Historie opowiada lekarka, która ok 1950 r przyjechała na wieś leczyć ludzi.
Niedawna przeszłość, w tych przesądach jest też sporo na temat religijności ówczesnych ludzi - katolików.
-
Np. dawniej cudownym lekiem na raka był "rak brzozy" czyli huba rosnąca na drzewie.Leczono kiłę przez zakopywanie chorego w końskim gnoju.
Jest też historia o księdzu, który robił za znachora ustawiała się do niego długa kolejka chorych, a ksiądz-znachor "podchodził na mgnienie oka do każdego, spoglądał przenikliwie i mówił, co komu jest".
Jest też o innym znachorze, który "zaczynał leczenie od puszczania krwi i przystawiania pijawek. Później dawał do picia naparstnice, czasem waleriana. Chlubił się tym, że niejednemu wypuścił z brzucha kubeł wody." - odnośnie leczenia jakieś opuchlizny.
Taki krótki opis znachorki opowiada o sobie(po 45 r)
"-do pięćdziesięciu lat byłam jak wszyscy ludzie.
Aż którejś niedzieli podczas podniesienia przyszedł On.
Nie mogłam się modlić. Wstąpiła we mnie ta niezwykła siła. Mogę teraz leczyć i wszystko wiem o ludziach. Tylko że dziś takie czasy, że mi zabraniają dobrze ludziom czynić. Już miałam sprawę przed sądem o leczenie. Dlatego przestałam przyjmować. Przed wojną to tu się ludzie z całej okolicy schodzili."
"Ludzie cierpiący na pewne choroby umysłowe skłonni są przyznawać się sami do tego, że mają tajemnicze przedmioty zapewniające im nadprzyrodzoną moc działania."
"Opowiadano mi o takiej właśnie czarownicy, która ma stosunki z diabłem. Dzięki temu, mimo podeszłego wieku, zachowała rzekomo nadzwyczajną piękność i delikatność cery. Wskazywała gdzie kopać studnie, odnajdywała podobno ukradzione rzeczy."
"Któregoś niedzielnego popołudnia, kiedy po przyjęciu wielu chorych zamierzałem właśnie odpocząć, przybiegła po mnie najstarsza córka drwala prosząc, abym czym prędzej przyszła do nich, bo: "tatusia mocno pobili"."Co więcej - opowiadała drwalowa. Ksiądz tak się na tamtego doktora rozeźlił, że zakazał ludziom do niego jeździć. "To pogański lekarz, nie chrześcijański!" - mówi. "Jakże może was wyleczyć, jeśli sam nie jest w zgodzie z Panem Bogiem?""
Okazało się, że zgodnie ze starym zwyczajem ojciec udał się po mszy do karczmy, gdzie po paru godzinach wspólnej pijatyki pobił się z sąsiadami. Leżał teraz na ławie posiniaczony i okrwawiony, silnie zamroczony alkoholem. Rany okazały się jednak niezbyt groźne.
Znacznie groźniejsze wydało mi się to, że gospodyni, matka dwojga niedojdów, które widywałam przed chatą, i trzeciego dziecka, które już w kołysce miało wygląd nienormalny - znowu była w ciąży.
-Cóż robić - westchnęła widząc, że się jej przyglądam. - Jak chłop wraca podpity, to się do łóżka pcha...
-Po trojgu takich dzieci trzeba się było wystrzegać nowej ciąży. I wam z takimi dzieciami ciężko, i dla nich - cóż za życie?
-Wystrzegać się - to grzech - szepnęła. - Ksiądz rozgrzeszenia nie daje...
Nie chciałam w to zrazu wierzyć. Ksiądz w tej wsi był młody, jak się zdawało dosyć postępowy i wykształcony.
Znałam wprawdzie pogląd Kościoła na sprawę zapobiegania ciąży. Ale w takim wypadku jak ten, gdy chodziło o rodzinę nałogowego pijaka i matkę trojga niedorozwiniętych dzieci, wydawało mi się sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem błogosławienie dalszych ciąży... (...)
//trochę dalej o matce czwórki dzieci co poszła z ciążą do doktora
//O znachorceDoktor jej widać dobrze doradził, kobiecina zaczęła się tym chwalić przed sąsiadkami.
No i doszło do księdza. Z ambony ją wyzywał od ostatnich.
Ze wstydu nie pokazywała się między ludźmi..."
"Najdziwniejsze jednak praktyki stosowała stara, prawie stuletnia "babka", słabo już widząca, na wpół głucha, która jednak uchodziła za wyrocznie w chorobach dzieci.
Ona, to bodaj jedyna ze znachorek, otaczała mnie życzliwością i chętnie opowiadała, co myśli o różnych chorobach i jakie zna na nie lekarstwo.
-Jeśli dziecko płacze bez ustanku, główka mu płonie, całe ciało bucha żarem, jeśli do tego chlusta zwarzony pokarm - to na pewno jedno żebro na drugie mu zaszło.
Trzeba wtedy dziecko naciągnąć, namaścić krzyże mlekiem matki i przez trzy dni tylko rumiankiem poić, a będzie zdrowe - powiadała
(...)
Na suchoty - twierdziła innym razem - najlepiej dziecko wykąpać z psem albo kotem i mówić "psom kąpiołka psom, a dzieciątko nom". Suchoty przejdą na psa, a dzieciak wyzdrowieje.
Na krzywicę, (...) radziła kąpać dzieci w święconych ziołach i smarować sadłem.
Padaczka. Kazała bowiem wśród napadu zerwać z dziecka koszulkę i nie oglądając się iść drogą do najbliższego skrzyżowania i tam zawiesić ją na krzyżu.
---------
O porodzie
"poprosiłam aby przeniesiono ją do izby i położono na czystym łóżku.
-Tam śpią mężczyźni - żywo sprzeciwiła się starucha. - Zresztą poród to rzecz nieczysta, lepiej niech się tu skończy. Za moich lat położnicę kładziono na gnoju,żeby jej było lżej rodzić.
(...)
Połóżcie kobietę na stole - zażądałam, gdyż było to najdogodniejsze miejsce do wykonania zabiegu.
-Na stole! - zakrzyknęła "babka" żegnając się znakiem krzyża. - Na stole, gdzie się chleb kładzie! Tego już za wiele!
(...)
-Nie ważcie się! wołała. Jak ksiądz przyjdzie po kolędzie, to gdzie postawicie krzyż i świecę? Na tym miejscu, gdzie się jej d... rozwaliła?