Dualizm

Znaczenia poszczególnych terminów biblijnych, takich jak: anioł, duch, chrzest, nawrócenie

Moderatorzy: kansyheniek, Bobo, booris, Junior Admin, Moderatorzy

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

Madziek,
nie wiem skąd czerpiesz takie pomysły. W myśleniu jednowartościowym jest tylko dobro. Co to jest piekło? Jaka droga krzyżowa? Co Bóg za mnie robi i dlaczego nie mam wolnej woli? Natomiast prawdą jest, że Boga cechuje rzeczywistość jednorodna, ale, jak rozumiem, to my zmierzamy w kierunku Boga, a nie Bóg dopasowuje się do nas.
Może po prostu powinnaś przeczytać temat od początku? Będzie łatwiej.

Myślenie zapoczątkowane zerwaniem owocu poznania dobra i zła, jak to jest opisane w Gen. 3, niesie określone konsekwencje. Te konsekwencje to ukrywanie nagości (czyli uciekanie od otwartości, szczerości, zaufania, przejrzystości), oddalanie się ludzi od siebie, wdrożenie rozwiązań opartych na sile i dominacji, ukrywanie się człowieka przed Bogiem, wzajemne oskarżenia - jednym słowem samotność w toksycznym wydaniu.
Jeśli poddać analizie nauczanie Jezusa, to łatwo zauważyć, że sedno jego przekazu oparte jest na wartościach przeciwnych do tych, które nastały jako konsekwencja grzechu: zbliżenie, wzajemne usługiwanie, okazywanie miłosierdzia, wsparcia i wybaczanie, dążenie do jedności, zaufanie i tworzenie bliskich relacji opartych na szczerości i otwartości.
Z porównania tych dwóch systemów myślenia, łatwo wyciągnąć wniosek, że to myślenie jakie stało się dla człowieka naturalne po spożyciu owocu poznania dobra i zła, nie nadaje się do wdrażania w nauczanie Jezusa. Zatem dla mnie oczywistym jest, że dla właściwego zrozumienia nauczania Jezusa a także dla wdrażania się w to nauczanie, trzeba się wdrożyć w nowy sposób myślenia. Nie jest zatem zaskakujące, sednem duchowej przemiany człowieka jest metanoja czyli zmiana myślenia, a nie żadne nawrócenie, jak się zwykło ludziom w kościołach powtarzać.
Zatem chodzi o nowe myślenie, czyli nie o stare, które jest posadowione na poznawaniu dobra i zła. W tym wątku staram się również pokazywać to, że nowe myślenie jest jednowartościowe, tak jak stare myślenie jest dwuwartościowe.

ata333
Posty: 7729
Rejestracja: 20 mar 2012, 23:01

Post autor: ata333 »

ZAMOS pisze:Podoba mi się ten temat, więc też się troszkę wypowiem.
Królestwo Boże na pierwszy rzut oka może wydawać się utopią, ale jak by się tak naprawdę zastanowić, że Dobry i Sprawiedliwy Bóg wskrzesi tylko ludzi o dobrym sercu to jest to możliwe. Ludzie ci ponadto mając doświadczenie życia na ziemi pośród niegodziwości wszelakiej doskonale będą wiedzieć do czego niesprawiedliwość i głupota prowadzi nigdy do głowy im nie przyjdzie krzywdzenie. Jest możliwym, że tak wspaniała idea się kiedyś ziści. Już sama świadomość iż się nigdy nie umrze jest wielką zachętą by pomału budować sobie dom blisko Boga, a jak dodamy jeszcze do tego to, że nauczycielem będzie Syn Boga to już chcę by proces ten się już rozpoczął. Prawie każdy normalny człowiek ma sumienie, a to jak to sumienie nie jest zagłuszone chciwością wszelaką, wie co jest dobre, a co nie i zawsze wybierze dobro.
ZAMOSIE.. myslenie jednowartosciowe to rzeczywistosc Krilestwa Bozego.. to prawda.. i z tym sie zgadzam..

dzis myslenie oparte na dualizmie jest konieczne, a wrecz niezbedne .. aby mogl zaistniec WYBOR.. i zeby ten WYBOR wydal owoce.. w zyciu przyszlym..

a poprzez wybor moglo zaistniec doswiadczenie tegoz wyboru.. (doswiadczenie obecne w naszym zyciu)
inaczej zatraca sie sens istnienia cierpienia.. ktorym wylozona jest droga bez Boga czyli droga buntu wobec jego prawa milosci blizniego.. :)

a przeciez swiat jest doslownie PELEN ludzkiego CIERPIENIA..

droge wybral za nas pierwszy Adam.. niestety.. ;)

zreszta sens i filozofia cierpienia to zreszta bardzo trudny temat.. :)

pozdrawiam..:)
Madziek pisze:Widzisz, to tak nie dokońca jest. W myslenie jednorodne czy siedzisz czy leżysz jest dobrze. Nie ma też pojęcia dobra i zła. A tu mamy takie przykłady : droga krzyżowa, grzech nieposłuszeństa wględem Boga,piekło. To wszystko temu przeczy. Nie masz wolnej woli bo wszystko za Ciebie Bóg robi.

Jednorodność myslenia dotyczy tylko Boga a nie świata. Bóg nie będzie się wtrącał w twoje życie jeśli tego nie zapragniesz.
Madziek masz 100 % racje.. :)

rowniez pozdrawiam..:)
"Respekt wynikajacy ze zrozumienia stoi dla mnie zawsze ponad respektem bioracym sie z ignorancji."(D. Adams - "Łosoś zwątpienia")

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

w temacie 'Co jest grzechem' napisałem:
Grzechem jest wszystko, co oddala człowieka od Boga oraz od bliźniego.
Qłeza odpowiedziała:
Wydaje mi się, że grzech wymaga bardziej precyzyjnego określenia.

Z pewnością trudno wyciągnąć z tego dialogu jakieś wnioski, ale chciałby go użyć jako ilustracji do omówienia pewnego mechanizmu postrzegania otaczającej nas rzeczywistości w zależności od tego, jakim myśleniem się kierujemy: dualizmem czy myśleniem jednowartościowym.
Dualizm opiera się na rozróżnianiu pomiędzy wartościami przeciwstawnymi. Sprawa jest prosta, jeśli coś jest ewidentnie złe, lub ewidentnie dobre. Stąd, morderstwo popełnione w czasie napadu rabunkowego, czy gwałt na kobiecie są czynami ewidentnie złymi. Zatem nikt nie ma problemu z właściwą kwalifikacją takich czynów. Ale już masowe zbrodnie popełniane na wojnie, mają różną ocenę moralną. A nawet, wojenni mordercy zostają bohaterami. To jest poważny kłopot w myśleniu dualnym. Nigdy nie wiadomo. gdzie dokładnie przebiega granica pomiędzy dobrem i złem. Ta granica jest raczej płynna, labilna. Dlatego Qłeza chce, aby grzech określić w sposób jak najbardziej precyzyjny. Tak wiec, można to przełożyć na pytanie, od którego momentu jedzenie staje się obżarstwem?, albo od którego momentu odpoczynek staje się lenistwem?, albo od którego momentu pożądanie staje się nierządem? Co czyni rzecz jeszcze bardziej zawikłana, to pytanie, czy ta granica pomiędzy dobrem i złem jest sztywna, czy zależy od okoliczności, czy jest różna dla różnych osób itd? Dlatego pisałem, że dualizm wprowadza człowieka w zamęt, a nawet chaos.
Jak oceniać ludzi kierując się dualistycznym myśleniem?
Społeczności wypracowały normy oparte na w miarę sztywnych wzorcach. Tak więc: nie pije - jest dobry, nie awanturuje się - jest dobry, chodzi do kościoła - jest dobry, płaci dziesięcinę - jest dobry. Te wzory są oparte na stagnacji i odnoszeniu się do przeszłości. Coś kiedyś zostało uznane za dobre, sprawdzone, więc trwa. Więc może być tak, ze pastor w kościele może pozostawać w swoim małżeństwie tylko formalnie - ale jest porządny, stara się, dba o wiernych, więc jest dobry. Mógł noc z soboty na niedzielę spędzić na oglądaniu pornografii, ale w niedzielę wygłosi kazanie i ludzie powiedzą, mamy dobrego pastora.
W Biblii jest mnóstwo odniesień do statycznego oceniania innych. przywołam jedynie przypowieść o faryzeuszu i celniku, którzy się modlili w świątyni. Porządny, religijny i uczciwy faryzeusz, został "odrzucony", a celnik, symbol oszustwa i złodziejstwa, został "przygarnięty".

Dlaczego?

Bóg nie kieruje się myśleniem dualnym, ale jednowartościowym. Zatem nie zadaje pytania, czy jest porządny, czy jest solidny, czy jest uczciwy. Nie zadaje tych pytań i nie patrzy na człowieka przez pryzmat statycznej oceny. Ale zadaje pytanie, czy człowiek idzie (jest w drodze), szuka, czy pragnie się zmieniać, czy pragnie się zbliżać do Boga. O tym jest napisane w Apokalipsie: obyś był zimny albo gorący, ale żeś letni, wyplują cię z moich ust. Dlatego Bóg patrzy na człowieka rzez pryzmat zmian. Czy się zmienia, czy szuka, czy walczy i stawia pragnienia Boga ponad wszystko. Bóg ocenia dynamicznie, patrzy na to, czy w życiu człowieka następuje jakaś, choćby niewielka dynamika zmian. Natomiast obca jest Boga ocena oparta na dualizmie, na statycznym ocenianiu, odnoszeniu do wzorów. Dlatego wiele osób tak drastycznie rozmija się z Bogiem, ponieważ nie potrafią zrozumieć, jak Bóg mógł wybrać kogoś takiego jak Dawid, jak Jakub, jak Jozue. Przecież to osoby, które wg naszego oceniania, należałoby wymazać z kart Biblii.
Zachęcam, uczmy się tego myślenia, do którego wprowadza nas nauczanie Jezusa.

Kończąc, powrócę do dialogu, od którego zacząłem ten post. Definicja grzechu, która napisałem, jest dobra. Dobra, ponieważ zawiera to co najistotniejsze: czy idziesz w kierunku Boga, czy dążysz do usuwania przeszkód, które oddzielają cię od Boga, czy się zmieniasz i dostrzegasz w swoim życiu następujące dynamiki zmian? Ta definicja jest napisana z perspektywy myślenia jednowartościowego. Z perspektywy myślenia dualnego ta definicja jest nieczytelna. Nie wiem na ile to, co napisałem powyżej jest czytelne i przejrzyste. Jeśli będą sugestie lub pytania odpowiem. :-)

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

Dualizm to zamęt. Ponieważ rozróżnienie pomiędzy dobrem i złem - jak to już pokazałem w poprzednim poście - jest nieostre, skutkuje to tym, że ludzie żyją w zamieszaniu. To, co dla jednych jest dobre, dla innych jest złe. Taki stan rzeczy prowadzi do konfliktu i walki. Niech więc nikogo nie dziwi, ze Jezus a za nim Paweł, nazywają ludzi pogdążonych w dualizmie, niewolnikami. Bo w istocie ten rodzaj myślenia jest totalnym zniewoleniem. Ludzie kierujący się takim myśleniem pozostają niezdolni do wypracowania jednomyślności, jednolitego wartościowania, jednoznaczego określania rzeczywistości. Ze względu na mnogość koncepcji, nie rozumieją pojęcia prawdy, a co jest bardzo złe - są bardzo podatni na manipulację.
Teraz powinno się pojawić pytanie;no dobrze, a jak jest z rozróżnianiem dobra i zła w mysleniu jednowartosciowym? Jak tam odróżnia się prawdę od fałszu i to co niesie zycie od tego co sprowadza śmierć?
Na te kwestie odpowiedź jest prosta. W myśleniu jednowartościowym (przypomnę wcześniejsze porónanie do półprostej i odcinka), albi idziesz w kierunku Boga, zbliżasz się do Niego, albo idziesz w drugą stronę, oddalasz się od Niego. Idąc w kierunku Boga zbliżasz się do prawdy, jesteś uwalniany i dojrzewasz. Idąc w drugą stronę, pogrążasz się w błędzie, coraz bardziej "zapadasz" się w chaosie i poczuciu bezsensu.
Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta, zę wcześniej, w innych tematach, pisałem o tym, ze w KB nie istnieje pojęcie doskonałości, tam ludzie posługują się pojęciem dojrzałości. Teraz może będzie łatwiej dostzrec dlaczego. Otóż, doskonałość to pojęcie - pułapka dualnego myślenia. Próba wówienia ludziom, że mają być idealnie dobrzy znajdować się na odcinku wyznaczającym limitu dualnego myślenia idealnie w punkcie dobra. W myśleniu jednowartościowym idealnie dobry jest tylko Bóg. On stanowi ten punkt na półprostej, do którego powinniśmy zmierzać.
Dla wszystkich powinno takze być oczywiste, dlaczego prawo prowadzi ludzi do śmierci. Prawo jest częścią dualnego porządku rzeczy. Ono jest dobre, ponieważ uczy odróżniać dobro od zła, ale niestety jest częścią porządku, który nie prowadzi ludzi do Boga, do życia.
W następnym poście napiszę, w jaki sposób relacja mężczyzny i kobiety, którą nazywamy małżeństwem, posadowiona na nauczaniu Jezusa, wprowadza małżonków w myślenie jednowartościowe, bez konieczności rozkminiania tego, co piszę w tym temacie.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

W małżeństwo wkomponowany jest mechanizm uczenia małżonków myślenia jednowartościowego. Osoby pragnące się zmieniać i rozwijać, małżeństwo uczy tych postaw i myślenia, które cechują KB, a także pozwala znacząco lepiej rozumieć nauczanie Jezusa.
Podstawową cechą interakcji w małżeństwie jest, ze to co mówimy, myślimy, nasze postawy i zachowania, zbliżają małżonków do siebie lub oddalają.
Wystarczy wieczorem chwila refleksji nad swoim postępowaniem i myśleniem i bardzo łatwo będzie dostrzec co nas (małżonków) zbliżyło, a co oddaliło. To, co nas zbliża jest dobre, a to co oddala jest złe, i uwaga!, nie ma żadnego znaczenia kto miał rację i po czyjej stronie była słuszność. To w powszechnej świadomości nazywa się modlitwą, spotkanie z Bogiem, a dokładniej z Jego prawdą. Wprowadzenie w swoje życie nawyku modlitwy, nie będącej "pieprzeniem" religijnych wierszyków, ale konfrontacją z Bogiem i Jego prawdą, ma ogromną siłę rażenia tzn. zmieniania myślenia człowieka.
Kolejny element to zadanie sobie pytania, czy i w jaki sposób wniosłem/am w dzisiejszym dniu w naszą relacją pokój? Czy byłem/am dla bliźniego źródłem pokoju, czy też moja dzisiejsza postawa generowała konflikty? Dlaczego tak było? Co powinienem, utrwalać a co korygować?
Tak samo człowiek powinien rozważyć radość. Czy wniosłem dzisiaj w życie bliskiej mi osoby radość? Co ją zasmuca a co cieszy? W jaki sposób mogę sprawiać jej radość? Co przeszkadza mi w sprawianiu bliskiej osobie radości?, telewizor, komputer, alienacja?
Czy byłem dla bliskiej osoby źródłem życia? Czy udzielałem jej wsparcia czy zniechęcenia? I po raz kolejny przypominam, nie ma znaczenia kto zawinił, kto zaczął, kto miał rację. Te kwestie nie mają żadnego znaczenia, jeśli ktoś się chce uczyć myślenia jednowartościowego. Dlaczego nie mają znaczenia?
Bo chodzi o uczenie się postawy sługi, o usunięcie z myślenia tego co rozprasza, co okrada i niszczy. Chodzi o przebaczenie rozumiane jako naturalna, oczywista postawa.
Kilka miesięcy takiego duchowego treningu i rzeczywistość dwuwartościowa zacznie zamierać. A wraz z nią zaczną zanikać postawy i zachowania które oddalały i rozpraszały. Zacznie się zmieniać myślenie w kierunku wzajemnego zbliżania, zacieśniania relacji, pomagania sobie i udzielania wsparcia. Cieszenia się z radości drugiej osoby. Odnajdywania satysfakcji w dawaniu i usługiwaniu oraz dzieleniu się.
Naturalnym owocem wdrażania się w myślenie jednowartościowe jest wzrost wzajemnego zaufania, pogłębianie się bliskości i intymności. Następuje wzrost sił witalnych, optymizmu a wraz z tym następuje uzdrowienie z lęków, ograniczeń, kompleksów, poczucia braku wartości. Zanika zapotrzebowanie na używki, szczególnie te, które są owocem samotności. Zanika zapotrzebowanie na pornografię.
W ten sposób, jak napisałem w poprzednim poście, człowiek bez konieczności rozkminiania zawiłości dualizmu i myślenia jednowartościowego, może się w sposób prosty i praktyczny uczyć tego rodzaju myślenia, którym posługuje się Bóg w stosunku do człowieka.
Przyszło mi jeszcze do głowy, ze komuś czytającemu ten post może zabraknąć wersetów z Biblii. Więc spieszę wyjaśnić, że w tym tekście nie ma nic mojego. Powyższy tekst jest jedynie parafrazą fragmentów NT.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

Jedno z podstawowych wyzwań, jakie stawia Jezusa wobec swoich naśladowców, to przemiana myślenia, nazywana w grece metanoją, a przetłumaczona jako nawrócenie. I raczej należy napisać, że nie jest to jedno z podstawowych wyzwań, ale podstawowe i najważniejsze. I tutaj trafiamy w filozofii chrześcijańskiej na paradoks, bo w zasadzie religie nie wyjaśniają, na czym owa metanoja ma polegać. Zadałem pytanie, tutaj na forum, na czym polega owa przemiana myslenia, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.
W tym temacie definiuję przemianę myślenia. Przeprogramowanie umysłu człowieka z myślenia opartego na prawie, strachu, karaniu, oczekiwaniu sądu, do myślenia opartego na miłosierdziu i łasce, kierującego się bezinteresownością wobec bliźniego, wspieraniem go i dzieleniu się.
Chrześcijanie fascynują się wizją miłości. Myślą, że miłość jest cudownym panaceum na grzech, zło i wszelkie duchowe ograniczenia. Ja piszę o tym, że człowiek kierujący się dualnym myśleniem, zapoczątkowanym zerwaniem owocu w ogrodzie, jest niezdolny do miłości. Ma porywy, zajawki, fascynacje i stany ekstazy, ale jest niezdolny do kierowania się miłością w sposób trwały i zaangażowany. To tylko pięknie wygląda w postach pisanych na forum. W życiu jest szaro i raczej obojętnie. Bo tak, jak nie rosna gruszki na wierzbie, tak człowiek pozostaje niezdolny do miłości dopóki kieruje się myśleniem zapoczątkowanym przez Węża. Dlatego zawsze sceptycznie odnosiłem się do postów o miłości. Jestem pragmatykiem i do tego za starym na słuchanie bajdurzenia. Zdolnośc do miłości zaczyna się od zmiany myślenia.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

Ja wiem, podobnie jak większość osób posługujących się pecetem, że w Excelu nie da się obrabiać zdjęć, podobnie jak w Photoshopie nie da się wykonywać księgowych obliczeń.
Myślenie, którym kieruje się ludzkość od czasów zerwania owocu poznania dobra, nie nadaje się do budowania jedności, jednomyślności. Nie nadaje się do budowania bliskości, intymności. Nie nadaje się do poznawania Boga i zbliżania się do niego. To myślenie doskonale nadaje się do zniewalania, manipulowania, podporządkowywania innych i wykorzystywania ich. Nadaje się do grodzenia, gromadzenia, rywalizacji i wygrywania. Stawiania na swoim, walki i dążenia do zwycięstwa rozumianego jako bycie najlepszym, bycie na samej górze.
Jak wszyscy zapewne wiedzą, Jezus stawia człowieka przed wyzwaniem zmiany myślenia. Kwestia zasadnicza jest w tym, czy ludzie chcą zmieniać swoje myślenie, czy wolą pozostać przy starym myśleniu.

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

No właśnie, czy ludzie chcą się zmieniać? Nie, zdecydowania nie chcą. Chcą utrzymać obecne status quo lub je polepszyć, ale nie zmieniać. Sednem tego, co wyznacza sens funkcjonowania ludzi jest stagnacja oparta na tradycji (czyli na oglądaniu się za siebie, jeśli kto kojarzy słowa Jezusa) oraz konserwatyzmie.
Czy ludzie są kreatywni? Zależnie od zdefiniowania kreatywności może się pojawić opcja, że są. Ale kreatywność jaką przejawiają ludzie polega jedynie na obserwowaniu i analizowaniu otaczającej nas rzeczywistości, poznawaniu jej, a następnie przetwarzaniu tej wiedzy na swój własny użytek. Poza sztuką, człowiek niczego nie tworzy, jedynie poznaje dzieło Stwórcy i wynikającą z tego poznania wiedzę przetwarza na własnbe, subiektywnie rozumiane dobro. Jestem wiec skłonny bronić tezy, że poza sztuką, ludzie sa pozbawieni kreatywności zupełnie.
Kiedyś (sporadycznie i teraz) zajmowałem się pracą z małżeństwami. Z pozytywnym skutkiem, ponieważ wracały do mnie informacje zwrotne od małżonków o pozytywnym oddziaływaniu przekazywanych treści. Dopóki treści oscylowały wokół," powierzchniowych" tematów, chętnych do udziału było przeważnie dużo. Treści o zapaleniu świeczki wieczorem, wypiciu lamki wina, pójściu na randkę, napisaniu miłosnego liścika, itp. były odbierane pozytywnie. Spotkania z zasady "rozsypywały" się w momencie przechodzenia z płytkich tematów na te głębsze, dotyczące wnętrza człowieka. Ludzie boją się nagości jak przysłowiowego ognia. Kiedy pojawiała się opcja schodzenia wgłąb, czyli poruszanie tematów dotyczących lęków, kompleksów, pornografii itp. uczestnicy spotkań wycofywali się. Oczywiście nigdy nie chodziło o emocjonalny czy osobisty ekshibicjonizm - potrafię trzymać granicę. Chodziło o uczenie małżonków budowania relacji, której istotną częścią jest budowanie nagości i zdolność do wytrzymania mogących się w związku z nagością pojawić obciążeń - kiedy np żona odkrywa, że jej mąż jest zdeklarowanym fanem porno, albo ma fantazje związne z sąsiadką. 100 % moich doświadczeń w tym temacie jest takich, że ludzie nie chcą wchodzić na takie "tereny", nie chcą aby ktokolwiek stawiał ich przed takimi wyzwaniami. Raczej wolą żyć jak wszyscy. Dlatego religia jest bezpieczna dla tak myślących ludzi. Pogrozi palcem, ale nie domnaga się zmian.To powoduje, że ludzie tacy jak Jimmy Swaggart, wygłaszają płomienne kazania na temat moralności będąc równocześnie zaangażowani w relacje z prostytutkami. A z naszego podwórka, to ilu księży żyje w związkach (oby hetero) i równolegle bronią celibatu?
Po co ja to piszę?
Przede wszystkim po to, aby postawić czytelnika przed lustem, aby się w nim przejrzał. A także po to, aby zadać czytelnikowi pytanie, czy chcesz zmian? Bo jeśli chcesz jedynie utrzymać swoje status quo, albo je poprawić w sensie materialnym i/lub społecznym, to religia jest dla ciebie najlepszym rozwiązaniem. Jeśli chcesz żyć tak jak wszyscy, a może nieco lepiej niż wszyscy, to wybierz religię z dobrym programem edukacyjnym i dobrymi trenerami. Wybierz kościół, który ukształtuje ciebie do życia w sukcesie. Jeśli szukasz religii nieinwazyjnej z opcją minimum, to polecam Kościół Rzymski - minimalne wymagania, zaangażowanie zbędne.
Jeśli jednak szukasz Boga, pragniesz poznania Najwyższego i jesteś w stanie poświęcić swój egocentryzm i wyrzec się egoizmu, uczciwie polecam swoje postu napisane tu na Forum do gruntownego przemyślenia.
Jezus powiedział: ...Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie. Wolnymi, czyli żyjącymi życiem obfitym i pozbawieni ograniczeń. Czy ktoś tęsnki do takiego życia?

XJL
Posty: 68
Rejestracja: 20 mar 2014, 11:08

Post autor: XJL »

Zgadzam się z tym co napisałeś religia pozbawia człowieka nagości przed bliźnim i wręcz destruktywnie wpływa na budowanie, mozna by napisać że budowanie jest nie mozliwe, ciągła stagnacja i efekt syzyfa.
Chęć wypłynięcia po za schemat pozwala człowiekowi iść dalej, no ale jak widać sporo tutaj jest niestety zbyt związana by mieć tyle odwagi i przejrzeć na oczy, chociażby spojrzeć na to jak zachowują się ludzie co tydzień w niedziele w kościele, co chwila to samo te same śpiewy dziękczynienia prośby itp. tak do yhm... śmierci. :)

Ciesze się że są ludzie którzy potrafią napisać coś od siebie, a nie nawijają o tym samym strasząc i manipulując bzdetnymi słówkami, że Bóg ukara za co ukara ? No ale niestety rzeczywistość dobra i zła sama w sobie posiada sąd, także nieuniknione że ludzie w tej rzeczywistości będa tak postępować i siebie zwalczać, bo sąd trwa i będzie trwał. Tak też to działa wśród zwierząt (nie mówie że cżłowiek nie jest nim, jest ale troche na innym etapie rozumowania i przestrzeni) ale, tam nie ma braku dobra, w ludzkim przypadku niestety ten brak dobra ujawnia się i stad chęć karania, tępienie ''zła'' i wybieranie tego subiektywnego dobra, którego człowiek nie pojmie. O tym pisze tak naprawdę Biblia na samym początku i dąc dalej widać jakie skutki tego są.

Dlatego człowiek posługujący się swoim mózgiem wie że człowiek miał inne zadanie, mowa tu o jedzeniu ze wszystkich drzew w tym drzewie życia, a nie drzewie dobra i zła i stąd taka rzeczywistośc i ułożenie ''programu operacyjnego'' wsród nas...

Co do ostatniego pytania... Tak tęsknie bo rozumiem sens tego pytania, dlatego mam pragnienie zmiany i staram się w praktyce to zmieniać (swoje myslenie). Gdyby człowiek nie był uwikłany w dualizm a całe zamieszanie spowodowane buntem nie miało by miejsca, rzeczywistośc wygladała by zupełnie inaczej, człowiek przedewszystkich nie znał by takiego czegoś jak samotnośc, kara, strach, wstyd, poczucie bezsensu,a kierował by się wybaczeniem, łaską, wsparciem i tą empatią. Nie było by wielu wynaturzeń i psychoz. Na szczęście jak wiele razy podkreślasz takie doświadczanie ''ogrodu'' jest możliwe poprzez zmiane myslenia, małżeństwo i dokładne zrozumienie kontekstu słów i kluczy jakimi posługiwali się tamtejsi ludzie a Ci którzy zrobili największe ''boom'' to Mistrz Jezus i Paweł, no ale nie ci o których mowa w kościele, zborze religi, organizacjach i ''społecznościach bożych'' które paradoksalnie służa bogu i dalej trzymają przy życiu węża i jego mądrość.

EDIT:

Zapomniałem napisać, ze skoro człowiek zupełnie nie odnajduje się w tej rzeczywistości a domeną jego powinna być PRAWDA, dualizm uaktywnia w człowieku brak sensu, pustka i samotnośc z tym czym natknąłem się wcześniej gdy jeszcze uczęszczałem gorliwie do zboru, najbardziej wywierali na mnie wpływ ludzie którzy mówili że mm znaleśc sobie chrześcijankę bo są to ''czyste'' kobiety, a reszta jest zła i grzeszna zwana pogaństwem. Zagubiony popadałem w pustkę kompleksy i samotnośc pożerała moje życie. Teraz zmienia się w moim życiu wiele i to na lepsze, mam kobiete, przyszłą żone, staramy się, chodź dopiero to nasze początki, to mało się znamy, ale wiem że bardzo jej zależy na mnie i vice versa, budujemy coś nowego nie opartego na jakiś pożądliwościach ciała, metaforycznie religijnych obrządkach, lecz staramy się siebie poznawać a w trudnych chwilach, starać się być blisko i wybaczać sobie. :) I to działa, i czuje że w tym jest to co Jezus nazywał Królestwem Bożym jest dojrzałość i obfitość. Chodź wiele wiele się jeszcze muszę nauczyć i dojrzeć do pewnych spraw, bo jestem młodym człowiekiem wiem że się rozwijam bez religii z moją ukochaną i wybór który dokonałem staje się bardziej sensowny mający wizję życia obfitego.

Pozdrawiam :)

RM
Posty: 3679
Rejestracja: 20 mar 2012, 20:37

Post autor: RM »

Dzięki XJL, pozdrawiam.

Człowiek nosi w sobie ogromny potencjał. Dualistyczny fundament myślenia ludzkości, generuje mnogość opcji i jeszcze więcej zagrożeń. To powoduje, że potencjał złożony w człowieku jest rozproszony. Dodatkowo, religijna moralność zmusza ludzi do ukrywania prawdy o sobie, do kłamania i oszukiwania oraz udawania. To pochłania kolejną część ludzkiego potencjału, który jest zużywany na tworzenie sztucznego image. Cele zaś, jakie wyznaczają sobie ludzie, wymuszają konieczność rywalizacji i wyścigu, stosowania siły i przemocy, co prowadzi do nieustannego poczucia zagrożenia, permanentnego poczucia lęku. To oznacza, że resztki potencjału jakie jeszcze człowiekowi pozostały, zostają zużyte na zabezpieczanie się, tworzenie iluzji bezpieczeństwa i pokoju.

Istnieją całe rzesze ludzi bezgranicznie umęczonych trwaniem tego stanu rzeczy. Ludzi funkcjonujących w nieustającym stresie i napięciu. Dlaczego tego nie zmieniają? Bo nie mają dokąd pójść, nie wiedzą jak zmieniać, jak wybudować porozumienie w dużej grupie, aby wypracować wspólną drogę i osiągnąć porozumienie dotyczące wspólnych celów.

Wiele z tych osób pozbierało już tyle negatywnych doświadczeń, poparzyło się po wielokroć, że za jedyny bezpieczny stan uznają zdystansowanie i postawę wyalienowaną, opartą na myśleniu; zobaczymy co będzie. Resztkami swoje wiary i nadziei, trzymają się tego, co wszyscy, którejś z religii.

Taki stan rzeczy powoduje, że ludzie trwają w swoistej bezwolności. Pozwalają sobą manipulować i z pełną świadomością dokonują wyborów opartych na zasadzie mniejszego zła. Dlatego tworzymy społeczeństwo, którym zarządza tzw. elita, grupa osób, która nie posiada żadnej legitymizacji do zarządzania, ale dotarła do steru i kurczowo trzyma się władzy.

W innych tematach opisałem jedną z podstawowych ścieżek rozwoju duchowego człowieka. Dochodzenia do dojrzałości i tworzenia fundamentu do budowania społeczności, opartej na rozumieniu jedności i zdolnej do wyznaczania wspólnych celów i zjednoczenia w ich realizowaniu. Ta ścieżka ro relacja mężczyzny i kobiety, a w szczególności małżeństwo. Nie mam pojęcie, czy ktokolwiek jest zachęcony i bierze poważnie pod uwagę własny rozwój duchowy i posadowienie tego rozwoju na warsztacie, jakim jest małżeństwo. Feedback bywał przeważnie negatywny, teraz w zasadzie nie ma go wcale.

W najbliższych dniach założę w tym dziale nowy temat: "Nadzieja". Wiem, ze wiele osób potrzebuje zobaczyć na nowo sens nauczania Jezusa i dostrzec, że jego nauczanie wywiera skutek nie po śmierci, gdzieś w jakimś niebie, ale tu i teraz. Potrzebuje zrozumieć właściwy sens przypowieści o talentach, o perle, o kwasie, który zaczynia ciasto itd. Będę też deprecjonował religie, aby pokazać, że nie ma w nich nadziei, jest tylko zniechęcenie i rozczarowanie.

Bardzo bym także chciał, aby zaczęły się odzywać osoby, do których moje rozważania trafiają i prowadzą do osobistych refleksji... i mam nadzieję, ze nie oczekuję zbyt wiele. Pozdrawiam

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pojęcia”