Pieśń nad pieśniami

Od Księgi Rodzaju do Apokalipsy, informacje o datach i miejscach powstania poszczególnych ksiąg i ich autorach

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
radek
Posty: 4100
Rejestracja: 03 sty 2013, 13:19
Lokalizacja: Choszczno
Kontakt:

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: radek »

RM osoby z grupy LGBT są też ludźmi. Pociąg seksualny może ulec weryfikacji w ciągu życia danej osoby. Mężczyzna rzeczywiście kochający zaprezentuje swoją miłość tak, że nawet osoby innej orientacji powiedzą "Ja też chcę tak kochać", lecz mężczyzna patrzący tylko na ciało, przez swoje potępianie osób z LGBT zrobi z Nich męczenników i niczego nie nauczy. Jeśli osoba o innej orientacji potrzebuje by przejść z Nią milę, to warto przejść dwie

Mat 5:41 BT5 "Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące."
Obrazek

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: RM »

Radek,
pisałem o ideologii, nie o ludziach. Zatem sens jest taki: jeśli demon prosi cię o umysł, oddaj mu i serce, jeśli chcesz być dobrym człowiekiem. Pociąg seksualny się nie weryfikuje sam w sobie, konkretna osoba może zmienić swój pociąg seksualny na zasadzie wyboru. Jeśli osoby LGBT stawiają na pierwszym miejscu swoje człowieczeństwo, to zaakceptują, to co napisałem.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: RM »

Porządek istnienia i funkcjonowania, jaki Bóg wskazał człowiekowi jako jedyny poprawny jest oparty na relacji kobiety i mężczyzny, rodzinie i prawie ciągłości pokoleniowej. Ta idea jest także wyrażona słowami: Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie.Wj 20,12. Ludzie postrzegają własną egzystencję jako pokarm, dom i zabezpieczenie potrzeb. Ten sposób rozumowania wywodzi się z patriarchatu i jest na wskroś męski. Chcę napisać, że nie mniej ważne są wartości emocjonalne, sfera psychologiczna, poczucie bliskości i przynależności. To wartości pochodzące z przestrzeni autorytetu kobiety, a zatem pomniejszone lub zmarginalizowane w społecznej świadomości, która swoje korzenie wywodzi z patriarchalnego porządku.
Jeśli ktoś szczerze podąża za Jezusem, to i rozumie, że dwa zalecenia miłości Boga i bliźniego, wyrażają się w pielęgnowaniu bliskich więzi. Podstawowy wymiar tych więzi pochodzi z relacji kobiety i mężczyzny, rodziców i dzieci, dziadków i wnuków, a na końcu istnienia pokolenia dzieci i rodziców. Jeśli świadomie lub bezmyślnie przerywamy ten porządek istnienia, dokonujemy toksycznej ingerencji w rozwój emocjonalny i ograniczamy możliwość realizacji i zaspokojenia potrzeb emocjonalnych. A to oznacza, że kolejne pokolenia będą coraz bardziej karłowacieć pod względem emocjonalnym i zarazem będą znajdować coraz bardziej toksyczne i wypaczone możliwości zaspokajania potrzeb psychicznych. Ludzie będą się degenerować jak też o tym pisał Paweł: Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożniTym 3,2.
Kobieta, która opiekuje się starszą, zniedołężniałą osobą zadała mi pytanie: Wiem, że jestem chrześcijanką i nie powinnam w ten sposób myśleć, ale ona (ta podopieczna) staje się już roślinką. Coraz rzadziej mnie poznaje, funkcjonuje w jakimś nienormalnym świecie( mocno zaawansowana demencja) i czasami myślę, że lepiej dla niej żeby umarła. Odpowiedziałem jej: patrząc pragmatycznie to masz słuszność, ale to ty jesteś teraz w sytuacji, w której Bóg rzeźbi twoją wrażliwość, empatię, zdolność do poświęcenia i współodczuwania. Odnajdując się w tej sytuacji stajesz się coraz piękniejsza w oczach Boga, dojrzewa twoja wrażliwość a emocjonalność staje się coraz głębsza. Dając radę w sytuacji, w której jesteś, zyskujesz głęboki duchowy potencjał, którym powinnaś się dzielić z innymi, objawiając im swoją osobą Boga i Jego miłość. Ona to zrozumiała i później jeszcze mieliśmy okazję rozmawiać o duchowym bogactwie ten sytuacji, w której funkcjonowała jako opiekunka. Świat autorytetu duchowego kobiety, cudowny, w którym emocjonalność można wyrazić jako studnię bez dna, czyli świat pogrążony przez patriarchat poza marginesem spraw ważnych. Poznawanie Boga przez pryzmat duchowego autorytetu kobiety, odkrywanie Jego miłości i bezgranicznej akceptacji.
A teraz liberałowie, pod szyldem demagogicznych haseł tolerancji i pluralizmu, wciskają na siłę do umysłów ludzi ideologię LGBT. Ta filozofia, to przede wszystkim deprecjonowanie fundamentalnego porządku opartego na relacja wymienionych na początku postu. Zastąpienie tego porządku obrazami obleśnych wieprzów, demonstrujących publicznie na paradach "miłości" swoje zboczone praktyki. W jaki sposób lewacko-liberalni postrzegają możliwości zaspokajania potrzeb psychologicznych i rozwoju emocjonalnego w związkach LGBT? Poprzez głęboką, szczerą i oddaną miłość dwóch mężczyzn, albo lesbijek? Przecież co do zasady, związki homoseksualne nie uznają wierności. Zatem w społeczeństwie liberalnym, ludzie będą zaspakajać swoje potrzeby psychologiczne poprzez zbieranie lajków na portalach społecznościowych, a dojrzałość emocjonalna zostanie zastąpiona formą egoistycznego partnerstwa, w którym ludzie będą ze sobą tak długo, jak im będzie dobrze. Liberałowie prowadzą społeczeństwo do miejsca, w którym samotność i strach przed starością, zniedołężnieniem, kalectwem, będą tak silne, że eutanazja zacznie być postrzegana jako wybawienie.
Zachęcam wszystkich do samodzielnego odkrywania głębi i satysfakcji, jakie są dostępne dla każdego człowieka w podążaniu za Jezusem, w odkrywaniu prawdy.

Ps.
myślę, że nie naruszyłem żadnych konwenansów sformułowaniem "obleśne wieprze" :-/

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: RM »

Chrześcijaństwo tworzy bardzo zróżnicowaną i podzieloną społeczność. Nierzadko przesiąkniętą wzajemną nienawiścią i otwartą wrogością. Ma się to nijak do wizji Jezusa, który nauczał, że sens prawdy, którą objawił, sprowadza się m. in. do jedności, do: ...i będzie jedna owczarnia i jeden pasterz... J 10,16. To już powinno dać do myślenia, osobom szczerym i uczciwym, że religie i kościoły prowadzą do podziałów i wzajemnego zwalczania, a zatem nigdy nie osiągną celu, który wyznaczył Jezus.
W religiach ogromnym problemem jest różnorodność rozumowania i interpretowania treści. Jedni widzą literalną ciągłość ST i NT, inni są przeciwni takiemu myśleniu. Niektórzy interpretują NT przez pryzmat ST, inni dokładnie na odwrót. Czy JHWH i Bóg Ojciec są tożsami, czy nie? Itd., itd. Z różnego podejścia wynikają różne interpretacje, co prowadzi do przepychanek i uznawania jednych przez drugich za zwiedzionych, czy heretyków.
Dodatkowo, chrześcijanie wywodzą się z różnych kultur, różnią się historią, mentalnością, poziomem życia, a co za tym idzie celami, do których dążą.
Nakreśliłem pewien schemat cywilizacyjny, który powinien jednoznacznie uświadomić czytelnikowi, że jeśli jest uwikłany w religię, to nigdy nie zdoła osiągnąć celu wyznaczonego przez Jezusa. Zatem kogo cenię wyżej: Kościół (do którego należę), czy Jezusa? Jestem skłonny poświecić religię dla Jezusa, czy też poświęcam Jezusa dla religii? Czy pójdę za głosem Ducha Prawdy, czy będę się domagał aby Duch Prawdy podążał za mną?
Osiągnięcie celu w postaci jedności osób uznających autorytet Jezusa nad swoim życiem, wymaga wybudowania wspólnej platformy kształtowania mentalności, budującej świadomość w stronę pozyskiwania podobnych doświadczeń, problemów, celów i marzeń. I tu należy jednoznacznie stwierdzić, że taką platformą nie jest i nie będzie żaden kościół, czy też religia. W ST, Naród Wybrany miał wspólny punkt odniesienia: prawo mojżeszowe. I trzeba stwierdzić, że to prawo skutecznie zintegrowało Żydów wobec treści dochodzących z zewnątrz. Żyda nie przekonasz, bo on ma swoje myślenie. Prawda jest też taka, że prawo mojżeszowe doprowadziło ten naród do trwałej dezintegracji wewnętrznej. Tak więc judaizm, to jest taki koloryt koncepcji i pomysłów, że nie ogarniesz, nawet po wódce.
Kontynuując myśl, należałoby zadać pytanie, jaka platforma jest fundamentem dla człowieka, aby ludzie potrafili zdobywać na tyle spójne i relatywnie porównywalne doświadczenia, aby ich myślenie podążało w stronę, gdzie będą się łączyć w trwałe i głęboko zintegrowane społeczności (kościoły), aby ich świadomość i mentalność predestynowała ich akceptowania jedności i tworzenia wspólnych, braterskich więzi.
Myślę, że jest sprawą oczywistą, że tą platformą jest relacja kobiety i mężczyzny, budowana na fundamencie nauczania Jezusa. W pismach jest wiele wskazań na taki kierunek myślenia. Np. Paweł czyni wyraźne odniesienia do małżeństwa oraz relacji mężczyzny i kobiety, rozważając kwestie zależności duchowych. Poza tym sam początek pism wskazuje tylko na relację kobiety i mężczyzny i to odnośnie tej relacji jest użyte pojęcie jedności, które potem rozwija Jezus.
Małżeństwo jest platformą, poprzez którą ludzie mogą zdobywać bardzo podobne i zbliżające wzajemnie doświadczenia, co będzie ich prowadzić do otwartości i zrozumienia zasad budowania relacji w społeczności duchowej z innymi osobami. Pomoże ujednolicić pojmowanie Boga, jeśli tylko fundamentem budowania małżeństwa jest nauczanie Jezusa. Nie wymaga to też organizowania konferencji i debat teologicznych, bo platforma małżeństwa i rodziny jest na tyle uniwersalna i ponadczasowa, że doświadczenia zdobywane tutaj w znacznej mierze są odporne na okoliczności społeczne, polityczne czy gospodarcze.
Bóg to wymyślił i jest to cudowne, że istnieje fundament duchowy dla człowieka, na którym może się rozwijać duchowo i poznawać Boga, niezależnie od okoliczności zewnętrznych i czasów, w których żyje. Genialne w swej prostocie.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: RM »

Jan w swoim pierwszym liście pisał:
...Umiłowani, nie podaję wam nowego przykazania, lecz przykazanie dawne, które mieliście od początku; a tym przykazaniem dawnym jest to Słowo, które słyszeliście. A jednak nowe przykazanie podaję wam, to, które jest prawdziwe w nim i w was, gdyż ciemność ustępuje, a światłość prawdziwa już świeci. Kto mówi, że jest w światłości, a brata swojego nienawidzi, w ciemności jest nadal. Kto miłuje brata swego, w światłości mieszka i nie ma w nim zgorszenia. Kto zaś nienawidzi brata swego, jest w ciemności i w ciemności chodzi, i nie wie, dokąd idzie, gdyż ciemność zaślepiła jego oczy.... Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował. Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi...
Od samego początku, Bóg łącząc kobietę i mężczyznę w trwały związek, wskazał człowiekowi na wartość i znaczenie miłości. Bo chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że relacja kobiety i mężczyzny, jest najważniejszą forma wyrażania i rozumienia miłości. No oczywiście, doczekaliśmy czasów, kiedy panienki w różowych majteczkach, śpiewają o "big love", co jest wyrazem ogromnej trywializacji pojmowania miłości, niemniej, nawet one coś rozumieją. Jan pisze, że nie można miłować Boga, trwając w nienawiści do bliźniego. I tutaj mamy wielką zagwozdkę w stosunku do ogromnej rzeszy teologów i nauczycieli, którzy nauczali i nauczają o Bogu ... teoretycznie, ponieważ nie są praktykami miłości. Otrzymaliśmy w spadku po poprzedzających pokoleniach ogromny przekaz religijny, w większości czysto teoretyczny, ponieważ oparty na filozoficznych rozważaniach, a pozbawiony osobistych doświadczeń w temacie miłości.
Czytamy w pismach, aby biskup (lider, pasterz, nauczyciel) był mężem jednej żony i wydał poprawne świadectwo w zakresie własnej rodziny. Nawiązując do poprzedniego postu, chodzi o to, aby myślenie człowieka będącego liderem, było ukształtowane na platformie (chyba zbyt wyszukane pojęcie, sorry) małżeństwa i rodziny. Zatem, aby lider był nie tyle wykształconym teologiem, ale przede wszystkim miał osobiste i pozytywne doświadczenia w praktycznym pojmowaniu miłości, aby miał przećwiczone pewne działania i zachowania na samym sobie. Taki człowiek nie opowiadałby innym głupot o Bogu, ale znając sens i uwarunkowania relacji opartych na miłości (wyniesione z doświadczeń męża i ojca), miałby duchowe zaplecze do przekazywania prawdy o Bogu. Gdyby tacy ludzie byli nauczycielami w kościołach, mielibyśmy definitywnie inną teologię i zupełnie inne rozumienie Boga.
Ponieważ funkcjonujemy w oparciu o spuściznę po teoretykach teologicznych, którzy różnili się pomiędzy sobą rozumowaniem i rozkładaniem akcentów, mamy jako owoc, mnogość religii i kościołów. Co więcej ludzie kierują się myśleniem, które pochodzi od złodziei i zbójów (takich jak Mojżesz), a więc w sposób całkowicie naturalny są ukierunkowani na dzielenie, separowanie i nieufność. Gdyby ludzie kierowali się myśleniem mającym swoje korzenie w zdrowych (opartych na nauczaniu Jezusa) relacjach małżeńskich i rodzinnych, byliby w sposób całkowicie naturalny ukierunkowani na wzajemne zbliżanie i zacieśnianie więzi, bo tego uczy zdrowa rodzina - być blisko, wspierać się, pomagać sobie nawzajem.
Na zakończenie kilka bardzo osobistych refleksji. Niedawno mieliśmy 34 rocznice ślubu. Kiedy zdecydowaliśmy się na zawarcie małżeństwa, przeszliśmy cykl tzw. nauczań małżeńskich. Niestety, tamci ludzie, którzy w dobrej wierze przekazywali nam swoje doświadczenia małżeńskie, byli kompletnymi ignorantami i przekazali nam treści, które były bzdurami. Ja dzisiaj to wiem, ponieważ kocham moją żonę znacznie bardziej niż w miesiącu miodowym. Jest piękna, fascynuje mnie ogromnie i ekscytuje. Oczywiście nasza relacja jest teraz znacznie bardziej dojrzała, stabilna emocjonalnie, oparta na bliskości i zaufaniu. Na początku była bardziej żywiołowa, oparta na hormonach i emocjonalnych porywach. Ten początkowy stan ewoluował. Co chcę powiedzieć: wiele małżeństw po początkowej, głównie fizycznej fascynacji, stygnie i popada w rutynę. Po latach nie mają już siły i motywacji do przeciwstawiania się kolejnym kryzysom, np. syndromowi pustego gniazda. Dlaczego? - ponieważ ich relacje pozostają płytkie, zadaniowe, egoistyczne. Natomiast zarówno kobieta, jak i mężczyzna swoje piękno mają ukryte w sobie. Potrzeba wzajemnej pracy, zaufania, stawiania relacji ponad własną racją, a w konsekwencji bliskości opartej na bezwzględnym poczuciu wzajemnego bezpieczeństwa (tzn., że nigdy nie wykorzystam tego co mi mówisz o sobie , przeciwko tobie), aby odkrywać siebie do głębi. Kiedy kobiecość i męskość się wzajemnie poznają, uczą się nawzajem odkrywać i dostrzegać swoje piękno, rzeczywistość się bardzo zmienia, chociaż pozostaje ciągle ta sama.
Małżeństwo może być zadaniowe, kontraktowe, ukierunkowane na dorabianie się, wychowanie dzieci i poszerzanie stanu posiadania - poruszające się po powierzchni. Małżonkowie mogą się tez skierować w stronę wzajemnego poznawania, budowania relacji, coraz głębszego poznawania i odkrywania siebie - czyli schodzenia wgłąb. To ta druga forma związku kobiety i mężczyzny, jest tą, do życia w której powołał człowieka Bóg. O niej opowiada autor Pnp. Do niej odnoszą się autorzy nowotestamentowi. Wreszcie ten rodzaj związku jest obrazem Boga. To znaczy m. in., że doświadczenia i wiedzę, jaką zdobywają ludzie budujący swoje małżeństwo na takich założeniach, pozwalają nie tylko pielęgnować miłość w relacji, ale odkrywają przed człowiekiem prawdę o Bogu, prowadząc go do bardzo osobistego poznania Boga. Dlatego Jan pisał: ...kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi... Ten fragment w pierwszej kolejności dotyczy dotyczy relacji małżeńskich, ponieważ ten związek jest najbardziej znaczącą formą relacji z bliźnim. Niestety, tak wiele osób, które piszą o Bogu, pozostają w płytkiej, formalnej relacji małżeńskiej, dlatego przekazują innym religijne mity.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: RM »

Szkoła uczy czytać, pisać, rozumować wg narzuconych schematów. W uproszczeniu, jednym z najbardziej powszechnych efektów nauczania jest umiejętność porozumiewania się osób edukowanych w obrębie określonej społeczności. Jednak, jeśli wyedukowani w Polsce, wyjeżdżamy do Japonii, to schematy rozumowania, do których zostaliśmy nauczeni, stają się już mało przydatne, a nawet przeszkadzają, ponieważ w Japonii jest inna kultura i inny porządek myślenia. Zatem adaptacja do życia w społeczeństwie japońskim to jest konieczność uczenia się od nowa określonych schematów i porządku myślenia.
Zastanawia mnie, dlaczego ludzie z takim radosnym optymizmem podchodzą do czytania Biblii, a dodatkowo są przekonani, że doskonale jej treść rozumieją. Jest to tym bardziej zastanawiające, że głównym przesłaniem dobrej nowiny jest zmiana myślenia, a też już w ST Izajasz pisał, że myśli moje to nie myśli wasze.
W Biblii jest mnóstwo pojęć o fundamentalnym znaczeniu, które trzeba rozumieć w sposób zgodny z intencją autora, ponieważ dowolna interpretacja prowadzi do radosnej twórczości. Czytamy o byciu jedno, o przemianie myślenia, o sprawiedliwości, pełni itd. Oczywiście religijni nauczyciele wyjaśniają te pojęcia, każdy na swój sposób, dzięki czemu mamy taką obfitość różnorodności i kolejne autorytety, które zaprzeczają sobie.
Czy Bóg wie o tym, że Biblia jest fundamentem tak zróżnicowanej, radosnej twórczości ludzi religijnych?
Na pewno wie. Czy zatem nie powinien zrobić czegoś w kwestii ujednolicenia myślenia i interpretowania treści? Czy nie jest tak, że powinna istnieć jakaś forma szkoły, aby ludzie uczyli się zbliżonego - ujednoliconego myślenia i rozumienia treści zapisanych w pismach. Bo przecież największym problemem chrześcijaństwa jest mnogość pomysłów i koncepcji, a przecież każdy trzyma się Biblii jak Zawisza honoru.
Tą szkołą, uniwersalną i ponad kulturową, którą dał Bóg człowiekowi jest związek kobiety i mężczyzny, budowany na fundamencie prawdy. Jeśli małżonkowie szczerze i odpowiedzialnie traktują relację z Bogiem, to budowanie związku uczy i wymusza ujednolicone rozumienie takich pojęć jak jedność, wybaczenie, bycie sługą, sprawiedliwość itd. ,... , aż do poprawnego rozumienia miłości. A przecież określa tożsamość Boga. W tym zawiera się sens określenia, że człowiek pojmowany jako związek kobiety i mężczyzny jest obrazem Boga. Zatem to właśnie tutaj człowiek może się nauczyć myślenia, które pozwala poprawnie rozumieć treści zapisane w pismach, ale przede wszystkim rozumieć Boga, przynajmniej w tym zakresie, w którym Bóg chce się dać człowiekowi poznać.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: RM »

Większość ludzi, myślących o sobie w kategoriach "wierzący", jest zaskoczona i zdezorientowana takim ujęciem tematu, w jaki sposób ja piszę. Wynika to głównie z faktu, że ludzie zostali przez religie przyzwyczajeni do określonych schematów myślenia i nie są zdolni do odnalezienia w sobie potencjału do myślenia, które wykracza poza ramki, w które zostali wtłoczeni.
Ograniczenia mentalne nie pozwalają się ludziom wydostać poza granicę, nakreśloną przez tradycyjny, religijny przekaz rozumowania. Dokładnie tak samo było z Jezusem. Nauczał, tłumaczył, ale nie był zdolny do przebicia się poprzez ograniczenia mentalne oraz związane z uwikłaniem w kult religijny ludzi, którzy go otaczali.
Większość ludzi nie potrafi również spojrzeć na treści zawarte w pismach w sposób holistyczny, czyli całościowy. Nie rozumieją tak podstawowej sprawy, że ludzie którzy pisali księgi Biblii, także byli uwikłani w ówczesne zależności, a przekazując treści nowe i dotychczas nieznane byli pionierami wykraczającymi poza ówcześnie obowiązujące schematy. Dzisiaj wielu czyta tzw. Biblię i kieruje się koncepcją "słowa bożego", czyli treści jedynie niepodważalnych. Tymczasem, tak jak wówczas, tak i współcześnie, Bóg kieruje swój przekaz ludzi, który przechodzi w umysłach ludzi przez filtry i uzupełnienia, i dopiero w takiej formie (czyli przefiltrowanej i uzupełnionej) jest przekazywany dalej. Dlatego Biblia nie jest słowem Bożym, ale zawiera w swojej treści słowa pochodzące od Boga. Istota, to umiejętność oddzielenia słowa, które wypowiedział Bóg, od treści, które pochodzą od ludzi. Piszę o tym, że człowiek jest w stanie wydostać się poza religijne schematy myślenia i ograniczenia narzucone przez tradycję, aby nauczyć się odróżniać i rozpoznawać to, co pochodzi od Boga, od tego, co religijni dewianci napisali.
W tym temacie piszę już od 9 lat na temat małżeństwa, odnośnie fundamentalnego, duchowego znaczenia tego związku. Pierwsze trzy rozdziały ks. Rodzaju traktują jedynie o relacji kobiety i mężczyzny. Tymczasem ludzie wyczytują tam rewelacje o grzechu pierworodnym, prawie, o przekleństwie rzuconym przez Boga, o gniewie, ... . W tych trzech rozdziałach zaczyna się akcja, są wstępem do wszystkiego, co dzieje się potem. Jeśli źle rozumiemy co i dlaczego wydarzyło się na początku, to z późniejszych treści nie będziemy już potrafili niczego zrozumieć poprawnie.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: RM »

Miłość jest najważniejszym pojęciem duchowym, najwyższym wymiarem duchowej dojrzałości człowieka, a także horyzontem duchowego poznania - wszak Bóg jest miłością. To stwierdzenie "Bóg jest miłością" jest bardzo często nadużywane w wypowiedziach wielu osób (niejako znających się na sprawie), a posiada ekspresję i wydźwięk emocjonalny, jak hasło o promocji na piwo w Biedronce.
Ostatnio wyczytałem w wiadomościach, że powszechnie znana z mediów para, osoby fizycznie dojrzałe (wszak w okolicach pięćdziesiątki), rozeszli się po 3 (słownie: trzech) miesiącach pożycia małżeńskiego. Jak wyczytałem z jego wypowiedzi: po długim i odpowiedzialnym namyśle :aaa:. Wówczas do mnie dotarło, że promocja na piwo w Biedronce kończy się po kilku dniach, a ochota na wypicie zimnego piwka w upał nie przemija wraz z zakończeniem promocji. Co pozostaje człowiekowi fizycznie dojrzałemu, ale emocjonalnemu nastolatkowi? - poszukać promocji w Lidlu.
Miłość jest zaprzeczeniem egocentryzmu, nie ma nic wspólnego z rozwiązaniami typu "instant", nie sprowadza się do spełniania w realizowaniu samego siebie. Miłość to relacja i głupotą jest używanie pojęcia "miłości" jeśli samemu się jej nie doświadczyło w związku z inną osobą. Oczywiście każdy może mówić o miłości, ale bywa to równie wiarygodne, jak Gretkowska wypowiadająca się o szczepieniach. Tymczasem najpowszechniejsze wypowiedzi o miłości pochodzą od ludzi, którzy pojmują ją teoretycznie, bo się naczytali i mają przekonanie, że wiedzą. Tak jak ta medialna para, której zapału wystarczyło na 3 (słownie: trzy) miesiące.
Poznanie sensu i głębi miłości wymaga osobistego zaangażowania w relację. Wymaga zmagania się z kryzysami i walkami. Zmusza do poświęcenia i rezygnowania z własnej racji dla podtrzymania i budowania relacji. Budowanie związku wymusza weryfikację samego siebie, konfrontację własnych przekonań i zachowań z drugą osobą, uczenia się uwagi skierowanej na innych, połączonej z nieustannym dokonywaniem wyborów pomiędzy tym co zbliża i ubogaca, a oddala i zubaża. Poznawanie miłości poprzez związek z drugą osobą, prowadzi do dojrzewania emocjonalnego, a w tym do empatii, wrażliwości oraz zdolności do postaw altruistycznych. To jest fundament do poznawania i osobistego rozumienia stwierdzenia "Bóg jest miłością".

Awatar użytkownika
George
Posty: 1727
Rejestracja: 02 paź 2014, 22:16

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: George »

„ 5 Piersi twe jak dwoje koźląt,
bliźniąt gazeli,
co pasą się pośród lilii.
6 Nim wiatr wieczorny powieje
i znikną cienie,

pójdę ku górze mirry,

ku pagórkowi kadzidła. ”


Dokąd ???

No to ładny spacerek. Kilka tysięcy kilometrów przez pustynię.
Druga opcja jest taka że nie są to wcale pieśni Salomona, ale należą one do Minojskiej kultury Południowej Arabii, i Żydzi przywłaszczyli je sobie po podboju Edomu przez Joaba, żydowskiego generała Dawida.
Błąd w Historii prowadzi do błędu w Doktrynie.

Kłamstwo może zmienić historię, ale tylko Prawda może zmienić Świat.

Łatwiej jest oszukać człowieka, niż przekonać go że został oszukany".
Mark Twain

Kailoss
Posty: 2
Rejestracja: 18 sie 2023, 7:29

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: Kailoss »

U Żydów przybrało to nawet charakter taki, ze jest wersja translacyjna alegoryczna traktowana poważnie, jakby niemal była tekstem kanonicznym.W Wyd. Pardes Lauder mamy ową

Kailoss
Posty: 2
Rejestracja: 18 sie 2023, 7:29

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: Kailoss »

Hello RM,

the word has been said and just watch as the mare appears on the fence

.

Nieziem
Posty: 873
Rejestracja: 25 sty 2021, 23:47

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: Nieziem »

Ponad sto stron tego wątku to treści niebywałe, piękne, objawiające. Jazda obowiązkowa dla poszukiwaczy Prawdy w Pismach. Polecam, jak ktoś jeszcze nie czytał.


Kilka własnych przemyśleń.
Bóg stworzył człowieka na swój obraz, jako mężczyznę i kobietę.
"Pieśń nad pieśniami" mówi o relacji mężczyzny i kobiety.

Połączenie Adama i Ewy nie było przypadkowe ale w pełni zamierzone, i tylko w połączeniu jako jedno ciało, tworzyli obraz Boga. Wydarzenie w Ogrodzie spowodowało zaburzenie tej jedności, a więc i zniekształcenie obrazu.

Salomon na podstawie obserwacji otaczającego świata doszedł do wnioski, że wszystko jest marnością. Na podstawie obserwacji zachowania ludzi doszedł do wniosku, że człowiek nie ma żadnej przewagi nad zwierzęciem.
Dzisiaj ludzie obserwują otaczający ich świat, i zachowania ludzi, i również dochodzą do wniosków przeróżnych. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. No właśnie.
Bóg, jak podaje Pismo, stworzył wszystko dobre, a to wszystko jako całość było bardzo dobre. Optymalne rozwiązania zastosował Bóg w urządzeniu wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, i ich wzajemnych powiązań. Optymalne. A więc było tak, że nie było marności, a człowiek miał panował nad zwierzętami, a nie był im podobny. To co opisywał Salomon było czymś poważnie zniekształconym, w rezultacie bycia człowieka poza Ogrodem.

Obraz Boga został zmieniony. Bóg jest zawsze taki sam ale my jako obraz Boga już nie odzwierciedlamy pierwotnego zamierzenia Boga w stosunki do człowieka. I gdybyśmy rozsądzali na podstawie tego, jak postrzegany człowieka, i wzajemne relacje między mężczyzną i kobietą, doszlibysmy do salomonowego wniosku o marności. Skoro człowiek jest obrazem Boga, a człowieka postrzegany jako największego szkodnika na Ziemi, to Bóg jakiż kiepsko musi być? Błąd takiego rozumowania polega na tym, że się uwierzyło, że dwa plus dwa jest pięć, a błędne założenie niechybnie prowadzi do błędnych wniosków kolejnych.
Dwa plus dwa jest cztery, człowiek nie jest zwierzęciem, a relacja mężczyzny i kobiety to symbioza, a nie dominacja jednego nad drugim. Co by nie pomyśleć o tym, na początku była tylko natura i ludzie, i nie było świecidełek, elektroniki i innych wytworów ludzkiej kreatywności, a ludzie mieli swój cel. Był sens życia bez uganiania się za... no właśnie, jak zauważył Salomon, za marnościami, a to wypełnia życie ludzi poza Ogrodem.
"Pieśń nad pieśniami" opisuje, przypomina, zachęca do życia sensownego bez całego tego matrialistycznego kołowrotka. W relacji z drugim człowiekiem a nie w relacji do rzeczy. Człowiek jest pierwszy, wszystko inne wtórne. A jedność, która jest naczelną wartością w nauczaniu Pana Jezusa, praktykuje się w relacji małżeńskiej przede wszystkim.

BoaDusiciel
Posty: 6938
Rejestracja: 04 lis 2013, 12:05

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: BoaDusiciel »

Ty - Nieziem - nie uganiasz się za marnościami?
Podaj jakiś przykład marności za którą się nie uganiasz.
Co to jest? - Nie świeci i nie mieści się w d.upie? ..... Ruski przyrząd do świecenia w d.upie :mrgreen:
***** ***
Слава Україні !

Nieziem
Posty: 873
Rejestracja: 25 sty 2021, 23:47

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: Nieziem »

BoaDusiciel pisze:
02 paź 2023, 8:16
Ty - Nieziem - nie uganiasz się za marnościami?
Podaj jakiś przykład marności za którą się nie uganiasz.
“Profesor filozofii stanął przed swymi studentami i położył przed sobą kilka przedmiotów. Kiedy zaczęły się zajęcia, wziął spory słoik i wypełnił go po brzeg dużymi kamieniami. Potem zapytał studentów, czy ich zdaniem słój jest pełny, oni zaś potwierdzili.
Wtedy profesor wziął pudełko żwiru, wsypał do słoika i lekko potrząsnął. Żwir oczywiście stoczył się w wolną przestrzeń między kamieniami. Profesor ponownie zapytał studentów, czy słoik jest pełny, a oni ze śmiechem przytaknęli.
Profesor wziął pudełko piasku i wsypał go, potrząsając słojem. W ten sposób piasek wypełnił pozostałą jeszcze wolną przestrzeń.
Profesor powiedział:
– Chciałbym, byście wiedzieli, że ten słój jest jak Wasze życie. Kamienie – to ważne rzeczy w życiu: Wasza rodzina, Wasz partner, Wasze dzieci, Wasze zdrowie. Gdyby nie było wszystkiego innego, Wasze życie i tak byłoby wypełnione.
Żwir – to inne, mniej ważne rzeczy: pieniądze, mieszkanie albo samochód.
Piasek symbolizuje całkiem drobne rzeczy w życiu, w tym Waszą pracę.
Jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych, później nie będzie to możliwe. Jeżeli najpierw napełnicie słój piaskiem, nie będzie już miejsca na żwir, a tym bardziej na kamienie.
Tak jest też w życiu: Jeśli poświęcicie całą Waszą energię na drobne rzeczy, nie będziecie jej mieli na rzeczy istotne. Dlatego ważne jest, by zadać sobie pytanie: co stanowi kamienie w moim życiu? Następnie włożyć je jako pierwsze do słoja i dbać o nie. Zostanie Wam jeszcze dość czasu na inne sprawy.
Zważajcie przede wszystkim na kamienie – one są tym, co się naprawdę liczy. Reszta to piasek.”

Boa, w moim życiu jest miejsce i na żwir i na piasek, ale ja się za tym nie uganiam, bo przy tym wiem, że istnieje coś ponad to.
Rozumiem, że są tacy, których życie to tylko żwir i piasek, jednakże są też i tacy, którzy oprócz tego mają jeszcze inne treści w życiu, które uważają za cenne, a które dla tych pierwszych są albo niezrozumiałe albo bezwartościowe albo godne wyśmiania.
Myślę, że tu chodzi o priorytety, a ludzie mogą mieć je różne. Uważam ponadto, że warto zawsze pamiętać, iż
Nic bowiem nie przynieśliśmy na ten świat; nic też nie możemy [z niego] wynieść.(1Tm.6,7)

BoaDusiciel
Posty: 6938
Rejestracja: 04 lis 2013, 12:05

Re: Pieśń nad pieśniami

Post autor: BoaDusiciel »

Dla umierającego z powodu suszy Somalijczyka, mieszkającego w chatce z krowiego łajna, wszystko co robisz jest gonitwą za marnością.
Dla niego ważne jest to, żeby mieć studnię, dzięki której będzie mógł napoić krowy, które dadzą więcej łajna, którym wzmocni swoją chatkę.
A dla byłego Prez. USA, donalda trumpa priorytety są zupełnie inne, o ile prawackie ..uje mają jakieś prawdziwe priorytety :lol:
Wniosek z tego taki, że nie istnieją obiektywne kryteria oceny tego, czy ktoś ugania się za marnością, czy nie.
A skoro nie ma takich kryteriów, to nielogiczne jest formułowanie ogólnej tezy, żeby za marnością nie ganiać.
Co to jest? - Nie świeci i nie mieści się w d.upie? ..... Ruski przyrząd do świecenia w d.upie :mrgreen:
***** ***
Слава Україні !

ODPOWIEDZ

Wróć do „Księgi”