Oczywiście przedłużenie życia, nijak się ma do tego, że w końcu Słońce wypali tą planetę. Gdzieś w Wedach jest napisane, że ludzie po śmierci Ziemi będą jeszcze jakiś czas na jednej z planet poza Układem Słonecznym, i nawet jeszcze dłużej, na jeszcze innej. Podane są tam nawet ich nazwy.Bob pisze: To juz wiemy jakiego Mesjasza oczekujesz.
Czy w to wierzę?
Przyjmuję to jako możliwe.
Co do Mesjasza, to pamiętajmy o skali czasowej - po pierwsze, zakładanie, że przez milion lat Bóg miał ludzkość w tylnej części ciała (zakładając, że Bóg istnieje), jest bezrozumne. Od czasu, gdy ludzkość zeszła z drzewa, miałoby minąć te milion lat, aż do czasów niemal współczesnych, po to, żeby przedstawiciele jakiejś religii mogli zachłystywać się, że skoro od 2 000 lat ona istnieje, to jest niezniszczalna? I jakby to miało legitymować dowód na jej trafność? No przecież szamanizm ma o wiele dłuższą tradycję, a bogini, czczona przez Neandertalczyków, której figurki znajdowane są w Europie - jeszcze dłuższą.
Jeśli założyć istnienie Boga, to wiara w to, że przez ten milion lat czekał na coś, by dopiero 2 000 lat temu z hakiem, spuścić na głowę komuś kamienne tablice (swoją drogą - cóż za technologia, rodem z epoki kamienia łupanego) z jakimiś regułkami, jest prywatną sprawą każdego.
Przecież bardziej sensownym jest założenie, że Jezus jest kolejną inkarnacją Bóstwa, które co jakiś czas materializowało się na tej planecie.
A co ma nieśmiertelność w skali paru tysięcy lat, osiągalna przez postęp nauki, do zagłady tej planety, następnie tej galaktyki i za miliardy lat tego wszechświata?
Który zresztą pewnie odradza się cyklicznie.
Nie jesteśmy w stanie teraz tego dociec, ale jesteśmy w stanie powybijać sobie zęby, w ramach forsowania swojej koncepcji spraw, na które nie mamy najmniejszego wpływu i których nie warto dociekać, bo po co na to tracić bezproduktywnie czas?
No chyba, że się zakłada, że te 72 hurysy czekają i trzeba coś wysadzić w powietrze.