: i tak nie unikniemy takiej /czy innej/ wykładni oraz interpretacji:
nie tylko filologicznej [mamy tutaj, wszak, tzw. pole semantyczne].
Czyli: nawet posiadanie wyjściowego ‘zapisu autograficznego’, nie sprawi jednomyślności – zwłaszcza doktrynalnej!
Sam tylko akademizm - to bardziej tzw. hobby; bardziej zależy nam na tym, co prowadzi do zbawienia.
Stephanos, ps. EMET