Książka Dr Ebena Alexander'a

Miejsce na wklejki artykułów o tematyce biblijnej, religijnej itp. (tutaj szczególnie pamiętamy o punkcie 13 regulaminu forum)

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Anna01
Posty: 4971
Rejestracja: 20 maja 2006, 10:03
Lokalizacja: Warszawa

Książka Dr Ebena Alexander'a

Post autor: Anna01 »

"MAPA NIEBA"

Wywiad z autorem:

- Bóg kocha wszystkich, bo Bóg jest miłością. Najgłębsze mistyczne tradycje wszystkich narodów, bez względu na to gdzie i kiedy powstały, dążą do sprzymierzenia się z jedną Prawdą, jednym kochającym Bóstwem, które znacznie wykracza poza naszą zdolność opisu i rozumienia – mówi w rozmowie z Onetem doktor Eben Alexander.

Ten amerykański neurochirurg w 2012 roku wydał "Dowód" - książkę, w której opisał swoje zaskakujące przeżycia. Sześć lat temu zachorował na nietypowe bakteryjne zapalenie opon mózgowych. Rozwój choroby doprowadził do śpiączki, w której Alexander był pogrążony przez tydzień. W tym czasie miał odkryć tajemnicę zaświatów i spotkać Stwórcę, a to odmieniło całe jego życie. Z naukowca sceptyka stał się człowiekiem, który co do istnienia Boga i życia wiecznego nie ma już żadnych wątpliwości.

Dzisiaj nie przestaje drążyć swojego doświadczenia: empirycznie i naukowo. Łączy się z Bogiem i przekonuje, że współczesna nauka nie może już dłużej dystansować się od problemu ludzkiej duszy. Przede wszystkim jednak chce zachęcić ludzi do tego, by dzielili się wszystkimi, nawet najbardziej osobliwymi, przeżyciami duchowymi. W Polsce właśnie ukazuje się jego druga książka - "Mapa nieba".


- Panie doktorze, Pana druga książka jest konsekwencją, kolejnym krokiem po odważnym "Dowodzie". Co zmieniło się w Pana życiu pomiędzy tymi dwoma publikacjami?

Samo doświadczenie, które opisałem w swojej pierwszej książce, zmieniło w moim życiu wszystko. Przede wszystkim zobowiązało mnie do rozpoczęcia intensywnej pracy, by dowiedzieć się jak najwięcej o mózgu, świadomości i tzw. doświadczeniu śmierci, a także o naturze każdego bytu. Dzięki temu dowiedziałem się wielu ważnych rzeczy, ale – co najważniejsze – znalazłem potwierdzenie, że wszystko, co istnieje, jest związane z wszechmocnym, pełnym miłości Bogiem. Ten podstawowy fakt pociąga za sobą inne. Wielu z nas może to w jakiś sposób poczuć, ale często nie ufamy naszej intuicji. Te fakty dotyczą wieczności dusz ludzkich, więzi z bratnimi duszami i śmierci, której nie należy się obawiać, bo jest ona naturalną częścią życia. Śmierć jest wielką podróżą, w której wszyscy uczestniczymy.

Dzięki pierwszej książce odwiedziłem wiele krajów (również Polskę) i rozmawiałem z ludźmi o ich doświadczeniach. Wszędzie dzielili się oni ze mną świadectwami i anegdotami, które pomogły mi jeszcze głębiej zrozumieć to, co przeżyłem, kiedy moje ciało było w śpiączce. W tej podróży mogłem zarówno zgłębiać, jak i szerzyć przesłanie o bezwarunkowej miłości, która została nam wszystkim powierzona.


Kwestionował Pan kiedykolwiek swoje doświadczenie?

Nie podważałem zapamiętanych elementów moich wspomnień. Początkowo jednak podążałem tropem moich lekarzy i wtedy sam stałem się największym sceptykiem mojego przeżycia. W pierwszych tygodniach rekonwalescencji po tygodniowej śpiączce, kiedy pracowałem nad tym, żeby zapisać na papierze to, co zapamiętałem, często zatrzymywałem się i myślałem: "to było zdecydowanie zbyt prawdziwe, żeby mogło być realne". Moje wspomnienia były ultrarealne, założyłem więc, że to wszystko musiało być jakąś sztuczką umierającego mózgu, jakąś formą halucynacji lub snem. Sprawa zaczęła się jednak komplikować, gdy spisałem wszystkie szczegóły mojego doświadczenia, łącznie ze wskazówkami co do tego, kiedy w czasie śpiączki pojawiały się moje przeżycia. Po tym przejrzałem moją medyczną kartotekę i zdjęcia mojego mózgu. W analizie pomogli mi moi koledzy. Moja wiedza neurochirurgiczna powracała stopniowo przez dwa miesiące. Kiedy wróciła całkowicie, popadłem w impas, bo zobaczyłem, jak zdewastowana była moja kora mózgowa. Nie było możliwości, żebym mógł zachować tyle wspomnień choć bez części funkcjonującej kory mózgowej. Nie mogłem mieć halucynacji, nie mogłem śnić.

Całe szczęście wiele osób pomogło mi w rozwiązaniu tej zagadki. Mój starszy syn Eben IV jako pierwszy zachęcił mnie do spisania wszystkich wspomnień bez zabierania się za jakiekolwiek poszukiwania. To była świetna rada, która bardzo mi pomogła. Również wielu nieznajomych okazywało mi wsparcie. Podchodzili do mnie i mówili: "przydarzyło mi się coś bardzo podobnego i dzięki twojej historii czuję, że może wcale sobie tego nie wymyśliłem".



Jakie znaczenie miały dla Pana te pozytywne reakcje?


To było dla mnie bardzo ważne. Nie tylko dlatego, że cenię wsparcie otrzymywane ze strony rodziny i społeczeństwa, ale również dlatego, że dyskusja o "Dowodzie" stworzyła pewną bezpieczną przestrzeń dla innych ludzi – mogli przyjść i podzielić się swoimi historiami. Dla niektórych czytelników to naprawdę było uzdrawiające. A i ja, słuchając ich, nauczyłem się bardzo wiele.

Nadal praktykuje Pan jako neurochirurg?


Obecnie nie mam pacjentów. Neurochirurgia nie jest czymś, co można robić na pół etatu, a od czasu mojego doświadczenia całkowicie oddałem się badaniom nad nim. Kiedy jeszcze praktykowałem, częścią mojej pracy była rozmowa z chorymi w stanach terminalnych i ich rodzinami. Miałem za sobą lata doświadczenia, potrafiłem z nimi rozmawiać, ale kiedy stawiano mi najważniejsze pytania, jak to: "Panie doktorze, jeżeli serce mojego męża bije tylko dzięki tej maszynie, a jego mózg nie funkcjonuje, to on wciąż »jest tutaj«?"; lub "czy kiedykolwiek jeszcze zobaczę mojego brata?" – byłem bezradny. Po tym, czego dowiedziałem się będąc w śpiączce – choć wiem, że to były jedynie odłamki, które pozwolono mi zapamiętać – wiem już, jak odpowiedzieć na tak trudne pytanie. Jednak zamiast udzielać tych odpowiedzi pacjentom i ich rodzinom, postanowiłem dzielić się nimi z całym światem.

"Mapa nieba" to Pana kolejna wędrówka – tym razem po świecie wielu dziedzin nauki, różnych obszarach filozofii i opowieściach zwyczajnych ludzi. Jak długo pracował Pan nad tą książką?

Moja druga książka jest efektem wszystkich lektur, badań i autorefleksji, które towarzyszyły mi odkąd wyszedłem ze śpiączki w 2008 roku. Można więc powiedzieć, że pracowałem nad "Mapą nieba" przez większość dekady. Zakres studiów i poszukiwań był ogromny – od filozofii, neurobiologii, fizyki kwantowej, aż po teksty religijne i literaturę innych dziedzin, która, jak sądziłam, mogłaby rzucić jakiekolwiek światło na to, czego doświadczyłem. Ta książka jest syntezą badań i myśli wielu ludzi, przedstawicieli odmiennych dyscyplin, którzy żyli przez tysiące lat w wielu różnych częściach świata. Ludzi, którzy nigdy ze sobą nie rozmawiali, ale w jakiś sposób dochodzili do podobnych wniosków.

Co czytelnicy mogą wynieść z Pana najnowszej książki?

Przesłanie tej książki skierowane jest do ogromnej grupy ludzi, która jest świadoma zdobyczy konwencjonalnie pojmowanej nauki, ale nadal nie ma jasności co do natury samej świadomości. Materialistyczne przekonanie, że mózg tworzy świadomość, jest stopniowo porzucane przez tych, którzy analizują empiryczne dowody na niezależną egzystencję świadomości i prowadzą badania nad tzw. nielokalną świadomością - bazując na prawdziwych doświadczeniach telepatii, prekognicji, przeczuć, doświadczeń śmierci, eksterioryzacji, teleobserwacji, czy komunikacji pośmiertnej.

Świadomość jest fundamentem wszechświata - leży u podstaw wszystkiego, co istnieje. Konsekwencje tego faktu są wstrząsające, a ja wierzę, że nieubłaganie doprowadzą one też do głębokich zmian w naszym rozumieniu całego istnienia. Moje dwie książki upewniają w przeczuciach miliony ludzi, których przeżycia wykraczają poza skromne propozycje materializmu. Chcę tym wszystkim ludziom powiedzieć: "Nie zwariowałeś. Wierzę ci – sfera duchowa istnieje". Rozmawianie o duchowości i życiu po śmierci w sposób wyrażający akceptację dla istnienia kochającego bezwarunkową miłością Kreatora, to wciąż wielkie tabu w kulturze Zachodu. Ludzie naprawdę boją się, że zostaną wyśmiani przez znajomych, a nawet rodzinę, kiedy odważą się powiedzieć: "Wiem, że Bóg istnieje; wiem, że śmierć nie jest końcem życia dla naszych dusz". Jeżeli tą książką mógłbym osiągnąć jedno, to chciałbym, żeby zachęciła ona czytelników do zaufania własnej intuicji i pamięci oraz otwarcia swoich umysłów na większe prawdy.


Jako człowiek nauki stał się Pan również ambasadorem sfer duchowych. Uważa Pan, że Pana doświadczenie jest pewnym zobowiązaniem do łączenia tych dwóch, najczęściej postrzeganych jako opozycyjne, obszarów?

Nie postrzegam ich jako opozycyjnych. Nauka i religia to po prostu dwie różne drogi dostępu do tajemnic świata. Uważam, że to niemądre, gdy naukowcy rezygnują ze spuścizny tysięcy lat myślenia o Bogu i życiu po śmierci. Podobnie nierozsądne wydaje mi się, gdy osoby religijne nie myją rąk, bo uważają, że bakterie i wirusy nie istnieją. Ja jestem człowiekiem nauki, ale jestem też człowiekiem wiary. Nauka i religia nie wykluczają się wzajemnie, one się na wzajem tłumaczą. Uważam, że to krytyczny czas dla obu tych sfer. Uważam też, że są one bliskie połączenia się. Naukowcy nie mogą już dłużej ignorować tego, co największe światowe religie mają do powiedzenia np. na temat świadomości. Każdy człowiek, który w swojej pracy ma do czynienia ze świadomością lub ludzkim mózgiem – neurolog, neurochirurg, anestezjolog, psycholog czy psychiatra – nie powinien zamykać się na istnienie wiecznej duszy, bo w ten sposób okalecza swoje badania. Z kolei ludzie religijni, którzy nie chcą przyjąć do wiadomości, że nauka może pomóc im zrozumieć, a nawet odkryć, nowe informacje o Stworzeniu i duchu, odcinają sobie dostęp do ważnej, nowej drogi do zrozumienia Boga.

W najnowszej książce pisze Pan o niebie jako miejscu, które większość ludzi intuicyjnie zna. Pisze Pan również o tym, że tę wiedzę o niebie powinniśmy zgłębiać, rozwijać, bo to właśnie czyni nas ludźmi. Jak Pan nam to wszystko wyjaśni?


Niebo jest prawdziwym domem naszych dusz i my wszyscy intuicyjnie, na pewnym poziomie, to wiemy. Ono nie znajduje się w fizycznym Wszechświecie, ale miliony osób mogą go dotknąć, podobnie jak ja to zrobiłem w czasie mojego doświadczenia. I tak, związek pomiędzy naszymi mózgami i naszą duchowością jest częścią tego, co czyni nas ludźmi. Ta książka to zagłębienie się w tym, co my – a przez to "my" rozumiem ludzi wielu epok – odkryliśmy. Pokazuje wszystkie zakątki Nieba, które opisywały wielkie umysły świata.

Niebo możemy eksplorować na wiele różnych sposobów. Istnieje też wiele dróg dostępu do niego. Niekoniecznie trzeba umierać lub znaleźć się na granicy śmierci. Nie trzeba też być człowiekiem wierzącym. Najważniejsze to mieć otwarty umysł.


Metafizyki nieba nie wiąże Pan ze spuścizną żadnej z wielkich religii świata. Poznany przez Pana Bóg jest ponad religijnymi podziałami?

Stwórca, którego spotkałem w Jądrze, i z którym rozwijam kontakty dzisiaj w czasie codziennych głębokich medytacji, kocha wyznawców wszystkich religii: chrześcijaństwa, judaizmu, islamu, hinduizmu czy buddyzmu, ale też ludzi wątpiących, ateistów i sceptyków. Bóg kocha wszystkich, bo Bóg jest miłością. Najgłębsze mistyczne tradycje wszystkich narodów, bez względu na to gdzie i kiedy powstały, dążą do sprzymierzenia się z jedną Prawdą, jednym kochającym Bóstwem, które znacznie wykracza poza naszą zdolność opisu i rozumienia. Nasze ograniczone mózgi, a także dogmaty, które tworzymy, mogą nas bardzo mylić. Dlatego jestem zwolennikiem medytacji i skoncentrowanej modlitwy, dzięki którym dusze indywidualnie mogą połączyć się z Bogiem.

W książce sugeruje Pan również, że ludzie nie mają tylko jednego życia na Ziemi – nasze istnienie związane jest z pewną formą reinkarnacji. Po co więc, Pana zdaniem, żyjemy w fizycznym świecie i kiedy możemy dostać się do nieba?

Postrzegam nasze ziemskie inkarnacje jako "szkołę dla dusz" – żyjąc naszym życiem tutaj, odczuwając radość i ból tego istnienia, uczymy się, dostajemy głęboką lekcję. Bóg obdarzył nas wolną wolą, choć dzięki niej możemy też zadawać ból i wywoływać cierpienie. To wyraz jego bezwarunkowej miłości. Nasza najbardziej efektywna droga do jedności z Bogiem prowadzi przez właściwe wybory, poprzez miłość, współczucie, przebaczenie, akceptację i miłosierdzie dla wszystkich bliźnich. W rzeczywistości wszystkie ziemskie istnienia uczestniczą w tym wielkim połączeniu z Bogiem, a ta jedność to ewolucja świadomości.

Reinkarnacja pomogła mi pogodzić obraz bezwarunkowo kochającego i wszechmocnego Bóstwa ze światem, w którym jest tyle cierpienia niewinnych istot, szczególnie dzieci i zwierząt.

Warto dodać, że współczesna literatura naukowa na temat reinkarnacyjnych wspomnień u dzieci (około 2,5 tys. przypadków badanych przez ponad pięć dekad na Wydziale Badań nad Percepcją Uniwersytetu Wirginii) dostarcza niezaprzeczalnych danych empirycznych, które po prostu musimy uwzględnić w naszym myśleniu o świecie. To oczywiście burzy uproszczony obraz, który ja sam miałem jeszcze przed tym, jak zapadłem w śpiączkę. Jego podstawą jest materialistyczne przekonanie, że to mózg tworzy świadomość.


A to nie takie proste?

Czysty materializm zawodzi całkowicie w konfrontacji z tzw. trudnym problemem świadomości, który prawdopodobnie jest najgłębszą zagadką znaną ludzkiej myśli. Ujmując rzecz jak najprościej: im głębiej próbujemy zrozumieć, jak złożoność fizycznego mózgu prowadzi do świadomości, tym bardziej uświadamiamy sobie, że mózg nie stwarza świadomości. Inny jest punkt widzenia naukowców badających świadomość i percepcję. Według nich mózg jest czymś w rodzaju zaworu redukcyjnego lub filtru, który znacznie ogranicza istniejącą wcześniej świadomość do zaledwie niewielkiej strużki – owego postrzeganego przez ludzi tu i teraz. Teorię filtra zaproponowali m.in. Frederick W.H. Myers i William James pod koniec XIX wieku.

Czym jest dzisiaj dla Pana ludzki mózg?

Mózg jest końcowym organem umysłu. Świadomość jest podstawą, twórcą i zarządcą tego obszaru - prowadzi do mózgu i całej rzeczywistości fizycznej. Nie jest to nowe myślenie we współczesnej neurochirugii. Doktor Wilder Penfield, kanadyjski neurochirurg, jeden z najlepszych dwudziestowiecznych specjalistów, napisał w 1975 roku książkę "Tajemnica umysłu" (ang. "The Mystery of the Mind"), w której jasno mówił o tym, że świadomość, umysł i wolna wola nie są stworzone przez mózg fizyczny. Istnieją niezależnie, ale w jakiś sposób wpływają na mózg i kontrolują go.

Mózg i jego związek ze świadomością fascynuje mnie dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek.


http://wiadomosci.onet.pl/religia/niebo ... onow/b8w53
Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.
Rzym. 13:10

Awatar użytkownika
Manna z nieba
Posty: 3453
Rejestracja: 28 mar 2013, 21:43

Post autor: Manna z nieba »

Moja mama zadzwoniła do mnie ostatnio opowiadając mi o tym lekarzu właśnie, bo oglądala z nim wywiad.
O dziwo nie negowała jego doświadczeń jak to mają w zwyczaju ŚJ :-)
Zainteresowało ją to co mówił, może dlatego, że najstarszy mieszkaniec jej miejscowości często ją odwiedza i jego historia też jest niesamowita.

To pan, który przeżył Oświęcim i był tam ponad 3 lata, to bardzo długo, oprócz tego był przejściowo w dwóch innych obozach, wymordowano mu prawie całą rodzinę.
Ten człowiek był zatwardziałym ateistą.
A może trafniej zabrzmi, on został ateistą.

Po tym co mówil, a przede wszystkim przeżył, mama nigdy nie odważyła się podczas jego opowieści negować jego doczuć czy przemyśleń.
On mówił wprost, że Boga nie ma i być nie może.
Gdzie był Bóg, gdy bestie mordowały na jego oczach ludzi, gdy zyrodnialcy roztrzaskowali niemowlęta, gdy głodzili, torturowali fizycznie i psychicznie i robili rzeczy nie do pojęcia.

Pewnej nocy modlił się do Boga, bo jego córeczkę zabrał Mengele na doświadczenia medyczne.
Dowiedzial się o tym i chciał umrzec z bólu.
Postanowił jednak nie robić tego i modlic się jak nigdy dotąd.
Błagał Boga, wołał o pomoc.
Mówił, że gdy za jakiś czas, dziś wie, że po męczarniach :cry: , córka zmarła, przestał całkowiecie wierzyć w Boga i do końca wojny już o nic nie prosił, tak było do niedawna przez wiele, wiele lat.

Jakiś czas temu przeżył śmierć kliniczną.
Odratowano go.
Przyszedł do mamy powiedzieć, że jednak Bóg istnieje.
Ponad 90 letni ateista mówi ludziom, że Bóg istnieje, wszyscy są w szoku, bo wiedzieli o jego poglądach i odczuciach przez całe zycie.
Zarzekał się, że nic nie jest w stanie zmienić jego poglądu.
Ale to zupełnie inna historia już do opowiedzenia....

Mama była w szoku, gdy potem zobaczyła w telewizji tego lekarza.
Ich przeżycia były bardzo podobne.
Tego sąsiada i tego lekarza.

Powiedziała tylko, że tak naprawdę człowiek myśli, że dużo wie, a wie niewiele, albo prawie nic.
W ustach mojej mamy to wyjątkowe słowa ;-)
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga powinni pokazać listy uwierzytelniające.

Awatar użytkownika
Wnikliwy
Posty: 3204
Rejestracja: 23 cze 2013, 19:51

Post autor: Wnikliwy »

Jak widać zaczynasz wykazywać na forum to, że twoja " mamusia " zaczyna myśleć jak człowiek. Do tej pory było inaczej co nie.
Każda wypowiedź przez ciebie tu zapisana będzie miała odniesienia do śJ ?

Awatar użytkownika
bartek212701
Posty: 9241
Rejestracja: 03 sty 2010, 21:54
Lokalizacja: Lublin

Post autor: bartek212701 »

Wnikliwy, Twoja odnosi się zawsze ŚJ, to czemu Jej nie może? :-)

P.S. Bardzo ciekawy temat :-D
Izaj. 33:6-Mądrość i umiejętność będą utwierdzeniem czasów twoich, siłą i obfitem zbawieniem twem, a bojaźń Pańska skarbem twoim.

Awatar użytkownika
Wnikliwy
Posty: 3204
Rejestracja: 23 cze 2013, 19:51

Post autor: Wnikliwy »

Ja w swoich postach które odnoszą się do różnych rzeczy nie nadmieniam o katolikach ( czego oni nie robią lub robią ).
Temat jest ciekawy.

Awatar użytkownika
Manna z nieba
Posty: 3453
Rejestracja: 28 mar 2013, 21:43

Post autor: Manna z nieba »

Wnikliwy pisze:Jak widać zaczynasz wykazywać na forum to, że twoja " mamusia " zaczyna myśleć jak człowiek. Do tej pory było inaczej co nie.
Każda wypowiedź przez ciebie tu zapisana będzie miała odniesienia do śJ ?
Wnikliwy, moja mama zawsze myslała jak człowiek!
Niestety, wczesniej, jak sama dzisiaj stwierdza, w wielu sprawach nie były to jej spostrzeżenia.
Wielu rzeczy, informacji nie sprawdzała w ogóle!
Szła na łatwiznę, gdyż nie tylko Biblie, ale i historię i cały świat tłumaczyła jej Strażnica!
To były z góry podane na tacy, gotowe materiały, ak powinna w danym temacie mysleć.

Ale nie o tym chciałam w tym temacie rozmawiać.
A każdy kto był ŚJ, lub miał z nimi kontakt potwierdzi, że u ŚJ jest jedynie jednomyślność tłumu w każdej kwestii,co oznacza w praktyce bezmyślność jednostki.
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga powinni pokazać listy uwierzytelniające.

Awatar użytkownika
Manna z nieba
Posty: 3453
Rejestracja: 28 mar 2013, 21:43

Post autor: Manna z nieba »

Temat jest ciekawy.
Cieszę się, że tak piszesz i, że nie zobaczyłam tutaj zdania w Twoim wydaniu, że to demony...itd :-P
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga powinni pokazać listy uwierzytelniające.

Awatar użytkownika
Dezerter
Posty: 3631
Rejestracja: 16 sie 2009, 22:50
Lokalizacja: Inowrocław
Kontakt:

Post autor: Dezerter »

ciekawy, ale kilka uwag do doktora, bo do starego ateisty nie mam!
- nie ma żadnych "naukowych dowodów" ani jednoznacznych badań naukowych na potwierdzenie reinkarnacji
- obejrzałem wszystkie filmy dokumentalne, które miały "pokazać dowód" - nie pokazały!
- w tekście wywiadu dość delikatnie przebija się język i poglądy NEW AGE
- świadomość faktycznie istnieje "poza i jak gdyby" niezależnie od mózgu i jego pracy, ale świadomość to, jeszcze nie dusza ...
już wyjaśniam
na wykładzie prowadzonym przez mgr psychologii, który skończył 5 letnie studia psychoterapii, robi doktorat w tej dziedzinie i ma jeszcze studia z teologii i filozofii.... bo jest księdzem
mówił o osobowości, jej wszystkich składnikach, mówił o sumieniu, jaźni, umyśle, itp, ale ani razu nie wspomniał o duszy. Zadałem więc pytanie - jak ma się dusza do tych omówionych pojęć, gdzie ją umieścić i z którą częścią osobowości powiązać duszę. Otrzymałem odpowiedź zdumiewającą - , że dusza to pojęcie filozoficzne i nie należy jej łączyć z osobowością i świadomością :idea: . Nie umiał odpowiedzieć na moje pytanie ten bardzo dobry specjalista i bardzo dobry psycholog...
po co to pisze, bo sprawa nie jest ani prosta, ani jasna, ani łatwa...
aktualnie sam zgłębiam temat ...może jakąś książkę napiszę ;-)
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie
http://zchrystusem.pl/

Awatar użytkownika
Wnikliwy
Posty: 3204
Rejestracja: 23 cze 2013, 19:51

Post autor: Wnikliwy »

Manna z nieba pisze:
Wnikliwy pisze:Jak widać zaczynasz wykazywać na forum to, że twoja " mamusia " zaczyna myśleć jak człowiek. Do tej pory było inaczej co nie.
Każda wypowiedź przez ciebie tu zapisana będzie miała odniesienia do śJ ?
Wnikliwy, moja mama zawsze myslała jak człowiek!
Niestety, wczesniej, jak sama dzisiaj stwierdza, w wielu sprawach nie były to jej spostrzeżenia.
Wielu rzeczy, informacji nie sprawdzała w ogóle!
Szła na łatwiznę, gdyż nie tylko Biblie, ale i historię i cały świat tłumaczyła jej Strażnica!
To były z góry podane na tacy, gotowe materiały, ak powinna w danym temacie mysleć.

Ale nie o tym chciałam w tym temacie rozmawiać.
A każdy kto był ŚJ, lub miał z nimi kontakt potwierdzi, że u ŚJ jest jedynie jednomyślność tłumu w każdej kwestii,co oznacza w praktyce bezmyślność jednostki.
Kolejny nonsens - wydanie niestety iście mnie nie interesujące. Nigdy nie byłem ślepowronem i znam mnóstwo braci którzy w przeciwieństwie do twoich znajomych mają ogromną wiedzę w różnych kierunkach.
Jakimś trafem w zborach z którymi mam ścisły kontakt są osoby po UJ i to w różnych dziedzinach. To co piszesz może być pożywką ale nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością. Tylko ty, po to piszesz !!!
Najgorszy problem jest z ludźmi którzy wpadają ze skrajności w skrajność.

Awatar użytkownika
Manna z nieba
Posty: 3453
Rejestracja: 28 mar 2013, 21:43

Post autor: Manna z nieba »

Wnikliwy pisze: Tylko ty, po to piszesz !!!
Nie, nie tylko ja.
Bardzo wielu obecnych, rozsądniej myślących ŚJ i setki tysięcy byłych ŚJ.
Mają oni swoje fora i strony internetowe, pochodzą niemal ze wszytkich krajów świata.
Zakładają stowarzyszenia wlacząc o swoje prawa, gdy zostali skrzywdzeni i zapadają pozytywne wyroki na ich korzyść, a WTS płaci milionowe odszkodowania.

Zdumiewające jest to, że większość argumentów tych ludzi jest taka sama.
Identyczne wnioski i spostrzeżenia.
Dlatego Wnikliwy nie oszukasz tutaj nikogo.
Wiekszość braci czerpie wiedzę z zewnetrznej literatury, mają hobby w posatci zdobywania wiedzy z róznych dziedzin?
Zajmują sie róznymi specjalizacjami, są po UJ?

Takie przypadki to wyjątki, a nie większość.
Komu to wmawiasz?
Moja mama w 1975 roku była dziwolągiem zdającym maturę i słabą duchowo siostrą!
Ja w 1995 roku będąc na studiach odczułam niezadowolenie grona starszych na sobie.
Ochy i achy nad tymi, którzy szli w pionierkę.

A w tym roku w którym kończyłam szkołę podstawową kilka młodych dziewcząt ze zborów głogowskich nie poszło nigdzie do szkół, tylko w pionierkę.
Tak uczyniła też moja kuzynka z Katowic w tym czasie.
Zresztą nie zmuszaj mnie, bym zacytowała literaturę ŚJ jak zniechęca młodych do nauki, a innych SJ do czytania czegokolwiek oprócz Strażnicy.
Może to Ty widzisz to co chcesz widzieć.
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga powinni pokazać listy uwierzytelniające.

Awatar użytkownika
Wnikliwy
Posty: 3204
Rejestracja: 23 cze 2013, 19:51

Post autor: Wnikliwy »

Ja widzę to co widzę. Nikt nie jest temu winien, że ty dostrzegasz tylko to co chcesz.
Ja też nie jestem klapkowiczem na pionierkę. Choć nie jestem zwolennikiem studiowania
dla studiowania.
Dziś wszyscy zdają maturę. Jeżeli ktoś rezygnuje z kariery to jest jego prywatna sprawa.
Dla ciebie studia są ważniejsze od służby pionierskiej - to twoja sprawa.
Ja z dużo rzeczy zrezygnowałem, i nie odczuwam dyskomfortu. Nie uważam, że przegrałem swoje życie.
Każdy ma na to inne spojrzenie, i nie jest to pewne, że twoje zdanie jest dobre.

Awatar użytkownika
Manna z nieba
Posty: 3453
Rejestracja: 28 mar 2013, 21:43

Post autor: Manna z nieba »

Wnikliwy pisze:Każdy ma na to inne spojrzenie
Każdy w organizacji ŚJ ma inne spojrzenie?
Kogo tutaj chcesz oszukać Wnikliwy?
Tam każdy ma to samo spojrzenie, ten sam identyczny pogląd na sprawy duchowe, te same przemyslenia, te same odpowiedzi wykute ze Strażnicy.
Te same argumenty według wytycznych, na wszystkie zagadnienia biblijne.
Każdy ŚJ wie, że urodziny są złe.
Jeśli jutro Ciało Kierownicze ogłosi, że nie są złe to wszyscy ŚJ powiedzą, że nie są złe.

To co było złe może być dobre i odwrotnie.
I za każdym razem wszyscy kiwają głowami, że tak dokładnie myślą.
W jednej minucie na całym świecie miliony ludzi przyjmują jakąś naukę jednocześnie nie mając co do niej żądnych wątpliwości.
Jednomyślność tłumu jest zarazem bezmyślnością jednostki.


Robiono kiedyś eksperyment polegający na tym, aby osoby poddane testowi wypowiedziały się na temat tego, czy narysowane na tablicy dwie kreski są takiej samej długości czy nie.
Interesujące wyniki osiągnięto, gdy przed osobą badaną wypowiadały się inne osoby, które z przekonaniem twierdziły, że są równe (faktycznie jedna była krótsza a oni byli umówieni aby to samo mówić, lecz o tym osoba badana nie wiedziała).

W większości przypadków mówiąca po nich osoba, powtarzała to samo kłamstwo!

Jeśli zrozumiemy sposób w jaki u ŚJ zmienia się doktryny, to mniej nas będzie dziwić to, że większość tak łatwo "przełyka" kolejne zmiany w oficjalnej doktrynie.

Gdy Ciało Kierownicze pragnie zmienić jakąś naukę, to robi to autokratycznie.
Równocześnie we wszystkich publikacjach pojawia się z dnia na dzień zmiana bez jakiejkolwiek informacji, że coś zmieniono.
Odpowiednio przygotowana grupa starszych, która w lepszy sposób opanowała orwellowski sposób myślenia, zaczyna nauczać te nowe doktryny tak, jakby organizacja ŚJ zawsze je głosiła.

Większość osób ugina się i przeskakuje w umyśle na "nową prawdę" wypierając z umysłu świadomość, że jeszcze do niedawna prawdą było co innego.


Jak masz swoje własne spojrzenie, to musisz żyć w rozdarciu i siedzieć cicho, albo liczyć się z konsekwencjami.
Domyślam się co wybrałeś.
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga powinni pokazać listy uwierzytelniające.

Awatar użytkownika
Wnikliwy
Posty: 3204
Rejestracja: 23 cze 2013, 19:51

Post autor: Wnikliwy »

Możesz tu być :-D

ODPOWIEDZ

Wróć do „Czytelnia”